Выбрать главу

– I właśnie dlatego chcesz stanąć na drodze do jego szczęścia? – zwróciła się więc do Anity z łagodną miną, która nieco kłóciła się z jej mrocznym wizerunkiem.

– Miejsce dziecka jest przy matce – stwierdziła Anita.

– Owszem, ale nie można do siebie uwiązywać faceta, który ma blisko trzydzieści lat. W pewnym momencie trzeba pozwolić dzieciom dorosnąć i zacząć żyć własnym życiem.

– Ja po prostu chcę go uchronić przed popełnianiem błędów. Wiesz, ile teraz jest rozwodów?

– Nie mydl mi oczu takimi tanimi śpiewkami. Boisz się pustki w domu, nie zasłaniaj się statystykami.

– No dobrze, może się i boję – przyznała w końcu Anita. – Dlaczego nie chcesz tego uszanować?

– Bo chodzi o dobro mojej córki.

– I mojego syna.

Sabina pokręciła głową. Wszystko wskazywało na to, że czeka je długa rozmowa. Oj, bardzo długa. Czy ta kobieta nie mogła po prostu przyjąć do wiadomości, że zegar biologiczny Niny tykał nieubłaganie i za chwilę będzie za późno na poruszanie tematu jakiegokolwiek związku?

Nagle przyszedł jej jednak do głowy zapomniany wcześniej argument, a zarazem fenomenalny pomysł.

– Bo ty boisz się ciszy, prawda? – Zerknęła z ukosa na Anitę.

– Jeżeli chcesz mi doradzić, żebym włączała telewizor, to możesz sobie darować – burknęła Anita. – Doświadczyłam już pustki po śmierci męża. Zwariować można. Wystarczy mi na całe życie. – Pociągnęła nosem, czując napływające do oczu łzy.

Sabina, zamiast wykazać się minimalnym wyczuciem i taktem, uśmiechnęła się triumfalnie.

– A co byś powiedziała na rozkrzyczane wnuki? – spytała.

Anita najpierw z niedowierzaniem zamrugała powiekami, ale w końcu trochę się rozpogodziła.

– Wnuki? – zapytała z przejęciem i nadzieją w głosie.

– I to nawet dwójka. Odchowane. W dodatku pełne energii, chociaż chwilowo akurat nieco mniej, bo chorują na ospę. Ale za to potem będzie spokój! – zaznaczyła Sabina. – W końcu tego wirusa łapie się tylko raz.

– Cóż… – Anita uniosła palec do twarzy i uśmiechnęła się do Sabiny serdecznie. – To zmienia postać rzeczy. A w jakim wieku te dzieci, jeżeli można wiedzieć?

Słysząc jej słowa, Sabina omal nie podskoczyła na krześle i w duchu sama sobie przybiła piątkę. Tak to ona może robić interesy. Z największą przyjemnością!

Oby tylko ta kobieta nie zapytała ją o kartę szczepień Ignasia i Kalinki ani przebyte choroby.

E tam, właściwie to dlaczego nie? Najwyżej trochę nakłamie tej babie. W końcu była dobra w naginaniu rzeczywistości i bajerowaniu innych ludzi. Na przykład w imieniu Niny.

ROZDZIAŁ 36

Nina wysiadła z samochodu i popatrzyła na szyld wiszący nad drzwiami pizzerii, w której miała spotkać się z MałymAlbertem, z którym umówiła ją matka. Ostatni raz była tu z dziećmi parę lat temu, kiedy to Kalinka uparła się zjeść w swoje urodziny pizzę, która nie mogła być domowej roboty. Nina z początku chciała kupić jakąś mrożoną, ale w końcu uznała, że dziewiąte urodziny ma się tylko raz i zabrała dzieci do restauracji. Rzadko jadali w miejscach publicznych, bo najzwyczajniej w świecie nie było ich na to stać. Co innego zamówić sałatkę dla jednej osoby, a co innego wykarmić trzy wygłodniałe żołądki.

Nie chcąc, by MałyAlbert musiał czekać zbyt długo, Nina w końcu oderwała wzrok od szyldu, poprawiła przewieszoną przez ramię torebkę i ruszyła do środka. Buty na niewysokim obcasie włożone przez nią na tę okazję, stukały delikatnie o kostkę brukową, którą wyłożona była alejka prowadząca do środka. Nina pokonała drogę dość sprawnie, a potem nacisnęła dłonią klamkę i znalazła się w pachnącym drożdżami i olejem wnętrzu. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu samotnego mężczyzny, którego zdjęcie przysłała jej matka, jednak żaden z dwóch wolnych panów nie pasował do rysopisu. No nic. Może się spóźni? Albo w ogóle nie przyjdzie?

