Выбрать главу

Ukraińcy odrzucili ten projekt. .Jedynym rozwiązaniem problemu ukraińskiego — napisał ostatnio jeden z ukraińskich dysydentów, Leonid Pluszcz — jest stworzenie własnego państwa, które zorganizuje mechanizmy obronne i odpowiednie środki dla rozwoju kultury”. Ukraińscy intelektualiści, którzy bali się rosyjskich komunistów, teraz śledzą czujnie postawę rosyjskich demokratów. Związanym z tym niepokojom daje wyraz jeden ze świetnych ukraińskich eseistów, Mikołaj Riabczuk, który pisząc o programie rosyjskiego Ruchu Reform Demokratycznych zadaje wręcz pytanie — „Imper-demokraci” zamiast „Imper-komunistów”? W podobnym duchu wypowiedziała się w początkach września wdowa po Sacharowie — Irena Bonner. Boję się tego, powiedziała, co tkwi w Rosjanach, ich „ducha ekspansji i dominacji”.

A stosunki Ukrainy ze światem? Przede wszystkim do roku 1917, a na znacznych obszarach aż do roku 1939, Ukraina to był jeden z najbarwniejszych na świecie kobierców kultur, religii, języków, przebogaty, kolorowy ogród, w który ludzie z Zachodu zagłębiali się ze zdumieniem i fascynacją. Ileż tu ciągle mimo dewastacji i zniszczeń śladów polskich, rosyjskich, żydowskich, węgierskich, włoskich, austriackich, niemieckich, rumuńskich. We wrześniu byłem na polskim cmentarzu w Żytomierzu (150 km od Kijowa na drodze do Lwowa). Grób syna Moniuszki, żony Kraszewskiego, siostry Paderewskiego, rodziny Conrada. Grobowiec rodziny generała Dąbrowskiego, służący do niedawna za przygodny dom publiczny.

Siłą Ukrainy jest jej emigracja. Duża część pszenicy kanadyjskiej rośnie na polach ukraińskich farmerów w Albercie i Ontario. Ukraińcy tworzą wpływowe, ekonomicznie i kulturalnie silne społeczności w Detroit, Nowym Jorku i Los Angeles. Także w Europie Zachodniej. Ci emigranci są bardzo przywiązani do Ukrainy, patriotyzm ukraiński ma chłopską cechę: jest silnie zakorzeniony w ziemi rodzimej. Już dzisiaj w Kijowie pełno Ukraińców z Kanady i USA. Chcą zakładać banki i przedsiębiorstwa, chcą handlować, otwierać wydawnictwa. Już wkrótce Ukraina będzie miała własne linie lotnicze, własną flotę morską. Własną walutę i armię.

Zapytany o przyszłą Ukrainę, jeden z jej przywódców — Michaiło Horyń, powiedział nam w Kijowie: „Chcemy, aby Ukraina była państwem światłym, dobrym, demokratycznym i humanistycznym”.

Światłym, dobrym, demokratycznym i humanistycznym.

Amen.

Lwów. Któregoś wieczora ksiądz Ludwik Kamielowski zabiera mnie do swojego domu. Mieszka z matką i właśnie chce, abym ją poznał.

Pani Bronisława jest starszą kobietą o ciepłej, dobrotliwej twarzy. Pochylona, dźwigająca niewidoczny ciężar, mówi spokojnym, zrównoważonym głosem, jakby to, co opowiada, dotyczyło jej, ale w jakimś innym wcieleniu, z którym ona, ta, która teraz siedzi przede mną, nie ma już właściwie wiele wspólnego. Kiedy myślałem o niej później, przypomniało mi się zdanie starego Paula Claudela: „Patrzę na swoje dawne życie jak na oddalającą się wyspę”. Szalone przyspieszenie i przemienność historii, co jest istotą czasu, w którym żyjemy, sprawia, że w wielu z nas żyje jednocześnie kilka postaci, niemal obojętnych sobie, a nawet nawzajem sprzecznych.

Pani Bronisława urodziła dziesięcioro dzieci. Sześcioro z nich umarło na jej rękach z głodu. Jest ona kobiecym wcieleniem Hioba, Hioba epoki Wielkiego Głodu. To, że właśnie ona — kobieta — przeżyła ów kataklizm, potwierdza tylko tę prawdę, że Wielki Głód pochłonął najwięcej ofiar spośród dzieci i mężczyzn. Kobiety okazały się stosunkowo najsilniejsze, najbardziej odporne. Jaki ten Pan Bóg dobry, mówi w pewnej chwili pani Bronisława, że on mnie tyle dał siły!

Tu, w małym mieszkanku, oglądam sceny Wielkiego Głodu oczyma matki księdza Ludwika (ksiądz jest jej najmłodszym dzieckiem). Nie pytam ani o imiona zmarłych, ani czy istnieją ich mogiłki, bo myślę, że nie powinienem pytać o nic i słuchać tylko tego, co będzie mi zwierzone.

Najpierw krótko o historii Wielkiego Głodu: Na początku 1929 roku XVI Konferencja WKP(b) zatwierdza program powszechnej kolektywizacji. Stalin postanawia, że do jesieni 1930 roku całe chłopstwo w jego państwie (co oznacza wówczas trzy czwarte społeczeństwa, ponad sto milionów ludzi) ma znaleźć się w kołchozach. Ale chłopi nie chcą wstępować do kołchozów. Wówczas Stalin dławi ich opór dwiema metodami. Setki tysięcy chłopów osadza w łagrach albo przymusowo wywozi i osiedla na Syberii, resztę chce zmusić głodem do posłuszeństwa.

