Rabenstrange wiedział nie tylko, kim ona jest, ale i o tym, kiedy przybywa i czym dowodzi, a nawet przewidział to, że będzie chciała zachować anonimowość. Wolała nie myśleć, co mogłoby się stać, gdyby Ludowa Marynarka osiągnęła ten poziom skuteczności…
— Drobiazg, milady. Skoro wszystko mamy uzgodnione, oczekuję pani z niecierpliwością o osiemnastej trzydzieści — oznajmił admirał z czarującym uśmiechem.
I zakończył połączenie.
ROZDZIAŁ XI
Kiedy pinasa zakończyła cumowanie do stanowiska 710 stacji Alfa, Honor wstała i obciągnęła kurtkę galowego munduru. Kontrola lotów zgodnie z oczekiwaniami niczym nie zdradziła się, że jest coś nienormalnego w przylocie jej pinasy. Nie zdziwiło jej to — ktoś tak dobry w odkrywaniu sekretów jak Rabenstrange musiał być jeszcze lepszy w ich zachowywaniu, co w tej sytuacji miało swoje plusy i minusy. Przede wszystkim nie wiedziała, jakie są prawdziwe zamiary Imperium względem jej okrętów, a po rozmowie nabrała pewności, że dowie się tego tylko wówczas, gdy herzog będzie chciał jej powiedzieć. Najmniej prawdopodobnym było, by powiedział nieprawdę, z tego prostego powodu, że nie musiał w ogóle nic mówić — gdyby Cesarz nie chciał jej tu widzieć, mógł to załatwić skuteczniej, a mniej dyplomatycznie, nie używając do tego celu kuzyna.
Zielone światło nad drzwiami śluzy oznaczało hermetyczne połączenie. Mechanik pokładowy otworzył drzwi. Honor przestała zajmować się próżnymi dywagacjami, spojrzała na trójkę towarzyszących jej gwardzistów i umieściła Nimitza na ramieniu. W przeciwieństwie do członków ochrony treecat nie zdradzał śladu napięcia czy zaniepokojenia, co uznała za kolejny dobry omen, sięgając po poręcz i przeskakując granicę pokładowej grawitacji pinasy.
Tak pokład, jak i galeria zgodnie z obietnicą były puste. Przy wylocie korytarza czekała tylko samotna komandor z akselbantami oficera sztabowego. Gdy Honor stanęła w strefie przyciągania stacji, komandor wyprostowała się i oddała jej honory. Honor odsalutowała i uścisnęła ostrożnie wyciągniętą dłoń.
— Komandor Tian Schoeninger, milady. Jestem oficerem taktycznym admirała Rabenstrange’a. Witam w New Berlinie.
— Dziękuję, komandorze — powiedziała Honor, uwalniając dłoń pani komandor z delikatnego uchwytu.
Delikatność brała się stąd, iż na Potsdamie panowało przyciąganie wynoszące osiemdziesiąt pięć procent ziemskiego, czyli ledwie sześćdziesiąt pięć procent tego występującego na planecie, na której się urodziła i wychowała, a Schoeninger na dodatek była drobna i filigranowa, o delikatnej strukturze kostnej. Miała też takie jak Honor oczy migdałowego kształtu. Pobłyskiwały w nich iskierki humoru.
— Moi gwardziści. — Honor wskazała na LaFolleta, Candlessa i Howarda.
Widząc ich pulsery, Schoeninger zmarszczyła brwi, ale nie odezwała się słowem. Skinęła głową na powitanie i odezwała się po króciutkiej przerwie:
— Panowie, nie miałam nigdy przyjemności poznać nikogo mieszkającego na Graysonie. Jak rozumiem, wasz świat jest równie trudny jak Potsdam.
— Na swój własny sposób, ma’am — potwierdził LaFollet.
Komandor uśmiechnęła się i wskazała pinasę cumującą obok pinasy Honor.
— Jeśli pozwoli pani ze mną, milady — zaprosiła. — Admirał Rabenstrange oczekuje pani.
Pinasa andermańska była modelem dla VIP-ów, czyli miała wszystkie wygody ekskluzywnego promu cywilnego i wszystkie zalety małego okrętu wojennego. Wygody obejmowały: obficie zaopatrzony bar, gruby dywan, miękkie fotele i muzykę z ukrytych głośników. Widząc to, Honor zaczęła się zastanawiać, czy podobnie wyglądają apartamenty admiralskie. Skoro Imperialna Marynarka uznała taką pinasę za stosowny środek transportu dla admirała, kuzyna władcy…
Pilot tak zbliżył się do okrętu flagowego, by pasażerowie mogli podziwiać go w całej okazałości, i Honor natychmiast zapomniała o wystroju wnętrz. Widziała wcześniej sporo andermańskich okrętów w przestrzeni Konfederacji, ale były to głównie lekkie jednostki bardziej nadające się do antypirackich patroli. Okręt liniowy Imperialnej Marynarki miała okazję oglądać po raz pierwszy, toteż patrzyła z uwagą i musiała przyznać, że robił wrażenie.
