– Masz jedzenie na wąsach. – Myron wskazał palcem. – To chyba jajecznica.
Glazur pochylił się tak mocno, że ich nosy prawie się zetknęły. Miał duże pory. Naprawdę wielkie. Myron bał się, że w któryś z nich wpadnie.
– Nie podoba mi się twoje zachowanie, dupku! – warknął Glazur.
Myron też się odrobinę pochylił. A potem pokręcił głową, dotykając nosem jego nosa.
– Gdybyśmy byli Eskimosami, już byśmy się zaręczyli – powiedział.
Glazur cofnął się.
– Twoje pajacowanie nie zmieni faktów – odparł, gdy doszedł do siebie. – Horace Slaughter zginął od strzału z bliska.
– To nic nie znaczy. Gdybyś był prawdziwym policjantem, to wiedziałbyś, że płatni zabójcy przeważnie zabijają z bliska. A bliscy krewni odwrotnie.
Myron nie miał pojęcia, czy to prawda, ale brzmiało dobrze. Brenda odchrząknęła.
– Gdzie go postrzelono? – spytała.
– Słucham? – nie zrozumiała McLaughlin.
– Gdzie go postrzelono?
– Już mówiłam. W głowę.
– Nie, nie. Pytam, gdzie. W jakim mieście?
Doskonale wiedzieli, o co pyta. Ale nie chcieli powiedzieć, licząc, że popełni błąd. Sam więc odpowiedział na pytanie.
– Znaleziono go tu, w Mahwah. – Spojrzał na Glazura. – Świadczy o tym to, uprzedzam kolejny strzał z grubej rury, że przywieziono nas na ten posterunek. Jesteśmy tu wyłącznie dlatego, bo zwłoki znaleziono w Mahwah.
McLaughlin nie odpowiedziała. Splotła przed sobą dłonie.
– Kiedy po raz ostatni widziałaś ojca, Brendo? – spytała.
– Nie odpowiadaj – ostrzegł Myron.
– Brendo.
Brenda spojrzała na Myrona. Oczy miała szeroko rozwarte, wzrok rozkojarzony. Próbowała nad sobą zapanować, lecz już widać było po niej stres.
– Załatwmy to, dobrze? – powiedziała niemal błagalnym tonem.
– Odradzam.
– Dobra rada – pochwalił Glazur. – Jeśli ma się coś do ukrycia.
Myron spojrzał na niego.
– Mam pytanie. To, co masz na górnej wardze, to wąsy czy włosy z nosa?
McLaughlin – najlepsza kumpelka zbrodniarek – zachowała śmiertelną powagę.
– Sprawa ma się tak – zaczęła. – Jeżeli odpowiesz na pytania, to na tym zakończymy. Ale jeśli odmówisz odpowiedzi, da nam to do myślenia. Sprawi złe wrażenie. Będzie wyglądać, jakbyś chciała coś przed nami ukryć, Brendo. Do tego dojdą media.
– Co takiego?!
Myron wyciągnął w proteście rękę.
– To proste, bucu – odparł Glazur. – Namówisz ją do milczenia, to powiemy mediom, że jest podejrzana i nie chce współpracować z policją. – Uśmiechnął się. – A wtedy pani Slaughter będzie mogła w najlepszym razie reklamować kondomy.
Na chwilę zapadła cisza. Uderz agenta w najczulszy punkt.
– Kiedy po raz ostatni widziałaś ojca, Brendo?
Myron już chciał się wtrącić, ale Brenda zamknęła mu usta, kładąc dłoń na jego przedramieniu.
– Dziewięć dni temu – odparła.
– W jakich okolicznościach?
– W jego mieszkaniu.
– Kontynuuj.
– Co ma kontynuować?! – wtrącił Myron. Dwudziesta szósta zasada adwokata: nie pozwól przesłuchującemu policjantowi lub prokuratorowi rozkręcić się. – Padło pytanie, kiedy ostatni raz widziała ojca. I odpowiedziała.
– Spytałam o okoliczności – powiedziała McLaughlin. – Co zaszło podczas tej wizyty, Brendo?
– Wiesz, co zaszło – odparła Brenda, uprzedzając protest Myrona.
Maureen McLaughlin skinęła głową.
– Mam twoją skargę złożoną pod przysięgą. – Przesunęła po metalowym blacie kartkę. – To twój podpis, Brendo?
