Выбрать главу

Ruszamy pierwsi, wołga za nami. Patrole po drodze zdezorientowane, bo niby powinny kontrolować, ale z drugiej strony — to przecież wóz milicyjny pod sygnałem. Jakoś przejeżdżamy przez labirynt bloków betonowych, a potem przez uchylony szlaban. Żołnierze w tych patrolach to wszystko młodzi, rośli blondyni — Słowianie. Niebieskoocy, rosyjskojęzyczni.

Słońce, gorąco, zbliża się południe.

Kapitan, który siedzi przy kierowcy — bardzo spięty. Wie, ile w tym momencie ryzykuje. Myślę, że wszyscy wiemy. Choć jedziemy dość szybko, droga staje się psychiczną Golgotą, wydłuża się w nieskończoność.

Wreszcie — lotnisko. Widzę stojący JAK-40. Jest samolot! Ale jakże do niego daleko! Bo trzeba pokonać najtrudniejszą przeszkodę — bramę prowadzącą na pas startowy. Przy bramie — tłok: komandosi, oficerowie. Zatrzymujemy się wcześniej, za nami staje samochód wiozący Starowojtową. Jeden z milicjantów wysiada, ona zajmuje jego miejsce. Dojeżdżamy do bramy i natychmiast jesteśmy otoczeni przez wojsko. Wtedy kapitan wyjmuje legitymację i mówi: Kapitan Sarowian z komendy miasta. Mam rozkaz komendanta wojskowego dowieźć deputowaną Starowojtową do samolotu. I zaczyna to w kółko powtarzać tłoczącym się do naszych okien żołnierzom. Kapitan Sarowian z komendy miasta. Mam rozkaz, itd., itd.

Powoli wojskowi rozstępują się i uchylają szlaban. Jedziemy w stronę samolotu. Starowojtową zatrzymuje samochód i mówi: pójdę pożegnać się z komendantem lotniska, a wy tymczasem umieśćcie Ryszarda w samolocie.

Przy schodkach samolotu stoją Suren i Awerik. Wejdź do kabiny, mówi Suren (ale mówi to cicho, bo pełno wszędzie wojska), usiądź za sterami i włóż słuchawki. Wchodzę do wnętrza, w którym żołnierz kontroluje wykrywaczem min ściany i podłogę — szuka, czy nie przywieźli broni.

Po jakimś czasie wpuszczają pasażerów. Potem wsiada Starowojtowa. Są już i Suren, i Awerik.

Piloci uruchamiają silniki i wolno kołują na start. Można jeszcze nas zawrócić?, pytam Surena. Można, mówi. Po obu stronach pasa startowego równo rozstawieni komandosi, ich maskowane gałązkami rozmarynu hełmy.

Startujemy na wschód, w słońce, w góry, w śnieg, a potem robimy nawrót i lecimy na zachód, tam, gdzie Erewan i Ararat. Minęło może pół godziny, kiedy w słuchawkach rozległ się chrypiący głos. Suren włączył swój mikrofon. Przez chwilę rozmawiali. Potem Suren zdjął słuchawki i powiedział do mnie: już nas nie zawrócą. Już jesteś wolny.

Spojrzał na mnie, uśmiechnął się i podał mi swoją chusteczkę.

Dopiero wtedy poczułem, że spod mojej wielkiej czapy ścieka mi po twarzy pot.

AZJA ŚRODKOWA, ZAGŁADA MORZA

Samolot zatacza szeroki łuk i kiedy jego skrzydło pochyla się, widać ciągnące się w dole, zmarszczone wiatrem ławice piasku. To nowa pustynia Aral-Kum, a ściślej — dno znikającego z powierzchni ziemi morza.

Patrząc na mapę świata, jeżeli prowadzić wzrok z zachodu na wschód, zobaczymy w południowej części kontynentu euroazjatyckiego łańcuch czterech mórz: najpierw Morze Śródziemne, które przechodzi dalej w Morze Czarne, potem, za górami Kaukazu, rozciąga się Morze Kaspijskie i wreszcie, najbardziej na wschód wysunięte, leży Morze Aralskie.

Morze Aralskie czerpie wodę z dwóch rzek: Syr-darii i Amu-darii. Są to długie rzeki — Syr-daria ma 2212 km, a Amu-daria 1450 km — przecinające całą Azję Środkową.

Azja Środkowa to pustynie i pustynie, pola brunatnych, zwietrzałych kamieni, żar słoneczny z nieba, burze piaskowe.

Ale świat Syr-darii i Amu-darii jest inny. Wzdłuż obu rzek ciągną się pola uprawne, obfite sady; wszędzie tu zatrzęsienie drzew orzechowych, jabłoni, figowców, palm i granatów.

Wielką było przyjemnością usiąść w cieniu własnego ogródka, pod daszkiem przewiewnej werandy i cieszyć się spokojem rzeźwego wieczoru.

