— Treonina — dokończyła Mary.
Vissan przytaknęła.
— Właśnie.
Na urządzeniu zapaliło się kilka zielonych światełek.
— Aha, i proszę, sygnalizuje, że należy wprowadzić składniki. — Wskazała na monitor. — Widzisz? Tutaj podane jest, czego potrzeba. Dane można też wprowadzić, używając klawiatury. — Wskazała przełącznik. — Tym wybiera się między kwasem deoksyrybonukleinowym i rybonukleinowym. Dane można wprowadzać na jakimkolwiek poziomie szczegółowości, aż po pojedyncze nukleotydy. — Wskazała cztery przyciski tworzące kwadrat.
Mary kiwnęła głową. Przełącznik musiał być ustawiony na DNA, ponieważ na klawiszach widniały neandertalskie symbole adeniny, guaniny, tyminy i cytozyny. Przesunęła palcem obok innego zestawu przycisków w układzie osiem na osiem.
— A te pewnie służą do określania kodonów, tak? — W genetyce kodonami nazywano sekwencje trzech nukleotydów. W sumie było ich 64. Każdy kodował jeden z dwudziestu aminokwasów w białku. Ponieważ kodonów było więcej niż aminokwasów, niektóre kombinacje oznaczały to samo i traktowano je jako genetyczne synonimy.
— Tak, zgadza się — potwierdziła Vissan. — Umożliwiają wybór kodonów. A jeśli jest ci wszystko jedno, jaki kodon zostanie użyty dla konkretnego aminokwasu, wystarczy wprowadzić nazwę samego aminokwasu. O, tutaj. — Wskazała dwadzieścia guzików ułożonych w czterech rzędach po pięć. — Zazwyczaj tych kontrolek używa się tylko do drobnych korekt. Ręczne wybieranie wszystkich elementów długiej sekwencji kwasu deoksyrybonukleinowego byłoby potwornie uciążliwe. Zwykle wystarczy podłączyć kodoner do komputera i skopiować genetyczny design, jaki chcemy otrzymać.
— Zdumiewające. Nie uwierzyłabyś, ile musimy się napracować przy klejeniu genów. — Mary spojrzała na Vissan. — Dziękuję ci.
— Bardzo proszę. No to zabierzmy się do roboty.
— Teraz? — zdziwiła się Mary.
— Oczywiście. Nie wyprodukujemy tu kwasu deoksyrybonukleinowego, ale ustawimy cały proces. Najpierw pobierzemy próbki DNA twojego i Pontera, a potem przeprowadzimy ich sekwencjonowanie.
— Możesz to zrobić tutaj?
— Kodoner może. My tylko dostarczymy mu próbki DNA. Analiza każdej potrwa około decymy.
— Tak krótki czas wystarczy na sekwencjonowanie całego genomu człowieka? — zdumiała się Mary.
— Tak. Uruchomimy kodoner, a potem upolujemy sobie coś do jedzenia.
— Chętnie pomogę — zgłosił się Ponter, podnosząc rękę — choć wiem, że świetnie radzisz sobie sama.
— W towarzystwie będzie weselej — odparła Vissan. — Ale najpierw pobiorę próbki materiału genetycznego od każdego z was…
Rozdział 24
Zagrożenia związane z zanikiem pola magnetycznego naszej Ziemi uświadamiają nam, że ludzkość jest zbyt ważna, aby miała tylko jeden dom — głupotą jest stawianie wszystkiego na jedną kartę…
Ponter skontaktował się z kierowcą sześcianu podróżnego i odprawił go do Kraldak. Uznał, że kiedy będą gotowi wracać do domu, wezwą drugi pojazd.
Potem razem z Vissan wybrali się na polowanie, zostawiając Mary i Mega w chacie. Mega pokazała Mary, jak działa jej nowa zabawka; potem Mary opowiedziała dziewczynce fragment Księgi dżungli Kiplinga, a wreszcie nauczyła się od małej krótkiej neandertalskiej piosenki. Doskonale się bawiły. Mary wiedziała, że z własnym dzieckiem będzie jeszcze cudowniej.
