Tak przynajmniej oceniali sytuację analitycy Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz wywiad floty. Honor była skłonna się z nimi zgodzić, co nie oznaczało, że Alice i MacGuire żywili nieuzasadnione obawy. Grupa Wydzielona 1037 miała działać zupełnie samodzielnie, toteż do niej jako jej dowódcy należało załatwianie wszystkich dyplomatycznych problemów, w miarę jak się będą pojawiać.
Nie była to miła świadomość, ale nic na to nie mogła poradzić, a co gorsza było to najlogiczniejsze rozwiązanie.
— W każdym razie prawdziwe zadanie rozpoczniemy po dotarciu do sektora Breslau — podjęła. — Admiralicja pozostawiła do naszego uznania konkretne metody działania, a ja jeszcze nie zdecydowałam, czy będziemy działać w parach, czy pojedynczo. Obie metody mają swoje wady i zalety, toteż chcę najpierw sprawdzić pewne kwestie w symulacjach. Mam nadzieję, że po ukończeniu prób odbiorczych będziemy mieli czas na wspólne manewry, ale nie zakładałabym się o to. Tak jak w tej chwili oceniam sytuację, to im bardziej się rozdzielimy, tym więcej przestrzeni będziemy w stanie patrolować równocześnie. Jak długo będziemy mieli do czynienia z typowymi piratami, każdy z naszych okrętów będzie miał wystarczająco dużą siłę ognia, by zniszczyć wszystko, co napotka.
Ponownie wszyscy zgodzili się z tą oceną. Poza Websterem wszyscy kapitanowie mieli za sobą loty jako dowódcy w przestrzeni Konfederacji, jako że służba tam dawała jedyne bojowe doświadczenia dla oficerów Royal Manticoran Navy przez ostatnie sto lat standardowych. Dlatego też Admiralicja wysyłała tam na tury bojowe wszystkich obiecujących oficerów. Rafe na przykład przebywał dwa lata na obszarze Konfederacji jako oficer taktyczny ciężkiego krążownika HMS Fearless. Webster, DeWitt i Stillman także gromadzili doświadczenia, służąc na tym terenie, ale nie jako samodzielni dowódcy. Gdyby zliczyć indywidualne okresy służby, wyszłoby na to, że zgromadzeni mimo niskich stopni spędzili na obszarze Konfederacji prawie dwadzieścia lat, co bez wątpienia miało wpływ na wybór akurat ich do tego zadania.
— Teraz kolejna sprawa — oznajmiła energiczniej Honor. — Nikt z nas nigdy nie dowodził statkiem-pułapką, a nikt w całej Królewskiej Marynarce nie dowodził jednostką o tak przedziwnym uzbrojeniu, więc będziemy uczyć się w praktyce, jak je najskuteczniej stosować. Nasze doświadczenia będą stanowiły podstawę dla doktryny użycia pozostałych okrętów tej klasy i dlatego chciałabym, abyśmy już teraz zaczęli narady na ten temat. Proponuję byśmy rozpoczęli od tego, jak najlepiej użyć kutrów rakietowych.
Odczekała, aż obecni wyjmą notesy, podłączą je do wbudowanego w stół komputera i uaktywnią, nim przeszła do szczegółów.
— Wydaje mi się, że najważniejszym jest ustalenie dogodnego momentu ich użycia. Chodzi o to, by znalazły się w przestrzeni wystarczająco szybko, ale nie za szybko. Musimy wiedzieć, w jakim czasie mogą alarmowo wystartować, co wymaga ćwiczeń. Mam zamiar zorganizować próby z naszymi okrętami wojennymi, co da nam rozeznanie, z jakiej odległości staną się wykrywalne i czy da się je ukryć, przesłaniając ekranem, a wypuszczając w przestrzeń po przeciwnej stronie, niż znajduje się cel. Musimy też zgrać ich centrale artyleryjskie z naszą i stworzyć spójny system sterowania ogniem, a zwłaszcza obroną przeciwrakietową. To ostatnie jest nader istotne, biorąc pod uwagę brak opancerzenia i nader słabe osłony burtowe, jakimi dysponujemy. Alice, chciałabym, abyś zajęła się przygotowaniem serii symulacji…
Obecni zaczęli robić notatki, a kapitan lady Honor Harrington kolejno omawiała czekające ich wyzwania.
