Z naprzeciwka zbliżało się do nich dwóch górników. Otwarcie gapili się na Pontera, choć Mary przypuszczała, że widok kobiety w kopalni jest równie rzadki. Dopiero kiedy ich minęli, wróciła do rozmowy.
— Ale przecież nawet bez odrębnych ras na pewno pojawia się chęć faworyzowania tych, z którymi jesteśmy bliżej spokrewnieni. Mam na myśli zjawisko, które daje się zaobserwować w całym królestwie zwierząt. Nie sądzę, aby neandertalczycy byli tu wyjątkiem.
— Wyjątkiem? Raczej nie. Pamiętaj jednak, że u nas relacje rodzinne są bardziej, hm, powiedzmy, że bardziej złożone niż u was, a nawet niż u większości innych gatunków zwierząt. Mamy niekończące się łańcuchy rodzinne partnerów i partnerek, a dzięki temu, że Dwoje staje się Jednym tylko w określonych terminach, nie ma problemu z ustalaniem ojcostwa, na co twój gatunek poświęca sporo wysiłku. — Ponter przerwał i uśmiechnął się. — A skoro już mówimy o piernikach i wiatrakach, to moi ludzie uważają wasze egzekucje i wieloletnie więzienie za bardziej okrutne od naszej sterylizacji i nadzoru sądowego.
Mary dopiero po chwili przypomniała sobie, czym jest „nadzór sądowy” u neandertalczyków. Chodziło o śledzenie transmisji z czyjegoś Kompana, pozwalającej na bieżąco monitorować wszystko, co mówi i robi dana osoba.
— No nie wiem — powiedziała. — Jak już wcześniej mówiłam, pomimo zakazu mojej religii stosuję antykoncepcję. A zatem nie jestem moralnie przeciwna metodom zapobiegającym poczęciu. Jednak… uniemożliwienie niewinnym ludziom posiadania potomstwa uważam za krzywdzące.
— Czyli że potrafiłabyś zaakceptować sterylizację samego sprawcy, jako alternatywę dla egzekucji bądź więzienia, ale nie jego rodzeństwa, rodziców i dzieci?
— Być może. Sama nie wiem. Może w pewnych okolicznościach, gdyby skazany sam wybrał taki rodzaj kary…
Ponter zrobił wielkie oczy.
— Pozwoliłabyś winnemu decydować o tym, jaka kara ma to spotkać?
Mary poczuła nieprzyjemny dreszcz. Czy mówiąc „to”, Hak próbował tylko oddać znaczenie rodzajowo neutralnego zaimka osobowego, który istniał w języku Barastów, czy też Ponter celowo dehumanizował przestępcę?
— W wielu sytuacjach pozwoliłabym sprawcy wybrać karę spośród odpowiednich możliwości — powiedziała, przypominając sobie, jak ojciec Caldicott pozostawił jej wybór pokuty, kiedy po raz ostatni była u spowiedzi.
— Jednak w niektórych przypadkach tylko jedna kara jest odpowiednia. Na przykład gdy… — Ponter urwał.
— Gdy co? — spytała.
— Nie, nic.
Zmarszczyła brwi.
— Masz na myśli gwałt?
Długo milczał, wpatrując się w błotnisty chodnik. Początkowo Mary sądziła, że uraziła go, sugerując, iż mógłby okazać taki brak wrażliwości i wrócić do przykrego dla niej tematu. Ale jego następne słowa zdumiały ją.
— Prawdę mówiąc, nie chodziło mi o zbrodnię gwałtu w ogóle. — Spojrzał na nią, po czym znowu spuścił wzrok, śledząc plątaninę śladów butów podświetlanych snopem światła latarki na jego kasku. — Chodziło mi konkretnie o ciebie.
Poczuła, jak mocno wali jej serce.
— Jak to?
— Na moim świecie partnerzy nie mają przed sobą tajemnic, a ja…
— Tak?
Odwrócił się i spojrzał w kierunku, z którego przyszli, upewniając się, czy nikt nie nadchodzi.
— Jest coś, o czym ci nie powiedziałem… coś, o czym nie powiedziałem nikomu oprócz…
— Oprócz kogo? Adikora?
Pokręcił głową.
— Nie. Nie, on też nic o tym nie wie. Wyjawiłem to tylko jednej osobie, mężczyźnie mojego gatunku, Jurardowi Selganowi.
Mary zmarszczyła czoło.
— Nie pamiętam, byś mi o nim wspominał.
— Bo tego nie zrobiłem. On jest… rzeźbiarzem osobowości.
