Выбрать главу

— Wywołują nas, skipper — zameldował oficer łącznościowy. — Każą wrócić na poprzedni kurs.

— Tak? — mruknął Caslet. — Jak miło. Mówili coś o wyłączeniu napędu?

— Nie, towarzyszu komandorze. Chcą, byśmy utrzymali poprzednie przyspieszenie do czasu, aż wyrównają prędkość z naszą.

— Pięknie! Jak miło z ich strony. — Caslet sprawdził projekcję kursów: unik nieco zwiększył odległość w pionie, ale niewiele. — Ted, wywołaj ich, ale bez obrazu, i poinformuj, że jesteśmy imperialnym frachtowcem Ying Kreugger, i zażądaj zaprzestania pościgu.

— Aye, aye, sir — odpowiedział odruchowo porucznik Dutton i zajął się nadaniem wiadomości.

— W jaki sposób ma to nam pomóc, towarzyszu komandorze? — spytał Jourdain, lekko unosząc brwi.

— Jesteśmy w zasięgu ich rakiet, ale nawet tacy jak oni nie będą chcieli zniszczyć łupu, a rakiety nie są precyzyjną bronią, nawet te z impulsowymi głowicami laserowymi, więc w tej sytuacji są bronią na pokaz. Muszą się do nas zbliżyć na odległość umożliwiającą użycie dział, by groźba zniszczenia stała się realna. Wtedy mogą nas uszkodzić, a nie zniszczyć. Dobry kapitan statku handlowego wie o tym, a odważny — albo głupi — spróbuje wykorzystać ten czas. Nie zaszkodzi, jeśli spróbujemy się wyłgać: to będzie dobrze pasowało do roli, a co ważniejsze pozwoli nam utrzymać większą odległość w pionie, nim będziemy musieli wrócić na stary kurs, a więc będziemy mogli zbliżyć się do nich pod ostrzejszym kątem. Ponieważ są wyżej, nasz ekran będzie blokował odczyt ich sensorów nieco dłużej.

— Rozumiem. — Jourdain potrząsnął głową i dodał z uznaniem: — Proszę mi przypomnieć, żebym nigdy nie usiadł z panem do pokera, towarzyszu komandorze.

— Powtarzają polecenie, żebyśmy wrócili na stary kurs z poprzednim przyspieszeniem, skipper — zameldował Dutton.

— Chyba są wściekli…

— Powtórz poprzednią wiadomość. — Caslet uśmiechnął się. — Będziemy protestowali, póki nie zbliżą się na cztery miliony kilometrów, a potem grzecznie wykonamy polecenie.

* * *

Pościg zbliżał się ku końcowi i na mostku lekkiego krążownika Ludowej Marynarki Vaubon panowało pełne napięcia oczekiwanie. Ścigający coraz natarczywiej żądał powrotu uciekającego na poprzedni kurs, grożąc i na poparcie tych gróźb posyłając rakiety z głowicami nuklearnymi, aż w końcu odległość stała się odpowiednia. Caslet wydał stosowne rozkazy i Ying Kreugger podporządkował się żądaniom napastnika. Teraz jednak obie jednostki dzieliło mniej niż ćwierć miliona kilometrów i Caslet nie mógł wyjść z podziwu — nie spodziewał się, że ci durnie podejdą tak blisko, ciągle nie wiedząc, z kim naprawdę mają do czynienia, ale tak właśnie było. Musieli być niewiarygodnie wręcz pewni siebie — skoro emisje wskazywały, że łup jest frachtowcem, uznali, że nie ma potrzeby tego sprawdzać. Obejrzą go sobie, gdy będzie już ich. A poprzez ekran ani ludzkie oko, ani żaden sensor nie był w stanie niczego dostrzec z zewnątrz, gdyż na przestrzeni metra grawitacja wzrastała z zera do kilku tysięcy g, zwijając protony w obwarzanki. Od wewnątrz można było tego dokonać, bowiem znając dokładną moc ekranu, można było komputerowo tak skompensować obraz, by odczyty przypominały coś zrozumiałego. Nikt z zewnątrz nie znał tak dokładnie mocy ekranu, a więc i nie był w stanie skorzystać z tego sposobu. A Caslet zdołał utrzymać ekran między swoim okrętem a przeciwnikiem. Teraz jednak, kiedy odległość była znacznie mniejsza niż zasięg dział energetycznych, nie musiał już dłużej udawać.

— Jesteś gotowa, Shannon? — spytał.

— Jestem, sir — odparła automatycznie.

Zrezygnowany Jourdain jedynie pokiwał głową, słysząc burżuazyjny zwrot.

