Wkrótce car powołał Komitet Budowy Świątyni Chrystusa Zbawiciela i prace ruszyły na wielką skalę.
Budowa trwała nieprzerwanie 45 lat.
Pieczę nad nią sprawował Mikołaj I, który jednak zmarł w 1855 roku, w tajemniczych okolicznościach. Dzieło ojca prowadził dalej jego syn — car Aleksander II, ten wszakże zginął w zamachu bombowym w marcu 1881. Na szczęście stałą i gorliwą troskę o stan budowy przejawiał również następny car, syn Aleksandra II — Aleksander III. Żaden z nich nie szczędził tej ambitnej (i zdawałoby się — wiekopomnej) sprawie czasu ni pieniędzy. Nie tylko Moskwa, nie tylko Rosja, ale i świat cały przyglądał się w zdumieniu i niemym podziwie tej budowie. Carowie przychodzili i odchodzili, stare pokolenia marły, a nowe zaludniały świat. Rosja coraz to rzucała się w odmęty kolejnych wojen i podbojów albo cierpiała z powodu powracających fal głodu i epidemii, a jednak nic nie mogło przerwać, a nawet opóźnić prac nad tym unikalnym i niebywałym dziełem.
Poświęcenie świątyni odbywa się w obecności cara Aleksandra III 26 maja 1883. Zebrani, choć zewnętrzna strona budowli, powstającej latami na ich oczach, była im przecież znana, teraz, po wejściu do wnętrza, wydają okrzyk uniesienia i zachwytu. Podane przez architektów cyfry podnoszą jeszcze ten nastrój niezwykłości i ekstazy.
Bo rzeczywiście. Świątynia Chrystusa Zbawiciela ma ponad 30 pięter. Jej ściany mają 3,2 metra szerokości — zbudowano je z 40 milionów cegieł. Ściany te — na zewnątrz i wewnątrz — pokrywają płyty z marmurów attajskich i podolskich oraz z fińskiego granitu. Płyty, na całej powierzchni świątyni, są przymocowane do cegieł za pomocą specjalnych ołowianych uchwytów. Święty przybytek wieńczy gigantyczna kopuła, pokryta miedzianą blachą, a waga tej blachy wynosi 176 ton. Na szczycie stoi trzypiętrowy krzyż. Kopułę otaczają 4 dzwonnice, w których wisi 14 dzwonów o łącznej wadze 65 ton. Główny dzwon waży 24 tony (największy polski dzwon — „Zygmunt” na Wawelu — waży 8 ton). Do wnętrza cerkwi prowadzi 12 wrót wykutych z brązu. Ich łączna waga wynosi 140 ton.
Najbardziej imponujące jest wnętrze. Oświetlają je świece umieszczone w trzech tysiącach świeczników. A ponadto ponieważ zwyczajem prawosławnym wierni wchodzą do cerkwi i zapalają swoje świece, a wiernych tych świątynia może każdorazowo pomieścić kilkanaście tysięcy — łuny biją z okien świątyni na wielką odległość.
Ale we wnętrzu — co jest we wnętrzu? Po wejściu widzimy przed sobą gigantyczny i olśniewający ikonostas, na który zużyto 422 kilogramy złota. Ikonostas odbija owo rozmigotane światło tysięcy łojowych świeczek, a jego intensywny i władczy blask wprowadza nas niepostrzeżenie w natchnione i pokorne skupienie.
Ściany, w ich części dolnej, pokrywa 177 płyt marmurowych, na których wyryto następujące dane:
— daty i miejsca bitew oręża rosyjskiego;
— nazwy walczących tam pułków i dywizji oraz nazwiska ich dowódców;
— liczby zabitych i rannych;
— kto i jakie otrzymał odznaczenia, w szczególności, komu przyznano Krzyż Świętego Jerzego.
Wyżej, ponad marmurowymi płytami, aż do szczytu kopuły powierzchnię ścian pokrywały obrazy, namalowane specjalną techniką na białych tynkach. Były tam portrety świętych, sceny z życia Chrystusa i apostołów, motywy biblijne. Autorzy tych dzieł to najsławniejsi malarze rosyjscy owej epoki — Bruni i Wiereszczagin, Kramskoj i Litowczenko, Siedow i Surikow.
Ta imponująca i okazała świątynia, jedyne w swoim rodzaju i rozmachu dzieło architektury, prawdziwa chluba sztuki rosyjskiej, istniała 48 lat — do połowy 1931, kiedy to Stalin postanowił ją zburzyć. Nie odbyło się to w tak drastycznie prostacki sposób, że oto Stalin ogłosił wszem i wobec: — A teraz zburzymy Świątynię Chrystusa Zbawiciela!
