Czarne Miasto» Baku stało się jednym z najszpetniejszych, najruchliwszych i najbardziej niespokojnych zakątków świata. Tatarzy, Ormianie, Persowie i Żydzi tworzyli z Rosjanami etniczną mozaikę, która od czasu do czasu wybuchała gwałtownymi masakrami. Sporo terenów roponośnych darowanych zostało przez cara różnym dworskim faworytom. Rozpętała się spekulacja, fortuny rosły z dnia na dzień. Świat nigdy dotąd nie oglądał czegoś podobnego, nawet w zachodniej Pensylwanii. Ponieważ nie było sposobu ujęcia strumieni tryskającej ropy, szyby otaczano groblami tworząc jeziora. Jednakże często całe rzeki ropy płynęły z szybów wprost do morza”.
— Proszę wybaczyć, ale będę mówiła trochę nacjonalistycznie. — Bardzo zabawna jest ta czupurna Azerbejdżanka, która wie, że nacjonalizm jest owocem zakazanym, ale z drugiej strony nie umie się oprzeć pokusie. Stoimy nad plastyczną mapą Środkowej Azji i Azerbejdżanka chce mi pokazać, jak wielki był Azerbejdżan (to właśnie uważa za ten trochę nacjonalizm). Mówię Azerbejdżance, że jej ambicja przedstawienia mi Wielkiego Wczoraj jest dziś na świecie postawą uniwersalną. Gdziekolwiek by pojechać, w każdym kraju ludzie będą chlubić się tym, gdzie to ich przodkowie kiedyś się zapędzali. Ta świadomość jest ludziom widocznie potrzebna, może nawet — coraz bardziej potrzebna. Mówię jej, że tu musi działać jakieś prawo rekompensaty. Dawniej było na świecie luźno i jeśli jakiś naród poczuł nagle, że musi się poszerzyć, to w tym poszerzaniu mógł zajść całkiem daleko. Weźmy imponujące poszerzenie Rzymian. Spójrzmy, jak wspaniale poszerzyli się Mongołowie. Jak poszerzyli się Turcy. Czy można nie podziwiać, jak rozszerzyli się Hiszpanie? Nawet Wenecja, mała przecież, a jakie sukcesy w poszerzaniu.
Dzisiaj poszerzanie jest trudne i ryzykowne, z reguły kończy się zwężeniem i dlatego narody muszą kompensować instynkt szerokości poczuciem głębokości, to znaczy sięgać w głąb dziejów, żeby dowodzić swojej siły i znaczenia. Jest to sytuacja, w jakiej znalazły się wszystkie małe narody, którym drogi jest pokój. Na szczęście, jeśli spojrzeć na dzieje ludzkości, okaże się, że każdy naród w tej czy innej epoce miał swój okres rozpierania i poszerzania, przynajmniej jakieś jedno patriotyczne wyładowanie, co pozwala dziś na zachowanie pewnej — co prawda względnej — równowagi psychicznej rodzaju ludzkiego. Albowiem poczucie głębokości pozwala narodom zachować godność bez uruchamiania instynktu szerokości.
Nawet nie wiem, jak ta Azerbejdżanką ma na imię. Imiona dziewcząt mają tu zawsze swoje znaczenie, do wyboru imienia rodzice przywiązują wagę. Gulnara oznacza kwiat, Nargis — to narcyz, Bahar — to wiosna, Ajdyn — to jasna. Imię Sewil otrzymuje dziewczyna, w której ktoś się kocha. Po rewolucji, mówi mi Walery, zaczęto nadawać dziewczynkom imiona sławiące rzeczy nowoczesne, które docierały na wieś. Są więc dziewczyny o imionach Traktor, Lemoniada, Szofer. Jakiś ojciec, widocznie licząc na ulgi podatkowe, nadał córce imię Finotdieł, co jest skrótem od nazwy urzędu finansowego (Finansowyj Otdieł).
Więc z tą bezimienną dla mnie Azerbejdżanką stoję nad mapą Azji i patrzę, jak wielki był Azerbejdżan. Otóż sięgał od Kaukazu po Teheran i od Morza Kaspijskiego do Turcji.
W przeszłości Azerbejdżan był raczej pojęciem geograficznym i kulturowym niż prawno-państwowym. W rzeczywistości scentralizowanego państwa Azerbejdżan nigdy nie było i tym różnią się jego dzieje od historii Gruzji i Armenii. Różnią się jeszcze w innych punktach. Gruzja i Armenia poprzez Morze Czarne i Anatolię utrzymywały kontakt z Europą starożytną, a potem z Bizancjum. Stamtąd przejęły chrześcijaństwo, które na ich terenie oparło się ekspansji islamu. Oddziaływanie Europy na Azerbejdżan jest już słabe i co najwyżej wtórne. Między Europą i Azerbejdżanem wznoszą się zapory Kaukazu i Wyżyny Armeńskiej, natomiast na wschodzie Azerbejdżan przechodzi w niziny, jest łatwo dostępny, otwarty.
