Выбрать главу

Czasami rano, gdy wychodzi do pracy, spotyka tę piękną Koreankę z mieszkania obok. Zawsze uśmiechnięta i szczęśliwa staje w rogu windy z koszem brudnych koszul swojego męża. Na parterze zostawia ją z brudnymi koszulami i gdy zamykają się za nią drzwi windy, robi się jej przeraźliwie smutno. Dopiero w porze lunchu przestaje myśleć o Koreance. Ostatnio postanowiła, że nie będzie rano jeździć windą.

Względność…

Fizycy zajmujący się ogólną teorią względności nazywają „to” osobliwościami. Osobliwość początku deklarują jako Wielki Wybuch, a przewidując jakiś koniec, nazywają go osobliwością Wielkiego Kresu. Nawet jeśli brzmi to poetycko, z poezją ma niewiele wspólnego. Poetyckie w tej teorii jest jedynie to, że owe osobliwości dotyczą wszechświata. A w poezji wszechświat, głównie za sprawą miłości będącej jego substytutem, jest wszechobecny. Reszta to skomplikowane równania matematyczne opisujące deformację czasoprzestrzeni. Wszystko się zaczęło od jednej deformacji. Przy następnej wszystko się skończy. Osobliwość polega głównie na tym, że w momencie Wielkiego Wybuchu czas zaczął płynąć, a w chwili Wielkiego Kresu przestanie. Trudno to pojąć. Jako fizyk umiem to opisać równaniami, ale wyobrazić sobie końca czasu i tak nie potrafię.

Poza tym osobliwe, przynajmniej dla mnie, jest również, że wśród uznanych twórców tej teorii nie ma żadnych kobiet (egocentryczny Einstein chorobliwie nie znosił dzielić się sławą i geniuszem, nigdy więc nie potwierdził naukowego udziału porzuconej przez siebie żony, Serbki, Milevy Marić przy tworzeniu swojej teorii). Może dlatego, że kobiety wierzą naprawdę w Wielki Kres i prawdziwy koniec czasu. Mężczyźni – nie tylko zresztą fizycy – natychmiast stworzą nowe osobliwości i nowe, przeważnie o wiele młodsze, wszechświaty. Znajdą na nie te same równania i zaczną wszystko od początku. Od nowego Wielkiego Wybuchu. Powstanie od niego nowy wszechświat. Dla kobiet z „minionego Wielkiego Wybuchu” jest to natomiast najprawdziwsza osobliwość i cały wszechświat kończy się im naprawdę. I jest to także niesłychana deformacja. Marszczy im się wszechświat i marszczy się im wysuszana przez parujące łzy skóra pod oczami. Ale najbardziej je boli, kiedy „marszczy się” im dusza. Gdy już przestaną płakać i pogodzą się, że łzami i krzykiem nie da się spowodować, aby 1 i 1 było l, bo Jemu wychodzi, że jest to od nowego Wielkiego Wybuchu 2 + 1. Godzą się z tą arytmetyką. Milkną i się kurczą. Z gwiazd Supernowych stają się Karłami.

Czasami i Supernowe, i Karły mieszkają na jednym piętrze…

Czas połowicznego rozpadu

Jak długo trwa miłość?

Joelle spogląda na zegarek. Za dziesięć dziewiąta. Nalewa z otwartej przed godziną butelki szampana kolejny kieliszek. Bez dwutlenku węgla szampan wygląda jak próbka moczu nadająca się do badania przez urologa. Wyciąga rękę do półmiska z indykiem. Jest zeschnięty i zimny. A tak się starała…

Obiecał wrócić z biura o siódmej. Czternaście lat i sześć miesięcy nie są aż tak ważnym powodem, aby zjawić się punktualnie w domu. Zdaje sobie z tego doskonale sprawę. To także żaden powód, aby robić mu wyrzuty. Co mogłaby powiedzieć?! „Zapomniałeś o naszej miesięcznej rocznicy!?” Idiotyzm! O miesięcznych rocznicach nie pamiętają już przecież oboje od dziesięciu lat. A nawet ich już nie obchodzą. Kiedyś tak. W siódmą miesięczną rocznicę na przy- kład, w trakcie długiego weekendu na Rugii, w wąskim śpiworze na plaży. Zapaliła mu siedem świeczek wepchniętych w baton Marsa. Baton był pomiędzy jego udami. Zasnęli dopiero po wschodzie słońca. Rano obudził ich kierowca wózka, który sprzątał plażę. To były czasy. Teraz nie rezerwują nic poniżej czterech gwiazdek i on robi awanturę w recepcji, gdy nie ma w pokojowym minibarze schłodzonej mineralnej bez gazu.