Выбрать главу

Teraz obserwując i słuchając tego, co była w stanie z komunikacji obu treecatów wyłapać, była już tego prawie pewna. Natomiast nadal niewiadomą były pewne kwestie, można by rzec, techniczne: jaki zasięg miała ta łączność, jak dokładnie były w stanie się ze sobą porozumiewać, czy obejmowało to także osobowości, czy była to tylko odmiana języka bez słów. No i jak ktoś, kto był telepatą, wytrzymywał lata bez kontaktu z innym telepatą i wymiany najważniejszych myśli i emocji.

Wiedziała, że Nimitz kocha ją głębokim i pełnym oddania uczuciem tak jak ona jego, ale nie wiedziała, czy bycie z nią było warte utraty tak doskonałego porozumienia jak to, które łączyło go w tej chwili z Odyseuszem. Nimitz uniósł łeb i spojrzał jej dziwnie miękko w oczy. Poczuła płynącą od niego miłość i zapewnienie, że wszystko jest w porządku, gdy wyczuł powody jej zaniepokojenia. Odyseusz przestał dogryzać seler i przez chwilę przyglądał się z namysłem Nimitzowi, po czym przeniósł spojrzenie na Honor. Niespodziewanie wyczuła jego zainteresowane zaskoczenie. Przekrzywił łeb, przyglądając się jej uważnie, i do zapewnienia Nimitza dołączył nowy, inaczej „smakujący” zestaw uczuć. Był nieco zabarwiony rozbawieniem, ale przyjazny i zapraszający, i w pełni potwierdzał uczucia Nimitza. Honor zamrugała gwałtownie oczami, zdając sobie sprawę, że oba treecaty celowo się połączyły, by umożliwić jej odbiór uczuć Odyseusza. Pierwszy raz ktoś świadomie użył łączącej ją z Nimitzem więzi, by się skontaktować właśnie z nią — i było to naprawdę wzruszające przeżycie.

Nie trwało dłużej niż trzy czy cztery sekundy, po czym oba treecaty zastrzygły uszami, nie kryjąc radości i rozbawienia, i spojrzały na siebie niczym para starych kumpli mająca wspólny sekret nieznany innym. Honor wróciła do rzeczywistości.

— Ciekawe, co tym razem wykombinowały… — powiedział cicho Georgides, przyglądając się treecatom z uwagą, po czym wzruszył ramionami i zwrócił się do Honor. — Za każdym razem, kiedy już mi się wydaje, że rozgryzłem tego diablika, robi coś, by mi udowodnić, że wcale tak nie jest.

— Ten zwyczaj mają one wszystkie — zgodziła się skwapliwie Honor.

— Fakt. Proszę mi powiedzieć, milady, czy to prawda, że pierwszym adoptowanym przez nie człowiekiem był pani przodek?

— Cóż… — Honor rozejrzała się ostrożnie.

W zasięgu słuchu znajdował się tylko LaFollet, więc odetchnęła z ulgą. To było coś, o czym rozmawiała jedynie z najbliższymi przyjaciółmi i z innymi adoptowanymi.

— Zgodnie z tradycją rodzinną była to moja prapra…babka. I jeśli nie ma w przekazie przekłamań, to tylko to uratowało ją od śmierci. Może to z mojej strony samolubne, ale cieszę się, że przeżyła.

— Ja także — powiedział cicho Georgides, gładząc delikatnie grzbiet Odyseusza, który naturalnie nadstawił się znacząco. — Zapytałem, ponieważ jeśli to prawda, to chciałem podziękować.

— W takim razie ja także dziękuję w imieniu rodziny Harrington — skwitowała to z uśmiechem.

— A skoro już mowa o podziękowaniach — dodał poważniej. — Chciałem także podziękować pani za przyjęcie tego przydziału. Wiem, co pani poświęciła, i to, że zdobyła się pani na to, potwierdza jedynie wszystko, co o pani słyszałem. Jeżeli Vulcan może w jakiś sposób… pomóc pani w przygotowaniach, proszę dać mi znać.

— Dziękuję, sir — powiedziała równie cicho, czerwona jak burak. — Na pewno to zrobię.

I sięgnęła po wino, by ukryć zmieszanie.

