Выбрать главу

– Jakie jest teraz moje zadanie?

– Odczekać siedem miesięcy, by dowiedzieć się, jaką otrzymają karmę.

– Siedem miesięcy? To długo!

– Na Ziemi – owszem. Tutaj czas jest pojęciem względnym i nie jest absolutny.

Uśmiecha się.

– Zresztą dla wszystkich czas jest względny, każdy przecież odbiera go na swój sposób.

I zaczyna recytować z pamięci:

– Żeby poznać wartość roku, zapytaj studenta, który oblał decydujący egzamin. Żeby poznać wartość miesiąca, zapytaj matkę, która wydała na świat wcześniaka. Żeby poznać wartość tygodnia, zapytaj wydawcę tygodnika. Żeby poznać wartość godziny, zapytaj zakochanego, który czeka na spotkanie. Żeby poznać wartość minuty, zapytaj człowieka, który właśnie spóźnił się na autobus. Żeby poznać wartość sekundy, zapytaj tego, kto stracił ukochaną osobę w wypadku samochodowym. Żeby poznać wartość ułamka sekundy, zapytaj srebrnego medalistę olimpijskiego.

Następnie dodaje żartobliwie:

– Żeby poznać wartość ludzkiego przeznaczenia, zapytaj swojego anioła instruktora. Nie zwracamy uwagi na drobne okoliczności, na chwile bez znaczenia dla naszych klientów. Patrzymy tylko na ważne momenty i decydujące wybory.

Edmund Wells oddala się. Musi jeszcze przeszkolić inne początkujące anioły.

Zostaję sam, zafascynowany, kontemplując migoczącą powierzchnię Jeziora Poczęć, gdzie tysiące par właśnie się kochają, dając początek nowej ludzkości. Mam ochotę zachęcić ich, gdyż im większą odczuwać będą przyjemność, tym bardziej udane będą owoce tego poczęcia.

10. ENCYKLOPEDIA

JAJECZKO: Przez długi czas uważano, że to najszybszy ze spermatozoidów zapładnia oocyt. Dziś wiemy, że jest inaczej. Około stu spermatozoidów dociera niemal jednocześnie do komórki jajowej, która każe im czekać na swojej powierzchni. Jak w poczekalni. Na co czeka?

Tak naprawdę zajęta jest dokonywaniem wyboru pomiędzy kandydatami. Jakimi kryteriami się kieruje? Od niedawna już to wiemy. Oocyt wybiera spermatozoid, którego kod genetyczny najbardziej różni się od jej własnego. Tak jakby już w tym pierwszym stadium nasze komórki wiedziały, że natura wzbogaca się poprzez różnicowanie, a nie podobieństwo. Decydując się na wybór najbardziej „obcego", komórka jajowa daje wyraz pierwszej z biologicznych mądrości: unikać problemów związanych z pokrewieństwem. Im bardziej bowiem dwa kody genetyczne są zbliżone, tym większe ryzyko chorób genetycznych.

Edmund Wells,

Encyklopedia wiedzy względnej i absolutnej, tom IV

11. NIEOCZEKIWANE SPOTKANIE

– Hej, szczwany lisie, bawimy się w podglądactwo?

Drgnąłem. Ten głos!

– Widok tych wszystkich kopulujących ziemian przyprawia mnie o mdłości. Pocą się, dyszą. Poza tym… to frustrujące, patrzeć na kochające się pary, podczas gdy my sami już nigdy nie zaznamy cielesnej rozkoszy.

Odwracam się. Raoul RAZORBAK!

Niezdarny, chudy, o szpiczastym nosie, wyciągniętej, prostokątnej twarzy o drapieżnym wyrazie. Bawi się swymi dużymi dłońmi o długich palcach. Wygląda dokładnie tak samo, jak w dniu, gdy spotkałem go po raz pierwszy na cmentarzu Pere-Lachaise. Urzekał mnie. Jego pewność siebie, niewymuszony sposób bycia, wiara w możliwość spełnienia marzeń zmieniły sens mojego życia.

– Raoul! Cóż ty tutaj robisz?

Klęczy sobie spokojnie, z podwiniętymi nogami.

– Poprosiłem o inkarnowanie mnie w roślinę, chciałem trochę odpocząć. W drodze wyjątku otrzymałem na to zgodę. Byłem więc winoroślą, słodziłem winne grono, którego kiście zebrano. Wytworzono ze mnie wino, wypito je i oto jestem tu ponownie, zachowawszy cały kapitał punktów. Mój anioł stróż uczynił, co należy, bym otrzymał status anioła.

– A niech mnie! Nie spodziewałem się zobaczyć cię w Raju!

– W Raju? Chyba żartujesz! Ten Raj jest gorszy niż hospicjum! Można tu umrzeć z nudów! Trzeba stąd zwiać jak najszybciej i wyruszyć na dalsze odkrywanie wszechświata!

