Выбрать главу

Wirus AIDS przedostaje się do komórek systemu immunologicznego poprzez receptor T4 na powierzchni limfocytów. Jeśli Stwórca umieścił T4 na komórkach, to z pewnością nie po to, aby otworzyć drogę czemuś, co ma zabijać. Bóg być może jest bardzo zajęty światem, który stworzył, ale nie jest mściwy. Rozmawiałem o tym z moim muzułmańskim kolegą, który pracuje w biurze obok. On także wykluczył mściwość swojego Boga.

Jeśli są receptory T4, to powinien być w tym jakiś cel. Musi istnieć jakaś inna ważna proteina, która ma się przez T4 przeciskać. Gdyby spowodować blokowanie przez nią T4, to wirus HIV nie miałby żadnych szans. Doktor Candance Pert w 1984 roku odkryła, że receptory T4 znajdują się także na komórkach nerwowych – neuronach – w mózgu. Wkrótce po tym opublikowano w USA artykuł, który jest wzruszający w swojej treści: terminalnie chorzy na AIDS, których odwiedzały rodziny i przyjaciele, żyli około 30 procent dłużej niż ci umierający w osamotnieniu. Ci, których dotykano, masowano pokry- te zropiałymi krostami łydki, ramiona i twarz, żyli z kolei o 45 procent dłużej niż ci, których z odrazy nie odwiedzał lub nie dotykał nikt bliski. Wspomniana Candance Pert odważyła się publicznie w 1985 roku, w trakcie Kongresu Psychoneurofarmakologii na Hawajach, zasugerować, że tą blokującą T4 proteiną może być miłość. Nie użyła tego słowa. Mówiła o samym procesie blokowania receptora T4, pokazywała tabele z danymi dotyczącymi szczurów i chomików, którym robiono koktajle z mózgów, blokowano receptory T4 radioaktywnymi neuropeptydami emocji i stwierdzono zatrzymanie namnażania się wirusa. Przedstawiała wzory strukturalne jakichś neuropeptydów, ale i tak wszyscy na sali wiedzieli, że pokazuje wzory „na miłość”.

Margot nie zna się na immunologii. Nigdy nie słyszała o receptorach T4. Tak naprawdę nawet nie wie, gdzie leżą Hawaje. Pracuje „na kasie” w sklepie Aldi i marzy, aby dostać kredyt na kupno samochodu. Nie musiałaby wtedy jeździć metrem z trzema przesiadkami – co zabiera jej około dwóch godzin – do szpitala na końcu Frankfurtu. Wyszła za mąż za Ralfa, z miłości. Miała wtedy czterdzieści osiem lat. W tym wieku miłość w sklepie Aldi rozpoznaje się na przykład po tym, że mężczyzna długo patrzy w oczy przy płaceniu za zgrzewkę piwa. Ralf ujął ją tym, że miał stałą pracę, zawsze czyste dłonie i kupował kwiaty w jej sklepie. Płacił za nie i zostawiał jej, uśmiechając się. Wszystkie koleżanki jej zazdrościły. Któregoś wieczoru Ralf czekał na nią pod sklepem. Dwa lata po ślubie pojechali w podróż do Grecji. Nigdy nie była tak szczęśliwa. Rok później Ralf wyjechał z kolegami na dwa tygodnie do Tajlandii. Zrobiła test, gdy wzięli go do szpitala z objawami gruźlicy, i po trzech tygodniach dostała powiadomienie z kasy chorych. Pielęgniarka ze szpitala, w którym robiła test, jest córką jej koleżanki z pracy. Obiecała, że nie powie nikomu. Nawet matce. Jak na razie dotrzymała słowa. Gdyby było inaczej, jako „pozytywna” straciłaby pracę. Margot ma widocznie mało receptorów T4 i czuje się dobrze. Każdego dnia po pracy jeździ do szpitala. Kiedyś było tam przedszkole. Celowo wyszukali opustoszałe pomieszczenie daleko od miasta. Aby uniknąć protestów mieszkańców. Od najbliższej stacji metra do przedszkola są dwa kilometry. Wybili w budynku ściany pomiędzy pokojami i zrobili jedną ogromną salę. Na trzydziestu łóżkach umiera dwudziestu pięciu mężczyzn, cztery kobiety i ktoś, kogo płci nie może do dzisiaj rozpoznać.

Ralf umiera najdłużej ze wszystkich. Od dwóch miesięcy jest w śpiączce. Każdego dnia odkrywa go i na wychudzone nogi, pokryte fałdami skóry i ropiejącymi wrzodami, nakłada delikatnie maść z karotenem i rumiankiem. Potem zmienia kwiaty stojące w słoiku na szafce nocnej, czesze jego włosy, siada na krześle przy łóżku, masuje mu stopy i opowiada, jak minął jej dzień.

Ralf umiera najdłużej ze wszystkich…

Zanik jednoczesny

Najkrótsza droga pomiędzy biurowcem firmy, w której pracuje Anke, a ich mieszkaniem nie ma więcej niż kilometr. Idąc szybkim krokiem wzdłuż parku, potrzebowała zazwyczaj nie więcej niż piętnastu minut, aby dotrzeć do domu.