Z danych dostarczonych przez wywiad, z którymi miała okazję się zapoznać podczas przygotowań do misji, wiedziała, że superdreadnoughty klasy Seydlitz, do których należał Derfflinger, były o pół miliona ton lżejsze od okrętów klasy Sphinx używanych przez RMN, i o trzy czwarte miliona ton lżejsze od najnowszych klasy Gryphon. Flagowiec herzoga miał jednak ponad siedem milionów ton. Kształtem kadłuba nie różnił się od superdreadnoughtów innych flot, natomiast odbiegał od nich barwą — nie był biały, lecz jasnoszary. Nie miał też na burcie numeru taktycznego, lecz nazwę wypisaną złotymi literami co najmniej pięciometrowej wysokości. Znajdowała się ona tuż za dziobowym pierścieniem napędu. Inaczej też rozmieszczono uzbrojenie — pokład artyleryjski mieścił się między dwoma zawierającymi wyłącznie wyrzutnie rakiet, których było znacznie więcej niż na okrętach Królewskiej Marynarki. Graserów za to było mniej. Biorąc pod uwagę zaoszczędzoną w ten sposób przestrzeń, którą z pewnością przeznaczono na magazyny artyleryjskie, Derfflinger, choć mniejszy, dysponował o prawie pięćdziesiąt procent cięższą salwą burtową niż okręty klasy Sphinx. Honor wiedziała o tym, ale ujrzenie tego na własne oczy było czymś zupełnie innym niż przeczytanie suchej informacji. Taka zmiana stosunku wyrzutni i dział na korzyść tych pierwszych miała kilka zalet, ale gdyby okręt został zmuszony do pojedynku artyleryjskiego, nie miałby szans.
Za ekranem przesuwała się coraz bliższa ściana pancerza i stopów ozdobionych białymi i zielonymi światełkami pozycyjnymi oznaczającymi jednostkę na orbicie parkingowej, gdy do Honor dotarło, dlaczego Imperialna Marynarka zdecydowała się na używanie mniejszych superdreadnoughtów. Mniejsza masa Derfflingera pozwoliłaby mu osiągnąć większe przyspieszenie od Gryphona, gdyby obie jednostki dysponowały takimi samymi kompensatorami bezwładnościowymi, a takie rozwiązanie pasowało by doskonale do silniejszego uzbrojenia rakietowego. Najwyraźniej dowództwo andermańskiej floty wybrało doktrynę ruchu i ognia z dużej odległości, a jeśliby to nie okazało się skuteczne — odwrotu, w którym przeciwnik nie byłby w stanie przeszkodzić.
Jeśli tak było, w razie konfliktu z Królestwem Manticore czekałaby ich przykra niespodzianka, jako że nowe zasobniki holowane skutecznie niwelowały przewagę w pokładowym uzbrojeniu rakietowym, a efektywniejsze kompensatory nowej generacji pozwalały na osiąganie znacznie większych przyspieszeń niż można by sądzić. Honor nie znała szczegółów technicznych, ale podejrzewała, że zarówno przyspieszenie, jak i zwrotność obu klas wyrównały się dzięki nim.
Z drugiej strony wszystko wróciłoby do poprzedniego stanu, gdyby Imperialna Marynarka dysponowała kompensatorami nowej generacji. A przy tak skutecznym — jak miała okazję się przekonać — wywiadzie, mogła to być kwestia wcale nie tak dalekiej przyszłości…
Pilot pinasy wyłączył napęd, przechodząc na silniki manewrowe, a po chwili delikatny wstrząs dał znać, że znaleźli się w wiązce promienia ściągającego, który prowadził ich wprost ku oświetlonemu pokładowi hangarowemu. Kolejny delikatny wstrząs oznaczał, iż pinasa znalazła się w uścisku mechaniczno-magnetycznych cum.
Nienagannie umundurowany komandor porucznik zasalutował z precyzją przynoszącą zaszczyt jego instruktorowi musztry, a warta trapowa równie idealnie przyjęła pozycję zasadniczą, gdy Honor stanęła na pokładzie. Co prawda nie wydano zwyczajnego komunikatu o przybyciu na pokład oficera, ale rozległ się świst trapowy grany na zwykłych, a nie na elektronicznych gwizdkach bosmańskich. Honor odsalutowała i opuściła dłoń, dopiero gdy umilkł ostatni gwizdek.