Выбрать главу

Transportowce wykonały gwałtowny zwrot i próbowały uciec, co było bezsensownym posunięciem, gdyż choć szybkie, nie dorównywały prędkością krążownikom liniowym, nie mówiąc już o ciężkich. A Scotty Tremaine zmienił już kurs Krashnarka i zaczynał pogoń za jednym, Geraldine Metcalf zaś Barbarosą za drugim. Nikt nie był w stanie stawić im oporu, gdyż towarzyszący transportowcom ciężki krążownik stał się celem lewoburtowych dział wszystkich okrętów poza Farnese i został po prostu rozstrzelany wraz z całą załogą tak skutecznie, że nie pozostał po nim ślad.

Honor otrząsnęła się, zaczerpnęła głęboko powietrza i wcisnęła klawisz na poręczy fotela, włączając się w sieć łączności eskadry.

— Honor Harrington do wszystkich — powiedziała, starannie wymawiając słowa. — Doskonale się spisaliście. Teraz pozbierajcie niedobitków, obojętne czy są z Ludowej Marynarki, czy z Urzędu Bezpieczeństwa. W tej chwili…

Przerwała i zaskoczona uniosła głowę, gdyż Warner Caslet bez słowa wyjaśnienia rozpiął uprząż antyurazową, wstał i odwrócił się ku niej. Następnie wyprężył się jak struna w postawie zasadniczej i zasalutował tak idealnie, jakby był na paradzie. Zanim zdążyła coś powiedzieć, inni poszli za jego przykładem, a przez pomieszczenie przetoczyła się fala dzikiej radości, gdy zrozumieli, co oznacza to zwycięstwo uwieńczone zdobyciem transportowców, a ona dzięki Nimitzowi czuła tę falę.

W następnym momencie mostek eksplodował owacją.

Chwilę później ktoś włączył system wewnętrznej łączności i z głośników rozbrzmiały okrzyki, wiwaty i oklaski. A zaraz potem dołączyły do nich wiwaty z innych okrętów, tworząc głęboki ryk zdolny wstrząsnąć galaktyką.

A admirał lady Honor Harrington siedziała, nie mogąc się poruszyć.

Dopiero w tym momencie w pełni uświadomiła sobie, że dokonali tego. Dokonali niemożliwego. Najpierw zdobyli Piekło, a potem wystarczającą liczbę okrętów, by móc zabrać wszystkich i odlecieć. Przez chwilę nie mogła myśleć ani planować. I przestało mieć znaczenie to, że ona wszystko wymyśliła, i to, że nimi dowodziła. I to, że dokonali niemożliwego.

To wszystko było w tej chwili bez znaczenia.

Jedyne, co było ważne, to to, że zabierze ich do domu.

I że oni zabiorą ją do domu.

Epilog

Admirał White Haven siedział w swojej kabinie i czytał kolejny raport wywiadu męcząco podobny do innych napływających przez ostatnie osiem miesięcy standardowych. Opis kolejnego ataku, wykaz zniszczonych i uszkodzonych okrętów, zsumowanie strat w ludziach i szacunkowe podliczenie strat w infrastrukturze zniszczonej w wyniku ataku. Podliczenia zawsze idące w miliony lub miliardy…

Fakt — żaden z ataków nie zakończył się tak porażającym tryumfem Ludowej Marynarki jak ten, którym Esther McQueen ogłosiła wszem i wobec zmianę na stanowisku sekretarza wojny Ludowej Republiki Haven, jako że Sojusz nie popełnił powtórnie karygodnego błędu, jakim była nadmierna pewność siebie. Ale też inicjatywa, którą Sojusz przejawiał przez te wszystkie lata, zniknęła. Ludowa Marynarka jeszcze jej nie przejęła, ale nie ulegało wątpliwości, że w tej chwili przynajmniej operacyjnie to McQueen dyktuje tempo. I niestety w przeciwieństwie do swego poprzednika doskonale rozumie, że chcąc odnosić zwycięstwa, musi liczyć się ze stratami wśród biorących udział w walce okrętów.

Uniósł głowę znad ekranu komputera i zmęczonym gestem przeczesał włosy, w których od czasu bitwy o Basilisk pojawiło się znacznie więcej siwych. Spojrzał na mapę wyświetloną na ścianie i skrzywił się odruchowo. System Barnett nadal płonął wrogą czerwienią. Co gorsza dowodzący jego obroną Thomas Theisman nie siedział bezczynnie. Gdy 8. Flota nie zaatakowała Barnett (bo była zajęta obroną systemu Basilisk, dopóki nie zastąpiły jej okręty gorączkowo ściągane, skąd się tylko dało), skorzystał z okazji. Wykonał tyleż bezczelny, co skuteczny rajd, atakując system Barnes i odbijając Seabring. Po czym wrócił z głównymi siłami do Barnett tak szybko, że Theodosia Kuzak nie zdążyła zareagować, bo gdy dowiedziała się o jego wyczynach, już był z powrotem. Co prawda istniało małe prawdopodobieństwo, by chwilowo sparaliżowana Admiralicja i spanikowane dowództwo sił Sojuszu zgodziły się, żeby choć część 15. Floty opuściła Trevor Star nawet w tak zbożnym celu jak zajęcie systemu Barnett, ale była to czysto akademicka kwestia, gdyż Theisman zadziałał tak błyskawicznie, że nie miała fizycznej możliwości tego zrobić.

