Выбрать главу

Twarz Łowczyni pozostała niewzruszona. Nie dałam jednak za wygraną; chciałam, aby spojrzała na to z innej strony.

– Na jakich planetach pani wcześniej mieszkała? – zapytałam.

Zawahała się, po czym wyprostowała ramiona.

– Na żadnej. Tylko na Ziemi.

Zaskoczyło mnie to. Była dzieckiem, jak Robert.

– Tylko na jednej? I od razu chciała pani zostać Łowczynią?

Potaknęła sztywno.

– No cóż, to już pani sprawa – powiedziałam i ruszyłam w kierunku domu. Może jeżeli uszanuję jej prywatność, ona zrewanżuje się tym samym, pomyślałam.

– Rozmawiałam z twoją Pocieszycielką.

Niedoczekanie, skomentowała cierpko Melanie.

– Słucham? – wyrzuciłam z siebie z niedowierzaniem.

– Z tego, co mi wiadomo, twoje problemy nie ograniczają się tylko do trudności z dostępem do informacji. Czy nie myślałaś o zmianie żywiciela na bardziej potulnego? Pocieszycielka chyba ci to sugerowała, nieprawdaż?

– Kathy na pewno nic pani nie powiedziała!

Łowczyni patrzyła na mnie triumfalnie.

– Nie musiała. Potrafię nieźle czytać z wyrazu twarzy. Widziałam, że moje pytanie trafiło w czuły punkt.

– Jak pani śmie? Związek pomiędzy duszą a Pocieszycielem…

– Jest święty, tak. Wiem, jak to wygląda w teorii. Ale w twoim przypadku standardowe metody pracy zawodzą. Muszę być pomysłowa.

– Myśli pani, że coś ukrywam? – zapytałam stanowczo, nie kryjąc już oburzenia. – Myśli pani, że powiedziałam to mojej Pocieszycielce?

Moja złość jej nie zraziła. Miała tak trudny charakter, że była chyba przyzwyczajona do takich reakcji.

– Nie. Myślę, że mówisz mi wszystko, co wiesz… Ale myślę też, że mogłabyś się bardziej postarać. Znam takie przypadki jak twój. Zaczynasz współczuć żywicielowi. Pozwalasz, aby jej wspomnienia podświadomie tobą kierowały. Teraz jest już pewnie za późno. Uważam, że byłoby dla ciebie lepiej, gdybyś zmieniła żywiciela i pozwoliła, aby ktoś inny spróbował szczęścia z Melanie.

– No nie! – wykrzyknęłam. – Melanie zjadłaby go żywcem!

Jej twarz zastygła w osłupieniu.

Nawet po wizycie u Kathy nie mogła sobie zdawać sprawy z powagi sytuacji. Sądziła, że Melanie wpływa na mnie tylko poprzez wspomnienia.

– To ciekawe, że mówisz o niej w czasie teraźniejszym.

Puściłam to mimo uszu i kontynuowałam, jak gdyby nigdy nic.

– Jeżeli wydaje się pani, że ktoś inny dałby radę odkryć jej tajemnice, to się pani myli.

– Jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać.

– Ma pani na myśli kogoś konkretnego? – zapytałam lodowato.

Uśmiechnęła się szeroko.

– Pozwolono mi spróbować. Nie zajęłoby mi to pewnie wiele czasu. Potem wróciłabym do mojego żywiciela.

W pierwszej chwili aż zaparło mi dech. Byłam roztrzęsiona, a Melanie pałała taką nienawiścią, że zabrakło jej słów. Sama myśl, że umieszczono by we mnie Łowczynię – choć oczywiście ja byłabym wtedy gdzie indziej – napawała mnie tak głęboką odrazą, że zrobiło mi się niedobrze.

– Ma pani pecha. Nie jestem dezerterem.

Łowczyni zmrużyła oczy.

– Moje dochodzenie przeciąga się z tego powodu. Nigdy nie interesowałam się zbytnio historią, ale widzę, że czeka mnie cały kurs.

– Sama pani powiedziała, że i tak pewnie jest już za późno, żeby cokolwiek wydobyć z jej pamięci – zauważyłam, z trudem zachowując względny spokój. – Może sobie pani w końcu odpuści i pójdzie tam, skąd przyszła?

Wzruszyła na to ramionami i uśmiechnęła się, zaciskając usta.

– Na pewno jest za późno na to, by dowiedzieć się czegokolwiek od ciebie. Ale jeżeli będziesz nadal upierać się przy swoim, to kto wie, może się zdarzyć, że to ona sama mnie do nich zaprowadzi.

– Ona sama???

