Na zjeździe mówi się dużo o skutkach katastrofy w Czarnobylu. Bo fala radioaktywna z elektrowni uderzyła przede wszystkim w Białoruś. Wychodzący w Mińsku miesięcznik „Nemań” drukuje zdjęcie białoruskiego chłopca urodzonego po eksplozji w Czarnobylu. Chłopiec jest porcelanowo biały, ma wielkie, czarne i smutne oczy i zamiast włosów — jasny puch na całej głowie.
Zamieniam się w słuch, kiedy jeden z delegatów rozważa, która dominacja jest dla Białorusi groźniejsza — Rosji czy Polski? I dochodzi do wniosku, że Polski, bo Polska jest bardziej atrakcyjna.
Cały dzień autobusem z Mińska, do mojego rodzinnego Pińska. Ten sam pejzaż od rana do wieczora, jakby stało się w miejscu. Gdzieś tylko płytkie i kręte koryto Niemna. Gdzieś prosta linia Kanału Ogińskiego.
Pińsk. Czuję się jak Agiejew:
„Starając się opanować niepokój, Agiejew szybkim krokiem skierował się w stronę przedmieścia, najpierw na Zieloną, doskonale mu znaną uliczkę, zabudowaną typowymi, drewnianymi domkami z malutkimi ogródkami i sadami, sięgającymi do głębokiego jaru ze strumykiem i starymi drzewami na zboczach”.
W południe poszedłem do kościoła. Po mszy, kiedy wychodzili ludzie, podszedłem i spytałem, czy ktoś pamięta moich rodziców, którzy uczyli tu w szkole. I powiedziałem, jak się nazywam. Okazało się, że ci, którzy wychodzili ze mszy, to byli uczniowie mojej mamy i taty, starsi o pięćdziesiąt lat.
Wróciłem do domu swojego dzieciństwa.
III CIĄG DALSZY TRWA (1992-1993)
CIĄG DALSZY TRWA
Wiek XX w historii współczesnej zaczęła Rosja rewolucją 1905 roku i zamyka go rewolucją, która skończyła się rozpadem ZSRR w 1991 roku.
Historia w tym kraju jest żywym wulkanem, ciągle burzy się i trwa i nie widać, żeby chciała się uspokoić, zęby chciała odetchnąć.
Pisarz rosyjski Jurij Boriew porównał historię ZSRR do jadącego pociągu:
„Pociąg jedzie w świetlaną przyszłość. Prowadzi go Lenin. Nagle — stop, dalej nie ma torów. Lenin wezwał do dodatkowej pracy w soboty, położono szyny i pociąg pojechał dalej. Teraz poprowadził gc Stalin. Znów skończyła się droga. Stalin kazał rozstrzelać połowę konduktorów i pasażerów, a resztę zmusił do kładzenia nowych torów. Pociąg ruszył. Stalina zastąpił Chruszczow, a kiedy skończyły się szyny, polecił rozbierać te, po których pociąg już przejechał, i układać je przed parowozem. Chruszczowa zamienił Breźniew. Kiedy znowu skończył się tor, Breżniew decyduje się zasłonić okna i tak kołysać wagonami, żeby pasażerowie myśleli, iż pociąg jedzie dalej” (J. Boriew — „Staliniada”).
I tak dochodzimy do Epoki Trzech Pogrzebów (Breżniewa, Andropowa, Czernienki), w której pasażerowie pociągu nie mają nawet złudzenia, że gdzieś jadą. Ale oto w kwietniu 1985 pociąg rusza znowu. Jest to jednak jego ostatnia podróż. Potrwa ona sześć i pól lat. Tym razem maszynistą jest Gorbaczow, a na lokomotywie wymalowane jest hasło: Głasnost' — Pierestrojka.
O Rosji tym łatwiej jest mówić, im bardziej nazwie tej nadaje się sens abstrakcyjny. „Rosja szuka drogi”, „Rosja mówi — nie”, „Rosja idzie na prawo” itd. Na tak wysokim szczeblu ogólności wiele problemów traci na znaczeniu, przestaje się liczyć, znika. Ideologiczno-państwowa makroskala odsuwa na margines i unieważnia codzienną, trudną i dokuczliwą mikroskalę. Czy Rosja pozostanie supermocarstwem? W zestawieniu z tak wielkim pytaniem jakie znaczenie ma sprawa, która nurtuje Annę Andrejewną z Nowogrodu, a mianowicie — czy dadzą jej jeszcze pożyć normalnie? Język wszechobecnej polityki usuwa ze środków masowego przekazu, a co gorsze — i z naszej pamięci, słownictwo, w którym można wyrazić czyjeś prywatne kłopoty, czyjś osobisty dramat, czyjś jednostkowy ból. Ktoś nie ma dachu nad głową? Tym się już nie zajmujemy, to sprawa dla Armii Zbawienia czy Czerwonego Krzyża.
