— Tak, Chris. Chodź do mnie, Chris. Wszystko w porządku. Chodź.
Wstrząsnął nią dreszcz. Zacisnęła na moment powieki, a gdy je otworzyła, równocześnie zwolniła chwyt, którym obejmowała hełm zbroi Marine, i opadła na pokład, gdzie natychmiast przykucnęła gotowa do dalszej walki. Sukowski ukląkł obok i objął ją silnie, ale przesunęła się w jego ramionach tak, by cały czas widzieć Marines i Casleta. Ponownie wyszczerzyła zęby gotowa do natychmiastowego ataku. Caslet oblizał wargi, rozumiejąc wreszcie, co się stało: zaatakowała Marine nie we własnej obronie, lecz swego kapitana. Była gotowa bić się z nimi wszystkimi naraz, jeśli tylko sprawią wrażenie, że mu zagrażają.
— To się już skończyło, Chris. Jesteśmy bezpieczni — szeptał w kółko Sukowski, aż w końcu odprężyła się odrobinę.
Dopiero wtedy umilkł i spojrzał na Casleta. — Chyba lepiej będzie, jak sam ją zaprowadzę do lekarza — powiedział chrapliwie.
— Naturalnie — zgodził się cicho Caslet i przyklęknął, patrząc w oczy Chris Hurlman. — Nikt na moim okręcie nie wyrządzi żadnej krzywdy ani pani, ani pani kapitanowi, komandor Hurlman. Nikt już nigdy nie skrzywdzi żadnego z was. Ma pani na to moje słowo.
Mówił takim samym uspokajającym tonem jak Sukowski i widać było, że ten ton do niej dociera, choć nie sposób było określić, czy docierało także znaczenie słów. Jej usta poruszyły się bezgłośnie. Kiwnęła głową. Caslet wstał i wyciągnął do niej rękę.
— Proszę pójść ze mną, komandor Hurlman — powiedział równie spokojnym głosem jak poprzednio. — Zaprowadzę panią do doktor Jankowskiej. Zbada panią i kapitana, zdezynfekuje i opatrzy rany, a potem porozmawiamy, zgoda?
Przez długą, pełną napięcia chwilę wpatrywała się w jego rękę, a potem jakby zapadła się w sobie. Przez sekundę trwała ze zwieszoną głową, potem uniosła ją i wyciągnęła rękę. Ujęła jego dłoń z obawą niczym dzikie, nieufne zwierzę. Caslet uścisnął jej dłoń delikatnie i łagodnie pociągnął, pomagając wstać.
Dwie godziny później Harold Sukowski był już w sali odpraw. Oprócz niego znajdowali się tam także: Caslet, Jourdain i Allison MacMurtree. Chris Hurlman nafaszerowana po czubki włosów środkami uspokajającymi przebywała pod opieką doktor Jankowskiej, a Caslet mógł mieć tylko nadzieję, że prognozy lekarki okażą się słuszne. Jankowska była lekarką dyżurną w DuQuesne Tower przed zmianą władzy i miała wielokrotnie do czynienia z traumą na tle gwałtu. Ku jego zaskoczeniu była niemal zachwycona bojowymi reakcjami Hurlman.
— Ten, kto nadal walczy, ma znacznie większe szanse niż ten, kto został już pokonany i to zaakceptował, skipper — wyjaśniła mu po wstępnym badaniu. — Jest teraz w straszliwym stanie, ale mamy coś, na czym możemy oprzeć odbudowę jej psychiki. Jeśli tylko nie załamie się, gdy zrozumie, że jest już całkowicie bezpieczna, uważam, że ma duże szansę stać się na powrót sobą. Może nie do końca, ale znacznie bardziej niż można by sądzić, patrząc na nią teraz.
Sukowski wyglądał znacznie lepiej — umyty, ogolony, najedzony i w czystym kombinezonie — ale napięcie widoczne w oczach, twarzy i ruchach nie zaczęło go jeszcze opuszczać. Caslet zastanawiał się przez moment, czy doczeka tej chwili, po czym skupił się na bieżących, ważniejszych problemach.
— Sądzę — zagaił — że możemy spokojnie przyjąć, iż tak pan, kapitanie Sukowski, jak i komandor Hurlman jesteście rzeczywiście tymi, za kogo się podajecie. Nadal jednak chciałbym wiedzieć, coście robili na pokładzie pirackiej jednostki.
Sukowski uśmiechnął się gorzko, w pełni rozumiejąc Casleta. Marines dostarczyli na pokład krążownika wszystkich pozostałych przy życiu piratów i Caslet uczciwie przyznawał, że podobnej bandy psychopatów nie dość, że w życiu nie widział, to nie wierzył nawet, że takowa może istnieć.
