Выбрать главу

Johnny też kazał sobie podać piwo, tyle że ciemne, niemieckie, butelkowane na Renesansie. Ciekawe, jakie jeszcze upodobania ma mój cybryd, pomyślałam, głośno zaś zapytałam:

– Czego jeszcze udało ci się dowiedzieć, zanim przyszedłeś do mojego biura?

Młody mężczyzna rozłożył ręce.

– Niczego.

– Kurwa mać! – zaklęłam z przekonaniem. – Żarty sobie ze mnie robisz? Mając do dyspozycji całą potęgę SI, nie potrafisz ustalić, co twój cybryd porabiał przez kilka ostatnich dni przed… wypadkiem?

– Nie. – Johnny pociągnął łyk piwa. – To znaczy: mógłbym, ale z pewnych powodów nie chcę, żeby inne Sztuczne Inteligencje dowiedziały się o moim śledztwie.

– Podejrzewasz jedną z nich?

W odpowiedzi wręczył mi folię z wydrukiem wszystkich zakupów, jakich dokonywano za pomocą jego karty uniwersalnej.

– Spowodowana morderstwem luka w mojej pamięci wynosi pięć dni. Oto, co kupowano w tym czasie na moje konto.

– Powiedziałeś, że byłeś… “rozłączony” tylko przez minutę.

Johnny podrapał się po policzku.

– I właśnie dlatego mam szczęście, że straciłem dane tylko z pięciu dni.

Wezwałam kelnera i poprosiłam o jeszcze jedno piwo.

– Słuchaj no, Johnny – powiedziałam. – Na pewno nie uda mi się wgryźć w tę sprawę, jeżeli nie dowiem się więcej o tobie i sytuacji, w jakiej się znajdujesz. Dlaczego ktoś miałby cię zabić, skoro wiedział, że i tak zaraz zostaniesz wskrzeszony, czy jak to się tam u was nazywa?

– Dostrzegam dwa prawdopodobne motywy – odparł znad swego piwa.

Skinęłam głową.

– Pierwszy to stworzenie luki w twojej pamięci, co się znakomicie udało – mruknęłam. – Wynika z tego, że to, o czym miałeś zapomnieć, wydarzyło się lub zwróciło twoją uwagę właśnie w ciągu minionych paru dni. Jaki miałby być drugi motyw?

– Przesłanie mi wiadomości. Niestety nie wiem, jaka to miałaby być wiadomość ani od kogo.

– A wiesz może, kto mógłby życzyć sobie twojej śmierci?

– Nie.

– I nie domyślasz się?

– Nie.

– Większości morderstw dokonują w nagłym przypływie wściekłości ludzie dobrze znani ofiarom. Na przykład członkowie rodzin, znajomi albo kochankowie. To samo dotyczy zabójstw z premedytacją.

Johnny nic na to nie odpowiedział. W jego twarzy było coś nieprawdopodobnie atrakcyjnego – jakby typowo męska siła połączona z typowo kobiecą przenikliwością. A może to te oczy?

– Czy Sztuczne Inteligencje mają rodziny? – zapytałam. – Prowadzą wojny klanowe? Znają partnerskie nieporozumienia?

– Nie. – Uśmiechnął się lekko. – To znaczy, istnieje coś w rodzaju pseudorodzinnych powiązań, ale układy te są całkowicie pozbawione otoczki emocjonalnej, która wśród ludzi odgrywa czasem decydującą rolę. W “rodziny” łączą się przede wszystkim grupy kodowe, dzięki czemu łatwiej jest wskazać źródła poszczególnych procesów logicznych.

– Czyli nie przypuszczasz, żeby zaatakowała cię któraś ze Sztucznych Inteligencji?

– To całkiem możliwe. – Johnny obracał niepewnie szklankę w ręce. – Nie rozumiem tylko, czemu w takim razie atak nastąpił poprzez mojego cybryda.

– Łatwiejszy dostęp?

– Być może, choć pod pewnymi względami zabójca ogromnie utrudnił sobie zadanie. Atak w datasferze byłby bez porównania bardziej groźny. Poza tym nie jestem w stanie wymyślić żadnego rozsądnego motywu, którym mogłaby kierować się SI. Dla żadnej z nich nie stanowię zagrożenia.

– A dlaczego w ogóle masz cybryda, Johnny? Może ja wymyślę jakiś motyw, jeśli najpierw zrozumiem, kim właściwie jesteś.

Wziął do ręki słone ciasteczko i zaczął się nim bawić.

– Mam cybryda… a nawet, pod pewnymi względami, jestem nim… ponieważ moje zadanie polega na obserwowaniu ludzi i reagowaniu na ich postępowanie. W pewnym sensie, ja także byłem kiedyś człowiekiem.

Zmarszczyłam brwi i potrząsnęłam głową. Jak na razie, nic z tego nie rozumiałam.

– Słyszałaś o próbach wskrzeszania osobowości?

