— A kiedy się zorientują?
— Nie dalej jak za trzy, cztery minuty, towarzyszu kapitanie — odparł oficer taktyczny. — Nawet przy cywilnych sensorach będą musieli dostrzec sygnatury naszych napędów.
— Dobrze. — Waters wymienił spojrzenia z towarzyszem komisarzem i polecił oficerowi łącznościowemu: — Towarzyszu poruczniku, nadacie standardowe polecenia, gdy tylko zareagują na naszą obecność.
— Nawet na wpół ślepy tramp, zauważył by ich teraz, skipper — odezwał się Hernando.
— Fakt. — Webster zdziwił się, słysząc w swoim głosie napięcie, i zmusił się do odprężenia, jak robiła to zawsze kapitan Harrington, toteż następne słowa wypowiedział już spokojnie. — Doskonale, panie i panowie. Sternik, proszę wykonać Alfa Jeden.
— Zobaczył nas, towarzyszu kapitanie! — zameldował pierwszy oficer, widząc że przyspieszenie frachtowca wzrosło nagle do stu osiemdziesięciu g i położył się on w ciasny skręt na prawą burtę.
Towarzysz kapitan Waters kiwnął głową i spojrzał na oficera łącznościowego, ale ten był już zajęty nadawaniem.
— Frachtowiec zarejestrowany w Królestwie Manticore, tu ciężki krążownik Ludowej Republiki Falchion. Nie próbujcie nadać żadnej wiadomości ani opuścić statku. Wróćcie na poprzedni kurs i zredukujecie prędkość. Nie róbcie nic do chwili zjawienia się na pokładzie grupy abordażowej. Jakikolwiek opór spowoduje użycie siły. Bez odbioru — głośniki na mostku umilkły.
Webster spojrzał na Hernanda i DeWitta.
— Dokładnie jak w regulaminie — ocenił. — I wygląda na to, że uważają się za zawodowców, co?
Niejeden z obsady mostka uśmiechnął się, słysząc jego rozbawiony głos.
— Wiesz, co im powiedzieć, Gina — dodał Webster, spoglądając na oficera łącznościowego.
— Towarzyszu kapitanie, oni twierdzą, że są imperialnym frachtowcem — zameldował oficer łącznościowy Falchiona.
— Jak cholera! — Waters zgrzytnął zębami. — I dlatego ich transponder ma kod Królestwa, co? Powiedzcie im, że mają ostatnią szansę powrotu na kurs, nim otworzymy ogień!
— Frachtowiec zarejestrowany w Królestwie Manticore, nie macie kodu identyfikacyjnego Imperium Andermańskiego i dlatego nie możecie być statkiem imperialnym. Powtarzam: wróćcie na poprzedni kurs i zredukujcie prędkość, zachowując ciszę radiową, albo zostaniecie ostrzelam. To ostatnie ostrzeżenie. Bez odbioru.
— Chyba się zdenerwowali — ocenił Webster. — Są w zasięgu, Oliver?
— Prawie, sir. Znajdą się w skutecznym zasięgu rakiet za czterdzieści jeden sekund.
— W takim razie nie ma co nadużywać ich cierpliwości. Sternik, proszę wykonać Alfa Dwa!
— Jezu, popatrzcie na tego idiotę! — jęknął pierwszy oficer ciężkiego krążownika Falchion.
Waters potrząsnął głową z politowaniem. Kapitan frachtowca po skazanej na fiasko próbie ucieczki i nieudanej próbie wyłgania się najwyraźniej spanikował. Nie zmniejszając przyspieszenia, próbował czym prędzej wykonać polecenie, czyli wrócić na poprzedni kurs, i w pośpiechu go przeciął. Próbując wyrównać, gwałtownym manewrem położył okręt na lewą burtę, ustawiając się dennym ekranem do obu krążowników. Waters prychnął i rozkazał: — Towarzyszu sterniku, wykonajcie zwrot i zacznijcie wytracać przyspieszenie!
— Oto i są — mruknął Webster, obserwując na ekranie taktycznym zwrot obu ścigających Scheherazade okrętów, które gwałtownie zaczęły wytracać prędkość.