Wody Syr-darii i Amu-darii oraz ich dopływów pozwoliły powstać i rozkwitnąć słynnym miastom — Bucharze i Chiwie, Kokandzie i Samarkandzie. Tędy też przechodziły objuczone karawany Jedwabnego Szlaku, dzięki którym nabierały wagi i kolorytu targi w Wenecji i Florencji, w Nicei i Sewilli.

W drugiej połowie XIX wieku ziemie, przez które płyną obie rzeki, zostały podbite przez wojska carskie, dowodzone przez generała Michaiła Czerniajewa, i stały się częścią Imperium rosyjskiego czy raczej — jego południową kolonią, nazwaną Turkiestanem, jako że miejscowa ludność mówi (z wyjątkiem Tadżyków) językami tureckimi. Wiarą niepodzielnie tam panującą jest islam — religia gorących klimatów i pustyń.

W roku 1917 antycarską rewoltę w Turkiestanie wzniecają nie Uzbecy czy Kirgizi, tylko miejscowi kolonowie — Rosjanie, i w ten sposób zachowują władzę, tym razem już jako bolszewicy. W 1924 roku Turkiestan zostaje podzielony na pięć republik: Turkmenię, Tadżykistan, Uzbekistan, Kirgizję i (w różnych etapach) Kazachstan.

Ofiarą represji w latach rządów Stalina padła masa chłopów, kler muzułmański i niemal cała (nieliczna zresztą) inteligencja. Tę ostatnią zastąpili Rosjanie z Centrum oraz miejscowy narybek zasymilowanych (tzw. obruszczonych) działaczy i biurokratów — Uzbeków, Tadżyków, Turkmenów itd.

Odstępując od masowych represji, Chruszczow, a później Breżniew wprowadzili nową politykę dominacji w swoich koloniach. Na czele każdej instytucji stawał z reguły miejscowy obruszczony, ale jego zastępcą był zawsze Rosjanin, odbierający polecenia bezpośrednio z Moskwy. Drugą zasadą nowej polityki było odrodzenie miejscowych starych struktur plemiennych i oddawanie władzy zaufanym i zaprzedanym klanom. Później, już w latach pierestrojki, zdumiewały komunikaty prokuratury generalnej byłego ZSRR o walce ze straszliwą korupcją, która panowała w azjatyckich republikach Imperium, do więzień wsadzano całe składy miejscowych KC i rad ministrów. Jak to — wszyscy kradli? A wszyscy, bo pod nazwą KC czy innej instytucji rządzącej kryła się starszyzna panującego, skoligaconego i powiązanego wielkimi interesami klanu. Jeżeli były jakieś klany rywalizujące, a nie mogły dojść do porozumienia, wybuchała lokalna wojna domowa, jak ta w 1992 roku w Tadżykistanie. Na czele każdej republiki stał wezyr — I sekretarz KC miejscowej partii. Zgodnie z tradycją wschodnią jego władza była dożywotnia. Diumuchammed Kunajew był I sekretarzem Kazachstanu 26 lat, aż musiał go zdjąć Gorbaczow. Szafar Raszidow był I sekretarzem Uzbekistanu 24 lata, aż do śmierci w 1983 roku. Gajdar Alijew był szefem KGB, a potem I sekretarzem Azerbejdżanu przez 23 lata. Przejazd każdego z nich przez miasto był wydarzeniem na długo zapamiętanym, długo wspominanym. Wymyślony kiedyś przez Anglików w Azji i w Afryce system indirect rule, przejęty przez Moskwę, pozwalał jej na pełną samowolę.

Ta dygresja o systemie władzy pozwoli lepiej zrozumieć niebywałą historię zagłady morza, jej tło i okoliczności.

Woda jest warunkiem życia, zwłaszcza w tropiku, na pustyni, ponieważ jest jej tak mało. Jeżeli mam wodę tylko na jedno pole, nie mogę uprawiać dwóch pól, jeżeli mam wodę na jedno drzewo, nie mogę posadzić dwóch drzew. Każdy kubek wody jest wypity kosztem jakiejś rośliny, roślina uschnie, ponieważ wypiłem wodę potrzebną jej do życia. Cały czas między ludźmi, roślinami i zwierzętami trwa tu walka o przetrwanie, o kroplę wody, bez której nie ma istnienia.

Wałka, ale i współpraca, ponieważ wszystko opiera się tu na kruchej i chwiejnej równowadze, której naruszenie grozi śmiercią. Jeżeli wielbłądy wypiją zbyt dużo wody, nie starczy jej dla wołów, woły wymrą z pragnienia. Jeżeli wymrą woły, zginą owce, bo kto będzie ciągnął kierat napędzający wodę na łąki? Jeżeli zginą owce, jakie mięso będzie jadł i czym się okryje człowiek? Jeżeli człowiek będzie nagi i słaby, kto zasieje pola? Jeżeli nikt nie będzie uprawiać pól, zagarnie je pustynia. Wszystko zasypią piaski, zniknie życie.