— Ale ty nie — dokończyła, kiwając głową.
— Wracając do sprawy — podjął Reuben — naukowcy skupieni wokół Persingera wierzą, że odkryli neurologiczne podstawy religijności Homo sapiens. Dlatego Veronica chciałaby sprawdzić, czy uda jej się wywołać przeżycie religijne u neandertalczyka. Jeśli to możliwe, będą mieli sporo do wyjaśnienia, ponieważ wy nie jesteście wierzący. Veronica podejrzewa jednak, że metoda, która sprawdza się w naszym przypadku, nie zadziała u ciebie. Według niej wasze mózgi różnią się od naszych na jakimś fundamentalnym poziomie.
— Fascynujące założenie — przyznał Ponter. — Czy procedura jest w jakimś stopniu niebezpieczna?
Reuben pokręcił głową.
— Wcale. Prawdę mówiąc, sam musiałem to zweryfikować. — Uśmiechnął się. — Największym problemem przy różnego rodzaju badaniach z zakresu psychologii jest to, że „króliki doświadczalne” rekrutuje się spośród studentów tego kierunku. Wiemy już bardzo dużo o mózgach takich ludzi. Możliwe, że są one typowe, ale nie wiemy tego na pewno, ponieważ niewiele wiadomo o mózgach ogólnej populacji. Veronicę poznałem w zeszłym roku. Skontaktowała się ze mną, bo chciała zwerbować do swoich badań górników, czyli grupę demograficznie zupełnie inną od tej, z jaką zazwyczaj pracowała. — Reuben był lekarzem w kopalni niklu INCO, gdzie mieściło się także obserwatorium neutrin. — Zaproponowała chłopakom po kilka doków, ale korporacja chciała, abym sprawdził bezpieczeństwo procedury, zanim pozwoli swoim pracownikom na udział w doświadczeniu. Przeczytałem prace Persingera, zapoznałem się z modyfikacjami wprowadzonymi przez Veronicę i sam poddałem się eksperymentowi. Wartości pola magnetycznego są niewielkie w porównaniu z tymi, jakie stosuje się w badaniach metodą rezonansu magnetycznego, na które rutynowo kieruję swoich pacjentów. Są całkowicie bezpieczne.
— Czy mnie też zaproponuje kilka dolców? — spytał Ponter.
Reuben spojrzał na niego zdziwiony.
— Hej, człowiek musi przecież coś jeść. — Ponterowi nie udało się zachować poważnej miny. Jego twarz rozciągnęła się w gigantycznym uśmiechu. — Nie martw się, Reuben, nie zrobię tego dla pieniędzy. — Zerknął na Mary. — Chcę lepiej zrozumieć ten aspekt ciebie, Mare… tę sferę, która jest tak ważną częścią twojego życia, a której ja zupełnie nie pojmuję.
— Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o mojej religii, chodź ze mną na mszę — zaproponowała.
— Chętnie. Ale chciałbym też poznać tę znajomą Reubena.
— Przecież wybieramy się na twój świat — zauważyła Mary z lekkim rozdrażnieniem. — Wkrótce Dwoje stanie się Jednym.
Ponter przytaknął.
— To prawda… i za nic nie zmarnowałbym tych dni. — Spojrzał na Reubena. — Twoja znajoma musiałaby znaleźć dla nas czas jutro. Czy to możliwe?
— Od razu do niej zadzwonię — zadeklarował Reuben, wstając z miejsca. — Jestem pewien, że poruszy niebo i ziemię, aby wszystko załatwić.
Rozdział 6
Jack Kennedy miał rację: rzeczywiście nadszedł czas, abyśmy ruszyli naprzód większymi krokami. Znowu przyszła na to pora. Bo naszą największą siłą od chwili, gdy narodziła się świadomość Homo sapiens, jest pragnienie poznawania nowych miejsc. Chcemy podróżować i badać, co kryje się za następnym wzgórzem, chcemy poszerzać nasze horyzonty i — jeśli wolno mi użyć określenia, które powstało zaledwie cztery lata po słynnym przemówieniu JFK — chcemy śmiało zmierzać tam, gdzie żaden człowiek jeszcze nie dotarł… [4]
Ponter i Mary zatrzymali się na noc u Reubena. Spali na rozkładanej kanapie. Następnego dnia, wcześnie rano, pojechali na niewielki lokalny uniwersytet i odszukali pokój C002B — pracownię zespołu neurofizjologów.
