Выбрать главу

— Żonie?! — Honor zamrugała gwałtownie oczami i spojrzała z takim zaskoczeniem na Harknessa, że ten przybrał niezdrową barwę głębokiego szkarłatu. — To prawda?

— No… tak jest, milady… będzie z osiem miesięcy.

— Naprawdę? Gratulacje! Kto jest szczęśliwą wybranką?

— Sierżant major Iris Babcock, ma’am! — zameldował z diabelskim błyskiem w oczach Scotty.

Harkness zaczął okazywać wszelkie objawy chęci zapadnięcia się pod pokład, a Honor zachichotała. Nic nie mogła na to poradzić, choć nienawidziła własnego chichotu, wiedząc, że brzmi on tak, jakby wydająca go osoba właśnie urwała się ze szkoły, ale szok był tym razem zbyt silny. Harkness i Iris Babcock stanowili parę, której nie była sobie w stanie wyobrazić, ale ani przez moment nie wątpiła, że Scotty powiedział prawdę — widać to było po minach ich obu. Zmusiła się do spokoju, co kosztowało ją sporo wysiłku i trochę czasu, ale gdy się odezwała, mówiła prawie normalnym głosem.

— To wspaniała nowina, bosmanmacie!

— Dziękuję, milady — Harkness spojrzał bykiem na Tremaine’a i niespodziewanie uśmiechnął się z zażenowaniem. — To w sumie dobrze wyszło… nigdy nie myślałem, że spotkani Marine, którego choćby polubię, a tym bardziej…

Urwał i wzruszył wymownie ramionami.

— Naprawdę się cieszę, że tak wyszło — powiedziała cicho Honor, ściskając jego ramię, i była to prawda.

Iris Babcock była wzorem Marine, o idealnej wręcz karierze. Była też doskonała w walce zarówno typowej, jak i wręcz. Była najlepsza w corps de vitesse ze wszystkich znających tę sztukę walki, jakich Honor w życiu spotkała. Związek tych dwojga nigdy nie przyszedłby jej do głowy, acz Babcock była dokładnie tym typem kobiety, która mogła spowodować poważne i trwałe zmiany w zachowaniu Harknessa. I była również na tyle rozsądna, by poznać się na tym, jakim naprawdę człowiekiem jest Harkness.

— Dziękuję, milady — powtórzył Harkness.

— Doskonale. Teraz rozumiem, dlaczego Rafe obsadził cię na tym stanowisku, Scotty. Miałeś okazję rozejrzeć się po hangarach?

— Jeszcze nie, ma’am.

— To radzę ci, obejrzyj je. Sądzę, że będziesz zadowolony. Najlepiej zresztą obaj je obejrzyjcie. Będziesz współpracował z major Hibson, którą, jak sądzę, pamiętasz z grup abordażowych, i komandorem Harmonem, dowódcą naszych kutrów rakietowych, ale jak na razie żadne z nich jeszcze nie przybyło. Jest za to sierżant major Hallowelclass="underline" znajdź go i zabierz ze sobą. Minie jeszcze kilka dni, nim będziemy mogli opuścić stocznię, toteż jeśli przyjdą ci do głowy jakieś drobne zmiany, to daj znać mnie albo pierwszemu do kolacji.

— Aye, aye, ma’am! — Tremaine wyprężył się jak struna, a Harkness poszedł za jego przykładem.

— Jesteście wolni, panowie — oznajmiła i obserwowała z uśmiechem, jak wychodzą.

Dobrze, że spotkanie nie nastąpiło na pokładzie okrętu — tu mogła sobie pozwolić na porzucenie formalności, nie narażając się na to, że zostanie to uznane za faworyzowanie, a naprawdę była zachwycona, że będzie ich obu miała w załodze. Listy załóg, jeśli chodzi o oficerów, i podoficerów były już prawie kompletne i rzeczywiście prezentowały się tak doskonale, jak admirał Cortez obiecał. Członkowie załóg dla równowagi wyglądali na mieszankę żółtodziobów i szumowin, tak jak się tego obawiał. Takie miłe niespodzianki jak ta pomagały jej zachować wiarę w przyszłość i we własne umiejętności.

Potrząsnęła głową z niedowierzaniem i roześmiała się — zaloty Harknessa do Iris musiały być zaiste niecodzienne i żałowała, że ich nie widziała. W radośniejszym nastroju wróciła na fotel i zajęła się działem hydroponicznym.

