Выбрать главу

— Nie mów, żeś nawet jej nie otworzył.

— Tak, otworzyłem przed ukryciem, by upewnić się, czy to naprawdę ta, której szukałeś. Zaczynała się manuskryptem arabskim, potem, jak mi się zdaje, był syryjski, potem tekst łaciński i wreszcie grecki…

Przypomniałem sobie skrót, który widzieliśmy w katalogu. Dwa pierwsze tytuły były wskazane jako ar. i syr. To ta księga! Lecz Wilhelm ciągnął:

— Tak więc dotknąłeś jej i nie umarłeś. A więc nie umiera się od dotykania. A co możesz powiedzieć o tekście greckim? Rzuciłeś nań okiem?

— Odrobinę, tyle, by zobaczyć, że jest bez tytułu, zaczynał się tak, jakby brakowało części…

—  Liber acephalus… —mruknął Wilhelm.

— …spróbowałem czytać pierwszą stronę, ale prawdę mówiąc, znam grekę bardzo źle, potrzeba by mi było więcej czasu. Wreszcie zaciekawiła mnie inna osobliwość, właśnie w związku z kartami po grecku. Nie przerzuciłem ich, bo nie zdołałem. Karty były, jakby powiedzieć, nasiąknięte wilgocią, z trudem odlepiały się od siebie. A to ponieważ pergamin był dziwny… miększy od innych pergaminów, to zaś, w jaki sposób pierwsza stronica była strawiona i fałdowała się prawie, było… jednym słowem dziwne.

— Dziwne; tegoż wyrażenia użył Seweryn —rzekł Wilhelm.

— Pergamin jakby nie był pergaminem… Zdawał się tkaniną, ale cienką… —ciągnął Bencjusz.

—  Charta lintea [128]albo pergamenum de pono —rzeki Wilhelm. —Nigdy takiego nie widziałeś?

— Słyszałem o nim, ale chyba nie widziałem. Mówi się, że jest bardzo drogi i kruchy. Dlatego używa się go mało. Wyrabiają go Arabowie, czy tak?

— Byli pierwsi. Ale wyrabiają go także tutaj, w Italii, w Fabriano. I jeszcze… Ależ z pewnością, jasne, to pewne! —Wilhelmowi zaiskrzyły się oczy. —To piękne i interesujące odkrycie, brawo Bencjuszu, dziękuję ci! Tak, wyobrażam sobie, że tutaj w bibliotece charta linteajest rzadkością, gdyż nie przychodziły tu manuskrypty z ostatnich czasów. A zresztą wielu lęka się, że nie przetrwa wieków jak pergamin, i być może słusznie. Można mniemać, że tutaj chcą czegoś, co byłoby trwalsze od spiżu… Pergamin de ponozatem! Żegnaj. I bądź spokojny. Tobie nie grozi niebezpieczeństwo.

— Naprawdę, Wilhelmie, ręczysz za to?.

— Ręczę. Jeśli będziesz się trzymał swojego miejsca. Już za dużo szkód narobiłeś.

Oddaliliśmy się ze skryptorium pozostawiając Bencjusza, jeśli nie w dobrym nastroju zgoła, to przynajmniej spokojniejszego.

— Głupiec! —rzekł Wilhelm przez zęby, kiedy wychodziliśmy. —Mogliśmy już rozwikłać wszystko, gdyby nie stanął nam na drodze…

Opata zastaliśmy w refektarzu. Wilhelm podszedł i poprosił o rozmowę. Abbon nie mógł się uchylić i wyznaczył nam spotkanie rychło w swoim domu.

NONA

Kiedy to opat nie chce wysłuchać Wilhelma, mówi o języku klejnotów i przejawia pragnienie, by zaprzestano śledztwa w sprawie smutnych wydarzeń.

Mieszkanie opata było nad salą kapitulną i z okna komnaty, obszernej i okazałej, w której nas przyjął, widziało się w ten dzień pogodny i wietrzny, ponad dachem opackiego kościoła, kształt Gmachu.

Opat, stojąc przed oknem, właśnie ten widok podziwiał i wskazał nam go uroczystym gestem.

— Cudowna twierdza —rzekł —która skrywa w swoich proporcjach ową złotą regułę rządzącą budową arki. Wzniesiona na trzech poziomach, ponieważ trzy to cyfra Trójcy i trzech było aniołów, którzy odwiedzili Abrama, tyleż dni Jonasz spędził w brzuchu wielkiej ryby, trzy również Jezus i Łazarz spędzili w grobowcu; tyle razy Chrystus prosił Ojca, by oddalił od niego kielich goryczy, tyleż spędził w odosobnieniu z apostołami na modlitwie. Trzy razy zaparł się Go Piotr i trzykroć objawił się swoim po zmartwychwstaniu. Trzy są cnoty teologiczne, trzy święte języki, trzy części duszy, trzy rodzaje stworzeń myślących, aniołowie, ludzie i demony, trzy rodzaje dźwięku, vox, flatus, pulsus [129] ,trzy epoki dziejów ludzkich, przed Prawem, w czasie Prawa i po Prawie.