I tak przelecą obok z prędkością ponad trzydziestu tysięcy kilometrów na sekundę, ale zwalniali trzy razy szybciej, niż byłby w stanie to zrobić jego okręt. Po prostu nie był w stanie im uciec i wszyscy o tym wiedzieli.
Czego natomiast ścigający nie wiedzieli, to tego, kogo tak naprawdę zaczepili. Natychmiast po ustawieniu się ekranem do nich załogi artyleryjskie otworzyły strzelnice tak, iż jedynie plastikowe osłony maskowały stanowiska dział i wyrzutnie rakiet. A były one dla radaru przezroczyste, toteż gdyby Scheherazade pozostał zwrócony burtą do nich, zobaczyliby nader ciekawy obraz z odczytu sensorów…
Gdyby ścigający zadali sobie trud, by ich omieść wiązką radarową. Dotąd tego nie próbowali, a całe ich zachowanie świadczyło o niezachwianej pewności siebie — rufy mieli skierowane prawie prostopadle do jego kadłuba, co oznaczało, że mogą użyć jedynie uzbrojenia pościgowego… jeśli zdążą. A Scheherazade po wykonaniu obrotu o dziewięćdziesiąt stopni na burtę będzie mogła oddać pełną salwę burtową w ich niczym nie chronione rufy.
Kapitan Harrington byłaby zachwycona planem Hernanda i poprawkami, które wniósł doń Webster, ale teraz nie był właściwy czas, by o niej myśleć. Manewr wymagał dokładnego zgrania czasowego, jeśli miał być skuteczny, i mógł mieć tylko dwa zakończenia — albo zadziała idealnie, albo sytuacja będzie wyglądać naprawdę nieciekawie.
— Dobrze, Oliver. — Webster spojrzał na oficera taktycznego. — Teraz twoja kolej.
— Aye, aye, sir. Sternik, proszę przygotować się do wykonania Baker Jeden na moją komendę!
Hernando raz jeszcze sprawdził, czy zaprogramowane namiary celów nie uległy zmianie, i wbił wzrok w ekran taktyczny, obserwując malejącą odległość do obu krążowników wyświetlaną w jego narożniku.
Samuel Webster siedział nieruchomo i czekał. Kusiła go co prawda możliwość pojedynku rakietowego przedstawiona przez Hernanda i polegająca na użyciu zasobników holowanych do zniszczenia przeciwnika, ale istniało zbyt duże ryzyko, że przynajmniej jednemu uda się uniknąć całkowitej zagłady przy maksymalnym zasięgu rakiet. Przy średnim zasięgu Scheherazade znalazłaby się w najgorszym możliwym położeniu, gdyż nie mogłaby ani oderwać się i przerwać walki z uwagi na bliskość przeciwnika, ani wykorzystać przewagi w broni energetycznej, gdyż odległość byłaby zbyt wielka. Pozwoliłoby to przeciwnikowi na oddanie dwóch, a być może nawet trzech salw, nim rakiety z zasobników dotarłyby do celu, a pomimo imponujących rozmiarów, krążownik pomocniczy nie był odporny na trafienia i poważnie by ucierpiał.
Skoro więc Webster nie mógł podjąć walki na dużą i średnią odległość, pozostała mu tylko trzecia możliwość, czyli pojedynek artyleryjski. Musiał w jak najkrótszym czasie zniszczyć lub wyeliminować z dalszej walki oba okręty Ludowej Marynarki, a to oznaczało otwarcie ognia z dział z jak najmniejszej odległości. Naturalnie jeśli z tak bliska nie zdoła przetrącić im kręgosłupa pierwszą salwą, to nim zginą, zdołają rozstrzelać jego okręt, ale na to nie było już żadnej rady.
— Przygotować się… — powiedział Hernando. — …Teraz!
— Towarzyszu kapitanie, frachtowiec…
Waters podskoczył w fotelu, widząc, jak frachtowiec wykonuje ostry zwrot i obrót na burtę. Jeśli jego kapitan próbował uniku, to wybrał sobie najgorszy czas, bo oba jego krążowniki miną go za mniej niż dwanaście sekund i ich salwy burtowe po prostu rozniosą jego statek na strzępy.
— Przygotować się do ot… — zaczął i w tym momencie wszechświat eksplodował.