Выбрать главу

Webster był pewien, że mimo przewagi liczebnej przeciwnika ma sporą szansę zniszczyć obie jednostki i wygrać, jeśli wróg będzie przekonany, że ma do czynienia z nieuzbrojonym frachtowcem. Naturalnie jeśli się okaże, że to jednak krążowniki liniowe, to nie wywinie się bez ciężkich strat w ludziach i uszkodzeń okrętu, ale i tak powinien wygrać. Problemy zaczęłyby się, gdyby wrogie okręty się rozdzieliły i jeden pozostał poza skutecznym zasięgiem rakiet, co było możliwe, bo trudno było podejrzewać, by dowódca napastników doszedł do wniosku, iż potrzebuje obu ciężkich krążowników do rozprawienia się z pojedynczym frachtowcem. Oznaczałoby to tylko dwie możliwości — będzie walczył i przegra lub podda się bez walki. W obu przypadkach ujawni przeciwnikowi masę informacji o możliwościach swego okrętu. Poddanie się było naturalnie czysto teoretyczną możliwością, ale perspektywa przegranej też nie należała do przyjemnych. Chyba żeby…

— Jak oceniasz zamiary przeciwnika? — spytał DeWitta.

DeWitt zmarszczył brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią. Był o pięć standardowych lat starszy od Webstera i w przeciwieństwie do niego nie miał specjalności oficera łącznościowego, lecz taktycznego. Pomimo to nigdy nie kwestionował rozkazów kapitana, który w rewanżu często zasięgał jego opinii przed podjęciem, a raczej ogłoszeniem decyzji.

— Jeżeli to rzeczywiście okręty Ludowej Marynarki, to są tu po to, by napadać na nasze statki — powiedział z namysłem. — Co wyjaśniałoby wzrost naszych strat w tym sektorze. A jednak jak dotąd nie słyszeliśmy żadnych informacji czy choćby plotek o ich obecności… Co oznacza, że musieliby wyłapać załogi wszystkich statków, które zaatakowali, tak?

— Tak. Chyba, że je wybili do ostatniego… nie, bo wtedy zostałyby szczątki. Więc musieli wyłapać, a to jest najprawdopodobniej najlepsza nowina, jakiej mogliśmy się spodziewać.

— Zgadzam się — potwierdził DeWitt. — Nawet przy takim zagłuszaniu każdy frachtowiec w końcu ich dostrzeże i to na tyle szybko, by załoga zdążyła się ewakuować. Czyli muszą działać przynajmniej w parach przez cały czas.

— Gdybym nimi dowodził, zbliżałbym się z największą prędkością, z jaką byłbym w stanie, i to obu okrętami. — Webster myślał głośno. — Ledwie ofiara zaczęłaby manewrować w sposób wskazujący, że mnie dostrzegła, nakazałbym zachowanie całkowitej ciszy radiowej i nieewakuowanie załogi.

— Właśnie. A skoro oba okręty byłyby tak blisko i miały taką przewagę prędkości, żadna załoga nie miałaby szans na ucieczkę. No a żaden kapitan nie ryzykowałby przerwania ciszy radiowej, znajdując się w zasięgu salwy burtowej ciężkiego krążownika. Przynajmniej nie na obszarze Konfederacji. Gdzie indziej może tak, ale tu szansa na ratunek praktycznie nie istnieje, więc po co miałby ryzykować statek i załogę?

— Dobrze — oznajmił energiczniej Webster. — Nie możemy uciec, a oni prawdopodobnie się nie rozdzielą. To dobrze. Źle, że są to co najmniej ciężkie krążowniki z solidną obroną przeciwrakietową i że przelecą obok z prędkością czterdziestu tysięcy kilometrów na sekundę. Nie będziemy mieli za dużo czasu na walkę, a oni będą trudnym celem, jeśli wcześnie zauważą nasze rakiety. Więc musimy załatwić ich szybko i skutecznie.

DeWitt przytaknął ruchem głowy.

— Oliver, założenie jest takie: to dwa ciężkie krążowniki Ludowej Marynarki. — Webster zwrócił się głośniej do oficera taktycznego. — Pozostaną razem i utrzymają obecne przyspieszenie, dopóki w jakikolwiek sposób nie zareagujemy na ich obecność. Musimy z nimi walczyć, więc znajdź najlepszy sposób, jak ich załatwić w locie. Może być chamski, byle był skuteczny.