— Kim?
— No… pracuje z tymi, którzy chcą odmienić… swój stan emocjonalny.
— Chcesz powiedzieć, że to psychiatra?
Ponter przechylił głowę, słuchając wyjaśnień Haka. Kompan prawdopodobnie wyszedł od etymologii wyrazu, którego użyła. Jak na ironię, termin „psyche” był w języku neandertalczyków najbliższy znaczeniowo słowu „dusza”. W końcu Ponter skinął głową.
— Owszem, można uznać, że to podobny specjalista.
Mary poczuła, jak cała sztywnieje, ale się nie zatrzymała.
— Chodziłeś do psychiatry? Z powodu mojego gwałtu? — A sądziła, że ją zrozumiał, do cholery. Wprawdzie wiedziała, że niektórzy mężczyźni Homo sapiens traktowali swoje żony inaczej po tym, jak zostały zgwałcone. Być może zastanawiali się, czy w jakimś stopniu nie była to wina kobiety, czy skrycie nie pragnęła ona, by…
Ale Ponter?
Przecież Ponter powinien zrozumieć!
Przez chwilę szli obok siebie w milczeniu. Latarki na kaskach oświetlały tunel przed nimi.
No tak, kiedy zaczęła się nad tym zastanawiać, uświadomiła sobie, że Ponter koniecznie chciał poznać wszystkie szczegóły sprawy. Na posterunku policji chwycił nawet plastikową torbę zawierającą dowody gwałtu na Qaiser Remtulli i rozpoznał zapach sprawcy. Okazało się, że był nim jeden z kolegów Mary, Cornelius Ruskin.
Zerknęła na Pontera i na wielki, niezgrabny cień, jaki rzucał na skalną ścianę.
— To nie była moja wina — powiedziała.
— Słucham? — zdziwił się. — Nie, no przecież wiem, że nie.
— Nie pragnęłam tego. Nie prosiłam się o to.
— Tak, rozumiem.
— W takim razie dlaczego spotykasz się z tym… „rzeźbiarzem osobowości”?
— Już się z nim nie spotykam. Po prostu…
Umilkł. Mary spojrzała na niego. Przekrzywił głowę, słuchając czegoś, co mówił Hak. Po chwili niemal niezauważalnie przytaknął. Ten sygnał przeznaczony był dla Kompana, nie dla niej.
— Po prostu co? — spytała.
— Nic. Żałuję, że poruszyłem ten temat.
„Ja też” — pomyślała Mary, brnąc dalej w mrok.
Rozdział 11
Właśnie dzięki tej pogoni za przygodę wikingowie dotarli do Ameryki Północnej przed tysiącem lat, a pięć wieków temu Niña, Pinta i Santa Maria przepłynęły przez Atlantyk…
Wreszcie dotarli do obserwatorium neutrin. Przeszli przez ogromny obiekt — pełen rur i potężnych zbiorników — prosto do sterowni. Była pusta. Pojawienie się Pontera w zbiorniku ciężkiej wody zniszczyło detektor, a plany naprawy na razie wstrzymano z powodu ponownego otwarcia portalu.
Weszli do pomieszczenia nad komorą detektora, przedostali się przez właz i — ten etap budził w Mary największy lęk — zeszli po długiej drabinie na platformę znajdującą się sześć metrów nad podłożem. Zbudowano ją przy wylocie odpornej na zmiażdżenie rury Derkersa, którą wprowadzono w portal od neandertalskiej strony.
Mary stanęła na jej krawędzi i zajrzała do środka. Wewnątrz widziała dwukrotnie dłuższy odcinek tunelu, a po drugiej stronie majaczyły żółte ściany komory komputera kwantowego na świecie Pontera.
Oficer kanadyjskiej straży granicznej wziął od nich paszporty — Ponter otrzymał taki dokument, kiedy oficjalnie został uznany za obywatela Kanady.
Przepuścił Mary przodem. Na jej świecie nauczył się odrobiny galanterii.
Odetchnęła głęboko i ruszyła. Tunel miał szesnaście metrów długości i sześć szerokości. Przez przejrzystą ścianę dostrzegła w jego połowie pierścień nierównego niebieskiego światła. Widziała też cienie rzucane przez krzyżujące się metalowe elementy zapadkowego systemu Derkersa, dzięki któremu tunel pozostawał otwarty. Jeszcze jeden oddech i przeszła zaznaczony niebieskim blaskiem próg nieciągłości. Miała wrażenie, jakby prąd przesunął się po jej skórze.