– Tak.
Myron wziął dokument i przebiegł go wzrokiem.
– Czy zawiera dokładny opis twojego ostatniego spotkania z ojcem?
Oczy Brendy zhardziały.
– Tak.
– Podczas spotkania w jego mieszkaniu, kiedy widziałaś go po raz ostatni, ojciec zaatakował cię słownie i fizycznie. Tak?
Myron milczał.
– Odepchnął mnie – odparła Brenda.
– Na tyle mocno, że zażądałaś, by wydano mu zakaz zbliżania się do ciebie?
Myron, który starał się dotrzymać tempa pytaniom, poczuł się jak boja na wzburzonej fali. Horace Slaughter zaatakował własną córkę i stracił życie. Należało powstrzymać przesłuchanie, przejąć inicjatywę.
– Dość tego nękania – powiedział cicho i z wysiłkiem. – Macie dokumenty, więc się ich trzymajcie.
– Opowiedz mi, Brendo, co zrobił twój ojciec.
– Popchnął mnie.
– Możesz powiedzieć dlaczego?
– Nie.
– Nie chcesz mi powiedzieć? Czy może nie wiesz dlaczego?
– Nie wiem.
– Po prostu cię odepchnął?
– Tak.
– Weszłaś do jego mieszkania. Powiedziałaś: „Cześć, tato”. A on obrzucił cię wyzwiskami i zaatakował. Czy to chcesz nam powiedzieć?
Choć Brenda niczego po sobie nie okazywała, była tak roztrzęsiona, że fasada jej spokoju mogła w każdej chwili pęknąć.
– Wystarczy – powiedział Myron.
– Czy właśnie to chcesz nam powiedzieć? – powtórzyła niezwłocznie McLaughlin. – Że ojciec zaatakował cię bez powodu?
– Brenda nie powie wam niczego. Dość tego naciskania.
– Brendo…
– Wychodzimy.
Myron chwycił Brendę za rękę i poderwał ją z krzesła. Glazur ruszył do drzwi, chcąc je zablokować.
– Pomożemy ci – zapewniła McLaughlin. – Ale to twoja ostatnia szansa. Jeżeli stąd wyjdziesz, narazisz się na oskarżenie o morderstwo.
– Na co?! – spytała Brenda, jakby raptem wyrwano ją z transu.
– Straszą cię – wyjaśnił Myron.
– Przecież wiesz, jak to wygląda – ciągnęła McLaughlin. – Twój ojciec niedawno zginął. Jeszcze nie zrobiliśmy autopsji, lecz z pewnością nie żyje od blisko tygodnia. Jesteś mądrą dziewczyną, więc kojarzysz fakty. Ty i on mieliście ze sobą problemy. Dysponujemy twoją listą poważnych zarzutów i skarg. Dziewięć dni temu zaatakował cię. Dlatego załatwiłaś sobie w sądzie, żeby się do ciebie nie zbliżał. Zakładamy, że ojciec nie zastosował się do zakazu. Miał gwałtowny charakter, nie potrafił zapanować nad gniewem, uważając, że nie jesteś wobec niego lojalna. Tak było?
– Nie odpowiadaj – uprzedził Myron.
– Pozwól sobie pomóc, Brendo. Twój ojciec złamał nakaz sądowy, czy tak? Zaatakował cię.
Brenda nie odpowiedziała.
– Byłaś jego córką. Sprzeciwiłaś mu się. Tak mocno upokorzyłaś go publicznie, że postanowił dać ci nauczkę. Gdy więc ten wielki, groźny mężczyzna dopadł cię ponownie i chciał zaatakować, nie miałaś wyboru. Zastrzeliłaś go. W samoobronie. Rozumiem to. Zrobiłabym to samo. Ale jeżeli stąd wyjdziesz, nie będę mogła ci pomóc. Zmieni się klasyfikacja: czyn poniekąd usprawiedliwiony stanie się morderstwem z zimną krwią. To proste.
Maureen McLaughlin ujęła rękę Brendy.
– Pozwól sobie pomóc – powtórzyła.
W pokoju zapadło milczenie. Piegowata, poważna twarz policjantki zastygła w wyrazie troski, zaufania i szczerości. Myron zerknął na Glazura, ale ten szybko odwrócił wzrok.