— Dobra. Uwaga załoga, zaraz załatwimy drania. Przygotować się… i… wykonać!

Vaubon przestał być frachtowcem. Co prawda Shannon nie mogła dotąd użyć żadnych aktywnych sensorów, by nie zdradzić piratom, z kim naprawdę mają do czynienia, lecz pasywne śledziły cel przez prawie dwie godziny i wiedziała dokładnie, gdzie się on znajduje. A wytracał prędkość, nadlatując pod tak ostrym kątem, że praktycznie mogła umieścić całą salwę burtową w jego zupełnie odsłoniętym dziobie.

Allison MacMurtree błyskawicznie obróciła okręt na prawą burtę, ustawiając go równocześnie lewą ku przeciwnikowi. Natychmiast wystrzeliły dwa działa laserowe. Vaubon mógł odpalić trzykrotnie cięższą salwę, ale Caslet chciał zdobyć uszkodzoną jednostkę piracką, nie zaś podziwiać minisupernową.

Lasery to broń działająca z prędkością światła, toteż piraci dowiedzieli się, że zostali ostrzelani, w momencie gdy obie wiązki spolaryzowanego światła trafiły w dziób ich okrętu. Uzbrojenie pościgowe zniknęło w efektownej eksplozji, a oba promienie, prując kadłub i pancerz niczym papier, dotarły do dziobowego pierścienia napędu. Olbrzymie przeładowania spaliły bezpieczniki i wysadziły układy wewnętrzne w serii fajerwerków. Kiedy eksplozje umilkły, trzecia część kadłuba, licząc od dziobu, stanowiła poskręcany, płonący w wielu miejscach wrak, a reaktory, napęd i generatory osłon zostały awaryjnie wyłączone. Pozbawiony możliwości manewru i obrony piracki okręt dryfował wystawiony na ogień swej niedoszłej ofiary.

— Mówi komandor Ludowej Marynarki. Warner Caslet! — powiedział spokojnie Caslet do mikrofonu. — Jesteście moimi więźniami. Jakakolwiek próba oporu zakończy się zniszczeniem waszego okrętu!

Ponieważ nie nadeszła żadna odpowiedź, obserwował podejrzliwie ekran taktyczny — przeciwnik doznał ciężkich uszkodzeń, ale mało prawdopodobne było, by całe jego uzbrojenie uległo zniszczeniu czy uszkodzeniu. A wyrzutnie rakiet mogły oddać po kilka strzałów nawet na awaryjnym zasilaniu. Oczywiście jeśli kapitan tamtego okrętu zdecydowałby się walczyć, byłoby to jedno z najkrótszych starć w historii.

— Nie odpowiadają, skipper — zameldował Dutton. — Mogliśmy uszkodzić ich radiostację.

Było to wysoce prawdopodobne, ale niezależnie od tego, czy piraci usłyszeli jego ultimatum czy nie, najwyraźniej nie przejawiali skłonności samobójczych. Caslet spojrzał na ekran łączności pokazujący obraz z pokładu hangarowego, a konkretnie z pinasy kapitana Branscombe’a.

— Ruszaj, Ray! — polecił. — Ale uważaj na siebie i nie zasłaniaj mi pola ostrzału pinasami.

— Aye, aye, sir.

Dwie pinasy pełne Marines w zbrojach odcumowały i opuściły pokład hangarowy. Okrążyły okręt szerokim łukiem, by nie znaleźć się na linii ognia jego dział, i znieruchomiały dwie mile przed pozostałością dziobu pirackiej jednostki. Otworzyły się rampy desantowe i opancerzone postacie, używając silników plecakowych, kolejno przedostawały się na pokład przeciwnika.

Caslet obserwował na ekranie wizualnym, jak docierają do pierwszej całej śluzy i uruchamiają ją awaryjnie. Istniała możliwość, że któremuś z piratów zbierze się na bohaterstwo i wysadzi okręt, kiedy znajdzie się na nim grupa abordażowa, by zabrać ze sobą jak najwięcej wrogów, ale na to nic nie mógł poradzić. Pocieszał się, że piraci z zasady nie są bohaterskimi samobójcami, a ci na dodatek nie grzeszyli odwagą, sądząc po tym, co zobaczył na pokładzie Erewhona. Naturalnie gdyby mieli świadomość, że on o tym wie, i podejrzewali, co zamierza z nimi zrobić, walczyliby jak lwy, ale nie mieli prawa tego wiedzieć. I tak jednak odetchnął z ulgą, gdy pierwsi Marines znaleźli się wewnątrz i zaczęli zgarniać piratów, nie napotykając oporu.