Выбрать главу

– Daj spokój, nie chcę ci robić problemu. Wezwę taksówkę. I tak zająłem ci dość czasu. Na pewno chcesz wrócić do domu i dzieci. Nie musisz się fatygować.

– Rozmawiałam już z siostrą, zostanie u mnie na noc i zajmie się dziećmi tak długo, jak będzie to potrzebne.

– Mimo wszystko nie chcę ci robić kłopotu.

– To żaden kłopot. Poza tym jak już mówiłam, obiecałam to lekarce.

Jacek znacząco popatrzył jej w oczy.

– To rzeczywiście poważny argument…

– No właśnie – przytaknęła. – Dlatego odwiozę cię, to postanowione i nie podlega dyskusji. Twój samochód został pod restauracją.

– Odbiorę go jutro, dziś nie mam na to siły.

– Pewnie chcesz się położyć spać, co?

– Chętnie, ale najpierw powinienem zajrzeć do matki.

– No tak. – Nina skinęła głową.

Jacek popatrzył na nią łagodnie.

– Nie złość się na nią. Bywa trudna i ma szalone pomysły, ale w jej mniemaniu robi to dla mojego dobra.

– Skąd ja to znam.

Spojrzał na nią pytająco.

– Wyjaśnię ci później. – Nie chciała teraz opowiadać mu o Sabinie. – Jeżeli chcesz zobaczyć się z matką, to idź, ja poczekam tutaj.

– Na pewno?

– Tak. Wykorzystam ten moment i zadzwonię do ojczyma, żeby zapytać, co dzieje się z moją. Mamusią, oczywiście.

– Dobrze. – Jacek niechętnie puścił jej rękę. Powoli podniósł się z krzesła, po czym ruszył korytarzem w poszukiwaniu Anity.

Nina tymczasem sięgnęła po telefon i zadzwoniła do Stefana, który dosłownie kilka minut temu dojechał do domu. Właśnie udało mu się położyć otumanioną Sabinę do łóżka, kiedy rozległ się dzwonek komórki.

– Nina? – odebrał już po pierwszym sygnale.

– Cześć. Chciałam zapytać, czy bezpiecznie dotarliście. – Nina podniosła się z krzesła. Zaczęła przechadzać się po korytarzu.

– Tak, tak. Właśnie uporałem się z twoją matką – wyjaśnił Stefan. – Zasnęła jak aniołek. Wcześniej jednak zdążyła obdzwonić pół rodziny i opowiedzieć im o tym, co zaszło.

Nina lekko pokiwała głową.

– A co z twoim kawalerem?

– Też czuje się lepiej. Lekarka powiedziała, że to był atak paniki. Jacek ma nerwicę. Nie powinien przeżywać tak silnych emocji.

– Rozumiem.

– Chcę odwieźć go do domu, ale poszedł jeszcze odwiedzić matkę.

– Mam nadzieję, że jakoś to znosisz? – zapytał z troską Stefan.

– Cóż, może to nie był wieczór moich marzeń, ale nie jest tak źle – wyznała. – Pewnie za jakiś czas wszyscy będziemy się z tego śmiać.

– Mam nadzieję. Trzymaj się, Ninka i gdyby coś się działo, to dzwoń.

– Dzięki. – Nina uniosła kąciki ust, po czym zakończyła połączenie.

Nie zdążyła jednak schować komórki do torebki, bo zadzwoniła do niej zaaferowana Małgosia.

– Właśnie rozmawiałam z mamą, która powiedziała mi, że był jakiś wypadek w restauracji! – rzuciła rozemocjonowana, nie zawracając sobie głowy powitaniami. Nina, chcąc nie chcąc, przez następne kilka minut relacjonowała siostrze wieczorne wydarzenia, starając się przy tym choć trochę ją uspokoić.

Jacek natomiast odnalazł w końcu salę, na której leżała jego matka, i po cichu zajrzał do środka. Miał nadzieję, że Anita będzie spała, jednak ta dość szybko rozwiała jego złudne marzenia.

– Synku? – wychrypiała słabym głosem.

Jacek nie miał wyjścia. Powoli podszedł do łóżka.

– Jak się trzymasz? – Zlustrował wzrokiem jej pobladłą twarz.

– Już lepiej.

– Niezłego stracha nam napędziłaś.

Anita przeniosła wzrok na bieluchną ścianę i głośno westchnęła.

– Pewnie jesteś na mnie zły, ale ja naprawdę zrobiłam to dla twojego dobra – wyznała. – Po prostu nie mogłam patrzeć, jak trzymasz za rękę tę kobietę i…

Jacek podszedł do niej i ujął jej dłoń.

