Выбрать главу

— Wywołanie z Dowództwa Obrony Gregora, milady — zameldował porucznik Cousins.

— Proszę nadać nasz numer identyfikacyjny — poleciła Honor.

Procedura była standardowa i poddawana była jej każda jednostka wylatująca z terminalu. Natomiast miła była szybkość, z jaką nastąpiła.

— Mamy zgodę na wylot, milady — oznajmił Cousins. — Kontradmirał Freisner przekazuje pozdrowienia i żałuje, że nie będzie pani mogła zjeść z nim kolacji, milady.

— Proszę przekazać wyrazy szacunku admirałowi i podziękować za zaproszenie, panie Cousins. Proszę też powiedzieć, że mam nadzieję skorzystać z niego w drodze powrotnej.

— Aye, aye, milady.

Na ekranie pojawił się Parnassus, przyspieszając śladem Wayfarera, a Honor żałowała, że nie może skorzystać z zaproszenia. Niestety byłoby zupełnie nienormalne, gdyby dowódca obrony Gregora zapraszał na kolację zwyczajnego kapitana dowodzącego konwojem złożonym z czterech statków. Po prostu musiałoby to wzbudzić podejrzenia, a tego właśnie chcieli wszyscy uniknąć. Poza tym konwój, do którego miała dołączyć Grupa Wydzielona 1037, by wraz z nim dolecieć do systemu Sachsen, centrum administracyjnego sektora o tej nazwie, już czekał gotów do wyruszenia. Jedynie dowodząca eskortą złożoną z dwóch niszczycieli komandor Elliot wiedziała, czym naprawdę są statki Honor. Ta ostatnia zresztą miała nadzieję, że zostanie potraktowana ze zwyczajową średnio uprzejmą niecierpliwością okazywaną zwykle kapitanom frachtowców przez oficerów RMN dowodzących eskortą.

— Ma pani potwierdzone położenie konwoju, pani Hughes? — spytała oficera taktycznego.

— Mam, milady — potwierdziła komandor porucznik Jennifer Hughes. — Namiar 013 na 101, odległość dwa koma trzy miliona kilometrów.

— Dziękuję, komandorze Hughes. Panie Kanehama, proszę dołączyć do konwoju.

— Aye, aye, ma’am. Sternik: kurs 013 na 101, przyspieszenie pięćdziesiąt g.

— Aye, aye, sir. Jest 013 na 101 i pięćdziesiąt g — potwierdził mat O’Halley.

Honor założyła nogę na nogę, starając się nie okazać niecierpliwości. Pomimo całego pośpiechu, tysięcy detali i wątpliwości związanych z załogą, jak też nieznajomości dokładnej skali zagrożenia, któremu musi stawić czoła, rozpoczęła wreszcie wykonywanie kolejnego zadania w służbie Jej Królewskiej Mości.

Było to głupie, ale czuła się tak, jakby wróciła do domu, i prawdę mówiąc, nie mogła się doczekać, kiedy spotka się z niewiadomym.

ROZDZIAŁ X

— Zawrócili i atakują ponownie! — głos komandor porucznik Hughes zbiegł się z odpaleniem kolejnej salwy rakiet, której celem był Gudrid. — Potrzebuję tych sensorów nawigacyjnych już!

Wanderman pochylony nad sondą diagnostyczną czuł pot płynący po twarzy. Wokół słychać było przyciszony gwar typowy dla akcji bojowej, zwłaszcza niespodziewanej — zostali zaskoczeni całkowicie, a sądząc po natężeniu ognia, mieli przeciwko sobie całą eskadrę korsarską, nie pojedynczego pirata. Pierwszym ostrzeżeniem była salwa rakiet, która zniszczyła jeden z niszczycieli eskorty, a w ślad za rakietami pojawił się przeciwnik.

— Wiem, że tam są! — warknęła porucznik Wolcott, pomocnik oficera taktycznego.

Aubreyowi zrobiło się wstyd — kimkolwiek byli napastnicy, sprzęt do walki radioelektronicznej mieli doskonały: sensory Wayfarera były kompletnie ogłupione. Mieli też przynajmniej jeden okręt wyposażony w ciężkie rakiety lub w zasobniki holowane, gdyż ostrzeliwali drugi niszczyciel spoza zasięgu sensorów aktywnych. W nadprzestrzeni wszystkie sensory miały poważnie zmienione zasięgi z uwagi na gęstość i różnorodność cząsteczek, a w połączeniu z zagłuszaniem i zakłóceniami emitowanymi przez okręty wroga i jego rakiety oznaczało to, że znalezienie celu było niemożliwe bez sensorów grawitacyjnych, które bez trudu wykryłyby źródła napędów. A cały system sensorów grawitacyjnych przestał działać i Aubrey nie był w stanie go naprawić.