Prawdę mówiąc, ta ostatnia opcja podobała jej się najbardziej. Po tym, co wydarzyło się między nią a Jackiem, nie miała ochoty na zawieranie jakichkolwiek damsko-męskich znajomości i przychodząc tu, czuła się bardzo nie fair wobec kolegi z pracy. Powoli zaczynało jej coraz bardziej zależeć na tym czułym i czarującym mężczyźnie, nie chciała tego zaprzepaścić. Wiedziała jednak, że matka nie odpuści jej, jeżeli wymiga się od tej randki i gotowa jest do końca życia zadręczać ją opowieściami o mężczyznach z lovestory.pl, a na to Nina nie miała najmniejszej ochoty. Całe szczęście Sabina zapomniała o wspólnych zakupach. Randki by jej jednak nie darowała.

– W czym mogę pomóc? – Kelner w firmowej koszuli z logo pizzerii podszedł do niej, gdy zobaczył, że nadal stoi niezdecydowana w drzwiach. Był to młody chłopak, który, przynajmniej na oko Niny, dopiero co ukończył liceum.

– Jestem tu umówiona ze znajomym. – Nina obdarzyła go swobodnym uśmiechem. – Ale chyba jeszcze go nie ma.

– Rozumiem. Zapraszam do stolika. – Chłopak wykazał się taktem i poprowadził ją pod ścianę (na szczęście z dala od okna!), skąd na pewno będzie miała dobry widok na drzwi i nie przeoczy wchodzącego przyjaciela.

– Dziękuję. – Nina posłusznie usiadła we wskazanym miejscu, a chłopak rozłożył przed nią kartę dań.

– Rozumiem, że poczeka pani ze złożeniem zamówienia?

– Tak, tak. Jeszcze chwilkę.

– Może wobec tego zaproponuję chociaż coś do picia? Kawa, herbata, coś zimnego?

– Niech będzie herbata. – Nina spojrzała w górę, a on wyciągnął z kieszeni czerwony notesik i zanotował w nim zamówienie. Pewnie nie musiał tego robić, bo w pizzerii nie było o tej porze zbyt wielu gości, ale wymagały tego standardy obsługi klienta, które mu wpojono.

– Zwykła, owocowa? – dopytał, odsuwając długopis od papieru.

– A jaką pan proponuje?

– Mamy taką dobrą z maliną i aronią.

– Niech będzie – zgodziła się łaskawie, a kelner pokiwał głową, doprecyzowując w notesie jej zamówienie, po czym odszedł.

Nina wykorzystała ten moment, aby jeszcze raz rozejrzeć się po wnętrzu pizzerii, ale nie dane jej było się na tym skupić, bo usłyszała dźwięk przychodzącego powiadomienia. Sięgnęła dłonią do kieszeni płaszcza, do której po wyjściu z samochodu włożyła komórkę. Na wyświetlaczu zobaczyła SMS-a od matki.

„I jak?” – pytała Sabina.

„Nijak. Jeszcze go nie ma”. – Nina sprawnie wystukała odpowiedź, po czym odłożyła urządzenie na blat i zapatrzyła się w drzwi. Nie była ani trochę przekonana do tej randki, jak uparcie nazywała to wyjście matka, a jej myśli stale wracały do Jacka. Mimowolnie zaczęła myśleć o jego pogodnym uśmiechu i przeszywającym spojrzeniu, a oderwał ją od tego dopiero dzwonek sygnalizujący otwarcie drzwi wejściowych przez jakiegoś klienta.

Nina natychmiast wyprostowała plecy i wytężyła wzrok. Do pizzerii wszedł niewysoki, około trzydziestoletni mężczyzna z kilkudniowym zarostem, po czym skinął na kelnera i usiadł przy stoliku pod oknem. Nina wpatrywała się w niego uporczywie, jednak siedział do niej bokiem i z tej perspektywy słabo widziała jego twarz. Czyżby to był MałyAlbert?

Nie chcąc się zbłaźnić i pędzić na ślepo do nieznajomego mężczyzny, sięgnęła po leżący na stole telefon i odszukała w galerii zdjęcie przysłane przez matkę, które przezornie sobie zapisała. Czuła się głupio, ale jeżeli to wyjście miało raz na zawsze ukrócić pseudomatrymonialne zapędy Sabiny, była w stanie się przemęczyć. Pospiesznie odszukała właściwe zdjęcie, a potem skonfrontowała wizerunek mężczyzny z fotografii z tym siedzącym pod oknem. Obaj mieli czarne włosy, jednak z tej perspektywy naprawdę niewiele widziała. Musiała podejść bliżej.

– Herbata dla pani. – Kelner podszedł do niej, gdy zaczęła się zastanawiać, jak to zrobić. – Na wszelki wypadek przyniosłem też cukier.

– Dziękuję.

– Czymś jeszcze mogę pani służyć?

– Nie, nie. – Nina energicznie potrząsnęła głową.

Chłopak zaczął się oddalać, jednak zanim to zrobił, ją jakby olśniło i złapała go za rękę.

– A wie pan co? Właściwie jest taka rzecz.

– Tak? – Chłopak stanął jak wryty i odwrócił się do niej przez ramię.

– Czy będzie panu przeszkadzało, jeśli ja… eee… przespaceruję się po pizzerii i rozprostuję nogi? Mam problemy. Ze stawami i…