Выбрать главу

Po żadnej z obecnych kobiet nie było jeszcze nic widać, ale już wkrótce miało się stać oczywiste, że pokolenie 149 szykuje się do przyjścia na świat. Dzieci spodziewały się Mary, Lurt, Jasmel, Hapnar i Dranna.

Ponter jeszcze się nie zjawił. Tradycja nakazywała mężczyźnie przed ceremonią iść na łowy i ofiarować swojej wybrance w prezencie upolowanego zwierza. Z kolei Mary zebrała sporo pinii, korzonków, warzyw, jadalnych grzybów i innych specjałów.

— Hej, idzie tatuś! — zawołała mała Mega. Mary spojrzała we wskazanym kierunku. Po zachodniej stronie na horyzoncie pojawił się Ponter. W obu rękach coś niósł, choć z tej odległości Mary nie widziała, co to było.

— O, jest też mama! — zauważyła Hapnar, wskazując na wschód. Rzeczywiście, z tej strony nadchodziła Bandra.

Ponter mówił, że podwójne ceremonie zdarzają się rzadko, ale Mary uznała, że taka będzie najodpowiedniejsza. Pragnęła równocześnie połączyć się z nim i z Bandrą. Nad głowami mieli bezchmurne niebo, a powietrze było ciepłe i suche. Mary czuła się cudownie — kochała, była kochana i cieszyła się życiem.

Ponter i Bandra mieli do pokonania podobne odległości, ale teren na zachodzie był bardziej nierówny, więc Bandra jako pierwsza dotarła na polanę. Uściskała swoje córki i przywitała matkę i ojca Pontera — jej rodzice mieszkali daleko, ale Mary wiedziała, że oglądają na żywo transmisję z Kompana córki. Potem Bandra podeszła do Mary, pocałowała ją i polizała jej twarz.

Wyglądała na taką szczęśliwą, że Mary wydawało się, iż za chwilę pęknie z radości. Upłynęło wiele czasu, odkąd ostatni raz widziała Harba. Jej partner wiedział, że przeniosła się na drugi świat, ale Bandra nie podjęła żadnych kroków, aby zakończyć związek z nim. Mówiła, że gdyby to zrobiła, poszukałby sobie innej partnerki. Przypuszczała, że kiedyś może sam zechce unieważnić ich partnerstwo.

„No, ale dość o Harbie” — pomyślała Mary. To był dzień składania ślubów, a nie ich łamania.

Bandra przyniosła na plecach spory pakunek, który teraz położyła na ziemi. Zawierał jej dar dla Mary. Sama Mary zebrała dwa razy tyle, ale tylko połowa tego była przeznaczona dla Bandry; drugą miał otrzymać Ponter.

Wkrótce — nareszcie! — i on do nich dołączył. Mary powitała go zdumiona. Kiedy była na uroczystości jego córki, Tryon stawił się ze świeżo upolowanym jeleniem przewieszonym przez ramię, pobrudzony krwią zwierzęcia. Mary na samo wspomnienie robiło się niedobrze. Tymczasem Ponter przyniósł dwa duże sześcienne pojemniki — działały na zasadzie termosów i służyły do przechowywania jedzenia w odpowiedniej temperaturze. Spojrzała na niego pytająco, ale on bez słowa odstawił je na bok. Potem przytulił Mary i cudownie długo nie wypuszczał jej z objęć.

W ceremonii nie musieli uczestniczyć żadni urzędnicy. Wszystko było przecież rejestrowane w archiwach alibi. Cała trójka po prostu zaczęła. Ponter stanął po jednej stronie Mary, a Bandra po drugiej.

Mary odwróciła się do Pontera i zaczęła mówić — w neandertalskim języku, którego Bandra z pasją uczyła ją przez ostatnie pół roku.

— Obiecuję ci, drogi Ponterze, mieć cię w sercu przez dwadzieścia dziewięć dni w miesiącu i trzymać cię w ramionach zawsze, gdy Dwoje będzie Jednym.

Ponter wziął ją za rękę.

— Obiecuję — ciągnęła Mary — że twoje zdrowie i twoje szczęście będą dla mnie równie ważne jak moje. Jeśli w którymś momencie zmęczysz się mną, obiecuję uwolnić cię bez goryczy.