— Thomas zniszczony! — oznajmił ktoś.

Hughes zaklęła głośno — trzech korsarzy zostało unicestwionych, ale sami stracili właśnie czwarty kuter rakietowy, a Gudrid także został trafiony.

— Zmiana priorytetu celów! Uwaga z lewej burty! — oznajmiła Hughes, uruchamiając artylerię główną.

Potężne działa poruszyły się, namierzając cel, który wszedł nieopatrznie w ich zasięg.

— Awaria grasera numer pięć! — warknął ktoś.

Aubrey usłyszał nad głową gorączkowy klekot klawiatury i stłumioną wiązankę.

— Cholera! — zakończyła Hughes pochylona nad klawiaturą: mściły się brak doświadczenia i niezgranie załogi. — Zablokuj go i przełącz na mnie!

— Zablokowałem… zaraz… przełączony!

— Mam namiar celu! — zawołała Wolcott.

— Ognia!

Osiem graserów odpaliło jak jeden przez otwarte w burcie ambrazury i zbliżający się okręt wielkości krążownika liniowego zniknął w oślepiającym rozbłysku.

— Dorwaliśmy go — ucieszył się ktoś.

— Ano, tylko teraz wiedzą, w co jesteśmy uzbrojeni — burknął ktoś inny.

— Wystrzelić zasobniki? — spytała Wolcott.

— Nie! — Hughes potrząsnęła głową. — Nadal nie mamy do czego strzelać.

Wolcott umilkła i siedziała bezczynnie. Gudrid stracił rufowe drzwi ładunkowe, trafione przypadkową wiązanką lasera zaraz na początku ataku, co zablokowało jego system wystrzeliwania zasobników. Tylko Wayfarer mógł ich użyć, ale jeśli zrobi to wobec celów, które da się zlokalizować, pozostałe, znajdujące się poza zasięgiem, skoncentrują ogień na nim, a biorąc poprawkę na słabość opancerzenia i nieodporność na trafienia, oznaczało to szybki koniec krążownika pomocniczego.

Aubrey zaklął pod nosem, gdy ekran sondy zamigotał i zaczęły się przezeń przelewać szeregi cyfr i schematów. Sonda sprawdzała tak oprogramowanie, jak i sprzęt sensorów grawitacyjnych, ale to musiało potrwać. Ginger na pewno już wiedziałaby, w czym tkwi problem, ale została ranna i…

Obraz na ekraniku zamarł, a w rogu zaczęła pulsować czerwona lampka. Sprawdził, co poszło, i zaklął ponownie. Trafienie w główne stanowisko sensorów grawitacyjnych wywołało spięcie, które zablokowało anteny. Bezpieczniki uratowały je przed zniszczeniem, ale prąd, nie mając ujęcia, popłynął systemem przekazywania danych i przepalił główny bufor zapasowego stanowiska. Żeby to naprawić, trzeba było wymienić cały element, co potrwa z godzinę.

— Linnet zniszczony! — rozległo się nad jego głową, gdy ostatni okręt eskorty przestał istnieć.

— Teraz zabierają się za nas! — oznajmiła niespodziewanie porucznik Wolcott. — Bogey siedem i osiem nadlatują niżej od nas od rufy namiar 240 na 236, a trzynasty i czternasty wyżej z prawej burty namiar 119 na 033. Próbują nas wyprzedzić i przeciąć nasz kurs!

— Pokaż mi! — rozkazała Hughes i Wolcott przełączyła obraz na główny ekran taktyczny.

Komandor porucznik Hughes przyglądała się mu przez chwilę, nim poleciła:

— Sternik: obrót na lewą burtę, kurs 330 w tej samej płaszczyźnie!

— Aye, aye, ma’am… Jest obrót na lewą i kurs 330 w płaszczyźnie — potwierdził mat O’Halley.

Wayfarer wykonał manewr z gracją ciężarnej krowy.

— John i Andrew załatwili Bogey dziewięć, ma’am! — zameldował ktoś, ale Hughes nie zareagowała.

Wpatrywała się w ekran, na którym krążownik pomocniczy ustawił się właśnie dennym ekranem do napastników nadlatujących z prawej, biorąc równocześnie kurs prostopadły do reszty konwoju. W ten sposób zwrócił się lewą burtą ku drugiej grupie atakujących, którzy nadlatywali „od dołu”: obie jednostki wielkością przypominały ciężkie krążowniki. Wprowadziła do komputera kolejne polecenie.