Nina wystukała swoją odpowiedź na klawiaturze, jednak uśmiech, który wzbudził jego SMS, znikł z jej ust niemal tak szybko, jak się pojawił. A wszystko za sprawą Kalinki.
– Pisałam dziś rano na Facebooku z Amelką z mojej klasy i jej mama kazała cię zapytać, jakie ciasto będziesz piekła na urodziny naszej pani. Ona chce upiec makowiec i wolałaby, żebyś nie piekła tego samego.
Nina natychmiast odwróciła się do córki.
– Jakie ciasto? O czym ty mówisz?
– No bo w poniedziałek są urodziny naszej pani i rodzice organizują dla niej z tej okazji klasowe przyjęcie na naszej godzinie wychowawczej.
– Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
– Nie wiem, mamo. Ustalili to na wywiadówce. To jakie upieczesz ciasto? Chcę odpisać Amelce.
Nina przypomniała sobie o tym, że musi rozmówić się z byłym mężem i natychmiast straciła dobry humor. Dlaczego ten idiota musiał ją w coś wrobić? Zresztą jak zawsze? Przecież wyraźnie mówiła mu, żeby w nic się nie angażował. A już zwłaszcza nie angażował jej!
– Ale skoro jesteś chora, to chyba nie muszę piec ciasta, co? – zwróciła się z nadzieją do córki. – Przecież i tak na to przyjęcie nie pójdziesz.
– Ja nie wnikam w ustalenia dorosłych, mamo, po prostu chcę odpisać mamie Amelki. To robisz makowiec czy nie? Zdecyduj się, to ważne – nalegała Kalinka.
Nina westchnęła. Nie znosiła robić ciast. Marny był z niej cukiernik i prawie każda próba przygotowania czegoś słodkiego kończyła się zakalcem.
– Upieczemy babeczki – rzuciła jednak, postanawiając zachować się honorowo.
Najwyżej później wepchnie Igorowi do ręki paragon z cenami potrzebnych składników i zażąda zwrotu pieniędzy. Doliczy też oczywiście kilkanaście złotych za robociznę. Oraz przypomni o zaległych alimentach, draniowi jednemu! Co on sobie w ogóle myśli?
Kalinka odpisała Amelce, a raczej mamie Amelki, po czym odłożyła telefon.
– Jak chcesz, to mogę ci pomóc w dekorowaniu tych babeczek – zaproponowała usłużnie. – Skoro jesteśmy z Ignasiem chorzy, to przecież i tak nie mamy nic lepszego do roboty.
– Dobre i to – mruknęła Nina. – Zajmiemy się tym wieczorem.
– Dlaczego wieczorem? – zapytał Ignaś.
– Bo wcześniej muszę jeszcze posprzątać w domu i iść na zakupy.
– Ale wieczorem ma lecieć w telewizji Kraina lodu!
– No trudno, poradzę sobie sama.
– Ale my chcemy dekorować babeczki, naprawdę – protestowała Kalinka.
Nina opuściła ramiona.
– No to już sama nie wiem. Może jak pomożecie mi w sprzątaniu, uwiniemy się z nim szybciej?
– O, to chyba dobry pomysł, co Ignaś? – zwróciła się do chłopca siostra.
– Możemy posprzątać w swoim pokoju. – Ignacy raczej nie wydawał się z tego zadowolony.
– I na przykład w łazience – dodała Kalinka.
– No nie wiem… – Nina popatrzyła na dzieci podejrzliwie. – Przecież wy nigdy nie sprzątaliście łazienki.
– Niby tak, ale to nie może być trudne.
– Pozamiata się, powyciera. Damy radę, mamo. – Ignacy, jak prawdziwy dżentelmen, poparł siostrę.
Nina wahała się jeszcze przez chwilę, ale w końcu doszła do wniosku, że to chyba dobry pomysł. Już dawno chciała zaangażować dzieci w większą pomoc w obowiązkach domowych – obiektywnie rzecz biorąc, nie były już takimi maluszkami, za jakie nadal je uważała, a skoro same oferowały pomoc, to grzechem było nie skorzystać. Po śniadaniu wyposażyła je więc w potrzebne detergenty i stanowczo za duże, lateksowe rękawiczki, po czym wpuściła do łazienki.
– Ja będę sprzątała kuchnię, gdybyście potrzebowali mojej pomocy, to wołajcie. – Uśmiechnęła się do nich pokrzepiająco i potajemnie pstryknęła tej dwójce zdjęcie, by wysłać je Małgosi z dumnym podpisem, że w końcu doczekała się pomocników.
Niestety, jej radość nie trwała długo, bo gdy tylko wysłała siostrze wiadomość i zaczęła zmywać naczynia, w łazience rozległ się trzask, brzdęk, a potem krzyk wystraszonego Ignasia.
Nina w te pędy pognała w tamtym kierunku, omal nie przewracając się na śliskiej podłodze.
