Z drugiej strony co miała zrobić? Zrezygnować z randki? W życiu. Powinna od czasu do czasu pomyśleć o sobie. Tym bardziej że już dawno nie spędziła czasu tak przyjemnie jak wczoraj.
A może wyprosić matkę? Przecież Igor nie nadawał się na ojca. Nie miał ku temu nawet najmniejszych chęci, a zostawienie Kalinki i Ignasia z tym mężczyzną zakrawałoby na przestępstwo.
Czując wyrzuty sumienia, popatrzyła na Ignasia ze szczerą troską.
– To co z tą babcią? – spytała ponownie.
– No widzisz, mamo, bo to chyba już nie przez babcię pani Ewelinka krzyczała.
– Nie?
– Babcia spała u ciebie w łóżku. Sprawdziłem.
– Więc co się działo?
– Nie wiem, chyba miała koszmary. Te jej krzyki były jakieś takie dziwne.
– Dziwne powiadasz? – Nina zmarszczyła brwi.
– Chciałem nawet zajrzeć do salonu, żeby dowiedzieć się, o co chodzi, ale drzwi były zamknięte. Chyba tata zareagował w porę, bo kiedy słuchałem, co tam się dzieje, to kazał jej być cicho. A potem się śmiali i pani Ewelinka była już ciszej. Więc chyba ten jej koszmar to nie był aż taki znowu straszny.
Nina wolała tego wszystkiego nie komentować. Postanowiła, że rozmówi się z Igorem później. Zwłaszcza że musiała powoli zbierać się do pracy, a wcześniej wypadało zjeść jakieś śniadanie.
– Co powiesz na jajeczniczkę? – zwróciła się więc do Ignasia, pedagogicznie ignorując temat rzekomych koszmarów Ewelinki.
– Super. – Chłopiec natychmiast podchwycił temat. – Chociaż wolałbym płatki. A ty?
– Wobec tego dla mnie jajecznica, dla ciebie płatki – zdecydowała Nina i zabrała Ignasia do kuchni.
Chwilę później obudzili się Igor i Ewelinka. Nina posłała eksmężowi złowrogie spojrzenie świadczące o tym, że jeszcze z nim porozmawia, i nie będzie to miła rozmowa, ale nie opatrzyła tego żadnym komentarzem, tylko zaprosiła gości do stołu. Po wczorajszym spotkaniu z Jackiem była w tak dobrym humorze, że nie zepsułby jej go nawet były mąż i jego nowa partnerka. Ani przesadnie pobudzona seksualnie matka śniąca o namiętnych chwilach spędzonych z kimś innym niż ze swoim kochanym mężem.
Po śniadaniu Nina wyszła do pracy, niemal unosząc się nad ziemią. Jej radości dopełnił fakt, że po pierwsze – nie spóźniła się, jak to często bywało, a po drugie, jeszcze na parkingu spotkała Jacka, który zamiast rzucić dzień dobry, przywitał ją czułym pocałunkiem.
– Mam dla ciebie dwie wiadomości, którą wybierasz najpierw? Pierwszą czy drugą? – zapytał, tuląc ją do siebie i nie zważając na to, że kilku przechodzących obok pracowników rzuciło w ich stronę zaciekawione spojrzenia.
– A która jest lepsza?
– Obie są dobre, ale chyba jednak ta druga lepsza.
– Wobec tego zacznij od pierwszej. Niech ta druga będzie wisienką na torcie.
– Okej. – Jacek spojrzał w jej oczy, nie przestając przytulać. – Pierwsza jest taka, że wypisujemy dziś pana Wiesława do domu.
– Naprawdę? – Oczy Niny rozbłysły. Może i ten facet przestał ją nękać, ale już samo przebywanie z nim na jednej zamkniętej przestrzeni było niepokojące. Jacek sprawił jej wspaniałą niespodziankę.
– Tak. – Potwierdził skinieniem głowy.
– A ta druga wiadomość?
– Po pracy porywam cię na spacer. Nie za długi, bo wiem, że spieszysz się do dzieci, ale muszę się tobą nacieszyć. A w czasie przerwy od pracy zapraszam do swojego gabinetu.
– Czy to aby nie przesada? – Nina uśmiechnęła się zalotnie.
– Nie. Zdecydowanie nie. Skoro już wpadłaś w moje ręce, nie zamierzam tak szybko cię z nich wypuścić.
– Niech mnie ktoś uszczypnie, bo chyba śnię. – Nina wspięła się na palce i go pocałowała.
Jacek spełnił jej prośbę, łaskocząc ją przy tym pod bokiem. Zaśmiała się głośno i odskoczyła od niego. To wszystko było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe, jednak teraz nie miała najmniejszych wątpliwości, że dzieje się naprawdę.