– Kiedy już odzyska pełną kontrolę, a ty będziesz słaba jak Kevin, znany niegdyś jako Rwąca Pieśń. Pamiętasz? To ten, który rzucił się na Uzdrowiciela.

Patrzyłam na nią wściekle.

– O tak, to zapewne tylko kwestia czasu. Twoja Pocieszycielka pewnie nie podzieliła się z tobą statystykami? Zresztą nawet jeżeli tak, to nie zna najnowszych danych; tylko my nimi dysponujemy. Okazuje się, że w przypadkach takich jak twój – żywiciela stawiającego opór – zaledwie jedna na pięć dusz wychodzi z tego pojedynku zwycięsko. Czy przyszło ci w ogóle do głowy, że może być aż tak źle? Dusze zainteresowane przybyciem na Ziemię będą otrzymywać inne informacje niż do tej pory, Nie będą już mogły prosić o dorosłego żywiciela. Ryzyko jest zbyt duże. Tracimy kolejne dusze. Ani się obejrzysz, a zacznie do ciebie mówić, przemawiać twoimi ustami, kontrolować twoje zachowanie.

Słuchałam tego wszystkiego w napięciu, całkiem znieruchomiała. Łowczyni stanęła na palcach i nachyliła się w moją stronę, po czym odezwała się znowu, tym razem cicho i łagodnie:

– Czy właśnie tego chcesz, Wagabundo? Przegrać? Zniknąć, wyparta przez inny umysł? Chcesz być jak żywiciel?

Zaparło mi dech.

– Będzie już tylko gorzej. Przestaniesz być sobą. Znikniesz. Może cię uratują… Może przeniosą cię do innego ciała, tak jak Kevina. Staniesz się dzieckiem, będziesz miała na imię Melanie i zamiast komponować muzykę, będziesz wolała bawić się samochodami, czy co ją tam interesuje.

– Tylko jedna na pięć dusz zwycięża? – wyszeptałam. Kiwnęła głową, ledwie powstrzymując uśmiech.

– Przegrywasz samą siebie, Wagabundo. Światy, które zobaczyłaś, doświadczenie, które zgromadziłaś – wszystko przepadnie. Przeczytałam w twoich dokumentach, że mogłabyś zostać Matką. Gdybyś zdecydowała się na Macierzyństwo, twoje życie przynajmniej nie poszłoby na marne. Myślałaś o Macierzyństwie?

Drgnęłam, czerwieniejąc na twarzy.

– Przepraszam – wymamrotała, również się rumieniąc. – To było nietaktowne. Zapomnij, co powiedziałam.

– Idę do domu. Proszę mnie nie śledzić.

– Muszę. To moja praca.

– Czemu tak się pani przejmuje kilkorgiem ludzi? Dlaczego? Czy ta pani praca ma jeszcze w ogóle jakiś sens? Przecież zwyciężyliśmy! Może czas zająć się czymś innym i lepiej przysłużyć społeczeństwu?

Moje pytania, a raczej zawarte w nich oskarżenie, nie zrobiły na niej wrażenia.

– Wszędzie tam, gdzie resztki ich świata stykają się z naszym, pojawia się śmierć – odparła spokojnym tonem. Przez moment zdawało mi się, że w jej spojrzeniu dostrzegam zupełnie inną osobę. Niespodziewanie zrozumiałam, iż głęboko wierzy w to, co robi. Jakaś część mnie zakładała dotychczas, że Łowczyni jest tym, kim jest, tylko dlatego, że pociąga ją przemoc. – Jeżeli przez jakiegoś Jareda albo Jamiego straci życie choćby jedna dusza, będzie to o jedną za dużo. Dopóki na tej planecie nie zapanuje zupełny pokój, mój zawód jest potrzebny. Dopóki Jared i jemu podobni pozostają na wolności, muszę chronić nasz gatunek. Dopóki Melanie i jej podobni wodzą dusze za nos…

Odwróciłam się i ruszyłam długimi krokami w stronę domu. Musiałaby biec, żeby dotrzymać mi tempa.

– Ratuj się, Wagabundo! – zawołała za mną. – Masz coraz mniej czasu!

Zamilkła na chwilę, po czym krzyknęła jeszcze głośniej:

– Daj mi znać, kiedy mam zacząć nazywać cię Melanie!

W miarę jak się oddałam, jej głos był coraz słabiej słyszalny. Wiedziałam, że pójdzie za mną własnym tempem. Cały ostatni tydzień, kiedy widywałam ją na każdym moim wykładzie i bez przerwy słyszałam za sobą jej kroki, był niczym w porównaniu do tego, co mnie teraz czekało. Nie miałam złudzeń – moje życie miało stać się piekłem.

Czułam się, jakby Melanie tłukła się wściekle o ściany mojej czaszki.