– Nie martw się, mamo – wyszeptał. – Porozmawiamy o tym wszystkim później. Teraz odpoczywaj, dobrze?

Anita pokiwała głową, starając się jednocześnie otrzeć płynące po policzkach łzy.

– Postaraj się zasnąć – powiedział Jacek. – Zajrzę do ciebie jutro.

Anita ścisnęła jego rękę, a potem w milczeniu patrzyła, jak Jacek opuszcza salę. Po tym wszystkim, co nawyprawiała, czuła się fatalnie. Mogła nie słuchać tej kobiety ze sklepu i nie iść do tej restauracji. To nie było w jej stylu, teraz targały nią potworne wyrzuty sumienia. Nadal nie mogła wyobrazić sobie odejścia Jacka, jednak czuła, że przesadziła. Co ją w ogóle podkusiło do wywracania tego stolika? No co?

Miłość jest trudna, pomyślała, ocierając kolejne słone łzy. Cholernie trudna. Człowiek może się starać i starać, a wystarczy jedno zdarzenie, by wszystko rozpadło się niczym domek z kart. Ot, brutalna rzeczywistość.

ROZDZIAŁ 32

Nina zaparkowała pod blokiem Jacka kilka minut przed północą. Synoptycy już od rana trąbili, że noc przyniesie opady deszczu i tak też się stało. Całą drogę ze szpitala na blokowisko w karoserię samochodu bębniły ciężkie krople wody, a za oknami hulał wiatr. Aż nie chciało się opuszczać nagrzanego wnętrza auta.

Szkoda tylko, że Jacek nie miał wyjścia.

– Jeszcze raz bardzo dziękuję ci za pomoc – powiedział, odpinając pas.

Nina zapaliła niewielką lampkę, by ułatwić mu wysiadanie z samochodu.

– Mam nadzieję, że zdążysz zażyć choć odrobiny snu – dodał.

– Nie takie rzeczy w życiu robiłam. Dla każdej samotnej matki życie zaczyna się dopiero wtedy, gdy dzieci pójdą spać. Czasami o tej porze dopiero zabieram się za składanie prania.

– Prowadzisz bujne życie nocne – zażartował.

– Coś w tym rodzaju.

– Gdyby potrzebna była ci pomoc, dawaj znać. Ja też czasami nie mogę spać i snuję się po nocach. Chętnie zająłbym się czymś pożytecznym.

– Uważaj na słowa, bo jeszcze naprawdę cię wykorzystam.

– Nie mam nic przeciwko. Szkoda tylko, że do składania prania.

– Na pewno będę miała też inne pomysły, bez obaw.

Słysząc nutkę kokieterii w jej głosie, Jacek szeroko się uśmiechnął.

– Zaprosiłbym cię na herbatę, ale to chyba nie jest najlepsza pora. – Popatrzył jej w oczy.

– Obojgu nam przyda się odpoczynek.

– Dokładnie.

– Poradzisz sobie z dotarciem na górę?

– Nie jest ze mną jeszcze tak źle.

– Tylko już się dziś niczym nie stresuj, dobrze? Będę się martwiła.

– No coś ty. Pewnie pokręcę się trochę po domu i pójdę spać.

– To dobry plan.

– Zamelduj się, kiedy już dotrzesz do siebie. Bo inaczej ja też będę się martwił.

– Obiecałam lekarce trzymać cię z dala od stresów, więc chyba nie mam wyjścia.

Na chwilę oboje zamilkli. W samochodzie słychać było tylko wycie wiatru, bębnienie deszczu o wiatr i ich miarowe oddechy.

– Dziękuję za miły wieczór – powiedział jeszcze Jacek niskim, gardłowym tonem. – Mimo wszystko dobrze się bawiłem.

– Ja też.

– Powtórzymy to w przyszłym tygodniu?

– Ale bez tych wszystkich ekscesów?

– Bez.

– Wobec tego zgoda.

– Kiedy masz czas? – zapytał.

– Przez cały tydzień pracuję na pierwszą zmianę, więc wieczorami jestem wolna.

– Wspaniale. – Delikatnie się uśmiechnął. – To może wtorek?

– Wstępnie jesteśmy umówieni.

– Tym razem postaram się znaleźć bardziej ustronne miejsce.

– Wystarczy, że nie będzie tam naszych matek – stwierdziła Nina i przesunęła dłonią po swoich roztrzepanych włosach.

– Widzimy się jutro w pracy? – zapytał Jacek.

– Soboty najczęściej mam wolne.

– Och. – Wyraźnie posmutniał.