Wiedziała, że wściekłość jest skutkiem ubocznym zbyt gwałtownej zmiany emocji w zbyt krótkim czasie, ale świadomość nie była w stanie powstrzymać jej przed okazaniem tego. Szybkość i gwałtowność, z jaką Sukowski i Hunter zaczęli tłumaczyć jej, że tak naprawdę ryzykowali minimalnie, byłaby nawet zabawna, gdyby znajdowała się nieco bliżej granicy zdrowego rozsądku.
I prawdę mówiąc, zachowali jak najdalej idące środki ostrożności — po wystartowaniu promów, Artemis i towarzyszące jej kutry powoli i ostrożnie zeszły do pasma alfa. Artemis nie używał nawet impellerów, co było możliwe, ale jedynie przy naprawdę dobrych: kapitanie, sterniku i pierwszym mechaniku. I tam pozostały, Sukowski zaś poprowadził ekspedycję ratunkową. Sensory kutrów rakietowych były co prawda słabsze i miały mniejszy zasięg od sensorów krążownika liniowego, ale sygnatury ich napędów były również nieporównanie słabsze, toteż operatorzy powinni zauważyć jakikolwiek okręt Ludowej Marynarki znacznie wcześniej, niż ten miałby okazję zauważyć kutry. Wszystkie jednostki pozostawały w stałej gotowości do natychmiastowego wyłączenia napędów.
Sukowski był też autorem doskonałego planu poszukiwań, ale i tak najprawdopodobniej nie znaleźliby Wayfarera, gdyby nie wykryły ich pasywne sensory pinasy.
Potem Scotty po prostu doprowadził ich do wraku. Honor nadal oblewała się zimnym potem, gdy myślała o szansach na sukces tego przedsięwzięcia. Ale udało się i to było najważniejsze. Cztery kutry i trzy pasażerskie promy miały dość miejsca, by zabrać wszystkich żywych przebywających na pokładzie Wayfarera.
A potem, choć szansa na to, że ktoś natknie się na jego wrak, zanim ten nie zostanie zniszczony przez najbliższą falę grawitacyjną, była minimalna, Honor dopilnowała, by stała się zerowa. Sama nastawiła zapalnik zegarowy ładunku autodestrukcyjnego na dwanaście godzin i uruchomiła go, nim wsiadła na pokład Andrew.
Ponieważ wiadomo było, że będzie ciasno, wydała rozkaz, by nikt z załogi nie brał ze sobą bagażu, ale Mac do spółki z ocalałymi gwardzistami przemycili na pokład Miecz Harrington i jej colta.45, nie wspominając o kluczu patronki Harrington i złotej odznace za rekordowy przelot. Ona sama zabrała tylko holosześcian z wizerunkiem Paula. No i naturalnie Nimitza i Samanthę.
Powrót na miejsce spotkania z Artemis był trudnym doświadczeniem dla wszystkich, jako że spotkanie z czymś tak małym jak konwój złożony z kutrów i promów po przejściu tam i z powrotem przez różne pasma grawitacji był wyczynem nawigacyjnym, z którego rodziły się legendy, ale Margaret Fuchien dokonała tego. Artemis powoli dotarł do pasma delta, niczym okręt podwodny wynurzając się z głębin i to ledwie dwieście tysięcy kilometrów od zakładanej pozycji. Reszta była już prosta.
Po przesiadce i zniszczeniu kutrów powoli wyszli z nadprzestrzeni, gdzie spędzili pełne dziesięć dni na naprawach, po czym zachowując wszelkie środki ostrożności, Artemis wszedł z powrotem w nadprzestrzeń, i korzystając z pasma gamma, skierował się ku systemowi New Berlin. Roboty na pokładzie było dość, toteż Honor pomagała Fuchien, jak mogła — raz dlatego, że była taka potrzeba, dwa, by uciec przed myślami o poległych. Dopiero po południu czternastego dnia Klaus Hauptman grzecznie poprosił o wpuszczenie do kabiny, którą Fuchien przydzieliła Honor.
Z dwunastu członków Gwardii Harrington pięciu zginęło na Wayfarerze, a tego popołudnia wartę przed drzwiami trzymał Jamie Candless. Gdyby to od niego zależało, Hauptman odszedłby nie tyle z kwitkiem, ile ze śladem podeszwy na tyłku. Ponieważ nie zależało, przekazał pytanie Hauptmana z porażającą pogardą w głosie. Dorównywała jej jedynie pogarda LaFolleta wobec przybysza. Jednak ani on, ani sama Honor nie byli przygotowani na to, co usłyszeli.
