Выбрать главу

Jared kiwnął zamyślony, przenosząc wzrok z powrotem na Doktora.

– To uczciwe warunki. Mogę dopilnować, żeby reszta też ich przestrzegała. Rozumiem, że wiesz, jak je tam wysłać?

– To będzie równie łatwe jak to, co zrobiliśmy dzisiaj. Tylko że odwrotnie – zamiast zabierać kapsuły, trzeba je będzie tam dostarczyć.

– Okej.

– Czy… masz to już rozplanowane w czasie? – zapytał Doktor.

Starał się przybrać obojętny ton, ale słyszałam przejęcie w jego głosie.

Chce po prostu poznać w końcu wielką niewiadomą, tłumaczyłam sobie. Wcale nie chodzi mu o to, żeby mnie jak najszybciej zabić.

– Muszę schować jeepa – odezwał się Jared. – Poczekacie chwilę? Chciałbym przy tym być.

– Jasne – odparł Doktor.

– Uwinę się raz dwa – zapewnił Jared, wciskając się z powrotem do ciasnego wylotu.

Co do tego nie miałam wątpliwości. Byłam pewna, że wróci o wiele za szybko.

Milczeliśmy z Doktorem, dopóki słyszeliśmy, jak Jared się wspina.

– Nie rozmawialiście o… Melanie? – zapytał w końcu cicho.

Potrząsnęłam głową.

– Chyba rozumie, do czego to wszystko zmierza. Musi się domyślać mojego planu.

– Ale nie w całości. Nie pozwoli…

– Nikt nie będzie go pytał o zdanie – przerwałam ostro. – Wszystko albo nic. Doktorze.

Westchnął. Po chwili ciszy rozprostował kości i zerknął w stronę wyjścia do jaskiń.

– Porozmawiam z Jebem, przygotuję wszystko.

Sięgnął po stojącą na stole butelkę. Chloroform. Byłam pewna, że dusze używają czegoś skuteczniejszego. Pomyślałam, że muszę mu to coś przywieźć, zanim odejdę.

– Kto wie?

– Na razie tylko Jeb, Aaron i Brandt. Wszyscy chcą przy tym być.

Wcale mnie to nie dziwiło. Spodziewałam się, że Aaron i Brandt będą podejrzliwi.

– Nie mów nikomu więcej. Nie dzisiaj.

Doktor kiwnął głową i zniknął w mrokach korytarza.

Usiadłam pod ścianą, jak najdalej od zasłanego łóżka. Nie spieszyło mi się na nie, jeszcze miała przyjść moja kolej – i to już niebawem.

Próbowałam nie myśleć o tym ponurym fakcie, zająć umysł czymś innym, i nagle uprzytomniłam sobie, że nie słyszałam Melanie od… Kiedy ostatnio się do mnie odezwała? Kiedy dogadywałam się z Doktorem? Ogarnęło mnie spóźnione zdziwienie, że w ogóle nie zareagowała, gdy Jared położył się ze mną spać.

Mel?

Cisza.

Nie wpadałam w panikę, gdyż było inaczej niż ostatnim razem. Czułam w głowie jej obecność, tyle że… ignorowała mnie? Co robiła?

Mel? Co się dzieje?

Cisza.

Gniewasz się na mnie? Przepraszam za to, co było wcześniej przy jeepie. Ale przecież wiesz, że nic nie zrobiłam, więc to chyba nie w porządku…

Przerwała mi nagle poirytowanym głosem. Oj, weź już przestań. Nie g n i e w a m się na ciebie. Zostaw mnie w spokoju.

Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać?

Cisza.

Skupiłam się na niej bardziej, w nadziei, że uda mi się podążyć za jej myślami. Broniła się, próbowała znowu postawić między nami mur, ale zapomniała już, jak to się robi. Przejrzałam jej zamiary.

Czyś ty straciła rozum? Starałam się utrzymać nerwy na wodzy.

W pewnym sensie owszem, odparowała półżartem.

Myślisz, że mnie powstrzymasz, znikając?

A jak inaczej mogę cię powstrzymać? Jeżeli masz jakiś lepszy pomysł, podziel się nim, proszę.

Nie rozumiem cię, Melanie. Nie chcesz ich odzyskać? Nie chcesz być znowu z Jaredem? Z Jamiem?

