– A gdzie Brenda? – spytał.
Adrenalina przestawała już działać, ale Chance resztką sił potrząsnął głową.
– Nie wiem.
Myron spojrzał na Sama. Ten wzruszył ramionami. Arthur Bradford usiadł. Objął rękami kolana, opuścił głowę i rozpłakał się.
– Moja noga – upomniał się Chance. – Potrzebuję lekarza.
Arthur nie poruszył się.
– Poza tym trzeba go zabić – dodał Chance przez zaciśnięte zęby. – Za dużo wie, Arthurze. Wiem, że rozpaczasz, ale nie możemy pozwolić, żeby wszystko zniszczył.
Sam skinął głową.
– Racja – powiedział.
– Arthur – odezwał się Myron.
Arthur podniósł wzrok.
– Tylko ja mogę dać ci nadzieję, że twoja córka przeżyje.
– Wątpię – odparł Sam i wycelował pistolet. – Chance ma rację, panie Bradford. To za duże ryzyko. Przyznaliśmy się do ukrycia morderstwa. On musi umrzeć.
W tym momencie odezwał się radiotelefon.
– Nie radzę ci tego robić – rozległ się przez malutki głośniczek głos Wina.
Sam zmarszczył brwi. Przekręcił gałkę i zmienił częstotliwość. Po zmianie czerwonych cyferek na odczycie nacisnął guzik.
– Ktoś zdjął Fostera – powiedział. – Wejdź i usuń go.
– Nie mogę go utrzymać, kapitanie – odparł Win głosem Scottiego z serialu Star Trek. – Rozpada się!
Sam zachował spokój.
– Ile masz radiotelefonów, kolego? – spytał.
– Zgłoś się po wszystkie cztery, specjalnie zapakowane i oznakowane.
Sam gwizdnął z podziwem.
– Dobra, mamy pat – rzekł. – Pogadajmy.
– Nie.
Powiedział to nie Win, lecz Arthur Bradford. Strzelił dwa razy. Obie kule trafiły Sama w pierś. Zwalił się na podłogę, zadrgał spazmatycznie i znieruchomiał.
Arthur spojrzał na Myrona.
– Proszę, znajdź moją córkę – powiedział.
35
Pobiegli do jaguara. Poprowadził Win. Myron nie spytał go o los byłych właścicieli radiotelefonów. Nic go to nie obchodziło.
– Przeszukałem cały teren. Tu jej nie ma – poinformował Win.
Zagłębiony w myślach Myron przypomniał sobie, jak na szkolnym boisku bejsbolowym powiedział Wicknerowi, że nie zostawi tej sprawy. Zapamiętał też jego odpowiedź: „W takim razie zginie więcej osób”.
– Miałeś rację – powiedział.
Win prowadził w milczeniu.
– Nie pilnowałem nagrody. Zagalopowałem się.
Win nie odpowiedział.
Na dźwięk dzwonka Myron sięgnął po komórkę. Zapomniał, że zabrał mu ją Sam. Dzwonił telefon w samochodzie Wina. Win odebrał go.
– Halo – powiedział, a potem przez pełną minutę słuchał bez słowa. Nie kiwał głową, nie wydawał dźwięków. – Dziękuję.
Rozłączył się, zwolnił i zjechał na pobocze. Jaguar zatrzymał się z poślizgiem. Win zgasił silnik i obrócił się do Myrona. Wzrok miał kamienny.
Przez krótką chwilę Myron nie wiedział, co myśleć. Lecz tylko przez chwilę. Głowa opadła mu na bok i cicho jęknął. W piersi Myrona coś nagle wyschło i obróciło się w proch.
36
Peter Frankel, sześciolatek z Cedar Grove w New Jersey, zaginął osiem godzin temu. Jego zrozpaczeni rodzice, Paul i Missy Frankelowie, zawiadomili policję. Ich podwórze za domem sąsiadowało z lasem, w którym był zbiornik wodny. Policjanci i sąsiedzi utworzyli grupy. Sprowadzono psy policyjne. Sąsiedzi wzięli ze sobą własne psy. Każdy chciał pomóc.