* * *

Zebrani oficerowie wstali, gdy Honor weszła do sali odpraw wypożyczonej na tę okazję przez admirała Georgidesa. Krok za nią i po bokach szli Cardones i LaFollet. Jamie Candless zajął pozycję na korytarzu, pilnując drzwi, które się za nimi zamknęły. Honor podeszła do fotela stojącego u szczytu długiego konferencyjnego stołu i usiadła. Pozostali zrobili to samo i korzystając z okazji, Honor przyjrzała się im uważnie po kolei.

Drugi szczyt stołu zajmowała złotowłosa i zielonooka Alice Truman, która sześć lat temu była jej zastępcą w systemie Yeltsin. Obok niej siedziała komandor Angela Thurgood, pierwszy oficer HMS Parnassus. Była również złotowłosa, choć nie zielonooka — dwie blondynki przy jednym stole stanowiły niecodzienny obrazek, gdyż ten kolor włosów nie był aż tak popularny w Królestwie Manticore. Swego rodzaju tradycją jednak stało się, że gdy Honor spotykała się z Alice, jej najstarszy rangą podwładny miał tenże kolor włosów niezależnie od płci.

Po lewej zasiadał kapitan Allen MacGuire, dowódca HMS Gudrid. Był niewysoki, o dwadzieścia pięć centymetrów niższy od Honor, i także jasnowłosy. Tylko jego nie znała spośród dowódców okrętów, ale już odkryła, że ma zdrowe poczucie humoru i jest inteligentny w specyficzny, przenikliwie praktyczny sposób. Objawiło się to tym, że jego bliska współpraca z komandorem Schubertem od chwili przybycia zaowocowała skróceniem pobytu okrętu w stoczni o trzy dni — co wcześniej Schubert uważał za niemożliwe.

Jego pierwszy oficer, komandor Courtney Stillman, była znacznie od niego wyższa — co prawda do Honor nadal brakowało jej z dziesięć centymetrów, ale i tak górowała solidnie nad swym dowódcą. Stanowili dziwną parę i to nie tylko z uwagi na różnicę wzrostu: Stillman miała ciemną karnację i prawie czarne oczy, a czarne włosy nosiła tak krótko ścięte jak Honor jeszcze cztery lata temu. Wydawała się też całkowicie pozbawiona poczucia humoru, ale jakoś dogadywała się z MacGuire’em.

Kolejny był kapitan Samuel Houston Webster, dowódca HMS Scheherazade. On też był z Honor na placówce Basilisk i omal nie zmarł tam z odniesionych ran. Służyli też razem na stacji Hancock — Honor dowodziła okrętem flagowym admirała Sarnowa, a Webster należał do jego sztabu. Awans dawno mu się należał i to nie dlatego, że był z „tych Websterów”, o czym świadczył niezaprzeczalnie charakterystyczny podbródek. Nie potrzebował rodzinnych wpływów (a jego ród był obecny w szeregach kadry oficerskiej Royal Manticoran Navy od zawsze), gdyż jego własne umiejętności w pełni zasługiwały na szacunek i uznanie.

Ostatnim obecnym był jego zastępca, komandor Augustus DeWitt. Jego Honor także nie znała, ale sprawiał wrażenie kompetentnego i pewnego siebie. Miał brązowe oczy i włosy oraz skórę tak ciemną jak Stillman, ale sprawiającą wrażenie, jakby jej właściciel dopiero co przestał mieszkać na otwartej przestrzeni, co było typowe dla wszystkich mieszkańców planety Gryphon.

Gryphon miał najmniejszą populację z zamieszkanych planet układu Manticore — jak twierdzili mieszkańcy pozostałych dwóch — dlatego, że tylko wariat mógł żyć w świecie o takim klimacie, ale to właśnie z tej planety pochodziła nieprawdopodobnie liczna grupa doskonałych oficerów i podoficerów. Prawie wszyscy zresztą uważali, że mają moralny obowiązek opiekować się niedojdami wychowanymi i urodzonymi na pozostałych planetach.

Była zdania, że stanowią dobry zespół, choć było nieco za wcześnie, by ocenić to obiektywnie. Honor jednak ufała swojemu instynktowi i doświadczeniu. Żadne z obecnych nie traktowało tego przydziału ani jak pikniku, ani jak zesłania, co było doskonałym objawem. Uśmiechnęła się do nich i rozpoczęła odprawę.

— Właśnie dostałam wiadomość, że kolejna grupa personelu pokładowego licząca pięćset osób przybędzie na stację o piątej trzydzieści. Nie mamy jeszcze kompletnych informacji, ale wygląda na to, że będziemy mogli zacząć obsadzać załogę twojej maszynowni, Allen.