– Co się stało? – Wpadła do łazienki, gdzie Kalinka podtrzymywała właśnie wiszącego na umywalce Ignasia.
– Powiesił się, jak chciał umyć kran – wyjaśniła, przyjmując pomoc od matki, która czym prędzej zdjęła Ignacego z armatury i odstawiła go na podłogę. Potem uklękła przed chłopcem i uważnie oglądała, czy nic mu się nie stało.
– Wszystko w porządku? – zapytała wystraszonego synka, który miał w oczach łzy.
Ignacy pokiwał głową i jak na prawdziwego mężczyznę przystało, mocno zacisnął zęby. Trochę bolało go pod pachami, bo kiedy podstawka, na którą wszedł, wysunęła mu się spod nóg, to właśnie na nich zawisł, ale poza tym był cały i zdrowy.
Gorzej natomiast wyglądała umywalka, która pod wpływem ciężaru oberwała się i opadła, wyrywając przy tym ze ściany rurę odprowadzającą wodę.
– Dobrze, że nie spadła i się nie zbiła – zareagowała Kalinka, gdy tylko zobaczyła spojrzenie matki.
– Tak. Chyba tak – zdołała tylko wydusić Nina, po czym uklękła pod umywalką i zaczęła przyglądać się uszkodzeniom. Szybko doszła do wniosku, że raczej nie da rady sama tego naprawić. Choć bardzo chciała, nie była kobietą wszystkofunkcyjną. Jedynie wielo.
– No nic, chodźmy stąd – mruknęła do dzieci i wypchnęła je z łazienki.
– Co teraz będzie? – dopytywała Kalinka, patrząc to na matkę, to na brata, który rozcierał obolałe ręce.
– Zadzwonię do cioci Małgosi, może wujek Wojtek podjedzie nam to naprawić. A jak nie, to wezwę hydraulika.
– Aha. – Kalinka roztropnie pokiwała głową.
– Idźcie się pobawić. Koniec sprzątania na dziś. – Nina zabrała dzieciom lateksowe rękawiczki, ganiąc się w myślach, że przecież mogła przewidzieć, jak skończy się pomoc tych dwojga.
Wzięła kilka głębokich wdechów, a następnie zadzwoniła do siostry. Niestety, Wojtek był na jakimś wyjeździe, ale Małgosia podała jej numer do zaprzyjaźnionego pana Waldka parającego się potrzebną Ninie profesją. Pożegnała się z siostrą i zadzwoniła do hydraulika, który, niestety, dość osobliwym głosem oświadczył, że nie może dziś pomóc, ponieważ szykuje się do wesela córki. W dodatku bardzo je przeżywa (co słychać było po głosie) i już trochę się znieczulił. Dodał, że podjechałby jutro, jednak są poprawiny, które w poniedziałek prawdopodobnie będzie odchorowywał, dlatego może służyć pomocą, owszem, lecz dopiero we wtorek wieczorem, ponieważ rano ma już umówione jakieś zlecenia.
Nina przez chwilę rozważała, czy uda im się przetrwać bez umywalki do wtorku, ale w końcu zgodziła się na proponowaną przez pana Waldka porę. Mogła oczywiście poszukać innego, bardziej dyspozycyjnego hydraulika, jednak szkoda jej było nerwów na wynajdywanie telefonów i użeranie się z pożal się Boże fachowcami.
– I co? – Kiedy skończyła rozmawiać, zajrzała do niej Kalinka. – Da się to naprawić?
– Hydraulik przyjedzie do nas we wtorek wieczorem.
– Tak późno?
– Jakoś sobie poradzimy. – Nina wysiliła się na uśmiech. – Tylko do tej pory nie możemy korzystać z umywalki, czy to jest jasne?
– No to gdzie mamy myć ręce, buzię i zęby? – Kalinka skrzyżowała ręce na piersi.
– W zlewie w kuchni albo nad wanną.
– Nad wanną?
– Nie marudź. Dzieci w Afryce mają gorzej.
– Fajnie, tylko jakoś nie bardzo mnie to pociesza – mruknęła Kalinka, po czym wróciła do Ignasia.
Nina stała w milczeniu jeszcze przez chwilę, ale w końcu wróciła do sprzątania kuchni. Humor poprawił jej dopiero SMS od Jacka, który napisał, że już nie może doczekać się wtorkowego wieczoru.
Nina uśmiechnęła się szeroko, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że właśnie na wtedy umówiła hydraulika. Cholera. Te kolacje z Jackiem naprawdę były jakieś pechowe.
– No nic. – Spróbowała wykrzesać z siebie choć minimum optymizmu. Najwyżej trochę się spóźni. Albo umówi na późniejszą porę. W końcu jest dorosła i nie musi wracać do domu przed dwudziestą drugą.
ROZDZIAŁ 35