Выбрать главу

– Spotkaliśmy się kilka razy. Grałem w Merion w golfa z nim i jego bratem.

– Możesz mnie z nim umówić?

– Żaden problem. Wyprosili od nas znaczne darowizny. – Win skrzyżował kostki nóg. – A co wspólnego z tą sprawą ma Arthur Bradford?

Myron streścił wydarzenia minionego dnia. Powiedział mu o śledzącej ich hondzie accord, o podsłuchu telefonicznym, o zakrwawionej koszuli, telefonach Horace’a Slaughtera do Bradforda, niespodziewanej wizycie FJaya, o śmierci Elizabeth Bradford i roli Anity w znalezieniu zwłok.

Na Winie nie zrobiło to wrażenia.

– Naprawdę widzisz jakiś związek między przeszłością Bradfordów a tym, co teraz spotyka Slaughterów?

– Może.

– W takim razie sprawdźmy, czy dobrze odczytuję twoje rozumowanie. Popraw mnie, jeśli się pomylę.

– Dobra.

Win opuścił nogi na podłogę i złożył dłonie koniuszkami palców, podpierając podbródek.

– Dwadzieścia lat temu Elizabeth Bradford zginęła w niezbyt jasnych okolicznościach. Jej śmierć uznano za wypadek, aczkolwiek dziwny. Ty nie kupujesz tego wyjaśnienia. Bradfordowie są bogaci, co tylko wzmacnia twoje podejrzenia względem oficjalnej wersji…

– Rzecz nie tylko w tym, że są bogaci – przerwał mu Myron. – Wypadnięcie z własnego balkonu? Daj spokój.

– No dobrze, rozumiem. – Win znów złożył dłonie. – Przyjmijmy, że twoja nieufność ma podstawy. Załóżmy, że za upadkiem i śmiercią Elizabeth Bradford rzeczywiście kryje się jakaś niegodziwość. Gotów też jestem przyjąć, za twoim przykładem, że Anita Slaughter, jako pokojówka, służąca i kto tam jeszcze, stała się przypadkowym świadkiem czegoś kompromitującego.

Myron skinął głową.

– Mów dalej – zachęcił.

Win rozłożył ręce.

– I tu, przyjacielu, dochodzimy do ściany. No, bo jeżeli droga pani Slaughter istotnie zobaczyła coś, czego zobaczyć nie powinna, to załatwiono by sprawę od ręki. Znam Bradfordów. Tacy jak oni nie ryzykują. Anita Slaughter zostałaby zabita albo zmuszona do natychmiastowej ucieczki. Zamiast tego, w tym właśnie sęk, odczekała dziewięć miesięcy, nim zniknęła. Stąd wnioskuję, że tych dwóch wydarzeń nic nie łączy.

Zza pleców doszło ich chrząknięcie Brendy. Spojrzeli w stronę drzwi. Nie miała zbyt szczęśliwej miny. Patrzyła na Myrona.

– Myślałam, że rozmawiacie o interesach – powiedziała.

– Rozmawiamy – odparł szybko Myron. – To znaczy… zajmiemy się nimi. Po to tu przyjechałem. Omówić interesy. Ale najpierw zaczęliśmy rozmawiać o tym, a jak wiesz, jedna rzecz prowadzi do drugiej. W każdym razie nie było to zamierzone. Przyjechałem tu omówić pewien problem, prawda Win?

Win pochylił się do przodu i klepnął go w kolano.

– Zręcznie – pochwalił.

Brenda skrzyżowała ręce. Oczy miała jak dwa wiertła piątki, zakończone siódemkami.

– Długo tu stoisz? – spytał Myron.

– Od chwili – wskazała na Wina – gdy powiedział, że mam zgrabne nogi. Spóźniłam się na zdanie, że na jego gust jestem za duża.

Win uśmiechnął się. Wciąż patrząc na niego, bez zaproszenia przeszła przez salon i usiadła na krześle.

– Wyjaśnijmy sobie od razu: ja również nie kupuję domysłów Myrona – powiedziała. – Trudno mu uwierzyć, że matka mogła zostawić małą córeczkę. Jego zdaniem, ojciec mógłby to zrobić, matka nie. Wyjaśniłam mu, że tak myślą seksiści.

– Zasapane świnie – wtrącił Win.

