Tym razem celowo nie spojrzał na Pritchart — nie było to wyzwanie, ale jednoznaczne określenie, kto tu rządzi w sprawach zawodowych.
— Teraz zaś, komandorze MacIntosh — dodał — może zapoznałby nas pan z podstawowymi założeniami planu opracowanego przez dowództwo floty.
— Oczywiście, panie admirale — MacIntosh odruchowo spojrzał w notatki i natychmiast uniósł wzrok. — Sprawa sprowadza się do tego, że towarzyszka sekretarz McQueen i admirał Bukato zdecydowali, iż obecny brak aktywności przeciwnika daje nam okazję do odzyskania inicjatywy strategicznej pierwszy raz od rozpoczęcia wojny. Nasza aktualna przewaga, choć nadal znaczna, zwłaszcza pod względem tonażu, jest o wiele mniejsza niż przed wojną. Dotyczy to zwłaszcza okrętów liniowych. Oznacza to, że zebranie sił wystarczających do przeprowadzenia operacji „Ikar” spowoduje ich braki w innych rejonach operacyjnych oraz to, że siły, którymi będziemy dysponowali, nie zapewnią nam takiego marginesu bezpieczeństwa, jaki byśmy chcieli. Dowództwo całkiem słusznie w mojej opinii podkreśla, że musimy wykorzystać dostępne siły jak najskuteczniej i jak najekonomiczniej. Straty operacyjne przy osiąganiu celów są oczekiwane i te wynikające ze skalkulowanego ryzyka nie będą uznane za poniesione z naszej winy. W rzeczy samej towarzyszka sekretarz McQueen podkreśliła wyraźnie, że zaskoczenie i zdecydowanie będą naszą najskuteczniejszą bronią. Natomiast by osiągnąć pełny cel operacji „Ikar”, musimy nader starannie rozplanować przydział środków do zadań. Na dzień dzisiejszy mamy mieć do dyspozycji dwie eskadry dreadnoughtów, cztery eskadry superdreadnoughtów: łącznie czterdzieści osiem jednostek oraz dziesięć eskadr pancerników, czyli razem sto dwadzieścia osiem okrętów liniowych. Dodać do tego należy trzy eskadry krążowników liniowych, czyli dwadzieścia cztery okręty. Na pokładzie jednego z nich dołączy do nas zastępca dowódcy 12. Floty, admirał Tourville.
Kilkoro obecnych nie do końca zdołało zapanować nad zaskoczeniem, co widząc, Giscard ukrył uśmiech zadowolenia. Podobnie jak on sam większość obecnych była zniesmaczona i oburzona zamordowaniem Harrington, ale Tourville zyskał ich szacunek z racji tego, że ją złapał, i tego, jak opanował system Adler. Co prawda jego taktyczne umiejętności dorównywały jego reputacji radosnego i żądnego krwi podrostka, który nigdy nie wydoroślał, ale nie przeszkadzało to uważać jego przydziału do 12. Floty za dobry omen. Skoro dowództwo przydzieliło go do nich, najwyraźniej naprawdę uważało operację „Ikar” za tak ważną, jak twierdziło. A wersja oficjalna i praktyka nie zawsze pokrywały się z rzeczywistością w Ludowej Marynarce.
Giscard miał co prawda pewne zastrzeżenia, jeśli chodziło o Tourville’a. Nie chodziło mu przy tym o jego zdolności czy o charakter, ale o okoliczności, w których otrzymał przydział do 12. Floty. Co prawda nikt nie znał powodów, dla których Count Tilly z całym sztabem Tourville’a otrzymał rozkaz towarzyszenia Ransom do systemu Cerberus, ale Giscard wątpił, by powodem tym był czar i urok osobisty Tourville’a, bez których Ransom nie mogła się obejść. Teraz nie sposób było się tego dowiedzieć, ale Giscard należał do naprawdę nielicznego grona oficerów Ludowej Marynarki, którzy wiedzieli, co naprawdę stało się z Tepesem i Ransom. A o tym, że on wiedział, wiedziała tylko jedna osoba…
Przez dziesięć miesięcy zastanawiał się, kiedy zostanie ogłoszona wieść o śmierci Ransom i jaką też oficjalną wersję wymyśli propaganda na użytek tak domowy, jak i zagranicy. Z pewnością coś bohaterskiego. Natomiast co się tyczy Tourville’a, to przez cały czas trzymali go pod kloszem, a teraz nagle zwolnili. Musieli podejrzewać, że Ransom miała zamiar jakoś się z nim rozprawić, więc ta decyzja mogła być rozmaicie interpretowana. Mogła oznaczać, że Komitet Bezpieczeństwa Publicznego, albo przynajmniej jego część, nie zgadzał się z postępowaniem Ransom i że nikt po niej nie rozpaczał. Mogło też być inaczej: być może McQueen zdołała go ochronić. Albo też operacja „Ikar” wcale nie miała aż takiego znaczenia, a biorących w niej udział spisano na straty, przynajmniej jeśli chodzi o dowodzących.
