Выбрать главу

– A więc to tak – szepcze on. – Znam to zjawisko.

Wypowiada się z trudem.

– Jesteśmy bliźniakami z zespołem TTTS [2]. Wiem, o co chodzi, bo w poprzednim życiu byłem ginekologiem-położnikiem. Zostało mi trochę wspomnień z tego okresu.

– Wyjaśnij mi.

– A więc wytworzyliśmy między nami połączenie, naczynie krwionośne, które łączy nas bezpośrednio, niezależnie od organów naszej matki. To tylko maleńka żyłka, lecz jest ona wystarczająco duża, by dokonywała się między nami wymiana płynów. To dlatego tak dobrze słyszymy się nawzajem. Dlatego też jedno z nas, a konkretnie ty, nie może powstrzymać się przed pobieraniem krwi od drugiego. Jeśli nie wyjmą nas stąd w najbliższych dniach, obawiam się, że wyssiesz mnie na dobre.

Zadrżałam.

– A wtedy?

– A wtedy umrę.

Milczy, wycieńczony, lecz ja nalegam:

– Czy oni o tym wiedzą, tam na zewnątrz?

Odpowiedź pada po dłuższej chwili:

– Wiedzą chyba o bliźniakach, ale nie mają pojęcia, że pompujesz ode mnie krew. Nadali nam wczoraj imiona, obojgu. Ty spałaś, ale ja wszystko słyszałem. Ty będziesz się nazywać Venus, a ja George. Witaj, Venus!

– Hm… Witaj, George! Przerażona, zaczynam kopać.

– Hej! Tam, w górze!! Zróbcie coś! Trzeba wywołać poród. George umiera!

Tupię niecierpliwie. George uspokaja mnie.

– Przestań, już jest za późno. Będę żył w tobie. Zawsze będę w tobie, moja Venus.

21. PŁÓD IGOR. MINUS 1 MIESIĄC

Zapadłem w lekki sen. Mama płacze. Mówi sama do siebie i pije dużo wódki. Upija się i lekko kręci mi się w głowie. Chyba chce mnie otruć. Ale moje ciało przyzwyczaja się do tego stanu i rozwija własną odporność na alkohol.

Nie, mamo, nie uda ci się mnie pozbyć w taki sposób. Chcę się urodzić i to będzie moja zemsta.

Nagle czuję gwałtowne uderzenie. Upadam. Moja twarz jest zgnieciona. Co się dzieje? Słyszę, jak matka bełkocze: „Dorwę cię, dorwę. Zdechniesz, uda mi się". Kolejne uderzenie.

Próbuję pojąć, co się dzieje wokoło i chyba już się domyślam. Matka rzuca się na ziemię, na brzuch – chce, żeby pękł!

Trzymam się ze wszystkich sił. Wreszcie matka daje za wygraną.

Czekam na kolejny atak. Czym mnie jeszcze potraktuje? Drutem? Trzymaj się, Igor. Dasz radę. Na zewnątrz jest tak pięknie…

22. TAJEMNICA SIÓDEMEK

Raoul ciągnie mnie w stronę starej anielicy, którą rozpoznaję – widziałem jej zdjęcia w gazetach – to Matka Teresa.

– Na Ziemi była chodzącą szczodrością. Święta. Tutaj jednak opiekuje się już czwartą serią klientów i wciąż jej się nie udaje. Jeśli Matce Teresie nie dane jest zostać „siódemką", to wierz mi, nikomu się to nie może udać.

Stara kobieta wygląda na wystraszoną, spogląda na swoje kule i pokrzykuje rozdrażniona, jak gdyby właśnie sparzyła się wrzątkiem, wyjmując prawdziwe jajka z wody.

– Edmund Wells mówił mi, że życie stawia nas w obliczu tylko takich problemów, które jesteśmy w stanie pokonać.

Raoul przyjmuje swoją najbardziej pogardliwą minę.

– Myślisz, że zjadłeś wszystkie rozumy? Nie dysponujemy nawet wiedzą, która pozwoliłaby nam zmierzyć poziom naszej ignorancji.

– W żółtej krainie wiedzy poznałem odpowiedzi na pytania, które zadawałem sobie jako śmiertelnik. Edmund Wells wyjawił mi sekret kształtu cyfr – czyli kierunek ewolucji świadomości. To wszystko, co powinniśmy wiedzieć.

– Tak sądzisz? Swego czasu byliśmy tanatonautami, mędrcami. „Piątkami". Teraz jesteśmy aniołami. „Szóstkami". Następnym etapem jest zmienienie się w „siódemkę". Czym jest jednak „siódemka"?

– „Siódemka" to istota, która osiągnęła wynik 700 punktów – ryzykuję.

Gdybym nie był bezcielesny, Raoul z pewnością potrząsnąłby mną jak drzewem owocowym.