– Ale jeśli zamierzacie siedzieć tu i zabawiać się w Holmesa i Watsona, to podpowiem, jak ominąć waszą – palcami nakreśliła w powietrzu cudzysłów – „ścianę”.

– Jak? – spytał Win.

– Być może, po tragicznej śmierci Elizabeth Bradford matka zobaczyła coś, co z początku wydawało się błahe. Nie budziło podejrzeń. Pracowała więc dalej u tych ludzi, szorując podłogi i toalety. Aż któregoś dnia zajrzała do jakiejś szuflady czy szafy i znalazła coś, co doprowadziło ją do wniosku, że śmierć żony Bradforda nie była przypadkowa.

Win spojrzał na Myrona. Myron uniósł brwi. Brenda westchnęła.

– Zanim powrócicie do pobłażliwych spojrzeń, które mówią: „Kurczę, ta kobieta myśli”, dodam, że tylko podsuwam wam sposób na obejście ściany. Ale ani przez chwilę nie wierzę w hipotezę, którą przedstawiłam. Nie wyjaśnia ona wielu rzeczy.

– Na przykład? – spytał Myron.

– Na przykład, dlaczego moja matka tak nagle uciekła. Dlaczego zostawiła ojcu okrutny list, że porzuca go dla innego. Dlaczego zostawiła nas bez grosza. Dlaczego porzuciła córkę, którą niby kochała.

Głos jej nie drżał. Przeciwnie. Był o wiele za spokojny, jakby usilnie się starała, żeby brzmiał normalnie.

– Może nie chciała dopuścić, żeby córce stała się krzywda – rzekł Myron. – Może chciała zniechęcić męża do szukania.

Brenda zmarszczyła brwi.

– I dlatego ogołociła go z pieniędzy i skłamała, że ucieka z innym? – Spojrzała na Wina. – On naprawdę wierzy w takie bzdury?

Win uniósł ręce w przepraszającym geście i skinął głową.

– Doceniam twoje starania, ale nie widzę w tym sensu – powiedziała Brenda do Myrona. – Moja matka uciekła dwadzieścia lat temu. Dwadzieścia lat! Czy przez ten czas nie stać jej było na nic więcej niż kilka listów do mnie i telefonów do ciotki? Nie znalazła sposobu, żeby zobaczyć się z córką? Umówić się na spotkanie? Choć raz w ciągu dwudziestu lat? Nie starczyło jej czasu, żeby ułożyć sobie życie i wrócić po mnie?

Urwała, jakby zabrakło jej tchu. Przyciągnęła kolana do piersi i odwróciła głowę. Myron spojrzał na Wina. Do okien i drzwi przywarła cisza.

Pierwszy odezwał się Win.

– Dość spekulacji – powiedział. – Zadzwonię do Arthura Bradforda. Przyjmie nas jutro.

Wyszedł z salonu. W przypadku niektórych ludzi można się zastanawiać, skąd są tacy pewni, że kandydat na gubernatora przyjmie ich z dnia na dzień. W przypadku Wina takich wątpliwości nie było.

Myron spojrzał na Brendę. Nie odwzajemniła spojrzenia. Kilka minut potem wrócił Win.

– Jutro rano. O dziesiątej – oznajmił.

– Gdzie?

– W rezydencji Bradfordów. W Livingston.

Brenda wstała.

– Jeżeli zakończyliśmy temat, to was opuszczę. – Spojrzała na Myrona. – Żebyście mogli omówić „pewien problem”.

– Jeszcze jedno – powiedział Win.

– Co takiego?

– Sprawa bezpiecznego lokum.

Zatrzymała się, czekając. Win usiadł wygodnie.

– Jeżeli wam odpowiada, to zapraszam ciebie i Myrona do siebie – powiedział. – Jest tu dużo miejsca. Możesz skorzystać z sypialni na końcu korytarza. Z osobną łazienką. Myron zanocuje w pokoju po drugiej stronie. W Dakocie jesteś bezpieczna, a my dwaj będziemy w zasięgu ręki.

Zerknął na Myrona, który próbował ukryć zaskoczenie. Wprawdzie często tu nocował – miał nawet trochę ubrań i przyborów toaletowych – ale Win coś takiego proponował pierwszy raz. Zazwyczaj pilnie strzegł swojej prywatności.

– Dziękuję – powiedziała Brenda.