Выбрать главу

— Interesujące pytanie. Hak, co ty na to?

— Jestem świadomy własnego istnienia.

Mary nieznacznie wzruszyła ramionami.

— Ale… ale, sama nie wiem… A co z pragnieniami i dążeniami?

— Chcę służyć Ponterowi.

— I to wszystko?

— Tak, to wszystko.

„Rany” — pomyślała Mary — „Colm powinien się ożenić z takim urządzeniem.”

— A co się stanie… wybacz, Ponterze… ale co się stanie z tobą, Hak, gdy Ponter umrze?

— Czerpię moc z biochemicznych i biomechanicznych procesów organizmu Pontera. W ciągu kilku decym od jego śmierci przestanę funkcjonować.

— I nie martwi cię to?

— Bez Pontera moja egzystencja nie miałaby już celu. Nie, nie martwi mnie to.

— Posiadanie inteligentnego Kompana jest bardzo przydatne — wtrącił Ponter. — Wątpię, czy bez pomocy Haka zachowałbym zdrowe zmysły podczas pierwszego pobytu na twojej Ziemi.

— Sama nie wiem — przyznała Mary. — Takie rozwiązanie trochę mnie przeraża… Nie gniewaj się, Hak. A można unowocześnić urządzenie później? No wiesz, zacząć od podstawowego, a dopiero po jakimś czasie dodać sztuczną inteligencję?

— Oczywiście. Mój Kompan na początku nie posiadał modułu AI.

— Może powinnam tak właśnie zrobić? Tylko że… — Przecież chciała znaleźć na tym świecie swoje miejsce. Bardzo przydałby się jej Kompan, który mógłby doradzać i wyjaśniać różne sprawy. — Nie, pójdę od razu na całość.

— Nie rozumiem — zdziwił się Ponter.

— Pójdę na całość. Zdecyduję się na Kompana, który myśli, tak jak Hak.

— Nie pożałujesz. — Ponter spojrzał na nią, uśmiechając się z dumą. — Wprawdzie nie ty pierwsza z Gliksinów trafiłaś na nasz świat. — Rzeczywiście, to wyróżnienie spotkało przedstawicielkę centrum epidemiologicznego z Ottawy lub pracownicę podobnego ośrodka w Atlancie. Mary nie miała pojęcia, która z nich pierwsza przeszła na drugą Ziemię. — Za to jako pierwsza będziesz miała stałego Kompana… Jako pierwsza staniesz się jedną z nas.

Mary spojrzała przez przezroczysty bok sześcianu na cudowny jesienny krajobraz.

I uśmiechnęła się.

Kierowca wysadził ich przy domu Pontera i Adikora, na szeregu płaskich paneli solarnych, które pełniły jednocześnie rolę lądowiska. Budynek powstał w systemie arborykonstrukcji. Jego centralną część stanowił wydrążony pień potężnego drzewa liściastego. Mary już raz tu była, ale teraz, kiedy wszystkie liście zmieniły barwę, dom wyglądał przepięknie. Wewnątrz, wzdłuż ścian, biegły żebra, w których dzięki chemicznym reakcjom powstawało chłodne, zielonkawobiałe światło.

Suka Pontera, Pabo, wybiegła im naprzeciw. Mary przywykła już do jej wilczego wyglądu. Pochyliła się i podrapała zwierzę za uchem.

— Szkoda, że nie mogę tutaj zostać — powiedziała, rozglądając się po okrągłym głównym pomieszczeniu.

Ponter objął ją. Przytuliła się do niego, kładąc mu głowę na ramieniu. No cóż, cztery dni w miesiącu z Ponterem to i tak lepiej niż codzienność z Colmem.

Za każdym razem, gdy myślała o Colmie, przypominała sobie, co powiedział podczas ostatniego spotkania. Wcześniej nie zaprzątała sobie tym głowy, dopóki on nie wspomniał o tym wprost.

— Ponterze — odezwała się cicho, czując, jak jego pierś z każdym oddechem unosi się i opada.

— Tak, kobieto, którą kocham?

— W następnym roku ma zostać poczęta nowa generacja — powiedziała, starając się mówić jak najzwyklejszym tonem.

Ponter wypuścił ją z objęć i powoli uniósł brew.

— Ka.

— Czy my też powinniśmy wtedy pomyśleć o dziecku?

Zrobił wielkie oczy.

— Nie sądziłem, że możemy brać pod uwagę taką ewentualność — przyznał w końcu.

— Masz na myśli różną liczbę chromosomów? No tak, to na pewno byłoby przeszkodą, ale przypuszczam, że udałoby się ją jakoś obejść. Poza tym Jock przysłał mnie tutaj właśnie po to, abym poznała neandertalskie osiągnięcia w dziedzinie genetyki. Przy okazji mogłabym poszukać sposobu połączenia naszego DNA.

