Выбрать главу

Pobrali się w Polsce. Z miłości. Oboje byli wtedy jeszcze studentami. Przyjechali jedenaście lat temu do Hamburga, po tym jak ona na strychu w domu babci w Grudziądzu znalazła jakieś „papiery” z niemieckimi pieczątkami. Pojechał wyłącznie dlatego, że ona tego chciała. Po kursie językowym okazało się, że z nich dwojga tylko ona może liczyć na uznanie lat studiów w Polsce. Zaczęła studiować, a on nauczył się tapetować mieszkania, remontować łazienki i malować ściany. Gdy urodziła się Martusia, to on nosił ją nocami, gdy miała kolkę, chodził z nią do lekarzy i to on tylko wiedział na co musi być szczepiona. Gdyby miał piersi, to by ją karmił, aby tylko nie budzić zmęczonej nauką matki. Zaczął gotować, wiedział, jakie pieluchy najlepiej wchłaniają wilgoć i jakie bajki są najlepsze dla czterolatki. Kiedy urodziła się Agnieszka, ona powiedziała mu, że na niemieckim rynku pracy liczą się tylko biolodzy z doktoratem. Uwierzył jej. Gdy przygotowywała się do egzaminów ubierał Martusię i wypychał wózek z Agnieszką na osiedlowy plac zabaw, żeby miała spokój i mogła się skupić.

Ona coraz lepiej mówiła po niemiecku, on, z poplamionymi farbą dłońmi, coraz bardziej nie pasował do ludzi, których zapraszała na swoje urodziny. W dniu, w którym pierwszy raz odprowadził Martusię do szkoły ona nie mogła iść z nimi, bo akurat odbierała dyplom doktora.

Zaczęła pracować. Odbierał Agnieszkę z przedszkola, chodził na wywiadówki do szkoły Martusi. „W okresie próbnym trzeba się wykazać” – powtarzała mu, gdy coraz później wieczorami wracała do domu. Dwa lata temu tydzień przed Wigilią wróciła w nocy z przyjęcia zorganizowanego przez jej firmę, obudziła go i powiedziała, że go nie kocha i że nie pasują do siebie. Rano spakował walizkę i przeniósł się do pustego mieszkania, które remontował. Spał na płaszczu położonym na betonowej wylewce. W Wigilię upił się i szkłem z rozbitej butelki po wódce chciał przeciąć sobie żyły. Rano, w pierwszy dzień Świąt, ciągle pijany, pojechał do ich domu i prosił, aby pozwoliła mu wrócić. Krzyczał. Przeklinał. Kopał w drzwi. Nie wpuściła go do mieszkania. Prezenty dla Martusi i Agnieszki zostawił na progu. Sąsiedzi wezwali policję. Dwa miesiące później dostał wezwanie do sądu. Ustalono, że może spotykać dzieci raz na dwa tygodnie. W soboty między siedemnastą trzydzieści a dziewiętnastą trzydzieści. Zobowiązano go również do podjęcia stałej pracy, aby mógł się „wywiązać z płacenia alimentów od czego uzależniona będzie częstotliwość spotkań z dziećmi”. Nie wytrzymuje tych dwóch tygodni. Gdy się upije nie wytrzymuje nawet dwóch godzin i jedzie wtedy pod ich dom, i patrzy w okna. W następną środę jest Dzień Matki. Postanowił, że kupi dziewczynkom kwiaty. Dla ich mamy. Tak jak każdego roku…

Trzy (inne) kolory

FIOLETOWY: W nocy w Rochester, gdy zamiera ruch uliczny, słychać wodę spadającą z pobliskiego wodospadu Niagara.

Sześcioletni chłopiec mieszkał w Rochester z rodzicami i siostrzyczką. Dziewczynka urodziła się bardzo chora. Miała trzy lata, gdy rodzice zapytali chłopca, czy oddałby dla niej „krew, bez której ona nie mogłaby dalej żyć”. Chłopiec zgodził się bez wahania. Po kilku dniach lekarze w uniwersyteckiej klinice przeprowadzili transfuzję bezpośrednią. Chłopiec leżał obok siostrzyczki i z jego żył przetaczano krew do jej żył.

W pewnym momencie, gdy transfuzja w odczuciu chłopca trwała zbyt długo, zapytał lekarza: „Czy to tak się umiera?”.