Veronica Shannon okazała się chudą białą kobietą pod trzydziestkę. Miała rude włosy i nos, który Mary, zanim poznała neandertalczyków, nazwałaby dużym. Ubrana była w biały fartuch laboratoryjny.
— Dziękuję, że zgodził się pan przyjść, doktorze Boddit — powiedziała, potrząsając dłonią Pontera. — Bardzo dziękuję.
Uśmiechnął się do niej.
— Proszę, mów mi Ponter. Cała przyjemność po mojej stronie. Bardzo zaintrygowały mnie twoje badania.
— I Mary… możemy zwracać się do siebie po imieniu?… Bardzo się cieszę z naszego spotkania! — Veronica ścisnęła rękę Mary. — Tak się martwiłam, że nie miałam okazji cię poznać, kiedy poprzednim razem odwiedziłaś nasz campus. Wyjechałam wtedy na całe łato do domu, do Halifaksu — wyjaśniła z uśmiechem i odwróciła wzrok, tak jakby krępowała się mówić dalej. — Jesteś dla mnie wzorem — przyznała w końcu.
Mary zrobiła okrągłe oczy.
— Ja?
— Niewiele jest kanadyjskich kobiet naukowców, którym naprawdę udaje się osiągnąć sukces, ale tobie się powiodło. Nawet zanim pojawił się Ponter bardzo podbudowałaś naszą pozycję. Twoje osiągnięcia w badaniach kopalnego DNA są wspaniałe! Pierwsza klasa! Absolutnie pierwsza! Niech ktoś spróbuje teraz powiedzieć, że Kanadyjka nie może szturmem zdobyć świata.
— Hm, dziękuję.
— Naprawdę jesteś dla mnie wzorem. Ty, Julie Payette, Roberta Bondar…
Mary nigdy nie porównywała się do takich sław — Payette i Bondar były kanadyjskimi astronautkami. No, ale to ona pierwsza dotarła na inny świat…
— Dziękuję — powtórzyła. — Cóż, nie mamy za wiele czasu, może więc…
Veronica zarumieniła się lekko.
— Przepraszam. Oczywiście. Już wyjaśniam, na czym polega cała procedura. Moja praca opiera się na badaniach, które Michael Persinger rozpoczął w latach dziewięćdziesiątych właśnie tutaj, na Laurentian University. Nie ja stworzyłam Podstawy tego projektu. No, ale w końcu cała nauka opiera się na naśladownictwie. Moim zadaniem jest weryfikacja odkryć Persingera.
Mary rozejrzała się po laboratorium, ogarniając wzrokiem zwykłą uniwersytecką mieszankę lśniącego nowego sprzętu, wysłużonej aparatury i podniszczonych drewnianych mebli. Veronica kontynuowała wyjaśnienia:
— Metoda Persingera była skuteczna w niemal osiemdziesięciu procentach. Moje urządzenia są sprzętem drugiej generacji, zmodyfikowaną wersją tego, co on stworzył, dlatego ich skuteczność wynosi mniej więcej 94 procent.
— To niezwykły zbieg okoliczności, że tego typu badania prowadzone są tak blisko portalu między światami — zauważyła Mary.
Veronica pokręciła głową.
— Nie, Mary, to niezupełnie tak. Wszyscy jesteśmy tutaj z tego samego powodu, czyli niklu. Jego złoża powstały tu, ponieważ dwa miliardy lat temu właśnie w tym miejscu w Ziemię uderzyła asteroida. Musicie wiedzieć, że Persingera początkowo fascynowało zjawisko UFO. No bo niby dlaczego latające spodki najczęściej widywane są przez prostaczków na pustkowiu.
— Hm, piwo można dostać wszędzie — stwierdziła Mary.
Veronica zaśmiała się głośniej, niż żart na to zasługiwał. Nawet sama Mary nie uważała go za aż tak dobry.
— To prawda, ale Persinger postanowił potraktować sprawę poważnie. Nie żeby wierzył w latające spodki — podobnie zresztą jak ja — ale rzecz w tym, że naprawdę istnieje pewne zjawisko psychologiczne, w wyniku którego ludziom wydaje się, że widzą takie rzeczy. Persingera zastanowiło to, dlaczego takie osobliwości najczęściej widywane są na dworze i to zwłaszcza w odosobnionych miejscach. Tutejszy uniwersytet prowadzi sporo badań związanych z górnictwem, więc kiedy Persinger zaczął szukać ewentualnych przyczyn tego typu złudzeń, inżynierowie wspomnieli o wyładowaniach piezoelektrycznych.
4
„