tuż przed orgazmem wydzielany jest dehydroepian – drosteron, który poprawia postrzeganie, wzmacnia układ odpornościowy, hamuje rozwój guzów i odbudowuje kości. U kobiet jest wydzielana oksytocyna…
W czasie stosunku seksualnego rośnie poziom estrogenu, co ma pozytywny wpływ na układ krążenia. Jednym słowem, im więcej seksu – tym żyjemy dłużej i radośniej.
W imieniu redakcji
Mój układ krążenia obumiera.
Do wczoraj ani słowa od Adama. Dzisiaj podjęłam męską decyzję i zadzwoniłam do Szymona. Po prostu zapytałam go, co słychać u ojca, bo nie mam od niego żadnych wiadomości.
– Przecież ojciec jest chwilowo w Nowym Jorku – powiedział po chwili milczenia Szymon.
Udawałam, że nic mnie to nie obeszło, ale zrobiło mi się przykro. Dlaczego mi nic nie napisał? Nawet słowem nie wspomniał? Co się dzieje? Nie chcę wpadać w panikę ani robić awantur przez ocean, ale ręce mi drżą, kiedy siadam do komputera.
Szanowny Adasiu,
mam nadzieję, że się świetnie bawisz w Nowym Jorku. Na pewno są tam wysokie wieżowce, mili ludzie ze wszystkich stron świata i na pewno wkrótce mnie o tym powiadomisz. Pozdrawiam serdecznie w imieniu redakcji,
stęskniona Judyta
A mały duszek szepcze mi w ucho: Nie bądź podejrzliwa! Brak zaufania niszczy najlepszy związek! Nie śledź, nie pytaj, nie szukaj informacji. Przeganiam tę natrętną istotę, ale nie daje się tak łatwo zbyć. „Nie szukaj informacji. Wynajmij detektywa – szepcze moje drugie ja. – Na pewno poznał fantastyczną Murzynkę albo samotną Polkę, od których roi się na obczyźnie, i już do ciebie nie wróci”. A może wróżka Uli miała rację.
Jestem przekonana, że mój stan wynika z nagłego obniżenia się oksytocyny. Gdyby byli mądrzy ludzie na tej planecie, szybciutko by podawali to w tabletkach i nie musiałabym się zamartwiać swoją beznadziejną samotnością oraz tym, że nie wiem, gdzie jest mój ukochany. I dlaczego nie wspomniał nawet słówkiem najmniejszym, że gdzieś będzie wyjeżdżał.
Umówiliśmy się, że wezmę wieżę od ojca Tosi Wcześniej, bo na urodziny wpadnie, ale przyjedzie prosto z Łodzi, w której ma jakieś interesy, które mnie zupełnie nie obchodzą. I teraz mam problem. Tosia jest cwaniutka, wywęszy wszystko, co schowam w domu. Zawsze tak było. Już jako maleńkie dziecko zamykała się dokładnie w tym tapczanie, w którym były ukryte prezenty pod choinkę. Albo wchodziła dokładnie do tej szafy, gdzie były prezenty urodzinowe. Kiedyś, jak miała chyba osiem lat, posunęliśmy się do tego, że schowaliśmy prezent do piekarnika. Ale wtedy przyszła Moja Mama i Tosia, którą tym razem nos zawiódł, uprosiła ją, żeby zrobiła zapiekankę. I dobra babcia zrobiła Wnusi tę zapiekankę, w piekarniku. Lala Barbie się również sfajczyła i śmierdziało w całym mieszkaniu nie do Wytrzymania. W życiu nie myślałam, że Barbie potrafi tak zasmrodzić dom.
Ale koleżanka Agnieszki w Afryce usmażyła na Pizzy szczura, który mieszkał w piekarniku, więc co tam Barbie.
Eksio przyjechał po mnie do redakcji, odwiózł mnie pod dom, żebym po nocy nie jechała kolejką, w dodatku z pudłem drogocennym. Kiedy podjechaliśmy, nie wiedziałam, co powiedzieć. Zaprosić na herbatę? Nie zapraszać? Każdego bym zaprosiła, ale jego? Podziękowałam wylewnie, a potem wbrew sobie zapytałam zdawkowo:
– Może wejdziesz na chwilę?
Eksio się rozpromienił. Otworzyłam bramę. Jeszcze mi tego brakuje, żeby mu koła odkręcili. Zostałby na zawsze. Tosia wybiegła naprzeciwko nam jak na skrzydłach. Ucałowała i mnie, i jego.
– Ja wam zrobię coś pysznego! – krzyknęła. – Wejdźcie do pokoju.
Myślałam, że raczej Tosia sobie posiedzi z ojcem, a ja ewentualnie im zrobię coś pysznego.
– Znakomicie sobie poradziłaś – powiedział Eksio i rozsiadł się w fotelu Adaśka. Było mu w nim całkiem nie do twarzy. – Tosia szczęśliwa… Tak… Na pewno nie było ci łatwo…
Już już miałam na końcu języka jakąś ciętą ripostę, ale sobie pomyślałam – nie czepiaj się kobieto przeszłości, jest martwa. Uśmiechnęłam się.
– Tosia nam się udała.
Tosia wmaszerowała do pokoju z trzema herbatami, ciasteczkami maślanymi i czekoladą orzechową. Postawiła to wszystko na stole i odebrała telefon, bo właśnie zadzwonił. Borys, który spał w kącie za kominkiem kamiennym snem, podniósł się na dźwięk telefonu i warknął na Eksia, kochany pies.