Jacek złapał ją za rękę i ruszyli chodnikiem ku wejściu do szpitala. Też wyglądał na uszczęśliwionego. Jego oczy błyszczały w porannym, jesiennym słońcu i zdawał się aż tryskać energią. Poza tym, nie musiał wziąć dziś rano tabletki na uspokojenie, choć to akurat powinien uznać za dziwne, skoro rozpierało go szczęście. Fakt był jednak faktem – Nina skutecznie odgoniła większość jego zmartwień, przez co czuł się dziś jak nowo narodzony.
– Jesteś wspaniała, wiesz? – szepnął jej na ucho, kiedy przechodziła obok niego, by wejść przez drzwi, które przed nią otworzył.
Nina uśmiechnęła się szeroko, muskając go przy tym ręką.
– Ty też – powiedziała bardziej do siebie niż do niego, jednak Jacek to usłyszał.
I było mu naprawdę dobrze z tą myślą.
EPILOG
Jacek stał oparty o zamontowaną wczoraj futrynę, bacznie obserwując kręcących się po pomieszczeniu robotników. Jeden z nich składał właśnie drabinę, drugi przesuwał wałkiem po ścianie, malując ją na kolor soczystej trawy, a jeszcze inny poprawiał gazety, którymi dosłownie kilka godzin temu obłożył wycyklinowaną wczoraj podłogę. W pomieszczeniu unosił się zapach chemikaliów, przede wszystkim farby, a przez uchylone okno wpadały do środka promienie marcowego słońca.
Jacek miał na sobie znoszone, luźne dżinsy oraz bordową bluzę z czarnym nadrukiem. Jego policzki były delikatnie zaróżowione, a na włosach można było dostrzec kolorowe plamki farby. Ściskał w dłoni błękitny kubek z gorącą kawą, której aromat muskał jego nozdrza. Chociaż kolejną noc z rzędu przespał na niezbyt wygodnym materacu, czuł się nad podziw dobrze. Był to ósmy dzień jego urlopu, a zarazem kolejny tydzień remontu niewielkiego domku, który nie dalej niż miesiąc temu kupił w naprawdę korzystnej cenie.
Myśląc o tym, aż się uśmiechnął i rozanielonym wzrokiem popatrzył przez okno, za którym rozpościerał się ogród. Co prawda wyglądał na niezadbany, porastały go krzewy i chwasty, ale Jacek był pewien, że już niedługo, przy odrobinie pracy, te chaszcze zamienią się w kolorowe rabaty i cudowne miejsce do wypoczynku. Właśnie tak to sobie wyobrażał – jego pierwszy, prawdziwy dom, będący zarówno miejscem tętniącym życiem, jak i oazą spokoju. Idealne połączenie dwóch różnych światów – jego oraz Niny i jej dzieci.
No dobrze, a także jego mamusi, która miała zajmować parter. Ale o tym wolał dziś nie myśleć.
Nie chcąc tracić dobrego humoru, głęboko zaciągnął się powietrzem i spojrzał na wędrujące ku górze słońce. Ach, jak bardzo był szczęśliwy, że w końcu miał własny kąt. Czuł, że dopiero teraz, kiedy znalazł swoje miejsce na ziemi, stał się naprawdę dorosły. Sprawiało mu to ogromną satysfakcję. Ojciec z pewnością byłby z niego dumny.
– Tu jesteś. – Z zamyślenia wyrwał go głos Niny. Przez tę zadumę nawet nie usłyszał, jak weszła do środka.
Na widok Jacka postawiła na podłodze przyniesione przez siebie torby i podeszła do niego, by pocałować go na dzień dobry.
– Jak twój poranek? – spytała.
– Dobrze.
– A plecy? Jak znam życie, znowu nie wróciłeś do domu, tylko spałeś na tym okropnym materacu.
– Teraz to ty czytasz mi w myślach. – Jacek przyciągnął ją do siebie i otoczył ramieniem. Przez chwilę razem stali w drzwiach, obserwując krzątających się pracowników.
– Widać to zaraźliwe – stwierdziła.
– Przyjechałaś bez dzieci?
– Zostawiłam je u mamy. Chciałam po drodze kupić kilka rzeczy, a one tylko by przeszkadzały.
– Szkoda. Liczyłem na udane popołudnie.
– A ja na pracowite. – Zawadiacko uniosła brwi.
– Jedno nie wyklucza drugiego.
– Akurat. Przez większość dnia grałbyś z nimi w planszówki lub piłkę.
– Cóż… Trudno z tobą dyskutować. Zawsze masz rację.
– No właśnie. – Nina wywróciła oczami, rozbawiona.
– Ale chyba powinnaś się cieszyć, że dzięki twoim dzieciom jeszcze bardziej lubię weekendy.
– A myślałam, że to dzięki mnie.
Jacek pocałował ją w czoło.
– Powiedz lepiej, co kupiłaś.
– Och, tylko kilka rzeczy.
– Patrząc na te torby, nie jestem tego taki pewny.