— Aye, aye, sir. — Hernando przyjrzał się ekranowi taktycznemu i spytał ostrożnie: — Jak blisko chce im pan pozwolić podlecieć, skipper? W zasięg broni energetycznej?

— Może. Mamy silne uzbrojenie, a ambrazury trudno dostrzec… ale to oznacza, że oni także będą mogli użyć dział… Daj mi obie opcje, tak rakiet, jak i dział.

— Aye, aye, sir — odrzekł Hernando i zaczął się naradzać z pomocnikami.

— Gus, chcę, żebyś połączył się z komandorem Chi — polecił Webster. — Jeśli będziemy musieli użyć jego kutrów, przeciwnik będzie dysponował dużą przewagą szybkości. Przeanalizujecie jego kurs, sposób podejścia i wyznaczcie najlepszy czas startu dla kutrów. Prawdopodobnie nie będą mogły wystartować tak szybko, jakby mi to odpowiadało, ale chcę, żeby Chi jak najszybciej znał jego preferencje.

— Da się zrobić, sir — odparł DeWitt, cytując motto Royal Manticoran Marine Corps, i skierował się do swojego stanowiska.

A Webster rozsiadł się wygodniej w kapitańskim fotelu.

* * *

— Odległość trzech minut świetlnych, towarzyszu kapitanie.

— Dobrze — potwierdził towarzysz kapitan Jerome Waters.

Tak on, jak i cała obsada mostka łącznie z towarzyszem komisarzem Seifertem była odprężona i pewna siebie, bo i niby dlaczego nie miałaby być: w Tyler’s Star co prawda jeszcze nie działali, ale to był piąty statek zajęty przez dywizjon ciężkich krążowników, do którego należeli, i jak dotąd cała operacja przebiegała tak sprawnie, jak to przewidział towarzysz admirał Giscard. Najtrudniejsze było niedopuszczenie do ucieczki załóg pryzów — na całe szczęście nikt tak naprawdę tego nie spróbował.

Waters szczerze tego żałował, bo miałby wówczas okazję do choćby częściowego wyładowania nienawiści. A Gwiezdnego Królestwa Manticore nienawidził serdecznie i dogłębnie. Nienawidził za to, co Royal Manticoran Navy zrobiła Ludowej Marynarce, za to, że budowano tam lepsze okręty i konstruowano lepszą broń, a nade wszystko za to, że tamtejsza gospodarka dobrze się miała, mimo iż ignorowano, tam „prawa ekonomii” i „równe pola”, na których powinna być oparta. A na dodatek zapewniała obywatelom najwyższy poziom życia w znanej części galaktyki. Takiego kamienia obrazy były Dolista nie mógł wybaczyć. Były czasy, gdy obywatele Ludowej Republiki mieli zbliżony poziom życia, a przecież jak uczono go od kołyski, powinni mieć wyższy. Przecież rząd interweniował, zmuszając bogatych, by płacili to, co należy, uchwalono przecież kartę praw ekonomicznych i zmuszono prywatny przemysł do rekompensowania w odpowiedni sposób strat pracowników zwolnionych nieuczciwie, bo jedynie z powodu rozwoju techniki czy podobnych przyczyn. Przecież każdy obywatel miał zagwarantowany równy dostęp do nauki i darmową edukację, opiekę medyczną, zakwaterowanie i Dolę, czyli podstawowy dochód.

Wszyscy w takim razie powinni pławić się w dobrobycie, a gospodarka winna rozkwitać. A tak nie było. I dlatego Jerome Waters czuł się poniżony i pałał żądzą zemsty. Przecież to nie było sprawiedliwe, że tacy ekonomiczni heretycy mieli lepiej od uczciwych, wiernych wyznawców praw ekonomii. A jeżeli jakimś głupim załogom ich wszawych frachtowców wydawało się, że on nie wykona rozkazu i nie zacznie strzelać, jeśli oni będą uciekać, wbrew poleceniom, to z tym większą przyjemnością rozwali ich na drobniutkie kawałeczki.

— Jakieś oznaki, że wiedzą o naszej obecności? — spytał.

— Żadnych, towarzyszu kapitanie — nikomu z załogi nawet by przez myśl nie przeszło, by zlekceważyć nowe, jedyne słuszne formy grzecznościowe. — Utrzymuje kurs bez żadnych zmian, a gdyby wiedział, że tu jesteśmy, zareagowałby jakoś, choćby wysyłając wiadomość radiową.