Borys, to pan. – Eksio wysunął rękę, a Borys, zdrajca, pomachał ogonem.
Ula do ciebie. – Tosia podała mi słuchawkę.
Nie mogę teraz rozmawiać. Jest ojciec Tosi, później oddzwonię – powiedziałam do telefonu. – Albo wręcz jutro, bo muszę jeszcze dzisiaj popracować. – Popatrzyłam na Eksia wymownie i odłożyłam słuchawkę.
To tatusiu, możesz iść do mnie na górę. – Tosia spojrzała na mnie błagalnie. – Tylko wypijemy razem herbatę, dobrze?
Oczywiście. – Uśmiechnęłam się.
Pomyśleć, że nie wyobrażałam sobie bez niego życia. A teraz siedzi naprzeciwko mnie zupełnie obcy mężczyzna i zajmuje fotel mojego ukochanego. Ale Tosia jest rozpromieniona, i to się liczy. Dla niej na pewno jest lepiej tak, niż gdyby rodzice darli ze sobą koty.
– Macie dla mnie prezent? – Tosia zachowuje się jak Nieletni.
– Na pewno nie wywęszysz.
A mogę zgadnąć, co to jest?
Ani się waż! – krzyknęłam. – Żadnego zgadywania. Ćwicz cierpliwość.
Mama ma rację – powiedział Eksio, a ja myślałam, że spadnę z fotela.
Nigdy w życiu nie przyznał mi racji. Nigdy. To by jednak świadczyło o słuszności Tosinych wywodów.
W procesie ewolucji mężczyźni mogą zacząć (choć nie muszą) rozumieć, o co w życiu chodzi. Ale skoro trzysta milionów lat rybom zajęła nauka chodzenia po lądzie, to co może mężczyzna po raptem dwóch?
Sprzątnęłam w kuchni i poszłam do siebie. Włączyłam telewizor i komputer. Siedziałam na tapczanie i zastanawiałam się, w co włożyć ręce. Na razie włożyłam w nie pilota. A nuż trafię na coś ciekawego? Na przykład na obyczaje godowe ptaków w lasach deszczowych Afryki? Pstrykam pilotem, to kojarzy mi się z Adaśkiem, ale żadnych ptaków afrykańskich. Na ekranie silikonowe cycuszki, blond wamp tarza się na łóżku, patrzy w kamerę „zadzwoń do mnie, czekam na ciebie, marzę o tobie”. Zupełnie jak ja o Niebieskim, pstryk, dźga i dźga, ale kto dźga nie wiadomo, bo z ciemności nóż wypada, pstryk, śliczne cielsko nurkuje w basenie, przewraca się na plecy, piersi sztywno patrzą w niebo, ani drgną, przybite do klatki piersiowej, pstryk, dziennik, wyłączam.
Jeśli on nie pisze i nie zmartwił się zbytnio, że nie przyjeżdżamy, to może powinnam zacząć się niepokoić?
A z drugiej strony zaufanie to podstawa związku.
Może nie miał dojścia do komputera.
Z drugiej strony w Ameryce może wielu rzeczy nie być, ale komputer jest na pewno nawet na pustyni jakiś. Tak samo jak telefon.
Czyli tak bardzo wsiąkł w atrakcyjną zagranicę, że być może ma lepsze towarzystwo. Zmartwiłby się parę tygodni wcześniej, a teraz zapomniał o mnie. Na pewno nie pisał, że jedzie do Nowego Jorku. Może pisał, ale do kogo innego. Do kogo? Gdyby mnie kochał, to może byłoby mu przykro. Byłby rozżalony, powoływałby się na naszą umowę i wyrażałby żal, że tych świąt nie spędzimy razem. Ale nie wygląda na to, że mu przykro. Ot, po prostu, „rób tak, jak dla ciebie będzie dobrze” – czyli nie ma sprawy – czyli w najlepszym wypadku jest mu to obojętne. Czyli ja mu jestem obojętna.
Ale z drugiej strony, jaki mężczyzna przywiązuje wagę do pisania? Kobieta tęskni i czeka, bo ma inaczej zbudowany mózg i dlatego przekręca mapę do góry nogami. A mężczyzna znakomicie orientuje się przestrzennie i nie musi bez przerwy szukać kontaktu, nawet z ukochaną osobą.
Istnieje jeszcze taka możliwość, że zrozumiał i nie ma pretensji, bo mnie kocha i wie, że poleciałabym na skrzydłach i że musiało się coś ważnego stać, skoro nie lecę. Ale prawdę powiedziawszy, jest to możliwość, którą trudno mi w tym stanie ducha wziąć pod uwagę. W każdym zresztą.
Bo taki list, jak ten ostami, obiektywnie rzecz biorąc, taki list jest raczej obojętny.
Jak Adam.
Ale z drugiej strony może włącza się moja lekka paranoja i znane poczucie odrzucenia, które nie ma nic wspólnego ze stanem faktycznym. Może dorabiam sobie ideologię i za bardzo zajmuję się interpretacją zdarzeń, zamiast pracować, zająć się Tosia, spotkać się z Ulą i tak dalej. Może wszystkie kłopoty kobiet biorą się ze zbędnego rozważania, co by było gdyby?