A jednak nie da się uniknąć tego abstrakcyjnego podejścia. Ogromną skalę dziejących się wydarzeń można przedstawić tylko używając języka i pojęć ogólnych, syntetyzujących, właśnie — abstrakcyjnych, mając świadomość, że raz po raz będzie się wpadać w pułapkę uproszczeń i łatwo podważalnych twierdzeń.
Są pisarze, którzy nadają pojęciu „Rosja” sens mistyczny, wymiar tajemniczego, niezgłębionego sacrum. Poeta Fiodor Tiutczew pisze, że „Rosji nie można pojąć rozumem... w Rosję można tylko wierzyć”. Dostojewski uważa, że Rosja jest dla Europy czymś zagadkowym i niepojętym. „Dla Europy Rosja to jedna z zagadek Sfinksa. Zachód prędzej wynajdzie perpetuum mobile lub eliksir życia, niż zgłębi istotę rosyjskości, ducha Rosji, jej charakter i nastawienie”.
Wiara w Rosję przybiera niekiedy zabarwienie religijne. W Moskwie widziałem manifestację, w czasie której wielki tłum wygłaszał litanię do Rosji z takim nabożeństwem, z jakim pielgrzymki na Jasnej Górze mówią litanię do Matki Boskiej.
Inni pisarze rosyjscy podkreślają, że Rosja nie jest podobna do żadnego innego kraju, że powinno się traktować ją jako coś wyjątkowego, jako odrębny i unikalny fenomen. „Gdy mówi się o Rosji, pisze Piotr Czaadajew, często sądzi się, że jest ona państwem takim jak inne; w istocie jest zupełnie inaczej. Rosja jest całym odrębnym światem”. To samo twierdzi Konstanty Aksakow. „Rosja, pisze on, to kraj najzupełniej samoistny, ani trochę podobny do państw i krajów europejskich”.
Z początku nie myślałem o wielkiej podróży. Chciałem tylko pojechać za Kaukaz, tam, gdzie byłem dwie dekady wcześniej, w końcu lat sześćdziesiątych. Tamten mały obszar, podbity przez Rosję, a potem siłą wcielony do ZSRR, ciekawił mnie rzeczywiście, ponieważ to, co interesuje, mnie najbardziej, to mentalna i polityczna dekolonizacja świata, a tam, za Kaukazem, taki się właśnie proces rozwijał. Wiek XX to nie tylko wiek totalitaryzmów i wojen światowych, ale także największa w dziejach epoka dekolonizacji: na mapie świata pojawia się ponad sto nowych państw, całe kontynenty zdobywają — co najmniej formalną — niepodległość. Rodzi się Trzeci Świat i zaczyna się wielka eksplozja demograficzna — ludność krajów słabo rozwiniętych rośnie odtąd w tempie trzykrotnie szybszym niż krajów zamożnych. Wynika z tego tuzin problemów, które będą zmartwieniem XXI wieku.
Ten sam proces ekspansji Trzeciego Świata, który spowodował rozpad imperiów kolonialnych Anglii, Francji i Portugalii, dawał się już odczuwać i wewnątrz ostatniego kolonialnego imperium na ziemi — w ZSRR. W końcu lat osiemdziesiątych nierosyjska ludność tego państwa stanowiła blisko połowę jego mieszkańców, podczas gdy elita władzy składała się w 95 procentach z Rosjan lub zrusyfikowanych przedstawicieli mniejszości narodowych. Było już tylko kwestią czasu, kiedy świadomość tego faktu stanie się dla owych mniejszości sygnałem do wystąpień emancypacyjnych.
Więc początkowo planowałem pojechać, jak dawniej, z Moskwy do Gruzji, a potem — do Armenii i Azerbejdżanu. Ale powiedziano mi, że to niemożliwe. Granica między Armenią i Azerbejdżanem jest zamknięta, trwa wojna, na którą nikt nie ma wpływu.
Był to dla mnie szok.
Żeby ktoś tu oświadczył, iż na to, co dzieje się w ZSRR, Moskwa nie ma wpływu? To właśnie, to przyznanie się władzy imperialnej do jakiejś niemożności, było dla mnie prawdziwą rewolucją! Przecież pamiętam, jak dwadzieścia lat temu, będąc w Azerbejdżanie, zamiast kołchozu im. Kirowa chciałem zobaczyć kołchoz im. Swierdłowa, ale usłyszałem odpowiedź, że to niemożliwe: Taki program dała nam Moskwa, nie możemy niczego zmienić. Zaczęły się telefony, pytania, wyjaśnienia. W końcu przyszła odpowiedź: Zgoda, niech będzie Swierdłowa. A przecież szło o drobiazg, o głupstwo. Ale system polegał na tej drobiazgowości, psychopatycznie szczegółowej kontroli wszystkiego, obsesyjnej chęci panowania nad wszystkim. Jurij Boriew mówi, jakimi m.in. sprawami zajmował się Stalin. Wydawał on zarządzenia w rodzaju: „Przekazać maszynę do szycia należącą do zakładu krawieckiego numer 1 fabryce numer 7. J. Stalin”.