Nie! Gdzieżby!
Żadnych takich wystąpień i oświadczeń! Po prostu 18 lipca 1931 w „Prawdzie” ukazała się wiadomość, że władze ZSRR podjęły decyzję o zbudowaniu w Moskwie Pałacu Sowietów. Wiadomość zawierała też informację, gdzie ów Pałac ma stanąć. Ludziom postronnym wymieniony adres nie mówił nic, natomiast mieszkańcom Moskwy mówił on wszystko, a mianowicie — Pałac ma być zbudowany w miejscu, w którym stoi świątynia. Dlaczego akurat w tym miejscu? Moskwa jest przecież olbrzymim miastem, dużo tam pustych terenów, nawet w pobliżu Kremla są wolne, nie zabudowane place, można więc było wybrać naprawdę znakomitą lokalizację. A jednak — nie, jednak chodzi dokładnie o ten skrawek ziemi, na którym stoi Świątynia Chrystusa Zbawiciela!
Dlaczego?
Samo wyjaśnienie, że rządzi teraz ateizm, że trwa walka z religią, że zamykają cerkwie i klasztory, było oczywiście słuszne, ale nie tłumaczyło wszystkiego. W końcu w Moskwie jest mnóstwo cerkwi, nawet na Kremlu są cerkwie, a jednak palec Wodza spoczął właśnie na tym jednym miejscu, tam, gdzie wznosiła się imponująca sylwetka świątyni, którą zbudowali carowie Wszechrosji, aby podziękować Bogu, że zmusił Napoleona do odwrotu i ocalił ich Imperium.
Stalin poleca zburzyć największy obiekt sakralny Moskwy. Dajmy na chwilę pole naszej wyobraźni. Jest rok 1931- Wyobraźmy sobie, że Mussolini, który w tym czasie rządzi Włochami, poleca zburzyć w Rzymie Bazylikę Świętego Piotra. Wyobraźmy sobie, że Paul Doumer, który jest w tym czasie prezydentem Francji, poleca zburzyć w Paryżu Katedrę Notre Damę. Wyobraźmy sobie, że Marszałek Piłsudski poleca zburzyć w Częstochowie Klasztor Jasnogórski.
Czy możemy sobie coś takiego wyobrazić?
Nie.
W ciągu jednej nocy olbrzymi plac wokół świątyni otaczają płotem i już od świtu przystępują do pracy. Dzieło zburzenia świątyni można by — stosując kryteria akustyki — podzielić na: a) etap cichy, b) etap głośny. W czasie etapu cichego władza rabuje świątynię. Wiemy, jakie w tej cerkwi były skarby. Samego złota prawie pół tony. A ileż ton srebra, mosiądzu, emalii, ametystów? Ileż diamentów i szmaragdów, turkusów i topazów! Ile bezcennych ikon i zdobnych ewangelii, ile pastorałów i kadzielnic! A kolekcje złotem i srebrem tkanych szat liturgicznych, owych tiar, ornatów, pasów, trzewików wysadzanych drogimi kamieniami!
Wszystko to teraz trzeba było pozdejmować ze ścian i z ołtarzy, powyjmować z szaf i z komód, z ram i z zawiasów. Wszystko to trzeba było wywieźć i schować — a to w magazynach Kremla, a to w sejfach NKWD. Najwięcej pracy było przy zdejmowaniu marmurów. Marmury przyspawane ołowiem do ceglanych ścian nie chciały ustępować, nie dawały się oderwać. Trwało to tygodniami, nie wiemy, czy ta zwłoka denerwowała Stalina. Jeżeli tak — trudno byłoby się temu dziwić. Stalin bowiem miał w tym czasie dziesiątki spraw na głowie. Przede wszystkim kierował akcją uśmiercenia głodem dziesięciu milionów ludzi na Ukrainie. Uśmiercenie dziesięciu milionów ludzi przy ówczesnym stanie techniki nie było łatwym zadaniem. Nie znano jeszcze komór gazowych, nie znano broni masowej zagłady. Fakty mówią, że przebieg tej akcji był przedmiotem jego szczególnego zainteresowania. Stalin był człowiekiem podejrzliwym, nikomu nie ufał, sam czytał meldunki z Ukrainy, beształ opieszałych, wydawał nowe polecenia i dekrety, a to przecież musiało kosztować dużo czasu i nerwów.