Zamiast zapalić, wsiadł więc do samochodu i udał się w drogę do pracy. Już nie mógł się doczekać spotkania z Niną. Od piątkowej randki myślał o niej niemal nieustannie i musiał przyznać, że mimo trudności z koncentracją, było to bardzo przyjemne uczucie. Jak on mógł funkcjonować wcześniej bez tych ekscytujących motyli w brzuchu? Przecież gdy w organizmie szalały endorfiny, zwane potocznie hormonami szczęścia, od razu żyło się lepiej, a świat zdawał się piękniejszy. Ba! Nawet mamusia nie wydawała się taka irytująca jak zwykle.
Dlaczego nie zainteresował się Niną wcześniej?
ROZDZIAŁ 38
Igor wracał do domu po odstawieniu na parking ciężarówki, którą przez weekend przejechał ponad tysiąc kilometrów, wożąc żwir. Było już po dziewiętnastej. Panujący za oknami mrok rozświetlały światła przejeżdżających aut oraz przydrożne latarnie, a z głośników samochodowych, w które swego czasu zainwestował spore pieniądze, sączyła się leniwa muzyka.
Wykonanie zlecenia trochę go zmęczyło, ale czuł się jak człowiek spełniony. Ostatnio prawie nie koncertował i krucho było z pieniędzmi, a nie chciał rozczarować Ewelinki i wyjść przed nią na ciapę. W przeciwieństwie do małżeństwa z Niną, na związku z Ewelinką naprawdę mu zależało i nie zamierzał dać plamy. To dlatego, gdy kumpel zadzwonił z propozycją, od razu wziął tę pracę. W końcu z czegoś trzeba żyć, a on nie był aż tak nieodpowiedzialnym człowiekiem, za jakiego uważała go eksżona. No dobrze. I wiele innych osób też.
Właściwie to mimo że musiał koncentrować się na drodze, jadąc teraz przed siebie, odpoczywał. Pogoda była ładna, nie padał deszcz, a on nie miał nic przeciwko prowadzeniu w ciemności. Wręcz przeciwnie. Lubił mijać te wszystkie połyskujące światła. Kiedyś zainspirowało go to nawet do napisania tekstu piosenki, która stała się później prawdziwym hitem. Nosiła tytuł Ciągle jadę do ciebie i często grali ją na początku koncertów. To były czasy! A teraz? Przewracając się z boku na bok przed telewizorem, czuł się jak stary pryk, któremu nie zostały już żadne przyjemności. Może wiosną będzie lepiej? Kiedy pogoda zmienia się na lepsze, zleceń na granie zawsze jest więcej. Musiał jeszcze tylko przetrwać tę zasraną jesień i depresyjną zimę, a co za tym idzie, także święta. Szczerze tego nie znosił.
Zamiast jednak myśleć o zbliżającej się gwiazdce, wolał skupić się na czekającej na niego w domu Ewelince, co pewnie byłoby łatwiejsze, gdyby nie ciągłe buczenie leżącego na siedzeniu pasażera telefonu, oznajmiającego kolejne połączenie od Niny. Igor nie musiał nawet patrzeć na wyświetlacz, by dowiedzieć się, kto dzwoni. Komórka dźwięczała tak irytująco i napastliwie, jakby uparła się odwzorowywać głos wściekłej Niny. Zamiast trzymać jego stronę, sympatyzowała z tą denerwującą kobietą!
Igor aż zaklął pod nosem. Boże! Dlaczego on musiał związać się akurat z nią? I jeszcze mieć z tego dzieci. Ślepy był czy co? A do tego pewnie i głuchy. Patrząc na tę relację z perspektywy czasu, naprawdę nie rozumiał, jak to się stało, że stanęli z Niną na ślubnym kobiercu. Przecież teraz zwiałby gdzie pieprz rośnie i z miesiąc nie wychodził z kryjówki.
Cóż. Pewnie gdyby niespodziewanie w życiu jego i Niny nie pojawiło się dziecko, wtedy też by tak zrobił. A tak uległ namowom matki, która nieustannie kładła mu do głowy teksty o tym, że powinien dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za powołane do życia dziecko. Oświadczył się ciężarnej Ninie, po czym stanęli przed ołtarzem. Zresztą to wcale nie było aż takie traumatyczne, jak teraz mu się wydawało. Swego czasu był w Ninie zakochany prawie jak disnejowski kundel. Dopiero kiedy urodził się Ignaś, a Nina stała się zupełnie inną osobą niż ta, z którą się żenił, nagle mu przeszło. Zaczął uciekać z domu, aby nie słyszeć jej krzyków, i coraz częściej wpadał do baru, w którym stał pod ścianą automat do gier. Później nie wyobrażał już sobie tygodnia bez spotkania z jednorękim bandytą, przez co zaczęły ubywać mu z konta coraz większe sumy pieniędzy. Uzależnił się, teraz to wiedział. Pewnie gdyby mógł cofnąć czas, nigdy nie nabrałby na Ninę tych wszystkich kredytów, ale wtedy nie widział innej możliwości, by pospłacać swoje długi.
