Выбрать главу

— Do Centrum Saldak, najszybciej, jak to możliwe — powiedziała Mary do kierowcy. Cenne sekundy pochłonęło tłumaczenie jej słów na neandertalski, a potem odpowiedzi kierowcy na angielski.

— Tak, tak, wiem, że Dwoje jeszcze nie jest Jednym! — ucięła Mary. — I wiem, że on jest mężczyzną — oznajmiła, wskazując ruchem głowy Reubena. — Ale tu chodzi o nagły wypadek medyczny! Ruszajmy!

Christine była zmyślnym urządzonkiem. Mary usłyszała neandertalski nakaz Tik! na wstępie tłumaczenia, co oznaczało, że implant przestawił słowo „Ruszajmy!” na początek. Dopiero gdy kierowca uruchomił sześcian, Christine przekazała mu resztę wypowiedzi Mary.

— Christine, połącz mnie z Ponterem.

— Załatwione.

— Ponter, dlaczego do cholery potrzeba aż trzech arbitrów, aby nakazać monitorowanie Jocka?

Kompan zaczął tłumaczyć odpowiedź Pontera w implanty ślimakowe Mary, więc otworzyła panel urządzenia i reszta słów popłynęła przez zewnętrzny głośnik, tak że Louise i Reuben również je słyszeli.

— Hej, przecież ty sama twierdziłaś, że w archiwach alibi mamy za mało zabezpieczeń zapewniających nam prywatność. Wydanie nakazu monitorowania transmisji czyjegoś Kompana w sytuacji, gdy przeciwko danej osobie nie zostały wysunięte żadne oskarżenia, wymaga jednogłośnej zgody trójki arbitrów.

Mary zerknęła na przemykający za szybą krajobraz — oczywiście „przemykający” według norm neandertalskich, bo poruszali się z prędkością sześćdziesięciu kilometrów na godzinę.

— A nie można go o coś oskarżyć? — spytała. — Wtedy potrzebny byłby tylko jeden arbiter, tak?

— Ten sposób będzie szybszy — odparł Ponter. — Oskarżenie wymaga dopełnienia skomplikowanej procedury i… O, jest już mój sześcian. — Mary usłyszała szum lądującego pojazdu i odgłosy wsiadania. Ponter wypowiedział neandertalską nazwę „archiwów alibi”, którą rozpoznała, po czym ponownie zwrócił się do niej: — Już jestem. Teraz musimy… Oho, zaczekaj chwilę… — Połączenie zostało przerwane na kilka sekund, po których znowu usłyszeli głos Pontera. — Arbitrzy nakazali sądowy monitoring. Pracownik pawilonu archiwów alibi już namierza Jocka.

Reuben przesunął się do przodu, aby mówić bezpośrednio do Kompana Mary.

— Ponterze, mówi Reuben. Jak tylko namierzą Kriegera, powinni natychmiast ewakuować okolicę. Mnie nic nie grozi. Louise i Mary też są bezpieczne, ale dla każdego neandertalczyka kontakt z wirusem Jocka oznacza śmierć.

— Zajmę się tym — odparł Ponter. — Możemy za pośrednictwem Kompanów ogłosić stan zagrożenia. Za chwilę będę już w archiwach alibi. Dopilnuję, żeby tak się stało.

W oddali przed nimi zamajaczyły zarysy budynków w Centrum Saldak. Dziesiątki kobiet ozdabiały okolicę przed zbliżającymi się dniami, podczas których Dwoje miało się stać Jednym.

— Namierzyliśmy go — odezwał się Ponter. — Hak, zaprzestań tłumaczenia i nadawaj bezpośrednio. — Zaczął krzyczeć coś w neandertalskim języku, najwyraźniej tłumacząc kierowcy sześcianu, w którym znajdowała się Mary z przyjaciółmi, co ma robić.

Mężczyzna odpowiedział w kilku słowach, wśród których znalazło się również Ka. Pojazd zaczął zmieniać kierunek.

— Krieger jest na placu Konbor — wyjaśnił Ponter, ponownie uruchamiając moduł translacji. — Kazałem waszemu kierowcy zawieźć was tam. Spotkamy się na miejscu.

— Nie — zaprotestowała Louise, pochylając się do przodu. — Nie, Ponterze, to dla ciebie zbyt niebezpieczne… tak jak dla reszty neandertalczyków. Zostaw to nam.

— Ale on nie jest sam. Arbitrzy właśnie obserwują przekaz z jego Kompana. Jest z nim Dekant Dorst.

— Kto to taki? — spytała Mary.

— Jedna z Radnych reprezentujących Saldak — wyjaśnił Ponter. — Kobieta z generacji 141.