— Cudowne zestrojenie mistycznych zgodności —przyznał Wilhelm.

— Ale również kształt kwadratowy —ciągnął opat —bogaty jest w pouczenia duchowe. Cztery są punkty kardynalne, pory roku, żywioły, to jest ciepło, zimno, wilgoć i suchość, dalej narodziny, wzrastanie, dojrzałość i starość, dalej, niebieskie, ziemskie, powietrzne i wodne gatunki zwierząt, konstytutywne barwy tęczy i liczba lat, jakiej trzeba, by nastąpił rok przestępny.

— O, z pewnością —rzekł Wilhelm —trzy zaś i cztery daje siedem, liczbę wyjątkowo mistyczną, zaś trzy pomnożone przez cztery daje dwanaście, jak ilość apostołów, dwanaście przez dwanaście daje sto czterdzieści cztery, to jest liczbę wybranych. —I po tej ostatniej demonstracji mistycznej wiedzy o naduranicznym świecie liczb opat nie miał nic więcej do dodania. Wskutek tego Wilhelm zyskał sposobność nawiązania do tematu.

— Winniśmy pomówić o ostatnich wydarzeniach, nad którymi długo rozmyślałem —oznajmił.

Opat odwrócił się plecami do okna, a twarzą do Wilhelma, ale z miną surową.

— Może zbyt długo. Wyznaję, bracie Wilhelmie, że czegoś więcej po tobie oczekiwałem. Odkąd przybyłeś tutaj, minęło prawie sześć dni, czterech mnichów straciło życie, nie licząc Adelmusa, dwaj zostali zatrzymani przez inkwizycję; z pewnością, było to sprawiedliwe, lecz moglibyśmy uniknąć tego wstydu, gdyby inkwizytor nie musiał zająć się poprzednimi zbrodniami; a wreszcie spotkanie, w którym byłem mediatorem, przyniosło smutne wyniki, i to właśnie z powodu wszystkich tych zbrodni… Zgodzisz się, że mogłem oczekiwać innego rozwiązania, gdym prosił cię, byś prowadził śledztwo w sprawie śmierci Adelmusa…

Wilhelm milczał zakłopotany. Opat miał rację, to pewna. Na początku tej opowieści rzekłem, że mój mistrz lubił wprawiać innych w podziw rychliwością swoich dedukcji, i było rzeczą zrozumiałą, że jego duma została zraniona, kiedy oskarżało się go, choćby i niesprawiedliwie, o powolność.

— To prawda —zgodził się —nie spełniłem twoich oczekiwań, ojcze wielebny, lecz objaśnię dlaczego. Te przestępstwa nie wzięły się z waśni lub z jakiegoś pragnienia odwetu pośród mnichów, ale wiążą się z faktami, które z kolei mają źródło w dawnej historii opactwa…

Opat spojrzał nań z niepokojem.

— Co masz na myśli? Pojmuję także ja, że kluczem nie jest nieszczęsna historia Remigiusza, która jeno skrzyżowała się z tamtą. Ale owa, owa historia, którą ja znam, choć nie mogę o niej mówić… miałem nadzieję, że wyjaśni się i że powiesz mi o niej ty…

— Ojcze wielebny, masz na myśli rzecz jaką, o której dowiedziałeś się pod tajemnicą spowiedzi… —Opat odwrócił głowę, a Wilhelm ciągnął: —Jeśli jego magnificencja chcesz wiedzieć, czy ja wiem, nie wiedząc tego od jego magnificencji, azaliż były niestosowne stosunki między Berengarem a Adelmusem i między Berengarem a Malachiaszem, to wiedzą o tym w opactwie wszyscy…

Opat zaczerwienił się gwałtownie.

— Nie mniemam, iżby było pożyteczne mówić o podobnych sprawach w przytomności tego nowicjusza. I nie mniemam, byś po wyjeździe legacji potrzebował go dłużej jako pisarza. Wyjdź, chłopcze —powiedział tonem rozkazującym. Wyszedłem upokorzony. Ale ciekawość kazała mi zaczaić się za drzwiami, które pozostawiłem nie domknięte, by śledzić dalszy ciąg dialogu.

Wilhelm podjął:

— Tak zatem te nieprzystojne związki, jeśli nawet miały miejsce, niewiele miały wspólnego z owymi bolesnymi wydarzeniami. Klucz jest inny i myślałem, żeś domyślał się jaki. Wszystko obracało się wokół kradzieży i posiadania pewnej księgi, która ukryta była w finis Africaei która wróciła teraz na miejsce za przyczyną Malachiasza, choć jakeś widział, nie przerwało to serii zbrodni.

вернуться

128

Charta lintea… —Karta lniana albo pergamin z płótna

вернуться

129

vox, flatus, pulsus —głos, tchnienie, tętnienie