Monarcha i jego armia — czy to dlatego orzeł rosyjski, herb i symbol państwa, ma dwie głowy, a nie jedną?
Po ulicach starego Petersburga można chodzić bez końca. Tyle tu ciekawej architektury, tyle kanałów, tyle skwerów, tyle zakątków. Stąd wyjechał Puszkin na swój śmiertelny pojedynek (róg Newskiego Prospektu i Mojki), tu Achmatowa pisała swoje wstrząsające „Requiem”, tędy jeździł karetą bohater powieści „Petersburg” Andrieja Biełego — Apollon Apollonowicz Ableuchow, który powiedział: Poza Petersburgiem — nie ma nic. Kiedy tak wędruję ulicami zabudowanymi tysiącami solidnych mieszczańskich kamienic, ciągle nasuwa mi się pytanie, jak w takiej twierdzy kapitału, własności prywatnej i bogactwa mogli zwyciężyć bolszewicy? Przecież w tych domach mieściła się ogromna siła społeczna, wielkie interesy, finansowa i organizacyjna potęga! Gdzież byli ci wszyscy ludzie, co myśleli, co robili, kiedy Lenin sięgnął po władzę?
Historyk amerykański — Richard Pipes — tak odpowiada:
„Curzio Malaparte opisuje dezorientację i zdumienie angielskiego pisarza Israela Zangwilla, który bawił z wizytą we Włoszech, kiedy faszyści przejmowali tam władzę. Zaskoczony brakiem barykad, walk ulicznych i trupów na chodnikach, Zangwill nie chciał uwierzyć, że jest świadkiem rewolucji. Jednakże, jak twierdzi Malaparte, cechą charakterystyczną współczesnych rewolucji jest właśnie to, że całą operację przeprowadzają wyszkolone grupy uderzeniowe, które w sposób bezkrwawy i niemal po cichu opanowują ważne punkty strategiczne. Atak jest przeprowadzony z taką chirurgiczną precyzją, że społeczeństwo nie ma pojęcia o tym, co się wydarzyło.
Opis ten pasuje również do przewrotu październikowego w Rosji (który Malaparte studiował i traktował jako jeden z modeli coup d'etat). W październiku bowiem bolszewicy zrezygnowali z masowych zbrojnych demonstracji i starć ulicznych, które organizowali na polecenie Lenina w kwietniu i w lipcu tegoż roku, a zaniechali ich dlatego, że tłum okazał się trudny do kontrolowania, a ponadto prowokował on władze do kontruderzenia. Zamiast tego, oparli się teraz o małe, zdyscyplinowane oddziały żołnierzy i robotników dowodzone przez Organizację Militarną partii, działającą pod kryptonimem Komitetu Wojskowo-Rewolucyjnego. Oddziały te zajęły główne komunikacyjne i transportowe punkty Piotrogrodu oraz zakłady użyteczności publicznej miasta — a więc newralgiczne punkty każdej współczesnej metropolii. Zorganizowanie kontrataku ze strony rządu uniemożliwili oni po prostu przecinając połączenie telefoniczne między rządem a Sztabem Generalnym. Cała operacja była przeprowadzona tak gładko i sprawnie, że dokładnie w czasie jej trwania kawiarnie i restauracje, a także opera, teatry i kina, były oblężone przez tłumy, które poszukiwały zabawy i rozrywki” (R. Pipes — „The Russian Revolution”).
Od razu przypomina się zdumienie Alexisa de Tocqueville'a, kiedy pisze o nastrojach w przededniu rewolucji francuskiej: Jest rzeczą zadziwiającą, w jak niezwykłym poczuciu bezpieczeństwa żyli ci wszyscy mieszkańcy najwyższych i średnich pięter społecznego gmachu w chwili, kiedy wybuchła rewolucja; w całej naiwności ducha rozprawiają o cnotach ludu, o jego łagodności, przywiązaniu, o jego niewinnych uciechach, kiedy już wisi nad nimi rok 93: komiczny i straszny to widok” (A. de Tocqueville — „Dawny ustrój i rewolucja”).
Inny kraniec Europy, 125 lat różnicy, a jednak są podobieństwa. W obu wypadkach tym, którzy ruszają do szturmu, przynosi zwycięstwo ten sam czynnik — czynnik zaskoczenia.
Ale celem mojej wyprawy nie był Petersburg, lecz położony 150 kilometrów na południe Nowogród Wielki i mieszkający tam profesor Aleksander Pietrowicz Greków.
