– Pora, bym ci wyjaśnił, na czym polega istota twojej roboty.
Wybiera spokojny zakątek w górach, gdzie po chwili lądujemy.
– Musisz nakierowywać swoich klientów na właściwą drogę. Każdemu z nich pisane jest co innego. Już dawno temu ich dusze obrały sobie pewne cele – w ciągu całego życia starają się poprawić, zmierzając w obranym kierunku. Ty niestety nic nie wiesz na temat tych misji. Oczywiście możesz się domyślić, na czym one polegają, dzięki zachowaniom twoich klientów, lecz i tak jedynym obiektywnym kryterium ich ewolucji pozostaje liczba punktów otrzymana podczas Sądu. Ten, który obierze właściwą drogę, zobaczy, że jego ocena poprawia się po każdym życiu. A więc pamiętaj: 600 punktów i zaliczasz klienta.
– W jaki sposób mogę im pomóc?
Edmund ujmuje mnie za ręce, odwraca je tak, by przywołać trzy świetliste kule. Na naszych przeźroczystych twarzach odbija się migocząca jasność sferycznych ekranów.
– Masz do dyspozycji pięć środków działania: 1) intuicję, 2) sny, 3) znaki, 4) medium i 5) koty.
Zapisuję sobie to wszystko w pamięci. Edmund ciągnie dalej:
– Intuicja. Nakierowujesz klienta na to, co powinien uczynić, lecz w sposób tak delikatny, że często niemal dla niego niezauważalny.
– Sny?
– Oczywiście, chętnie przekazywalibyśmy im rozwiązania wszystkich problemów za pośrednictwem snów, lecz nie mamy takiego prawa. Musimy docierać do nich poprzez dyskurs oniryczny, w który wplatamy wskazówki pod postacią symboli. Jeśli twój klient znajdzie się w niebezpieczeństwie, sprawiasz, żeby przyśniło mu się, że traci zęby lub włosy. Problem ze snami polega na tym, że często zapomina się je zaraz po przebudzeniu albo niepoprawnie się je interpretuje. By przekazać wiadomość, trzeba czasami powtarzać ją przez kilka nocy z rzędu, za pomocą różnych symbolicznych opowieści. Anioły w roli reżyserów snów mają doprawdy wielkie pole do popisu. Każdy klient ma swój własny świat referencyjny, który warto świadomie wykorzystywać. Dlatego też właśnie wszystkie dzieła spisujące ogólną symbolikę snów są nic niewarte.
Gładzi ręką kulę Venus.
– Co ze znakami?
– Działają na podobnej zasadzie, co intuicja. Chodzi tu o bezpośrednie interwencje, które niestety nie zawsze odnoszą właściwy skutek. Swego czasu ludzie podejmowali decyzje, obserwując lot ptaków lub wnętrzności kurczaka. Wtedy mieliśmy łatwiejsze zadanie. Teraz sami musimy wymyślać znaki. Szczekający pies ostrzegający, by nie kierować się w tamtą stronę… Zardzewiałe drzwi, które nie chcą się otworzyć…
– Medium?
– Do stosowania z ostrożnością. Medium to osoba, która otrzymała zdolność słyszenia anielskich głosów. Istnieje jednak pewien szkopuł, a nawet dwa. Przede wszystkim zdarza się, że zostajemy źle zrozumiani. Poza tym medium lubi czasami używać swojego daru do wykorzystywania słuchaczy. Tak więc decyduj się na medium tylko wtedy, gdy wszystkie inne sposoby zawiodą.
– A… koty?
– Koty przypominają trochę media. Z tym że nie ciągną ze swych zdolności żadnych zysków. Mają jednak inną wadę: nie mówią i nie mogą przekazywać bezpośrednich ostrzeżeń.
Zastanawiam się. Środki interwencji, jakie otrzymałem do dyspozycji, wydają mi się istotnie dość skromne, by walczyć przeciwko zagrożeniom wynikającym z wolnej woli.
– Czy to wszystko?
Edmund Wells głaszcze kulę Igora.
– Odpowiednie wykorzystywanie pięciu środków działania może dać całkiem dobre wyniki.
Przeciągam się.
– Świetnie, zawsze marzyłem o tym, by sterować ludźmi. Prawdziwi mężczyźni, prawdziwa kobieta, to o wiele bardziej interesujące niż gra komputerowa w stylu „niech wasz bohater przeżyje w nieprzyjaznym otoczeniu".
– Zaraz, zaraz, nie masz prawa się bawić. Spoczywa na tobie wielki obowiązek. Musisz spełniać ich życzenia. A jeśli mówię „życzenia", mam na myśli absolutnie wszystkie życzenia.
