Выбрать главу

— Dziękuję — powiedział cicho Sukowski. — Naprawdę bardzo dziękuję.

— Teraz jednakże mamy coś do załatwienia — Caslet odezwał się po chwili przerwy potrzebnej na przetrawienie rewelacji towarzysza komisarza. — I dlatego niezwykle cenne byłyby wszelkie informacje, jakich może nam pan udzielić. Nasze kraje toczą ze sobą wojnę, kapitanie Sukowski, ale żaden uczciwy człowiek nie może pozwolić, by taka banda zbrodniarzy swobodnie mordowała załogi, obojętne jakiej nacji. Chcemy ich dostać! Wszystkich!

— Więc będziecie potrzebowali więcej niż jednego okrętu — oświadczył posępnie Sukowski. — Co prawda nie miałem sposobności zajrzeć do ich komputera nawigacyjnego, ale zdecydowali po pewnym czasie, że powinienem „zarobić na utrzymanie”, i posłali mnie do maszynowni. Uznali, że skoro pozbawiłem ich załogi Bonaventure i musieli go obsadzić pełną załogą pryzową, w zamian muszę im pomóc w najgorszej robocie, bo mają za mało ludzi. Prawdę mówiąc, było to lepsze od bezczynnego siedzenia w zamknięciu, a oni nie krępowali się moją obecnością i sporo dzięki temu się dowiedziałem. Starałem się zapamiętywać i porządkować te przypadkowe informacje; sądząc po nazwach okrętów, które usłyszałem, mają ich przynajmniej dziesięć, a prawdopodobnie więcej.

— Dziesięć? — Caslet nie zdołał opanować zdumienia.

Sukowski uśmiechnął się ponuro.

— Też byłem zaskoczony. Tym bardziej, że nie bardzo mogłem wyobrazić sobie ryzykanta, który byłby gotów finansować taką kupę maniaków. Potem dowiedziałem się, jak sprawy stoją. To nie są zwykli piraci, komandorze Caslet. To renegaci, którzy pozostali z oficjalnej eskadry korsarskiej gromady Chalice!

— O cholera! — jęknęła MacMurtree.

Caslet jedynie zacisnął usta w cienką linię. Przygotowania do tego zadania obejmowały zapoznanie się z ważniejszymi wydarzeniami w Konfederacji na przestrzeni ostatnich lat, toteż wiedział co nieco o powstaniu w gromadzie Chalice i o maniaku, który je wywołał. Jedynie tak nieudolny rząd, jaki miała Konfederacja Silesiańska, mógł pozwolić, by psychopata taki jak Andre Warnecke zdobył taką władzę w miesiąc, nie mówiąc już o większej. A on rządził całą gromadą, w której znajdowały się trzy zasiedlone planety. Pewnie z początku wyglądało to nawet ładnie, dopóki nie dorwał się do władzy i nie umocnił jej. Ogłosił, że ma zamiar stworzyć republikę, której władze zostaną wyłonione w wolnych wyborach, kiedy tylko „zapewni odpowiedni stopień bezpieczeństwa”. A potem zrobił swoich pomagierów szefami służb bezpieczeństwa wszystkich planet i rozpoczął rządy takiego terroru, że czystki Urzędu Bezpieczeństwa w Ludowej Republice wyglądały przy nich na dziecinadę. Według ocen bezpieki miał na sumieniu co najmniej trzy miliony cywilów, nim po czternastu standardowych miesiącach nieudolnych prób Marynarka Konfederacji jakoś zebrała się do kupy i zdławiła jego rebelię w serii zaciętych bitew.

— Właśnie — przytaknął ponuro Sukowski. — Władze Konfederacji okazały się bardziej nieudolne niż zwykle i większość jego okrętów i najwierniejszych pomocników zdołała uciec, nim doszło do ostatecznego starcia. Co gorsza, zdołali zabrać go ze sobą.

— Warnecke żyje?! — zdumiał się Caslet. — Przecież pokazali, jak go wieszają! Mamy nawet gdzieś w bazie danych nagranie egzekucji!

— Wiem! — przytaknął Sukowski. — Jego ludzie też je mieli i zaśmiewali się za każdym razem, gdy to oglądali. Z tego co wiem, siły rządowe doszły do wniosku, że zginął w trakcie walk, ale chcieli urządzić pokazówkę, więc spreparowali nagranie egzekucji. Ręczę, że on żyje, a co gorsza zajął jakąś położoną na uboczu planetę i rządzi nią po staremu. Używa jej jako bazy, dopóki nie będzie gotów do „kontrofensywy przeciw siłom Konfederacji”.

