Выбрать главу

Mówiła po rosyjsku ze względu na Wasię. On zaś dodał:

– Lisa jest jedyną kobietą, którą kiedykolwiek kochałem. Kochałem ją już przed czterema laty i zadręczałem się, sądząc, że umarła. Nie mogłem znieść myśli o tym, że przyczyniłem się do jej śmierci. Piłem, by zabić w sobie tęsknotę i wyrzuty sumienia. A pod wpływem alkoholu ogarniało mnie szaleństwo. Nie mówię tego, by się usprawiedliwiać, raczej po to, by wyjaśnić motywy mojego postępowania. Ale skończyłem z tym. Dla niej gotów jestem uczynić wszystko. Ona jest moim życiem.

– A ty, Liso, naprawdę nie chcesz zostać z nami?

– Nie, jeśli miałoby to mnie rozdzielić z Wasylem.

Mats popatrzył na nią zamyślony.

– Twoje dzieci będą Zaporożcami z krwi i kości.

– Jestem z tego dumna – odpowiedziała z roziskrzonymi oczami, wywołując czułość na twarzy Wasyla.

– Jesteś silna, Liso – rzekł Jonas. – Zawsze byłaś. Może pójdziemy do miasteczka. Przywitasz się ze znajomymi. Zostań z nami trochę.

– Nie, wujku Jonasie. Wasyl nie jest tu mile widziany, a sama nie chcę iść.

Mężczyźni pożegnali się z Lisa i jej Kozakiem. Patrzyli za nimi, gdy szli do koni. Wasyl delikatnie, jakby uroczyście, posadził ją w siodle. Stał przez chwilę, przytuliwszy twarz do jej kolana, a ona pogładziła jego czarne włosy.

– Wydaje mi się, że przykro mu ze względu na nią – powiedział Mats. – Może Lisa ma mimo wszystko rację? Może w tym człowieku tkwi dobro?

– Hmm – odezwał się Jonas. – Jeśli tak, to tylko ona potrafi uczynić z niego porządnego człowieka… Mnie się jednak wydaje, że on rzucił na nią czar.

– Można i tak na to spojrzeć. Ale w takim razie ten czar nazywa się miłością. I dotknął ich oboje z równą siłą…

– Lisa nigdy nie czuła się jedną z nas – westchnął Jonas. – Może dokonała słusznego wyboru?

– Wiem, o czym myślisz – uśmiechnął się Mats. – Lisa była spragniona miłości. Nie da się zaprzeczyć, że jej życie pozbawione było ciepła. Znalazła w końcu to, czego szukała i za czym tęskniła.

Zawrócili i powędrowali do osady na stepie, by dalej prowadzić trudną walkę o przetrwanie.

Margit Sandemo

***