— Naprawdę?

Skinęła głową.

— Oczywiście zapłodnienie musiałoby nastąpić in vitro.

Hak zapiszczał.

— W probówce. Poza moim organizmem — wyjaśniła.

— Aha. Dziwię się, że twój system wierzeń popiera taki pro ces, skoro w sferze prokreacji obowiązuje tak wiele zakazów.

Mary wzruszyła ramionami.

— Prawdę mówiąc, Kościół katolicki jest przeciwny sztucznemu zapłodnieniu. Ale ja chciałabym mieć dziecko. Twoje dziecko. Nie widzę nic złego w tym, by odrobinę pomóc naturze. — Spuściła wzrok. — Wiem jednak, że ty masz już dwie córki. Może więc nie chcesz więcej być ojcem?

— Ojcem będę już zawsze, do dnia mojej śmierci. — Mary podniosła głowę i z ulgą zobaczyła, że Ponter patrzy prosto na nią. — Nie zastanawiałem się nad kolejnym dzieckiem, ale…

Miała wrażenie, że za chwilę wybuchnie. Aż do tej chwili nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo pragnie, aby Ponter się zgodził.

— Ale co?

Wzruszył potężnymi ramionami. Uniosły się powoli, ciężko, tak jakby dźwigał na nich ciężar świata.

— My wierzymy w zerowy przyrost naturalny. Klast i ja spłodziliśmy już dwoje dzieci. To one są naszymi następcami.

— Ale Adikor i Lurt mają tylko jedno — zauważyła.

— Owszem, Daba. Lecz może za rok postarają się o następne.

— Mają taki zamiar? Rozmawialiście o tym? — Mary z niechęcią zauważyła nutę desperacji, która wkradła się w jej ton.

— Nie, nie poruszaliśmy takiego tematu. Mógłbym spytać o to Adikora, ale nawet gdyby nie zamierzali się starać o drugie dziecko, to Rada Siwych…

— Do diabła, Ponterze, mam dość tej Rady Siwych! Mam dość wszystkich zasad i reguł! Mam dość tej bandy starców kontrolujących twoje życie.

Spojrzał na nią, unosząc ze zdziwieniem brew.

— Przecież wiesz, że pełnią tę rolę, ponieważ zostali do niej wybrani. Zasady, których przestrzegania pilnują, zostały uchwalone przez mój lud.

Odetchnęła głęboko.

— Wiem. Przepraszam cię. Chodzi o to, że… że decyzja, by mieć dziecko, nie powinna obchodzić nikogo prócz nas dwojga.

— Masz rację — przyznał Ponter. — Na moim świecie niektórzy mają więcej niż dwoje dzieci. Czasem na świat przychodzą bliźnięta. Mój najbliższy sąsiad ma dwóch synów, bliźniaków. Często też jest tak, że kobieta zachodzi w ciążę trzy razy: pierwszy raz, gdy ma dziewiętnaście lat, drugi mając dwadzieścia dziewięć i czasami trzeci, gdy ma trzydzieści dziewięć.

— Ja mam trzydzieści dziewięć lat. Dlaczego nie możemy spróbować?

— Niektórzy uznaliby, że takie manipulacje są sprzeczne z naturą.

Mary rozejrzała się wokół. Podeszła do jednej z kanap wyrastających ze ściany, usiadła i poklepała dłonią miejsce obok siebie, zapraszając Pontera, by do niej dołączył.

— Tam, skąd pochodzę — zaczęła mówić, gdy usiadł przy niej — są tacy, którzy uważają, że dwaj mężczyźni, których łączą intymne relacje… hm, jak to nazwała Louise, kiedy byliśmy u Reubena?… „czułe dotykanie narządów płciowych”? Otóż są tacy, według których takie zachowanie jest sprzeczne z naturą, tak w przypadku mężczyzn, jak i kobiet. Ale oni nie mają racji. Nie wiem, czy powiedziałabym to z takim samym przekonaniem, zanim po raz pierwszy odwiedziłam twój świat, ale teraz wiem to na pewno. — Pokiwała głową w takim samym stopniu do siebie, jak do Pontera. — Świat… każdy świat… jest lepszy, jeśli mieszkający na nim ludzie darzą się miłością i troszczą się o siebie nawzajem. Jeżeli są dorośli, świadomi swoich czynów i nikogo nie krzywdzą, to ich wybory są wyłącznie ich prywatną sprawą. Mężczyzna i kobieta, dwóch mężczyzn czy dwie kobiety — to wszystko jest naturalne, pod warunkiem, że osoby te się kochają. Związek gliksińskiej kobiety i Barasta też jest naturalny, jeśli łączy ich miłość.