Nowogród był w średniowieczu słynnym miastem, czymś w rodzaju Florencji czy Amsterdamu Północy — dynamicznym skupiskiem handlu i rzemiosł, kwitnącym wiekami ośrodkiem wszelkich sztuk, zwłaszcza architektury sakralnej i malarstwa ikon. Istniał tu unikalny ustrój polityczny. Przez 400 lat (XI—XV wiek) Nowogród był rodzajem niezależnej, samorządnej republiki feudalnej, w której najwyższą władzą był wiec ludności miejskiej i okolicznego wolnego chłopstwa. Ludność wybierała księcia, który sprawował w jej imieniu rządy i mógł być w każdej chwili odwołany. Jak na te czasy i na tę część świata były to zwyczaje niebywałe. Symbolem wolności i samodzielności tego miasta-państwa był wielki dzwon, którym zwoływano mieszkańców na wiec. Toteż kiedy Iwan III moskiewski podbił ostatecznie Nowogród w 1478 roku i nakazał ów dzwon usunąć, oznaczało to, że miasto utraciło swoją niezależność. Są historycy, którzy uważają, że był to jeden z tych dziejowych momentów, które rozstrzygnęły o kierunku, w jakim poszła Moskwa i Rosja. Nowogród był miastem demokratycznym, ludowładczym, otwartym na świat, utrzymującym kontakty z całą Europą. Moskwa byta ekspansywna, przesiąknięta wpływami mongolskimi, wroga wobec Europy, wchodząca już z wolna w mroczną epokę Iwana Groźnego. Gdyby więc Rosja poszła drogą nowogrodzką, mogłaby stać się innym państwem niż to, na którego czele stanęła Moskwa. Ale stało się inaczej.
Wołodia P. żyje z tego, że pod pękatym, odlanym z ciemnego brązu pomnikiem Tysiąclecia Rosji robi pamiątkowe zdjęcia wycieczkom, które przyjechały do Nowogrodu zobaczyć arcydzieło starej architektury i malarstwa — miejscowy kreml (kreml to rodzaj cytadeli eklezjastycznej, otoczone murami skupisko cerkwi, klasztorów i budynków gospodarczych, kiedyś — siedziba władzy książęcej). Ponieważ dolną część pomnika tworzą rzeźby postaci 129 wielkich Rosjan, Wołodia może zrobić wam zdjęcie na tle takiej grupy sław i bohaterów, jaką sobie wybierzecie. Jeżeli będzie to wycieczka wojskowych, Wołodia ustawi ich na tle Aleksandra Newskiego, Dymitra Dońskiego, Aleksandra Suworowa, Michaiła Kutuzowa i Iwana Paskiewicza. Jeżeli przyjedzie wycieczka jakiegoś Związku Literatów, będą mieli w tle Michaiła Łomonosowa, Iwana Kryłowa, Aleksandra Gribojedowa i Michaiła Lermontowa. Nauczyciele zobaczą, że na fotografii zrobionej przez Wołodię znajdują się w towarzystwie Cyryla i Metodego, Maksyma Greka i Tichona Zadońskiego. Wycieczkę działaczy państwowych i gospodarczych Wołodia rozstawi pomiędzy Michaiłem Romanowem — twórcą dynastii, a szczupłą, z wdziękiem siedzącą Katarzyną II, zamyślonym Piotrem I i dumnie wyprostowanym Mikołajem I.
Zajęcie Wołodi musi mu przynosić niezłe profity, bo kiedy bierze mnie do siebie do domu, widzę w jego kawalerskim mieszkaniu opalizujące ciemnym metalem rozliczne baterie, kolumny i wieże wszelkich Panasoniców, JVC i Sonnych, które gospodarz natychmiast uruchamia. Jest też ładna i zgrabna dziewczyna, która już po chwili rozmowy prosi mnie zupełnie serio, abym wstawił się za nią i namówił Wołodię do żeniaczki. Bo on się za nic nie chce ze mną ożenić!, tłumaczy strapiona i trochę nadąsana.
Wróciliśmy na kreml, pod pomnik. Jakaś wycieczka szkolna czekając na Wołodię, który obiecał im zdjęcie (Wołodia jest tu jedynym fotografem), stała w siąpiącym deszczu, pochylona nad stolikiem, za którym Anna Andrejewna sprzedawała pamiątkowe pocztówki. Kiedy dzieci poszły ustawiać się do fotografii, zacząłem wybierać dla siebie widokówki. Nie wiem, co było przyczyną, ale w pewnej chwili Anna Andrejewna, kobieta lat może czterdziestu, a może sześćdziesięciu, wyciąga do mnie z przykusych rękawów płaszcza swoje dłonie.
Patrzcie, mówi do mnie wzburzona i zrozpaczona, patrzcie, zrobili mi męskie ręce!
Pokazuje swoje żylaste, szorstkie, masywne dłonie i powtarza: Zrobili mi męskie ręce!
W jej ustach brzmi to jak najstraszniejsze oskarżenie, jak horror, jak przekleństwo.
Od młodej dziewczyny, wyjaśnia krzycząc i wybuchając płaczem, musiałam pracować jako ślusarz. Całe życie — jako ślusarz.