— Wiem — otworzył oczy i zacisnął zęby, klnąc w duchu Admiralicję.
Gdyby się tak nie guzdrali, nie straciłby Sukowskiego. Nienawidził tracić pracowników, ale w tym przypadku chodziło o coś innego — oddałby rękę, by zaoszczędzić tego córce. A strata dotknęła go także osobiście i to głęboko. Do niewielu łudzi był naprawdę przywiązany i nie okazywał tego Sukowskiemu, by go nie faworyzować, ale jego zaginięcie bolało i to zaskakująco silnie.
— Dostaliśmy jakąś wiadomość od kogokolwiek? — zapytała Stacey.
— Jeszcze nie. Informacja o ataku dopiero co nadeszła od naszego faktora w systemie Telemach. Wysłał list, gdy tylko skontaktowała się z nim załoga Bonaventure. Na resztę danych i ewentualny kontakt ze strony piratów musimy jeszcze poczekać. Sukowski miał naturalnie w swoim sejfie ofertę okupu.
— Naprawdę sądzisz, że to coś zmieni? — spytała gorzko.
Wiedział, że jest zła nie na niego, lecz na bezsilność, ale jej gniew tylko spotęgował jego wściekłość, toteż mocniej zacisnął zęby.
— Powinno, bo rabują dla pieniędzy — wycedził przez zaciśnięte zęby. — Choć z drugiej strony… nie wiem… ale to jedyna nadzieją, jaką mamy…
— A gdzie były nasze okręty?! Dlaczego Królewska Marynarka nic nie zrobiła?!
— Znasz odpowiedź: nie mają wolnych okrętów, gdyż ich siły są zbytnio rozciągnięte w wyniku działań wojennych. Cholera, wszystko, co zdołałem z nich wycisnąć, to cztery krążowniki pomocnicze!
— Wymówki! To tylko wymówki, tato!
— Może… — Klaus Hauptman opuścił wzrok, westchnął głęboko i przyznał: — Nie, Stace: uczciwie rzecz biorąc, to najprawdopodobniej rzeczywiście wszystko, co Admiralicja mogła tam wysłać.
— Tak? To dlaczego dano dowództwo Harrington?! Jeżeli naprawdę flota chciała zwalczać piractwo, dlaczego nie wysłano do Konfederacji kompetentnego oficera?
Hauptman skrzywił się w duchu — Stacey nigdy nie spotkała Honor Harrington: wszystko, co o niej wiedziała, pochodziło z prasy, mediów… i od niego samego. A Hauptman doskonale zdawał sobie sprawę, że raczej nieobiektywnie przedstawił jej to, co wydarzyło się w systemie Basilisk. A nazywając rzeczy po imieniu, przedstawił tak Harrington, jak i jej postępowanie i motywy w naprawdę tendencyjny, by nie rzec wredny sposób. Nie był z tego specjalnie dumny, ale też nie miał zamiaru teraz tłumaczyć się i przedstawiać bardziej zgodnej z prawdą interpretacji. Tym bardziej, że Harrington była niezdyscyplinowaną, narwaną wariatką!
Oznaczało to jednakże, że teraz nie mógł jej powiedzieć, że to on chciał, by dostała to dowództwo. Bez tłumaczenia byłoby to bezsensowne, a tłumaczyć nie miał zamiaru.
— Jest narwana — przyznał zamiast tego — ale jest też doskonałym oficerem, gdy dochodzi do walki. Nie lubię jej, o czym wiesz, ale przyznaję, że w boju dowodzi doskonale. Sądzę, że właśnie dlatego została wybrana. Poza tym Admiralicja z zasady nie postępuje bez sensu, więc tym razem też musiała mieć konkretne powody. A nic już nie jest w stanie zmienić faktu, że straciliśmy Bonaventure.
— Jak bardzo to odczujemy? — spytała Stacey, zmieniając temat na mniej osobisty i bolesny.
— Nie bardzo. Statek był ubezpieczony, ładunek też, więc pieniądze odzyskamy. Tylko że firmy ubezpieczeniowe znowu podniosą składki i jeśli Harrington nie uda się pogonić piratów choć trochę, to będziemy musieli poważnie się zastanowić, czy nie zawiesić działalności na terenie Konfederacji.
— Jeżeli my to zrobimy, reszta też tak postąpi.