Petera odnaleziono szybko. Chłopczyk wcisnął się do szopy z narzędziami w sąsiedztwie i zasnął. Kiedy się obudził, nie mógł wyjść, bo zacięły się drzwi. Oczywiście najadł się strachu, ale nic mu się nie stało. Wszystkim ulżyło. Strażacka syrena obwieściła szukającym, że mogą wrócić do domu.
Ale jeden pies na nią nie zareagował. Owczarek niemiecki Wally, który zapuścił się głębiej w las, uporczywym szczekaniem ściągnął policjanta Craiga Reeda, od niedawna pracującego z psami.
Kiedy Reed dotarł na miejsce, żeby sprawdzić, co skłoniło Wally’ego do szczekania, odkrył, że są to zwłoki. Ofiara, dwudziestokilkuletnia kobieta, nie żyła od niespełna doby. Przyczyna śmierci: dwie rany z tyłu głowy od strzałów z przystawienia.
Godzinę później współkapitanka New York Dolphins potwierdziła, że zabitą jest jej przyjaciółka i koleżanka z drużyny, Brenda Slaughter.
Jaguar stał w tym samym miejscu.
– Chcę się przejechać – powiedział Myron. – Sam.
Win wytarł palcami oczy i bez słowa wysiadł z auta. Myron wsunął się na siedzenie kierowcy i nacisnął gaz. Mijał drzewa, samochody, znaki drogowe, domy, a nawet ludzi na późnowieczornych spacerach. Z głośników płynęła muzyka. Nie dbał o to, żeby ją wyłączyć. Jechał. Niczym szermierz parujący ciosy przeciwnika walczył z narzucającymi się obrazami Brendy.
Jeszcze nie był na nie gotów.
Do mieszkania Esperanzy dotarł o pierwszej po północy. Siedziała na ganku, jakby go oczekiwała. Zatrzymał się i nie wysiadł z samochodu. Podeszła. Zobaczył, że płacze.
– Wejdź – powiedziała.
Potrząsnął głową.
– Win wspomniał mi wczoraj o ślepej wierze – zaczął.
Esperanza nie zareagowała.
– Nie miałem pojęcia, o czym mówi. Opowiedział o swoich doświadczeniach z rodzinami. Stwierdził, że małżeństwo zawsze prowadzi do katastrofy. Że niezliczone pary, które znał, z reguły w końcu się niszczyły. I że musiałby ulec ślepej wierze, żeby zmienić zdanie.
– Kochałeś ją – powiedziała Esperanza, wciąż płacząc.
Zacisnął mocno oczy, zaczekał i otworzył je.
– Ja nie o tym – odparł. – Mówię o nas. Cała moja wiedza, całe doświadczenie mówią mi, że nasza spółka nie ma szans. I wtedy patrzę na ciebie, Esperanzo. Nie znam lepszej osoby. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
– Kocham cię.
– A ja ciebie.
– Jesteś warta ślepej wiary. Chcę, żebyś została.
Skinęła głową.
– To dobrze, bo i tak nie mogę od ciebie odejść. – Przystąpiła do samochodu. – Wejdź do środka, Myron. Porozmawiamy, dobrze?
Potrząsnął głową.
– Wiem, ile ona dla ciebie znaczyła.
Znów mocno zacisnął oczy.
– Za kilka godzin będę u Wina – odparł.
– Dobrze. Zaczekam tam na ciebie.
Odjechał, zanim mogła cokolwiek dodać.
37
Do trzeciego domu dotarł tuż przed czwartą rano. W środku wciąż paliło się światło. Niezbyt go to zdziwiło. Zadzwonił do drzwi. Otworzyła mu Mabel Edwards. We flanelowej koszuli nocnej i frotowym szlafroku. Z płaczem wyciągnęła ręce, żeby go uściskać.
Myron cofnął się.
– Zabiłaś ich wszystkich – powiedział. – Najpierw Anitę. Potem Horace’a. A teraz Brendę.
Otwarła usta.
– Nie mówisz poważnie.
Myron przystawił do jej czoła pistolet.
– Jeżeli mnie okłamiesz, zabiję cię – powiedział.
Zaskoczenie w jej oczach szybko zmieniło się w zimne wyzwanie.