— Lady Harrington, przyszedłem, żeby panią przeprosić. — Hauptman powiedział to cicho, lecz wyraźnie i pewnie.
Jedynie dzięki Nimitzowi Honor była w stanie uwierzyć w to, co słyszy, a jedynie dzięki nadzwyczajnemu wysiłkowi woli nie zamarła z wytrzeszczonymi oczyma i otwartymi ustami.
— Przeprosić, panie Hauptman? — spytała, starając się zachować neutralny ton, choć nie całkiem jej się to udało.
— Tak — odchrząknął i spojrzał jej prosto w oczy. — Nie lubię pani, milady. Czuję się przez to gorszy, niż chciałbym się czuć, ale w tej chwili to bez znaczenia. Niezależnie od tego, czy panią lubię czy nie, wiem, że potraktowałem panią… źle i niesprawiedliwie. Nie będę wdawał się w szczegóły, powiem natomiast, że bardzo tego żałuję i że nigdy więcej się to nie powtórzy. Uratowała mi pani życie, a co ważniejsze uratowała pani życie mojej córce. Jestem zwolennikiem wyrównywania rachunków, obojętne in plus czy in minus, być może po części dlatego byłem czasami takim sukinsynem… Wiem, że długu wobec pani nie spłacę nigdy, bo go po prostu spłacić nie można. Mogę tylko podziękować i przeprosić za to, jak się do pani odnosiłem i jak o pani mówiłem przez te wszystkie lata. Nie miałem racji. Nie miałem jej już wówczas w systemie Basilisk i chciałbym, by pani wiedziała, że w końcu zdałem sobie z tego sprawę.
Honor przyglądała się mu już spokojnie i z namysłem — pierwszy szok minął. Rozumiała, jak niewyobrażalnie trudno było mu powiedzieć to, co właśnie powiedział. Ona także go nie lubiła i wątpiła, by ten stan kiedykolwiek uległ zmianie, ale zaczęła go szanować bardziej, niż sądziła, że to w ogóle możliwe.
— Nie zaprzeczę, że powiedział pan prawdę, i to nie przez grzeczność — odparła spokojnie. — Co zaś się tyczy długów, to tak ja, jak i moja załoga po prostu spełniliśmy swój obowiązek, toteż żadne spłaty nie są konieczne. Natomiast przyjmuję pańskie przeprosiny, panie Hauptman.
— Dziękuję — odetchnął z wyraźną ulgą i ku jej zaskoczeniu uśmiechnął się złośliwie. — I jak by pani tego nie traktowała, nadal twierdzę, że jestem pani winien więcej, niż kiedykolwiek zdołam spłacić. Gdybym ja lub mój kartel kiedykolwiek i w jakikolwiek sposób mógł się pani przysłużyć, lady Harrington, proszę pamiętać, że jesteśmy do usług.
Honor po prostu skinęła głową, Hauptman zaś uśmiechnął się już bez złośliwości.
— Mam jeszcze prośbę, milady. Chciałbym zaprosić panią i pani treecata… a raczej treecaty dziś wieczorem na kolację.
— Kolację? — zdziwiła się Honor, już dobierając słowa, by uprzejmie a zdecydowanie odmówić, kiedy powstrzymał ją prawie błagalnym gestem.
— Proszę, milady — powiedział w sposób wskazujący, że mimo dumy i arogancji doskonale wie, iż prosi o uprzejmość, do której nie ma prawa. — Naprawdę byłbym wdzięczny… to dla mnie bardzo ważne.
— Mogę spytać dlaczego?
— Ponieważ jeśli pani nie zje ze mną tej kolacji, moja córka za nic nie uwierzy, że naprawdę panią przeprosiłem — przyznał. — A jeśli w to nie uwierzy, już nigdy nie odezwie się do mnie ani słowem.
Tym razem Honor nie potrzebowała Nimitza, by wiedzieć, że Hauptman mówi prawdę.
— Dobrze, panie Hauptman, przyjmujemy pańskie zaproszenie — zdecydowała.
Posiłek okazał się zaskakująco przyjemny, a Stacey Hauptman zaskakująco normalna. Miały ze sobą więcej wspólnego, niż mogłaby podejrzewać… co z kolei sugerowało, że jej opinia o Klausie Hauptmanie nie była w pełni sprawiedliwa: ktoś, kto potrafił tak wychować córkę, nie mógł być jedynie aroganckim typem idącym po trupach do celu i zawsze stawiającym na swoim…