Nawet najniżsi rangą i wykonujący najprostsze czynności członkowie załóg muszą mieć pewną dozę inteligencji. Ci na pewno też ją mieli, na swój własny sposób, ale była dobrze ukryta. Przede wszystkim byli bandą sadystycznych chamów, tępych i brutalnych ponad ludzkie wyobrażenie. Dlatego nie potrafił wytłumaczyć sobie, jakim cudem Sukowski i Hurlman zdołali przeżyć jako ich więźniowie.
— Jak już mówiłem, napadli na mój statek w układzie Telemach. Załoga zdążyła uciec, ale Chris… Chris nie chciała mnie zostawić. Uważała, że musi się mną opiekować… — Sukowski zdołał się słabo uśmiechnąć i dotknął miejsca po uchu. — Miała rację, ale na Boga, wolałbym, aby jej tam nie było!… To stało się zaraz po tym, jak weszli na pokład. Wściekli się, że załoga im uciekła… trzech mnie trzymało, a czwarty odrzynał mi ucho… Myślę, że zabiliby mnie potem tylko dlatego, żeby się zabawić, ale chcieli to zrobić powoli. Chris jakoś zdołała się wyrwać temu, który ją trzymał… mnie udało się zabić tylko jednego… ona zabiła trzech i skaleczyła jeszcze paru, zanim dali jej radę… Sądzę, że ich zaskoczyła, stłukli ją za to i skopali, a potem…
Urwał i wziął głęboki oddech. MacMurtree podała mu szklankę wody, którą wypił prawie duszkiem. Potem odchrząknął i ciągnął dalej:
— Przepraszam… przez to, że ją gwałcili, stracili zainteresowanie mną… Mężczyzn do pewnego stopnia rozumiem, ale kobiety?! Były jeszcze gorsze! Doradzały sukinsynom, jakby to był… — ponownie urwał, ale tym razem zatchnęła go wściekłość.
— Jeśli potrzebuje pan więcej czasu… — zaczął delikatnie Jourdain i zamilkł, widząc gwałtowny przeczący ruch głowy tamtego.
— Nie. Wolę to już mieć za sobą. Podobno najgorzej opowiada się pierwszy raz…
Jourdain potwierdził ruchem głowy i nie odzywał się. — Żyjemy tylko dlatego, że jesteśmy pracownikami Hauptman Cartel — podjął Sukowski w miarę opanowanym głosem. — Klaus Hauptman zaproponował okup za każdego pracownika, który wpadnie w ręce piratów, a odpowiednie dokumenty miał w sejfie każdy kapitan jego statków latających w obszarze Konfederacji. Zanim do reszty wykończyli Chris, zjawił się jeden z ich „oficerów”. W życiu tak szybko nie gadałem do nikogo! Ale zdołałem go przekonać, że jesteśmy więcej warci żywi niż martwi, nawet jeśli stracą odrobinę rozrywki i odwołał tę bandę zboczeńców. Zamknęli nas w areszcie na swoim okręcie… Pierwszej nocy brat tego, który mi odciął ucho przyszedł tam. Najpierw chciał jeszcze raz zgwałcić Chris, potem pewnie zemścić się na mnie. Jego błąd: odwrócił się do mnie plecami… nie wiem, w jakim stanie go wywlekli, ale jaj nie miał na pewno… zębów też nie. Myślałem, że nas wtedy zabiją, i jakaś część mnie miała nadzieję, że będzie to szybko i w walce… Chyba częściowo zwariowałem: wrzeszczałem, że ich pozabijam, jak ją tkną, jego kumple wrzeszczeli, że zabiją mnie, a potem Chris na nich skoczyła… któryś wyciągnął pulser i rzuciłem się na niego… a potem pamiętam dopiero to, co było dwa dni później… Ich „kapitan” oznajmił mi, że jeśli skłamałem odnośnie okupu, to najpierw wszyscy zgwałcą Chris, a potem będę żałował, że się urodziłem. I zostawili nas samych… Wydaje mi się, że uznali, że jeśli spróbuję czegokolwiek, to rzeczywiście będą musieli zabić albo oboje, albo przynajmniej jedno z nas… Jak by nie było, po tym co przeszliśmy, nawet wasz obóz jeniecki będzie przypominał raj.
— Sądzę, że zdołamy tego uniknąć, kapitanie Sukowski — powiedział łagodnie Jourdain, wzbudzając szok Casleta. — Oboje przeszliście już dość. Obawiam się, że przez pewien czas będziemy musieli was przetrzymać na pokładzie, ale daję panu słowo, że traficie do najbliższej ambasady Królestwa Manticore, gdy tylko pozwolą na to warunki naszej misji.