Bandra, która z kolei coraz sprawniej posługiwała się angielskim — a przynajmniej tymi słowami, które potrafiła wymówić — powiedziała cicho w tym języku:

— Zmęczyć się tobą? Nigdy, nawet za milion lat.

Mary się uśmiechnęła, po czym znowu zwróciła się do Pontera. Teraz przyszła kolej na jego ślubowanie.

— Obiecuję — powiedział swoim cudownie głębokim, dźwięcznym głosem — mieć cię w sercu przez dwadzieścia dziewięć dni w miesiącu i trzymać cię w ramionach zawsze, gdy Dwoje będzie Jednym. Obiecuję, że twoje szczęście i dobro będą dla mnie równie ważne jak własne. Jeśli kiedyś się mną zmęczysz, obiecuję uwolnić cię bez bólu i uznać dobro naszego dziecka — naszej wyjątkowej hybrydy — za najważniejsze.

Mary ścisnęła jego dłoń i odwróciła się do Bandry, która powtórzyła to samo ślubowanie, a na koniec dodała po angielsku: „Kocham cię”.

Mary pocałowała ją raz jeszcze.

— Ja też cię kocham — odparła. Potem odwróciła się do Pontera i ucałowała go mocno. — Wiesz, że ciebie też kocham, wielkoludzie.

— Są połączeni! — Mała Mega zaczęła klaskać.

Adikor uściskał Pontera.

— Moje gratulacje!

Louise przytuliła Mary.

— Felicitations, mon amie!

— A teraz — zawołał Ponter — czas na naszą ucztę! — Podszedł do sześciennych pojemników, które przyniósł ze sobą, i otworzył je. Pokrywy od spodu były zabezpieczone odbijającą ciepło folią. Ponter wyciągnął duże papierowe torby najpierw z jednego termosu, a potem z drugiego. Mary zauważyła na nich znajome logo z białowłosym Gliksinem w okularach i z bródką.

— Zdumiewające! — zawołała zwyczajem Barastów. — Kentucky Fried Chicken!

Ponter uśmiechał się od ucha do ucha.

— Dla ciebie wszystko co najlepsze.

Mary odpowiedziała mu uśmiechem.

— Tak, kochanie — powiedziała — wszystko co najlepsze z obu światów.

Międzyświatowe „Kto jest Kim”

BARAŚCI (Homo neanderthalensis):

Ponter Boddit — fizyk kwantowy (generacja 145)

Jasmel Ket — starsza córka Pontera (147)

Mega Bek — młodsza córka Pontera (148)

Adikor Huld — fizyk kwantowy (145)

Lurt Fradlo — partnerka Adikora, chemiczka (145)

Dab Lunday — syn Adikora (148)

Bandra Tolgak —geolog (144)

Harb partner — Bandry (144)

Hapnar starsza — córka Bandry (146)

Dranna młodsza — córka Bandry (147)

Vissan Lennet — genetyczka (144)

Lonwis Trob — wynalazca (138)

GLIKSINI (Homo sapiens):

Mary Vaughan — genetyczka, grupa Synergia

Colm O’Casey — mąż Mary (żyją w separacji)

Jock Krieger — dyrektor grupy Synergia

Louise Benoit — fizyczka, grupa Synergia

Reuben Montego — lekarz w kopalni INCO

Veronica Shannon — neurobiolog, Laurentian University

Quaiser Remtulla  —genetyczka, York University

Cornelius Ruskin — genetyk, York University

Podziękowania i źródła

Za informacje z zakresu antropologii i paleontologii dziękuję doktorowi Michaelowi K. Brettowi-Surmanowi i doktorowi Rickowi Pottsowi (obaj z National Museum of Natural History, Smithsonian Institution); doktorowi Philipowi Liebermanowi z Brown University; doktorowi Robinowi Riddingtonowi (professor emeritus, University of British Columbia); Gary’emu J. Sawyerowi (nie ma między nami więzów pokrewieństwa) oraz doktorowi Ianowi Tattersallowi (obaj z American Museum of Natural History); doktorowi Milfordowi H. Wolpoffowi z University of Michigan oraz specjalistom wymienionym w podziękowaniach w mojej poprzedniej książce: Ludzie.