– Nawet te sprzeczne z ich interesem?
– Na tym właśnie polega wielka przewaga ich 50% wolnej woli. Nie możesz jej tknąć. Musisz spełniać nawet najokropniejsze z ich zachcianek.
Raoul miał rację. Naszym wrogiem nie jest diabeł czy jakiekolwiek inne niematerialne zło. Naszym wrogiem jest ludzka wolna wola.
30. JACQUES. 1 ROK
Jestem niemowlakiem.
Nie lubię, jak rodzice podnoszą mnie, chwytając pod pachami. Lubię, jak biorą mnie za pupę i mogę usiąść w zagłębieniu wewnętrznych stron ich dłoni.
Tata często podrzuca mnie w powietrze. Boję się, że uderzę o sufit. Dlaczego tatusiowie czują się zmuszeni podrzucać swoje dzieciaki do góry?
Wszystkiego się boję. Mam ochotę schować się pod kołdrą, chcę, żeby zostawiono mnie w spokoju.
Przedstawiono mi małą dziewczynkę – to ponoć moja siostra. Wygląda na zadowoloną z tego, że mnie widzi, bo ciągle wkłada mi do buzi różne przedmioty, mówiąc: „Tak, tak, dzidziusiu, trzeba jeść". Układa mnie w swoim wózku dla lalek i biega, krzycząc: „Dzidziuś jest brudny! Trzeba go wykąpać i umyć mu oczka szamponem!".
Wokoło jest więcej dziewczynek, które twierdzą, że są moimi siostrami. Postrzegam je jako istoty interesujące, choć potencjalnie niebezpieczne. Niektóre mnie całują, inne ciągną za włosy, jeszcze inne karmią butelką albo łaskoczą.
Odkryłem, że nasza rodzina ma też kota. To chyba najspokojniejsze stworzenie w całym domu. Jego futerko jest tak mięciutkie jak pluszowy miś, a do tego mruczy głęboko, co bardzo lubię.
Siostry próbują nauczyć mnie chodzić. Już raz się przewróciłem i wspomnienie siniaków sprawia, że nie mam ochoty powtarzać tego doświadczenia. Pozycja pionowa budzi mój niepokój. Na czworakach spada się z mniejszej wysokości.
Prócz kota uspokajającymi elementami w domu są jeszcze nocnik i telewizor. Kiedy siedzę na nocniku, nikt mi nie przeszkadza. Telewizor zaś ma tę właściwość, że cały czas się rusza, a do tego mruczy jak kot.
W telewizji cały czas można oglądać różne historie. Uwielbiam historie. Sprawiają, że zapominam o moich lękach.
31. VENUS. 1 ROK
Jestem obsypywana pocałunkami i poświęca mi się mnóstwo uwagi. Mama powtarza mi ciągle, że jestem najpiękniejszą dziewczynką na całym świecie. Widziałam się w lustrze i rzeczywiście, wyglądam olśniewająco. Mam długie, czarne jak heban włosy, jedwabistą skórę w kolorze miodu i zielone oczy. Podobno gdy się urodziłam, nie byłam nawet pomarszczona, w przeciwieństwie do innych noworodków. Mama wytłumaczyła mi, że to dlatego, iż wyciągnięto mnie bezpośrednio z jej brzucha.
Przedstawiono mi starszego pana, ojca mamusi. Nazywają go „dziadziusiem", a dziadziuś zamęcza mnie swoimi mokrymi pocałunkami. Nienawidzę mokrych całusów. Chyba musi brakować mu bliskości innych ludzi, skoro pozwala sobie na takie ślinienie.
Wieczorem żądam, by zapalano mi małą lampkę koło łóżka, żeby uniknąć pogrążenia się w ciemnościach. W przeciwnym razie mam wrażenie, że jakiś złoczyńca kryje się pod moim materacem i chce złapać mnie za nogi.
Nie cierpię też, jak się mnie owija kołdrą. Zawsze muszę mieć wolne nogi. Bo inaczej to mnie denerwuje, oj, jak mnie to denerwuje! Poza tym jeśli spod łóżka nagle wyskoczy potwór, unieruchomiona nie będę mogła uciec.
Nie jem też wszystkiego. Biorę do ust tylko to, co delikatne i słodkie. Lubię rzeczy piękne, miłe i słodkie.
32. IGOR. 1 ROK
Muszę przeżyć.
Uciekam z wanny, gdy mama próbuje mnie utopić. Uciekam jej z łóżka, gdy stara się mnie udusić poduszką. Umiem się wyślizgiwać. Umiem uprzedzać zagrożenia.