ROZDZIAŁ V

Kuter z Honor na pokładzie wleciał przez olbrzymie drzwi ładunkowe prowadzące do ładowni HMS Wayfarer. Przez otwór w burcie zmieściłby się bez trudu niszczyciel, toteż kuter wyglądał niczym niezauważalna drobina na tle gwiaździstej przestrzeni. Sama ładownia miała równie olbrzymie rozmiary co drzwi, przez co praktycznie niknęły w niej przenośne reflektory używane przez ekipy stoczniowców kończących ostatnie modyfikacje. Zginęłyby zupełnie, gdyby w ładowni była atmosfera, ale jej brak powodował, iż światło nie rozpraszało się i ostro kontrastowało z idealnie czarnym wnętrzem.

Kuter łagodnie znieruchomiał i Honor ostatni raz sprawdziła kontrolki skafandra Nimitza. Po trzech latach treecat czuł się w nim całkowicie swobodnie i używał go z wprawą graniczącą z rutyną, co naturalnie nie znaczyło, by ona mogła zaniedbać którąś z zasad bezpieczeństwa. Nimitz takie sprawdziany znosił cierpliwie, świadom, że pomyłka czy też przeoczenie miałyby fatalne konsekwencje. Skafander okazał się w pełni sprawny i hermetyczny, toteż Honor posadziła Nimitza na ramieniu i założyła hełm. Nim go uszczelniła, LaFollet czekał już przy drzwiach śluzy w pełni gotów do wyjścia w próżnię.

— Jesteśmy gotowi — poinformowała mechanika pokładowego.

— Aye, aye, ma’am — potwierdził, ale i tak sprawdził kontrolki jej skafandra, nim zameldował pilotowi: — Otwieramy śluzę, sir.

— Rozumiem. — Głos pilota rozległ się w słuchawkach skafandrów.

Mechanik wybrał rzadko używaną kombinację na klawiaturze śluzy, jako że przeważnie jednostka cumowała w rejonach posiadających atmosferę, i wewnętrzne drzwi otworzyły się. Śluza była niewielka — zmieściłyby się w niej dwie niezbyt masywne osoby, toteż LaFollet wszedł do niej sam.

Teoretycznie Honor powinna jako pierwsza opuścić kuter, zgodnie ze zwyczajem i przepisami Królewskiej Marynarki, i w normalnych warunkach tak właśnie robiła. Ale czarna pustka ładowni stanowiła zbyt wielkie potencjalne zagrożenie, by tym razem LaFollet ustąpił w obliczu średnio rozsądnego w jego mniemaniu zwyczaju… Honor zaś stwierdziła, że nie ma powodu do protestów. Wewnętrzne drzwi zamknęły się, zewnętrzne otwarły i LaFollet wyszedł w pustkę trzydzieści metrów nad pokładem ładowni. Włączył silnik skafandra i opadł delikatnie na płyty pokładu, uaktywniając generatorki promieni ściągających w podeszwach butów. Stanął, rozejrzał się i powiedział:

— Może pani wyjść, milady.

Honor z Nimitzem w objęciach weszła do śluzy. Towarzyszył jej komandor Frank Schubert nadzorujący przebudowę frachtowca na krążownik pomocniczy. Honor wypuściła Nimitza, zanim włączyła napęd skafandra, i wylądowała prawie równocześnie z Schubertem obok LaFolleta. Treecat nie lubił kleistego oporu, jaki przy chodzeniu stawiały buty skafandra, więc zatrzymał się metr nad jej głową, sterując bez trudu dyszami manewrowymi dzięki sprzężeniu z mięśniami wymyślonemu przez Tankersleya. W słuchawkach rozległo się wyraźnie jego radosne bleeknięcie — zawsze lubił stan nieważkości i nigdy tego nie ukrywał.

— Tylko mi się nie zgub, Stinker — przestrzegła na wszelki wypadek. — To naprawdę duża ładownia.

Uspokoił ją empatycznie i łagodnie spłynął w dół, tak iż chwytnymi łapami mógł ująć pętlę na jej ramieniu, specjalnie tam przymocowaną, by miał się czego trzymać. Honor przełączyła lewe oko na noktowizor i rozejrzała się powoli. Podłogę i ściany pokrywał krzyżujący się system wąskich torów. Zadowolona z tego co widzi, skupiła uwagę na Schubercie — admirał Georgides twierdził, iż Schubert, mimo że posiadał stosunkowo niską rangę, jest jednym z najlepszych jego ludzi. Wszystko co dotąd zobaczyła, potwierdzało tę opinię o komandorze.