Skręciła się, jakby drażniła ją oczywistość odpowiedzi. Tak, ale… nie mogę… Potrzebowała paru chwil, żeby się uspokoić. Nie mogę się pogodzić z tym, że przypłacisz to życiem, Wando. Nie mogę znieść tej myśli.

Zrozumiałam głębie jej bólu i oczy zaszły mi łzami.

Ja też cię kocham, Mel. Ale nie ma tu miejsca dla nas obu. Ani w tym ciele, ani w tych jaskiniach, ani w ich życiu…

Wcale tak nie uważam.

Słuchaj, przestań próbować się unicestwić, dobrze? Bo jeśli uznam, że może ci się udać, każę Doktorowi wyciągnąć mnie jeszcze dziś. Albo powiem wszystko Jaredowi. Możesz to sobie wyobrazić.

Wyobraziłam to sobie dla niej, uśmiechając się delikatnie przez łzy. Pamiętasz? Powiedział, że nie wie, do czego może się posunąć, żeby cię odzyskać. Przywołałam wspomnienie gorących pocałunków w tunelu… oraz innych pocałunków i nocy z jej pamięci. Oblałam się rumieńcem i zrobiło mi się ciepło na twarzy.

Grasz nieczysto.

Wiem.

Nie poddam się.

Dostałaś ostrzeżenie. Nie próbuj się znowu wyłączać.

Zaczęłyśmy rozmyślać o innych, przyjemnych rzeczach. Na przykład, dokąd wyślemy Łowczynię. Mając w pamięci moją dzisiejszą opowieść, Mel natychmiast zaproponowała Planetę Mgieł, lecz ja byłam zdania, że odpowiedniejsza będzie Planeta Kwiatów. Nie było w całym wszechświe-cie drugiego tak spokojnego miejsca. Upierałam się, że długie beztroskie życie w promieniach słońca dobrze jej zrobi.

Wspominałyśmy najładniejsze obrazy z mojej pamięci. Lodowe zamki, muzykę wśród nocy, kolorowe słońca. Dla Mel wszystko to było jak baśnie. A potem zamieniłyśmy się rolami i to ona opowiadała mi bajki – o zatrutych jabłkach, szklanych pantofelkach, syrenach marzących o duszy…

Oczywiście nie zdążyłyśmy sobie opowiedzieć zbyt wielu.

Wszyscy zeszli się razem. Jared wrócił do jaskiń głównym wejściem. Rzeczywiście, uwinął się błyskawicznie – może w pośpiechu po prostu objechał skały i ukrył jeepa pod nawisem po północnej stronie.

Słyszałam ich zbliżające się głosy, ściszone, poważne, i zrozumiałam, że jest z nimi Łowczyni. Rozpoczęła się pierwsza odsłona spektaklu, który miał się zakończyć moją śmiercią.

Nie.

Słuchaj wszystkiego uważnie. Będziesz im pomagać, kiedy mnie już…

Nie!

Ale nie buntowała się przeciw samemu poleceniu, jedynie przeciw zakończeniu.

Jared pojawił się w wejściu z Łowczynią na rękach. Pozostali szli za nim. Aaron i Brandt trzymali broń w pogotowiu – może na wypadek, gdyby tylko udawała nieprzytomną, by móc znienacka rzucić się na nich z wątłymi pięściami. Jako ostatni wszedł Jeb z Doktorem. Wiedziałam, że chytre spojrzenie Jeba będzie zwrócone ku mnie. Czego się już domyśla ten szalony, przenikliwy umysł?

Porzuciłam te dywagacje i skupiłam się na bieżących sprawach.

Jared bardzo delikatnie położył bezwładne ciało Łowczyni na stole. Wcześniej pewnie poczułabym się dotknięta, teraz jednak mnie to roztkliwiało. Wiedziałam bowiem, że robi to dla mnie i żałuje, że nie traktował mnie tak na początku.

– Doktorze, gdzie jest Bezból? – zapytałam.

– Już ci daję – odparł cicho.

Czekając, wpatrywałam się w twarz Łowczyni i zastanawiałam, jak będzie wyglądać, gdy żywiciel odzyska wolność. Czy w ogóle ktoś tam jeszcze był? Czy umysł żywiciela całkiem opustoszeje, czy też prawowity właściciel ciała przejmie nad nim kontrolę? A jeśli tak się stanie – czy ta twarz nadal będzie we mnie budzić taką samą odrazę?

– Proszę. – Doktor włożył mi w dłoń biały pojemnik.