Dzisiaj wcześnie rano, kiedy leżeliśmy na plaży i obserwowaliśmy, jak słońce przegania gwiazdy, odwróciłem się do niej i napomknąłem, że to będzie bardzo ciężka praca, od której człowiek może dostać wrzodów i ciągłego bólu głowy.
— Wcale nie — zaprzeczyła.
— Nie bagatelizuj tego, co nadchodzi — powiedziałem. — To prowadzi do sprzeczności.
— To też nieprawda.
— Jesteś zbyt dużą optymistką, Cassandro.
— Nie. Poprzednio powiedziałam ci, że znajdziesz się w niebezpieczeństwie, i tak się stało, ale wtedy mi nie wierzyłeś. Tym razem czuję, że wszystko pójdzie dobrze. To wszystko.
— Przyznaję, że w przeszłości miałaś rację, ale mimo to uważam, że nie doceniasz trudności, które się piętrzą przed nami.
Wstała i tupnęła nogą.
— Ty mi nigdy nie wierzysz!
— Oczywiście, że ci wierzę. Po prostu tym razem mylisz się, kochanie.
Wtedy odpłynęła, moja wściekła syrena, wypuszczając się na ciemne wody. Po pewnym czasie przypłynęła z powrotem.
— W porządku — powiedziała z uśmiechem, strząsając z włosów drobny deszcz wody morskiej. — Pewnie.
Złapałem ją za kostkę, ściągnąłem do parteru obok siebie i zacząłem łaskotać.
— Przestań!
— Hej, wierzę ci, Cassandro! Naprawdę! Słyszysz? Co ty na to? Naprawdę ci wierzę. Do diabła! Na pewno masz rację!
— Jesteś przemądrzałym kallikanzem… Au!
Wyglądała uroczo na plaży, więc trzymałem jej wilgotne ciało w objęciach, aż wokół nas rozbudził się dzień, i było mi dobrze.
I jest to świetne miejsce, żeby zakończyć opowieść, a więc uwaga.