– Ale konkretnie, czym jest „siódemka"? Superaniołem? Inną istotą? Jeśli zastanowisz się nad różnicą między biednymi „piątkami" i nami, „szóstkami", przyznasz, że jest nad czym myśleć.

Mój przyjaciel jest poruszony, ale ja pozostaję ostrożny. Raoul zaczyna snuć marzenia:

– Bycie „szóstką" może być czymś wspaniałym. Szukałem tekstów na ten temat. Podobno nad aniołami znajdują się „cherubiny" i „serafiny". Jest mowa o „dominacjach" i „tronach". Chociaż osobiście podejrzewam, że poziom nad nami zajmują…

Szepcze, jak gdyby obawiał się, że ktoś go usłyszy:

– Bogowie.

To cały Raoul, mój stary przyjaciel, zawsze wysuwający najbardziej karkołomne hipotezy.

– Dlaczego mówisz „bogowie", a nie „bóg"?

Najwyraźniej dobrze się przygotował.

– Po hebrajsku Bóg wymawia się „EL", choć w tekstach widnieje słowo „ELOHIM", co odpowiada formie liczby mnogiej.

Udajemy, że stawiamy kroki, poruszając na przemian nogami w powietrzu, tuż nad niby-podłożem, tak jak to robiliśmy na Ziemi.

– Rozmawiałeś o tym z innymi aniołami? Co one na ten temat sądzą?

– Myślą podobnie jak ja. Połowa z nich wierzy w Boga. Jedna trzecia to ateiści. Pozostaje jedna czwarta, która – tak jak my – przyznaje, że nie wie, czy Bóg istnieje.

– Połowa, jedna trzecia i jedna czwarta to więcej niż jedna całość.

– To normalne. Są tacy, którzy uznają dwa punkty widzenia jednocześnie lub na przemian – sam przyznasz, że tak bywa.

Raoul podsumowuje:

– 4: ludzie, 5: mędrcy, 6: anioły, 7: bogowie. To wydaje się dość logiczne, prawda?

Nie odpowiadam od razu. Śmiertelnicy nie wiedzą nic o istnieniu lub nieistnieniu Boga, nie posiadają właściwie żadnych dowodów na poparcie swoich tez, powinni więc wykazywać się nieco większą skromnością.

Jeśli chodzi o Michaela Pinsona, którym kiedyś byłem, skłaniał się on zdecydowanie ku agnostycyzmowi, z agnôstos („brak pewności"). Moim zdaniem agnostycyzm doskonale pasuje do słynnego twierdzenia Pascala, że bardziej opłacalne jest założenie istnienia Boga. Będąc jeszcze na Ziemi, stawiałem jeden do dwóch na to, że po śmierci zaczyna się nowe życie i że anioły i Raj naprawdę istnieją. Przygoda tanatonautów potwierdziła moje przypuszczenia. Na razie nie widziałem potrzeby zwiększania lub zmniejszania stawki, jeśli chodzi o wiarę w Boga. Jak dla mnie Bóg był hipotezą, której szanse wynosiły 50 procent.

Raoul ciągnął dalej:

– Tutaj mówi się, że jakieś zarządzenie nadeszło „z góry": koniec z cudami, mesjaszami, prorokami, nowymi „objawionymi" religiami. Któż może dysponować taką władzą i mieć taki dar widzenia przyszłości podczas podejmowania ważnych decyzji, jeśli nie jeden lub kilku bogów?

Raoul jest zadowolony z wywołanego efektu. Zdaje sobie sprawę z mojego niezdecydowania. Czyżby moja kolejna misja miała polegać na staniu się bogiem? Nawet nie śmiem o tym myśleć.

– Te drzwi otwierają się na Olimp, jestem tego pewien – tłucze mi wciąż do głowy Raoul Razorbak, wskazując na Szmaragdowe Wrota.

Zażenowany udaję, że spoglądam na niewidzialny zegarek, wskazujący stopień dojrzałości moich podopiecznych.

– Dobra. Muszę teraz zejść na Ziemię, by wziąć udział w narodzinach moich klientów – mówię.

– Idę z tobą.

No proszę, cóż on znowu knuje?

– Chcesz zejść ze mną na Ziemię?

– Tak – odpowiada Raoul. – Dawno mnie tam nie było. A konkretnie odkąd ostatni raz postawiłem tam stopę.

– Wiesz dobrze, że nie wolno nam odwiedzać Ziemi poza tą właśnie okazją.

Raoul wykonuje podwójne salto, by pokazać, że ma ochotę rozerwać się nieco, przelatując jakiś spory odcinek.

– Zabrania się zabraniać. Dajże spokój, Michaelu, wiesz dobrze, że byłem i zawsze będę buntownikiem!

вернуться

[2] TTTS – Twin to twin transfusion system, zespół przetoczenia krwi między płodami (przyp. tłum.)