White Haven szczerze podziwiał odwagę Theismana gotowego postawić wszystko na jedną kartę, ale to działanie podkreślało tylko niebezpieczeństwo, jakie powstaje, gdy daje się tak zdolnemu jak on przeciwnikowi czas na skonsolidowanie obrony i poczynienie własnych planów. Ósma Flota powinna zostać zorganizowana dwa lata temu, tak jak planowano. Wtedy bez trudu zdobyłaby Barnett. A skoro ta szansa została stracona, należało atakować teraz, ledwie udało się obsadzić Basilisk innymi okrętami. Tymczasem, choć polecono mu wrócić do Trevor Star, nie dostał pozwolenia na realizowanie opracowanego już planu natarcia.

A to dlatego, że Sojusz się bał… i miał tym razem zbyt wiele do stracenia.

Prychnął pogardliwie, ale nie zmieniało to w niczym faktu, iż była to prawda. Wiedział, że zarówno królowa, jak i Protektor są tak jak on zdecydowani odzyskać inicjatywę, i miał pod tym względem całkowite zaufanie do Pierwszego Lorda Przestrzeni. Sir Thomas Caparelli miał swoje wady, ale głupota czy brak bojowego ducha nigdy do nich nie należały. Niestety, choć Elżbieta i Benjamin byli głowami państw wchodzących w skład Sojuszu, nie mogli sami dyktować jego posunięć. A brutalna prawda była taka, że mniejsi członkowie po tym, co zaszło w Zanzibarze czy Allizon, byli przerażeni, że dokładnie to samo może ich spotkać. Poza tym tak Gwiezdne Królestwo Manticore, jak i Protektorat Graysona miały pewne wewnętrzne kłopoty spowodowane przez bandę oportunistów zwących się politykami.

W przypadku Królestwa była to naturalnie opozycja próbująca skorzystać na trudnościach rządu.

Przez pierwsze parę tygodni była ona równie zaskoczona jak wszyscy w Królestwie Manticore, więc siedziała cicho. Potem, gdy szok minął, a na dodatek stały się znane prawdziwe rozmiary strat, zaczęło się oskarżanie rządu o zaniedbanie i nieskuteczność, niewytłumaczalny nadmiar pewności siebie, karygodnie ryzykancki sposób prowadzenia wojny i inne podobne. Oczywiście żadna menda słowem się nie zająknęła, że sami przez dziesięciolecia poprzedzające wybuch tejże wojny robili co tylko mogli, by Królewska Marynarka nie miała dostatecznej liczby okrętów, aby przetrwać jej pierwsze tygodnie. Ani o tym, że dla prywatnej zemsty i korzyści politycznych sparaliżowali na kluczowe miesiące możliwości Królestwa Manticore po zamachu na Harrisa, dzięki czemu Komitet Bezpieczeństwa Publicznego zdołał zapanować nad chaosem.

Niewiele rzeczy we wszechświecie było krótszych niż pamięć polityka, jeżeli chodziło o niewygodne dla niego fakty. Może jedynie jego uczciwość. Hamish Alexander był zwolennikiem demokracji, ale od dawna uważał, że egoistycznych półidiotów, takich jak hrabina New Kiev, baron High Ridge czy lady Descroix oraz ich skretyniałych do reszty domowych analityków militarnych, jak Reginald Houseman, Jeremiash Crichton czy niesławnej pamięci Janacek, należałoby odstrzelić dla dobra wszystkich obywateli Gwiezdnego Królestwa Manticore. Niestety nie zrobiono tego, toteż teraz słychać ich było dosłownie wszędzie, obwiniających rząd Cromarty’ego o co tylko się dało.

Na Graysonie sytuacja ta wyglądała nieco inaczej. Grupa niezadowolonych patronów pod przywództwem Muellera ogłosiła, że nie wojna, ale sposób jej prowadzenia „został niesprawiedliwie i nierozsądnie zdominowany przez tak zwanych sprzymierzeńców”. Doskonale wiedzieli, że atak na samą wojnę nie spotkałby się z żadną pozytywną reakcją, natomiast ten zarzut do niewielu, ale trafił. Wieki izolacji nie mogły zostać szybko zapomniane i część jego mieszkańców nadal wierzyła, że Grayson poradziłby sobie lepiej, działając samodzielnie, niż wiążąc się politycznie i militarnie z Gwiezdnym Królestwem, które, jak właśnie zostało udowodnione, popełniało kardynalne wręcz błędy.