Oficjalnie to właśnie przez to się rozeszli – bo stał się hazardzistą i przestępcą finansowym. Ale tak naprawdę żadna z tych rzeczy nie zaszłaby, gdyby nie wypalenie miłości. Ludzie, którzy nie są darzeni czułością i sami nie mają kogoś do kochania, mogą zrobić różne głupstwa. Jakby to właśnie miłość trzymała ich w pionie, nie pozwalając upaść.
Na szczęście jakiś czas później poznał Ewelinkę i jego życie nabrało nowego blasku. Dla niej chciał być lepszym człowiekiem. Zresztą całkiem nieźle mu to wychodziło. Poszedł na terapię i udało mu się wyzwolić z sideł hazardu. No dobrze, może nadal jeszcze trochę za dużo pił, ale przecież nie mógł odmówić sobie wszystkich przyjemności.
Poza tym Ewelinka nie miała nic przeciwko piwku po kolacji. Czasami nawet sama wyjmowała z lodówki schłodzoną butelkę i zajmowała miejsce obok Igora, po czym siedzieli przed telewizorem ramię w ramię, oglądając kolejne programy.
Na wspomnienie tych wspólnych wieczorów Igor aż się uśmiechnął. To było życie, a nie gderająca nad uchem żona i rozwrzeszczane dzieci.
Od tych przemyśleń oderwało go ponowne buczenie komórki. Słysząc je, westchnął. Pewnie Nina dowiedziała się o cieście na klasową imprezę w szkole Kalinki. Nie musiał być jasnowidzem, żeby wiedzieć, że jest wściekła. On też by był, gdyby go w coś takiego wrobiła. Tylko te wszystkie mamuśki po trzydziestce tak nalegały… i tak pięknie go prosiły. Jak mógł odmówić im blachy ciasta?
Nie chcąc o tym dłużej myśleć, sięgnął po telefon, po czym go wyłączył. Następnie odrzucił go na miejsce i potarł dłonią zmęczone oczy. W aucie było tak przyjemnie ciepło, że zachciało mu się spać. Powinien jakoś się rozbudzić. Może zjechać gdzieś na kawę?
Kiedy tylko powziął tę myśl, dostrzegł stojącego z wyciągniętą ręką autostopowicza. Właściwie to rozmowa z drugim człowiekiem rozbudziłaby go bardziej niż kawa. Nie zastanawiając się długo, włączył kierunkowskaz i zjechał na pobocze.
Mężczyzna w ciemnej kurtce natychmiast podbiegł do drzwi.
– Dokąd pan jedzie? – zapytał, lekko je uchylając.
– Do Brzózek – odparł Igor.
– Gdzie to jest?
– Jeszcze hen za Warszawą.
– O, to super, bo ja właśnie chcę dojechać w okolice stolicy. – Ucieszył się autostopowicz. – Mogę?
– Wsiadaj pan. Gdybym nie chciał zabrać, tobym się nie zatrzymywał.
Mężczyzna pokiwał głową, po czym wrzucił na tylne siedzenie swój plecak i umościł się obok Igora.
– Lechu jestem. – Wyciągnął do niego rękę, jeszcze nim włączyli się do ruchu.
– Igor.
– Skąd wracasz?
– Z roboty. Przez cały weekend woziłem żwir. Jestem tak zmęczony, że trochę przysypiam. Przyda mi się towarzystwo. A ty? – Igor zerknął kątem oka na pasażera.
– Wczoraj wyszedłem z paki – rzucił jak gdyby nigdy nic Lechu. Następnie zdjął kurtkę, ukazując tym samym całe wytatuowane ręce oraz kark.
Igor nie był tchórzem i wiele już w życiu widział, zresztą sam miał tatuaże, jednak na myśl o tym, że właśnie wpuścił do auta kryminalistę, obleciał go strach. Natychmiast pożałował podjętej kilka minut temu decyzji.
– Za co siedziałeś, jeżeli można spytać? – zwrócił się do Leszka.
– Spoko, nie za głowę, nikogo nie zabiłem. Nazbierało mi się kilka kradzieży, to mnie w końcu wsadzili.
– Ach tak.
– Ale bez obaw, dobrych ludzi nie okradam. Dzięki za pomoc. Gdyby nie ty, pewnie stałbym przy tej drodze do jutra.
– Nie ma sprawy. – Igor wysilił się na swobodny ton, choć dłonie nieznacznie drżały mu kierownicy.
– Tylko sorry, bo raczej nie oddam ci za paliwo. Jestem spłukany. W więzieniu nie dają nam kasy na odchodne.
– Nie ma problemu.
– Na pewno?
Igor nerwowo przełknął ślinę.
– Jasne. Nie wziąłem cię dla zarobku, ale dla towarzystwa.
– To się ceni. A masz może fajki?
– Jakieś chyba mam.