ROZDZIAŁ VIII
Technik elektronik pierwszej klasy Aubrey Wanderman był prawie tak młody, jak sugerował to jego wygląd, dzięki prolongowi. Miał brązowe włosy i był chudy — sprawiał wrażenie jakby niedokończonego, typowo dla młodzieńców w tym okresie. Zrezygnował z nauki na Uniwersytecie Mannheim, gdzie studiował fizykę na pierwszym roku, by zaciągnąć się do Królewskiej Marynarki. Jego ojciec, z zawodu inżynier, był temu przeciwny, ale nie mógł zmienić decyzji syna, więc pogodził się, z jak to określał, „nadmiernym wybuchem patriotycznej gorączki”. W głębi duszy był jednak z niego dumny, a do szkolenia, jakiemu pociecha została poddana, nie miał żadnych zastrzeżeń — każdy uniwersytet zaliczyłby mu dwa, a nawet trzy lata, biorąc pod uwagę średnią wynoszącą trzy koma dziewięćdziesiąt trzy. Za ten wynik otrzymał pierwszą naszywkę na rękawie i ukończył szkolenie jako technik pierwszej klasy.
Zajęło mu to prawie dwa lata i choć wiedział, że nowoczesna marynarka potrzebuje wyszkolonego personelu, a nie mięsa armatniego, zdawało mu się, że nauka ciągnie się w nieskończoność, a relacje z walk w Nightingale rodziły podejrzenie, że wojna się skończy, nim on zdąży wziąć w niej udział. Był to naturalnie nonsens, ale tak właśnie czuł. Dlatego chciał dostać przydział bojowy na okręt. Nie żeby nie czuł strachu — nigdy nie uważał się za specjalnie odważnego — ale pragnął właśnie tego.
I dostał przydział na okręt liniowy — wiedział, bo mat Garner pozwolił mu zajrzeć we własne dokumenty.
Tyle że teraz okazało się, że wcale takiego przydziału nie było. Co gorsza nie przydzielono go na żaden uczciwy okręt, tylko na byle co, szumnie zwane „krążownikiem pomocniczym”, a będące w rzeczywistości zwyczajnym, tyle że uzbrojonym frachtowcem.
Rozczarowanie niemal go załamało — wszyscy wiedzieli, że „krążowniki pomocnicze” były bzdurą. Marnowały czas na patrolowanie obszarów zbyt mało ważnych, by posyłać tam normalne okręty wojenne, albo na eskortowanie nieważnych i niezagrożonych niczym konwojów. A w tym czasie inni toczyli prawdziwą wojnę. Aubrey Wanderman nie po to zgłosił się na ochotnika, żeby tak skończyć.
Problem polegał na tym, że to akurat nikogo nie obchodziło, a jak zdążył się nauczyć, rozkazy wydawano po to, by zostały wykonane. Wiedział, że doświadczeni członkowie załóg mają swoje sposoby, by naginać system do pewnego stopnia, ale on był nowy i zbyt zielony, by czegoś podobnego próbować. Mat Garner mu współczuł, ale nie zareagował w żaden sposób na uwagę, że musi istnieć jakiś sposób na zmianę przydziału, i w ten sposób Aubrey musiał pogodzić się z nieuniknionym.
Dwa następne dni upłynęły na niekończących się papierkowych formalnościach, które przeżył w stanie pełnej rezygnacji depresji. Z każdą godziną rosło w nim przeświadczenie o oszustwie i zdradzie — pracował naprawdę ciężko i ukończył kurs z drugą lokatą, to powinno być przecież wzięte pod uwagę! Ale nie zostało, toteż mechanicznie spakował swoje rzeczy i dołączył do pozostałych kursantów, którzy otrzymali ten sam przydział.
I dopiero wtedy zaczęło mu świtać, że sytuacja może nie być aż tak tragiczna jak sądził, bo czekając na prom zauważył, że wraz z nim czekają co lepsi, a nie co gorsi z absolwentów. A potem na ławce obok siadła ruda Ginger Lewis.