Azerbejdżan to przedpole Azji Centralnej.
Religią panującą jest tu najpierw zoroastryzm, a potem islam, ale kiedy czytam „Szkice z historii i filozofii Azerbejdżanu” Ośmiu Autorów, zdumiewa mnie, ilu heretyków, odszczepieńców, bezbożników, sekciarzy, innowierców, mistyków, jamników, pustelników i kacerzy znajdowało tu dla siebie schron i ambonę. Bo są tutaj matazylici, batynici, izmailici, mazdakowie, manichejczycy, a także monofizyci, czciciele ognia, bektaszyci, nugdawidzi, oraz sufici, hurramici, bracia czyści, a poza tym hurufici, zwani mistykami cyfry, serbedarzy, kadiryci i sunnici. W stosunku do centralnych ośrodków Wschodu teren ten musiał uchodzić za głęboką prowincję, miejsce azylu i przetrwania, choć nie zawsze było to prawdą: w 1417 roku odzierają tu żywcem ze skóry heretyckiego filozofa Imadeddina Nezimi, a kilka lat przedtem ginie z rąk muzułmańskiej inkwizycji przywódca hurufitów — Szichabedin Fazlullach Naimi Tebrizi Azterabadi al-Hurufi.
Uczniowie tego męczennika, hurufici — mistycy cyfry, kabaliści i wróżbiarze — wierzyli, że początek świata sprowadza się do cyfr 28 i 32. Za pomocą tych cyfr można objaśnić tajemnicę każdej rzeczy. W ich pojęciu Bóg wyrażał się poprzez piękno. Im piękniejsze dzieło, tym bardziej przejawia się w nim Bóg. Było to ich kryterium wartościowania zjawisk.
Szukali Boga w twarzy ludzkiej.
Choć muzułmanie, widzieli Boga w twarzach pięknych kobiet.
Światowej sławy poetą Azerbejdżanu był żyjący w XII wieku Nezami Gandżewi. Podobnie jak Kant, Nezami nie opuścił nigdy swojego rodzinnego miasta. Była nim Gandża, dzisiejszy Kirowabad. Hegel mówił o poezji Nezami, że jest „miękka i słodka”. „Nocami — pisze Nezami — wydobywam świecące perły wierszy, w stu ogniach spalając swój mózg”. Mądra jest jego uwaga, że „przestrzeń słowa powinna być rozległa”. Nezami był epikiem i filozofem, zajmował się logiką i gramatyką, a nawet kosmogonią.
Przygniatany z jednej strony przez Turcję, z drugiej przez Iran, Azerbejdżan nie mógł wywalczyć własnej autonomii. Istniało tu co prawda wiele księstw, ale ich znaczenie było lokalne. Przez wiele wieków Azerbejdżan był prowincją Iranu. W latach 1502-1736 rządzi Iranem dynastia Saławidów, która jest właśnie pochodzenia azerbejdżańskiego. Za tej dynastii Iran przeżywa lata świetności. Język azerbejdżański należy jednak nie do języków irańskich, a tureckich. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że grupa turecka stanowi najliczniejszą grupę językową w b. Związku Radzieckim. Uzbecy, Tatarzy, Kazachowie, Azerbejdżanie, Czuwasze, Turkmeni, Baszkirzy, Kirgizi, Jakuci, Dołganie, Karakałpacy, Kumycy, Haguzowie, Tuwini, Ujgurzy, Karaczajewcy, Chakasi, Czułymi, Ałtaje, Bałkarzy, Nogaje, Turcy, Szorci, Karaimowie, krymscy Żydzi i Tofalowie — mówią językami grupy tureckiej. Uzbek z Tatarem, Kirgiz z Baszkirem itd. mogą rozmawiać, każdy w swoim języku, dobrze się rozumiejąc.
Wieczorem Nik-Nik każe mi włazić wysoko na wieżę. Z wieży będę widział, jak świecą Naftowe Kamienie, a Nik-Nik powiedział, że nie mogę wyjechać, dopóki tego nie zobaczę. Wieża stoi na morzu, morze jest czarne, chociaż nazywa się Kaspijskie, a ja wspinam się do nieba schodami, które trzeszczą, bo są z desek, cała wieża jest zbita z desek, a wysoka do gwiazd, wiatr nią kołysze jak badylem, ale ona stoi, gniotsa nie łamiotsa, po tej wieży wspinam się do nieba, które jest tu ciemne, właściwie czarne jak morze, wchodzimy w smołę, już wolę nie patrzeć, już chciałbym stanąć, ale słyszę, że Nik-Nik idzie dalej, więc ja też, w mrok, w czeluść, w otchłań. Wszystko staje się nierealne, bo nic już nie widać, to znaczy widzę tylko kawałek dechy, nie heblowanej, jakby włochatej, kawałek drewna wetknięty w niebo, w zupełnie przypadkowym miejscu, wystający w ciemności, nieprawdopodobny, abstrakcyjny.