– Nie.

– Jakiś rok temu symulatory pracujące dla Armii wskrzesiły osobowość generała Horace’a Glennona-Heighta, żeby dowiedzieć się, dlaczego był takim znakomitym dowódcą. Było o tym dosyć głośno.

– Coś sobie przypominam.

– No więc, ja jestem – a może raczej byłem – efektem wcześniejszego, znacznie bardziej złożonego doświadczenia. Moja osobowość została skonstruowana na wzór osobowości przedhegiryjskiego poety ze Starej Ziemi. Według Starego Kalendarza urodził się pod koniec osiemnastego wieku.

– W jaki sposób można zrekonstruować osobowość kogoś, kto żył tak dawno temu?

– Na podstawie jego utworów, listów, zapisków, biografii i relacji przyjaciół, ale najważniejsze okazały się wiersze. Symulator tworzy dokładną kopię otoczenia, dorzuca wszystkie znane czynniki, dokonuje wstecznej analizy dzieł – i voilà, mamy osobowość artysty. Początkowo jest tylko z grubsza zarysowana, ale stopniowo pojawiają się półtony i odcienie. Na pierwszy ogień poszedł dwudziestowieczny poeta Ezra Pound. Osobowość, jaką uzyskaliśmy, była absurdalnie uparta, głucha na wszelkie racjonalne argumenty i właściwie niezdatna do normalnego funkcjonowania. Dopiero po roku bezowocnych prób okazało się, że trafiliśmy w dziesiątkę: ten człowiek po prostu był wariatem. Geniuszem, ale jednocześnie wariatem.

– A co potem? – zapytałam. – Skonstruowali twoją osobowość na wzór osobowości nieżyjącego poety. I co dalej?

– Uczynili z niej coś w rodzaju szkieletu, dokoła którego rozwija się SI. Z kolei ten cybryd pozwala mi wypełniać moją rolę w informacyjno-cyfrowym życiu społeczności.

– W charakterze poety?

Johnny ponownie się uśmiechnął.

– Raczej w charakterze poematu.

– Poematu?

– Tworzącego się wciąż na nowo dzieła sztuki, tyle tylko że nie w ludzkim znaczeniu tego określenia. Można chyba powiedzieć, że jestem podlegającą częstym zmianom zagadką, która często podsuwa niekonwencjonalne rozwiązania poważnych problemów.

– Nie bardzo rozumiem – przyznałam.

– Wątpię, żeby to miało jakieś znaczenie. Nie sądzę, by moja… działalność stała się przyczyną zamachu.

– A co mogło być tą przyczyną?

– Nie mam pojęcia.

Wróciliśmy do punktu wyjścia.

– Dobra – powiedziałam. – Spróbuję się dowiedzieć, co robiłeś i z kim byłeś przez te pięć dni. Czy oprócz tego wydruku wydatków masz jeszcze coś, co mogłoby mi pomóc?

Pokręcił głową.

– Chyba wiesz, dlaczego tak bardzo zależy mi na ustaleniu tożsamości i motywów, jakimi kierował się mój zabójca? – zapytał.

– Może spróbować jeszcze raz.

– Otóż to.

– W jaki sposób mogę się z tobą skontaktować?

Johnny wręczył mi chip łączności bezpośredniej.

– Czy to bezpieczna linia?

– Stuprocentowo.

– W porządku – mruknęłam. – Dam ci znać, jak tylko czegoś się dowiem.

Wyszliśmy z baru i skierowaliśmy się w stronę terminalu. Cybryd zamierzał już wejść do jednego z transmiterów, kiedy dogoniłam go trzema szybkimi krokami i chwyciłam za ramię. Był to nasz pierwszy bezpośredni kontakt.

– Posłuchaj, jak nazywał się ten poeta, którego wskrzesili, żeby…

– Zrekonstruowali.

– Wszystko jedno. Chodzi mi o tego, z którego osobowości korzystasz.

Przystojny cybryd wyraźnie się zawahał. Zauważyłam, że ma bardzo długie rzęsy.

– Czy to ma jakieś znaczenie? – zapytał.

– Kto wie, co może mieć dla nas znaczenie.

Skinął głową.

– Keats – powiedział. – John Keats. Urodził się w 1795, zmarł na gruźlicę w 1821.

Śledzenie kogoś, kto podróżuje za pomocą transmitera, jest prawie niemożliwe – szczególnie jeśli chce się pozostać nie zauważonym. Z takim zadaniem może się uporać tylko policja, a i to pod warunkiem, że będzie dysponować co najmniej pięćdziesięcioma agentami oraz cholernie skomplikowanym i piekielnie drogim wyposażeniem, nie wspominając już o współpracy Szefostwa Komunikacji. Dla pojedynczej osoby sprawa jest z góry przegrana.

Mimo to bardzo zależało mi na tym, żeby dowiedzieć się, dokąd zmierzał mój klient.