— Oni faktycznie wierzą, że zdołają tego dokonać? — spytał Jourdain, nie kryjąc sceptycyzmu.

— Tego nie wiem. Chwilowo zostali piratami, bo Warnecke nadal ma gdzieś w Konfederacji kontakty umożliwiające szybkie pozbywanie się łupów, a mają ich sporo, pomimo sposobu traktowania załóg. Wydaje mi się, że część rzeczywiście wierzy, że przygotowują się do odbicia Chalice, a reszcie jest to obojętne: robią to, co im sprawia przyjemność. Na razie wszyscy go słuchają, a paru jest przekonanych, że lada chwila zaczną otrzymywać nowe okręty z tego samego źródła, które sprzedaje ich pryzy.

— Nie podoba mi się to! — oceniła MacMurtree.

— Mnie też — zgodził się Caslet i dodał: — I z pewnością nie spodoba się towarzyszowi admirałowi Giscardowi i towarzyszce komisarz Pritchard. Sądziliśmy, że Warnecke nie żyje, więc nie mam szczegółowych informacji o nim, ale to, co wiem, świadczy jednoznacznie, że mając okazję, nie zawaha się spróbować powiększyć swoją „flotę” o regularny okręt liniowy.

— Miałby stanowić zagrożenie dla nas?! — zdumiał się Jourdain.

— Towarzyszu komisarzu, to, że są psychopatami, nie oznacza, że nie potrafią walczyć. Fakt, Marynarka Konfederacji jest niekompetentna, ale Warnecke powstrzymywał ją przez standardowy rok, a potem zdołał uciec z większością okrętów. Ten, który zdobyliśmy, miał uzbrojenie równe uzbrojeniu niszczyciela klasy Bastogne. Może mieć ich więcej, a może też mieć cięższe jednostki. W pojedynku jeden na jeden poradzimy sobie bez trudu, ale jeśli zaatakują grupowo, mogą sobie dać radę nawet z krążownikiem liniowym, jeśli będzie sam.

— Skipper ma rację — poparła go MacMurtree. — Co prawda wątpię, by zdołali zdobyć któryś z naszych okrętów w stanie nadającym się do dalszego użycia, ale na pewno by próbowali, a my stracilibyśmy okręt wraz z całą załogą.

— I w całym tym rozumowaniu nie bierzemy nawet pod uwagę wszystkich innych zbrodni, które popełnią w tym czasie — dodał Caslet.

— Rozumiem, towarzyszu komandorze. — Jourdain poskubał dolną wargę i spytał Sukowskiego: — Nie ma pan choćby jakichś domysłów, gdzie znajduje się zajęta przez nich planeta?

— Niestety, nie. Wiem tylko, że wracali do bazy, gdy na was napadli.

— To już coś… — ocenił Caslet. — Wiemy, gdzie byli kilka tygodni temu… znamy więc choć kierunek, w którym lecieli… Ten okręt operował samodzielnie, kapitanie Sukowski?

— Tak, ale z plotek wiem, że mieli spotkać się wkrótce z dwoma lub trzema innymi. Nie jestem pewien gdzie, ale chodziło o atak na konwój przybywający w następnym miesiącu do systemu Posnan. Byli przekonani, że zdołają pokonać eskortę.

— W takim razie muszą mieć cięższe jednostki niż ta — oceniła z niepokojem MacMurtree.

— Zakładam, kapitanie Sukowski, że chodzi o konwój przylatujący z Królestwa? — spytał łagodnie.

Sukowski przytaknął ruchem głowy.

— Proszę mi wybaczyć, że o to zapytałem, ale chodziło mi o siłę eskorty. A konwoje na tym terenie eskortują tylko Imperialna Marynarka i RMN, z tym, że Królewska Marynarka z oczywistych powodów przydziela słabsze eskorty… Kapitanie Sukowski, dziękuję panu za informacje, okazały się znacznie ważniejsze niż sądziłem. Myślę, że mogę zapewnić w imieniu swych przełożonych, że dołożymy wszelkich starań, by odszukać i zniszczyć ich bazę. Teraz proszę wrócić pod opiekę doktor Jankowskiej i odpocząć. Komandor Hurlman będzie pana potrzebowała, kiedy się obudzi.

— Ma pan rację. — Sukowski wstał i wyciągnął do niego rękę. — Dziękuję.

Po czym uścisnął dłoń Casleta i wyszedł.

W korytarzu czekał na niego Marine — bardziej przewodnik niż strażnik. Gdy za Sukowskim zamknęły się drzwi, Caslet spojrzał na obecnych.

— Dobrze się złożyło, że oni byli na pokładzie — ocenił rzeczowo. — Przynajmniej wiemy coś konkretnego.