– Jak to?
– Potrzebna była sensacja – powiedział Reacher. – Nie, sensacja była nieunikniona, a on chciał mieć sytuację pod kontrolą. Dając im sprawcę, na niego kierował zainteresowanie. Gdyby nie było sprawcy, zainteresowano by się ofiarami. A gdyby zaczęto się nimi interesować, zaczęto by zadawać zbyt wiele pytań.
– Dlatego poświęcił Jamesa.
– Zawsze kogoś poświęcał. Lista jego ofiar jest długa.
– Dlaczego?
– Jeden zabity to tragedia, milion zabitych to statystyka.
– Józef Stalin – powiedziała Yanni.
Reacher kopniakiem odsunął Zeka i przyciągnął kanapę spod okna. Złapał starego za kołnierz, postawił na nogi i pchnął na kanapę. Posadził go na końcu, przy podłokietniku.
– Oto nasz główny świadek – oznajmił.
Kazał Cashowi usiąść na parapecie za kanapą. A Yanni posłał na poszukiwanie trzech krzeseł. Ustawił fotele pod ścianami. Yanni wracała trzy razy, taszcząc krzesła. Reacher ustawił je rzędem naprzeciw kanapy. W rezultacie siedzenia były ustawione w prostokąt: kanapa, krzesła, a po bokach fotele.
Jego ubranie już prawie wyschło. Było tylko trochę wilgotne na zgrubieniach szwów. Przygładził palcami włosy. Przyklepał je. Spojrzał na zegarek. Prawie czwarta rano. Najsłabszy opór. Biorytm.
– Teraz zaczekamy – powiedział.
Czekali niecałe pół godziny. Potem usłyszeli w oddali nadjeżdżające drogą samochody. Szmer opon na asfalcie, warkot silników pokasływanie tłumików. Te odgłosy przybierały na sile. Samochody zwolniły. Z chrzęstem wjechały na wysypany żwirem podjazd. Były cztery wozy. Reacher zszedł na dół i otworzył drzwi. Zobaczył czarnego suburbana, należącego do Franklina. I Emersona wysiadającego z szarego crown vica. Zobaczył niską kobietę o krótkich czarnych włosach, wysiadającą z niebieskiego forda taurusa. Domyślił się, że to Donna Bianca. Alex Rodin wysiadł ze srebrnego bmw. Prokurator zaniknął swój pojazd za pomocą pilota. Tylko on to zrobił.
Reacher odsunął się na bok i wpuścił ich do środka. Potem poprowadził na górę. Posadził Alexa Rodina, Donnę Biance I Emersona na krzesłach, od lewej do prawej. Franklina usadowił na fotelu, obok Yanni. Rosemary Barr i Helen Rodin usiadły na fotelach po drugiej stronie pokoju. Helen patrzyła na ojca. On na nią. Cash siedział na parapecie. Reacher odszedł na bok i oparł się o futrynę drzwi.
– Zacznij mówić – powiedział.
Zek milczał.
– Mogę odesłać tych ludzi – rzekł Reacher. – Równie
szybko, jak ich tu ściągnąłem. A potem znów zacznę liczyć.
Od siedemnastu.
Zek westchnął. Zaczął mówić. Z początku powoli, potem szybciej. Była to długa opowieść. Tak długa i skomplikowana, że można się było pogubić. Wyjawił szczegóły innych, wcześniejszych zbrodni. Potem zajął się sprawą zdobycia lukratywnych miejskich kontraktów. Podał nazwisko skorumpowanego urzędnika. Nie chodziło tylko o pieniądze. Również dziewczyny, dostarczane małymi grupkami do willi na Karaibach. Niektóre z nich były bardzo młode. Mówił o gniewie Teda Archera, o jego dwuletnich poszukiwaniach, o tym, jak niebezpiecznie zbliżył się do odkrycia prawdy. Opisał zasadzkę zastawioną w pewien poniedziałkowy ranek. Wziął w niej udział Jeb Oliver. Czerwony dodge był jego zapłatą. Potem Zek zamilkł, zastanowił się, podjął przerwaną opowieść. Powiedział, jak dwa miesiące później w pośpiechu zdecydowali, że trzeba
pozbyć się Oline Archer, która stała się dla nich zagrożeniem. Opisał intrygą Chenki, pospiesznie, lecz starannie opracowany plan działania, powiedział, jak wywabili Jamesa Barra z domu obietnicą randki z Sandy Dupree. Wyjaśnił, dlaczego Jeb Oliver przestał być użyteczny. I gdzie znajduje się jego ciało. Opowiedział, jak Vladimir zabił Sandy, próbując w ten sposób powstrzymać Reachera. Mówił ponad pół godziny, trzymając związane ręce na kolanach, a potem nagle umilkł i Reacher dostrzegł w jego oczach przebiegły błysk. Stary już zastanawiał się nad następnym posunięciem. Następny rzut kości. Uchybienie proceduralne. Zbiorowa ucieczka z więzienia. Dziesięcioletnia procedura apelacyjna. W pokoju zapadła cisza.