Jest wyraźnie poruszony.

– Tutaj, to jedna wielka biurokracja! Zarządza się, szpieguje i nadzoruje śmiertelników. I to ma być przyjemność! Nigdy nie chciałem skończyć jako urzędnik. Och, Michael, powinniśmy byli wrócić na Ziemię jako Wielcy Wtajemniczeni. Daliśmy się nabrać. Aniołowie, a niech mnie! Jeśli nie zaczniemy działać, zostaniemy tutaj przez sto tysięcy lat, patrząc na kolejnych klientów. To zesłanie!

Cieszę się, że znów spotkałem swojego najlepszego przyjaciela, mimo iż nic się nie zmienił – jak zwykle w gorącej wodzie kąpany! Nagle poczułem się pewniej. Nie jestem tu sam. Ziemski przyjaciel odnaleziony tutaj, na górze, to prawdziwy uśmiech losu.

Wyciąga ramiona w kierunku łańcucha górskiego z otaczających nas chmur.

– Mówię ci, to najbardziej uciążliwe więzienie! Zobacz, jesteśmy otoczeni ze wszystkich stron! Tak naprawdę jesteśmy w Piekle!

– Raoul, bluźnisz!

– Ależ skąd. Wiem, że Piekło nie istnieje, ale przyznam ci się, że żałuję. Bawiłbym się o wiele lepiej pośród kotłów, w otoczeniu nagich, lubieżnych kobiet, harpii i diabełków, w atmosferze rozpusty i tańczących czerwonych ogników, trochę tak jak w Trzecim Niebie, rozumiesz? Zamiast tego tylko biel i błękit, chmury i przeźroczyści kompani – nic zabawnego w gruncie rzeczy. Ech, zwiać stąd, wyjechać, ruszyć przed siebie, jeszcze raz przeżyć naszą przygodę z dwudziestego pierwszego wieku. Przesunąć granicę Nieznanego. Wrócić do epopei tanatonautów. Zbliżyć się do Nieznanego.

Kładzie mi ręce na ramionach.

– Od zarania ludzkości istnieją tacy, którzy chcą wiedzieć, „co znajduje się za górami". Ty i ja, Michaelu, jesteśmy w grupie tych, którzy wyruszą tam pierwsi. Jesteśmy odkrywcami i zostaniemy nimi na zawsze. Więc, przyjacielu, proponuję ci wyprawę do następnej terra incognita.

Przyglądam się Raoulowi uważniej. Zachował swój wygląd Sherlocka Holmesa, a ja znów wcielam się przy nim w rolę wiernego doktora Watsona. Jaką przygodę mi jeszcze zaproponuje? Dotarłszy do Raju, wiemy już przecież wszystko… Co moglibyśmy jeszcze odkryć?…

Śmierć? Tak, myślałem o tym. Chciałbym umrzeć we śnie. Zasypiam, śnię i umieram. Następnie chciałbym zostać skremowany. Tak będzie taniej dla rodziny. Postawią na kominku niewielką urnę i nie będą musieli przychodzić z kwiatami na mój grób. Co do spadku, to… mmm! No dobra, powiem wam! Schowałem pieniądze w figurce hipopotama w piwnicy, za komodą stylizowaną na ludwikowską. Wystarczy ją przesunąć. Ten, kto je znajdzie, będzie mógł je sobie zatrzymać.

Źródło: przypadkowa osoba biorąca udział w sondzie ulicznej.

12. WYBÓR DUSZ: MINUS 2 MIESIĄCE

Edmund Wells klepie mnie po ramieniu.

– Dusze lada moment zagnieżdżą się w ciałach twoich klientów. Nie ma czasu do stracenia. Chodź za mną.

Zostawiam Raoula samego. Mój instruktor prowadzi mnie w stronę spokojnej strefy na południu i prosi, bym usiadł po turecku przy wejściu. Stąd możemy objąć wzrokiem całą anielską krainę.

– Doskonałe miejsce, by śledzić nadchodzący bieg wydarzeń.

Ujmuje mnie za ręce i skierowuje wewnętrzne strony moich dłoni ku niebu. Ma wtedy miejsce niesamowite zjawisko. Trzy kule spływają w naszym kierunku i osiadają między moimi dłońmi. Jedna nad lewą ręką, druga nad prawą, a ostatnia nieco powyżej, dokładnie między dwoma pierwszymi. Całość tworzy lewitujący trójkąt.

– Dzięki tym kulom nie tylko ujrzysz dusze twoich klientów, lecz także będziesz mógł ich słyszeć i kontrolować ich poczynania.

Delikatnie pociera każdą z kul, sprawiając, że rozbłyskują światłem. Wewnątrz dostrzegam swoich klientów, mam wrażenie, że korzystam z kamery zapisującej obraz płodu w brzuchu matki. Kule są pomarańczowe, gdyż moi klienci pławią się w płynie owodniowym.