— Cholera. — Mary wiedziała, że w normalnej sytuacji kobieta z Barastów mogłaby bez trudu obezwładnić niemal każdego Gliksina, ale pokolenie 141 oznaczało, że Dekant miała siedemdziesiąt osiem lat. — Nie możemy dopuścić do tego, by potraktował ją jako zakładniczkę. Musimy jakoś ją stamtąd wyciągnąć.

— Właśnie — zgodził się Ponter.

— Dekant Dorst na pewno ma implanty ślimakowe, tak jak wszyscy, zgadza się? — spytała Mary.

— Oczywiście.

— Christine, połącz mnie z Dekant Dorst.

— Zrobione.

Mary natychmiast zaczęła mówić, zanim kobieta zdążyła odpowiedzieć na sygnał, który jej Kompan nadał wprost do ucha.

— Dekant Dorst, nic nie mów i zachowuj się tak, aby Jock Krieger nie poznał, że się z kimś komunikujesz. Kaszlnij raz, jeśli mnie zrozumiałaś.

Z zewnętrznego głośnika Christine rozległo się kaszlnięcie.

— W porządku. Nazywam się Mary Vaughan i jestem Gliksinką. Jock jest w tej chwili monitorowany z nakazu arbitrów. Podejrzewamy, że przemycił do Centrum Saldak niebezpieczną substancję. Musisz przy pierwszej okazji oddalić się od niego. Już jesteśmy w drodze do miejsca, gdzie się właśnie znajdujecie. Jasne?

Kolejne kaszlnięcie.

Mary czuła się okropnie. Starsza Barastka na pewno była przerażona.

— Macie jakieś pomysły? — spytała Reubena i Louise.

— Może niech powie Jockowi, że musi skorzystać z łazienki? — zasugerowała Louise.

— Doskonale! Ponterze, gdzie są w tej chwili Jock i ta kobieta? W budynku czy na zewnątrz?

— Już kontaktuję się z arbitrem… Są na zewnątrz, kierują się w stronę centralnego placu.

— Wirus Wipeout ma rozprzestrzeniać się drogą powietrzną. Prawdopodobnie Jock ma jakąś bombę aerozolową w tej metalowej skrzynce, którą przywiózł ze sobą. Pewnie zamierza zostawić ją gdzieś na głównym placu i potem zdetonować ładunek podczas fety, gdy Dwoje będzie Jednym.

— Skoro tak, to na pewno ustawi czas detonacji na koniec wakacyjnej przerwy, aby mężczyźni zdążyli wrócić do domów, zanim wystąpią u nich objawy choroby. W ten sposób wirus nie tylko rozprzestrzeni się na Obrzeża miasta, ale dotrze też dalej, bo niektórzy przybywają z bardziej oddalonych miejsc.

— Masz rację — stwierdziła Mary. — Dekant, kiedy tylko nadarzy się okazja, powiedz Jockowi, że musisz się udać do jakiegoś publicznego budynku, żeby skorzystać z łazienki, ale wytłumacz, że on musi zostać na zewnątrz, ponieważ jest mężczyzną. Rozumiesz? Wkrótce będziemy na miejscu.

Jeszcze jedno kaszlnięcie, a po nim po raz pierwszy usłyszeli głos Dekant. Wydawała się mocno zdenerwowana.

— Uczony Kriegerze, wybacz, proszę, ale to moje stare ciało… Muszę iść za potrzebą. Mogę skorzystać z łazienki w tamtym budynku.

Głos Jocka brzmiał tak, jakby dobiegał z oddali.

— Oczywiście. W takim razie ja…

— Nie, nie. Musisz zaczekać na zewnątrz. Dwoje jeszcze nie jest Jednym! Sam rozumiesz…

Jock powiedział coś, czego Mary nie dosłyszała. Dwadzieścia sekund później ponownie rozległ się głos Dekant.

— W porządku, Uczona Vaughan. Jestem już bezpieczna w budynku.

— To dobrze — odezwała się Mary. — W takim razie teraz…

W tym momencie przerwał jej neandertalski kobiecy głos, emitowany przez wszystkie cztery Kompany w sześcianie podróżnym — i prawdopodobnie przez wszystkie implanty mające łączność z archiwami alibi w Saldak.

— Mówi Arbiter Mykalro. Ogłaszam stan zagrożenia. Zarządzam niezwłoczną ewakuację Centrum Saldak. Można opuszczać miasto pieszo, poduszkobusem lub sześcianami podróżnymi, ale należy zrobić to natychmiast. Proszę nie zwlekać. Wkrótce powietrze może zostać skażone śmiertelnym wirusem. Jeśli spotkacie siwowłosego Gliksina, unikajcie go! Jest monitorowany z nakazu arbitrów i obecnie znajduje się na placu Konbor. Powtarzam…