W końcu Vissan i Ponter wrócili z bażantem. Gospodyni zabrała się za przyrządzanie ptaka, a Ponter przygotował sałatkę. Okazało się, że na dachu chaty są kolektory słoneczne. Vissan miała też próżniarkę do przechowywania żywności, elektryczny grzejnik, lampy i inne urządzenia. Wszystko to dostała w prezencie od przyjaciół, kiedy postanowiła opuścić neandertalską społeczność. Mary pomyślała, że w zasadzie takie życie nie było złe, byle tylko mieć co czytać. Vissan pokazała jej swój elektroniczny notes i zademonstrowała, w jaki sposób może go ładować za pomocą baterii słonecznych na dachu.
— Tutaj są teksty, które w sumie liczą ponad cztery miliardy słów — wyjaśniła. — Oczywiście nie mam dostępu do nowych materiałów, ale to nic. Nowe opracowania i tak są niewiele warte. Nie to co klasyka! — Vissan przycisnęła niewielkie urządzenie do piersi. — Uwielbiam czytać klasykę!
Mary się uśmiechnęła. Vissan przypominała jej Colma, który wychwalał zalety Shakespearea i innych pisarzy z dawnych epok. Musiała ukrywać swoje romanse, żeby uniknąć kłótni.
Obiad smakował wybornie — a może to liczba pokonanych tego dnia kilometrów zaostrzyła ich apetyty.
Przed posiłkiem zdjęli ze stolika kodoner, ale kiedy skończyli jeść, Vissan ponownie ustawiła urządzenie na blacie. Mega zwinęła się w kącie pomieszczenia i ucięła sobie drzemkę, a troje dorosłych otoczyło stół. Vissan zajęła jedyne krzesło, Ponter usiadł na pieńku, a Mary przycupnęła na próżniarce, dokładnie naprzeciwko czaszki mamuta.
— Sekwencjonowanie zakończone — stwierdziła Vissan, zerkając na wyświetlacz. Mary patrzyła na nią, a nie na ekran. Znała zaledwie kilka neandertalskich znaków i nie potrafiła odczytać symboli, które pokazywał. Barastka chyba nie zdawała sobie z tego sprawy. — Jak widzicie — powiedziała, wskazując monitor — kodoner sporządził listę pięćdziesięciu tysięcy aktywnych genów w kwasie deoksyrybonukleinowym Mare i pięćdziesięciu tysięcy w kwasie deoksyrybonukleinowym Pontera.
— Aż pięćdziesięciu? — zdziwiła się Mary. — Sądziłam, że w ludzkim DNA jest tylko trzydzieści pięć tysięcy aktywnych genów. Tak wynika z naszych ostatnich badań.
Vissan zmarszczyła czoło.
— Ach, no tak, pominęliście… nie wiem, jak je nazywacie. To rodzaj podwojenia egzonów. Później mogę ci pokazać, o co chodzi.
— Chętnie się z tym zapoznam — odparła zafascynowana Mary.
— Skoro kodoner dysponuje już listą pięćdziesięciu tysięcy alleli genów każdego z was, oznacza to, że mógłby przystąpić do wyprodukowania pary gamet, które mają taką samą liczbę chromosomów. Tylko…
— Tylko co? — spytała Mary.
— Wcześniej wyjaśniłam wam, jakie miało być pierwotne przeznaczenie tego urządzenia. Chodziło o umożliwienie rodzicom wyboru tych alleli, jakie chcieli dać dziecku.
— Myślę, że w tym możemy się zdać na los. — Te słowa wymknęły się Mary, zanim zdążyła się nad nimi zastanowić. Przyszło jej do głowy, że być może dała o sobie znać jej naturalna niechęć do majstrowania przy narodzinach życia… choć przecież samo wykorzystanie kodonera było ogromną ingerencją w sprawy natury!
Vissan zmarszczyła brew.
— Gdybyście oboje byli Barastami, zaakceptowałabym taką decyzję; ale wtedy, jak sama wcześniej zauważyłaś, Mare, nie potrzebowalibyście kodonera do stworzenia przypadkowej kombinacji waszego materiału genetycznego. — Kręcąc głową, Vissan spojrzała na przedramię Pontera. — Nigdy nie sądziłam, że jeszcze kiedyś skorzystam z pomocy implantu, ale… Kompanie Pontera!
— Zdrowego dnia. — Z zewnętrznego głośnika urządzenia rozległ się męski głos. — Nazywam się Hak.
— Witaj, Haku. Przypuszczam, że po tym, jak nawiązano kontakt z ludźmi Mare, przeprowadzono badania dotyczące różnic między kwasem deoksyrybonukleinowym Barastów i Gliksinów.
— O tak, obecnie jest to dość popularny temat — przyznał Hak.