Główny cios spadł na Ukrainę, na tę ziemię, gdzie we wsi Butryn, powiat Szepietówka, mieszkała ze swoim mężem Józefem i z dziećmi pani Bronisława.

Formalnie rzeczy przedstawiały się tak: Moskwa ustaliła dla każdej wsi wysokość obowiązkowych dostaw dla państwa zboża, ziemniaków, mięsa itd. Rozmiary tych dostaw były znacznie większe niż wszelkie realne plony i zbioiy osiągane na tych ziemiach. Zrozumiałe, że chłopi nie byli w stanie wykonać narzuconego im planu. Wówczas siłą, zwykle — siłą militarną, zaczęto odbierać im i konfiskować wszystko, co było na wsi do zjedzenia. Chłopi nie mieli co jeść i nie mieli co siać. Od roku 1930 zaczął się masowy i śmiertelny głód, który trwał przez siedem lat, zbierając najbardziej ponure żniwo w 1933 roku. Większość demografów i historyków jest dziś zgodna, że w tych latach Stalin uśmiercił głodem około dziesięciu milionów ludzi.

„Straszne i różnorodne są postacie głodu. Głód stał się regułą życia. W całym kraju tylko jednostki miały dostateczną ilość pożywienia. Byli to najwyżsi przywódcy oraz ludożercy. Ale obie te kategorie stanowiły znikomą część społeczeństwa. Miliony głodnych były gotowe na wszystko, byle dostać kawałek chleba... Głód rozdzielał ludzi. Wielu z nich utraciło zdolność współczucia, chęć pomocy innym... Na zdjęciach z tego okresu widzimy ludzi przechodzących obojętnie obok leżącego w rynsztoku dziecka, widzimy kobiety, które rozmawiają spokojnie obok walających się na drodze trupów, widzimy woźniców rozsiadłych na wozach, z których wystają martwe ręce i nogi... Sześcioletnia Tania Pokidko zerwała na grządce sąsiada — Gawryły Turko główkę czosnku. Ten zbił ją tak, że kiedy dowlokła się do domu — umarła. Jej ojciec — Stiepan, były czerwony partyzant, wziął czworo swoich opuchłych już z głodu dzieci i poszedł do władz powiatowych prosić o pomoc. Kiedy mu odmówiono, powiedział do sekretarza rady powiatowej, Połońskiego: «Lepiej je zjedzcie, niż mam patrzeć, jak się męczą». I powiesił się na drzewie przed budynkiem rady. Chłopka Fiedorczuk zlitowała się nad dziećmi sąsiada — sześcioletnim Nikołą i dwuletnią Olą, i obiecała, że będzie im dawać po kubku mleka dziennie. Ale dzieci mleka nie dostawały, gdyż ich ojciec powiedział żonie: «U wszystkich sąsiadów dzieci dawno pomarły, dlaczego mamy karmić nasze? Trzeba ratować się samemu, póki nie jest za późno». Siedmioletni chłopak kradnie na bazarze rybę. Rozwścieczony tłum pędzi za nim, dopada go, rozdeptuje i rozchodzi się dopiero wówczas, kiedy ciało dziecka leży już martwe. Chłop Wasyl Łuczko żył z żoną Oksaną, z jedenastoletnią córką i dwoma synami — sześcio- i czteroletnim. Jego żona, kobieta energiczna, jeździła do Połtawy szukać żywności. Kiedyś zachodzi do Wasyla jego sąsiad i widzi, że starszy chłopiec wisi we framudze drzwi.

Coś ty zrobił, Wasyl?

Powiesiłem chłopca.

A gdzie drugi?

Drugi leży w komorze, powiesiłem go jeszcze wczoraj.

Dlaczegoś to zrobił?

Nie ma co jeść. Kiedy Oksana przywozi chleb, wszystko oddaje dzieciom. A teraz, kiedy przywiezie, mnie też da zjeść...

Straszne tragedie rozgrywały się wówczas, kiedy ci, którzy jeździli do innych regionów, aby zdobyć pożywienie, po powrocie nie zastawali już nikogo żywego. Wsią rządziła śmierć. Zawczasu wykopywano zbiorowe mogiły na kilkadziesiąt trupów — nikt nie wątpił, że za kilka dni doły te wypełnią się i trzeba będzie kopać nowe... wozy wożące zwłoki do tych mogił stały się powszechnym elementem wiejskiego pejzażu... po domach chodzili przedstawiciele władzy, pytając, kto umarł, i jeśli tak, pomagali wieźć ciało do wspólnego dołu... Co ludzie jedli? Żołędzie uchodziły za delikates. Poza tym otręby, plewy, liście buraków, liście drzew, wióry, trociny, koty, psy, wrony, dżdżownice, żaby. Wiosną, kiedy pojawiała się trawa, dyzenteria i biegunka brały jeszcze większe żniwo niż głód. W połowie lat trzydziestych sytuacja ludności wiejskiej stała się tak straszna, że kogo wtrącili do więzienia, uważał się za wybrańca losu — przynajmniej dostawał tam kawałek chleba” (Siergiej Maksudow — „Zwienja”, Moskwa 1991).