— Wiem. — Klaus wstał i wsadził ręce do kieszeni. — Nie chcę tego robić i to nie dlatego, że nie chcę stracić dochodów z tego płynących. Nie podoba mi się to, co generalne wycofanie się z tego rynku będzie oznaczało dla naszej gospodarki. Królestwo potrzebuje tych dochodów z przewozu i handlu, zwłaszcza teraz. A należy też brać pod uwagę efekt, jaki to wywrze na opinii publicznej: jeśli zbieranina piratów przegnała nas z Konfederacji, dla większości będzie to oznaczać, że przegrywamy całą wojnę.
Stacey przytaknęła. Długotrwałe problemy Hauptmana z Królewską Marynarką wynikały w większości z faktu, że jego kartel należał do największych firm zajmujących się budownictwem okrętowym i realizował część kontraktów rządowych na okręty wojenne. Powodowało to stały konflikt z księgowością marynarki kwestionującą wysokość faktur i pilnującą jakości materiałów. Natomiast drugim powodem było to, że Royal Manticoran Navy nigdy nie ugięła się i nie postąpiła tak, jakby tego chciał, w żadnej kwestii. Stacey była tak jak i on dobrym analitykiem politycznym i doskonale rozumiała, że to właśnie te ciągłe problemy połączone z ogromnym majątkiem czyniły go tak atrakcyjnym dla opozycji. Ponieważ to mu odpowiadało, stał się jednym z głównych sponsorów partii opozycyjnych, dlatego w publicznych wystąpieniach nie przesadzał z popieraniem wysiłku wojennego, choć nigdy także publicznie nie wypowiedział się przeciwko wojnie. Prywatnie doskonale zdawał sobie sprawę z wagi tego konfliktu oraz z tego, co by stracił, gdyby Królestwo Manticore przegrało.
— Ilu ludzi dotąd straciliśmy? — spytała.
— Wliczając Harry’ego i jego zastępcę, mamy prawie trzystu zaginionych — odparł posępnie.
Stacey omal nie jęknęła trzeci raz — to, czym zajmowała się w firmie, nie wymagało częstych kontaktów z działem transportowym i nie wiedziała, że straty były aż tak wysokie.
— Możemy coś jeszcze zrobić? — spytała cicho.
— Nie wiem — wzruszył ramionami i odwrócił się ku niej. — Nie wiem, ale zastanawiam się, czy tam nie polecieć.
— Po co? — spytała zaalarmowana. — Co możesz osiągnąć tam, czego nie mógłbyś osiągnąć, pozostając tutaj?
— Mogę zlikwidować trzymiesięczną zwłokę łączności — odpalił sucho. — To raz, a dwa, wiesz równie dobrze jak ja, że nic nie zastąpi bezpośredniej oceny problemu na miejscu.
— A po trzecie i najważniejsze: jeśli będziesz się tam kręcił, sam możesz zostać porwany albo zabity!
— W to akurat mocno wątpię: jeśli polecę, to na pokładzie Arthemis lub Atheny!
Stacey ugryzła się w język, bowiem to akurat przemawiało na korzyść pomysłu.
Obie jednostki należały do liniowców pasażerskich klasy Atlas i posiadały minimalną objętość ładunkową, za to zapewniały pasażerom wszelkie luksusy. Były także wyposażone w napędy, kompensatory i generatory pól wojskowego typu, toteż przewoziły pasażerów najszybciej, jak to tylko było możliwe. Arthemis i Athena zostały zbudowane z myślą o lotach do Konfederacji i wyposażone w lekkie uzbrojenie tak rakietowe, jak i przeciwrakietowe na wypadek spotkania z jakimś piratem, którego nie zdołałyby przegonić.
— Fakt, na którymś z nich powinieneś być bezpieczny — ustąpiła. — A raczej my będziemy bezpieczni.
— Co?! — Klaus wytrzeszczył oczy, tracąc na moment głos. — Wybij to sobie z głowy! Jedno z nas musi tu zostać i pilnować interesów, a poza tym nie będziesz mi się włóczyć po Konfederacji!
— Co do pilnowania interesów, to zatrudniamy doskonałych fachowców za ciężkie pieniądze dokładnie do tego celu — odparła. — To by załatwiało jedno. Co do kwestii bezpieczeństwa, to skoro podróż jest wystarczająco bezpieczna dla ciebie, tatku, to dla mnie też. A po trzecie i ostatnie, to mówimy o kapitanie Harrym!