– Niewiarygodne – powiedziała Donna Bianca.
– Mów dalej – polecił Reacher.
Zek tylko na niego spojrzał.
– O czymś zapomniałeś – rzekł Reacher. – Musisz opowiedzieć nam o swojej wtyczce. Wszyscy na to czekamy.
Zek odwrócił głowę. Spojrzał na Emersona. Potem na Donnę Biance. I na Alexa Rodina. Po kolei, od prawej do lewej. Później popatrzył na Reachera.
– Jesteś twardy – powiedział Reacher. – Jednak nie jesteś głupi. Nie będzie uchybień proceduralnych. Ani zbiorowej ucieczki z więzienia. Masz osiemdziesiąt lat i nie przeżyjesz dziesięcioletniej procedury apelacyjnej. Wiesz o tym. Mimo to zgodziłeś się mówić. Dlaczego?
Zek nie odpowiedział.
– Ponieważ wiedziałeś, że prędzej czy później porozmawiasz z przyjacielem. Z kimś, kto jest twoją własnością. Kimś przekupionym i opłaconym. Mam rację?
Zek powoli skinął głową.
– Z kimś, kto teraz jest tutaj.
Zek znowu kiwnął głową.
– Jedno przez cały czas mnie niepokoiło – kontynuował Reacher. – Od początku. Z początku nie wiedziałem, czy mam rację, czy też tak podpowiada mi moje wybujałe ego.
Wciąż się nad tym zastanawiałem. W końcu zdecydowałem, że mam rację. Bądź co bądź jako żandarm byłem cholernie dobrym detektywem. Może najlepszym, jakiego mieli. Byłem gotów zmierzyć się z każdym, i wiecie co?
– Co? – zapytała Helen Rodin.
– Nigdy nie wpadłbym na to, żeby opróżnić ten parkometr. Choćbym myślał milion lat. Nigdy nie przyszłoby mi to do głowy. Tak więc zadałem sobie pytanie. Czy Emerson jest lepszym detektywem ode mnie? Czy też wiedział, że ta ćwierć-dolarówka tam jest?
Nikt się nie odezwał.
– Emerson nie jest lepszy ode mnie – powiedział Reacher. – To po prostu niemożliwe. Do takiego doszedłem wniosku. – Zwrócił się do Zeka. – Ta moneta to o jeden
dowód za dużo. Teraz to rozumiesz? Przesadziliście. Czy to był pomysł Chenki?
Zek kiwnął głową.
– Nie powinieneś był na to pozwolić – rzekł Reacher.
Zwrócił się do Emersona. – Albo ty powinieneś zostawić tam tę monetę. Nie potrzebowałeś jej, żeby oskarżyć Barra.
– Bzdury – powiedział Emerson.
Reacher pokręcił głową.
– Później wszystkie elementy układanki zaczęły do siebie
pasować. Przeczytałem wykaz telefonów pod dziewięćset jedenaście i rozmów prowadzonych między radiowozami. Bardzo szybko wyciągnąłeś prawidłowe wnioski. Odebraliście kilka telefonów od spanikowanych ludzi, ale ty już po dwudziestu sekundach mówiłeś swoim ludziom, że to szaleniec z bronią
automatyczną. Nie miałeś podstaw do wyciągania takich wniosku. Sześć strzałów, oddanych w nierównych odstępach czasu, równie dobrze mogło to być sześciu chłopców strzelających z sześciu pistoletów. Ty jednak wiedziałeś, że to jeden strzelec.
– Bzdury – powtórzył Emerson.
Reacher ponownie potrząsnął głową.
– Decydujący dowód zdobyłem, kiedy negocjowałem tu z twoim szefem. Powiedziałem, że będzie musiał wyznać prawdę detektywowi Emersonowi. Mogłem powiedzieć ogólnikowo: policji, Alexowi Rodinowi lub prokuratorowi. Jednak nie powiedziałem. Wymieniłem twoje nazwisko i zauważyłem błysk w jego oczach. Opierał się jeszcze chwilę dla niepoznaki, ale zgodził się tak szybko, ponieważ wiedział, że nic mu nie grozi, jeśli ty będziesz prowadził śledztwo. Zapadła cisza. Potem Cash powiedział:
– Przecież Oline Archer poszła do Alexa Rodina. To on wszystko zatuszował. Tak ustaliliście.
Reacher znowu przecząco pokręcił głową.