W końcu on sam dopiero ostatnio został zrehabilitowany za Silesię, a we dwóch z Tourville’em stanowiliby doskonałe kozły ofiarne. „Ikar”, jakkolwiek by było, daleko nie poleciał…
Dalsze radosne rozważania przerwał mu głos MacIntosha:
— Dodatkowo jako osłonę będziemy mieli przynajmniej jedną eskadrę lekkich krążowników oraz bliżej nie sprecyzowaną liczbę niszczycieli. W tej chwili to szacunkowe dane, co dodatkowo utrudni nam planowanie, ale poinformowano mnie, że jeśli chodzi o okręty liniowe, to są to minimalne ilości, którymi będziemy dysponować. Dowództwo spróbuje nam udostępnić więcej jednostek tych klas. Ponieważ podobne zapewnienie nie miało jednak miejsca w stosunku do krążowników liniowych i mniejszych okrętów, podejrzewam, że możemy ich dostać mniej, niż zakłada plan. Trudności są zrozumiałe zwłaszcza w przypadku jednostek osłony: dla wykonania zadania ważniejsze są okręty liniowe, a ich miejsce w systemach, w których dotąd stacjonowały, muszą zająć mniejsze okręty. Wygląda na to, że wybór padł na krążowniki i niszczyciele. I dlatego może ich dla nas zabraknąć. Jeżeli tyczy się spraw logistycznych, to dostaniemy naprawdę duże wsparcie.
MacIntosh przerwał i skinął głową w kierunku porucznik Challot. Ta wcale nie wyglądała na zadowoloną z faktu znalezienia się w centrum uwagi, ale nie odezwała się słowem. MacIntosh zaś błysnął zębami i mówił dalej:
— Oprócz tankowców, jednostek warsztatowych i szpitalnych dowództwo przydzieliło nam dwie pełne eskadry szybkich transportowców, by zapewnić nam stałe i odpowiednie dostawy nowych zasobników holowanych. To, że w tej dziedzinie dorównaliśmy wreszcie przeciwnikowi, nie jest już dla niego tajemnicą. Po sposobie, w jaki admirał Tourville wykopał Królewską Marynarkę z układu Adler, musieli się tego domyślić. Natomiast po raz pierwszy zostaną zastosowane na skalę masową. Poza tym będziemy dysponowali sondami zwiadowczymi o znacznie zwiększonych możliwościach dzięki pewnej przyjacielskiej pomocy…
Giscard kiwnął z uznaniem głową — nawet w tak wąskim gronie MacIntosh był ostrożny i nie wymienił Ligi Solarnej jako źródła tej pomocy.
— Podobnie zresztą pokładowe środki wojny radioelektronicznej będą znacznie zmodyfikowane — ciągnął tymczasem MacIntosh. — Nie będę próbował nikomu z obecnych wmawiać, że przeciwnik nie utrzyma w tej kwestii przewagi, ale będzie ona mniejsza niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich co najmniej pięciu lat. Przy odrobinie szczęścia powinno nam się zresztą udać kompletnie go zaskoczyć, a dzięki temu powinniśmy osiągnąć większość wyznaczonych celów, nim Królewska Marynarka zdąży przegrupować siły i przystąpić do przeciwdziałania.
Obecni zareagowali pełnymi oczekiwania uśmiechami. Nawet towarzysz kapitan Joubert zdobył się na takowy, choć widać było, że jest znacznie mniej niż pozostali zachwycony tą perspektywą.