Выбрать главу

Nie odpowiadali na nie. Nigdy nie omawiali ze mną wyników śledztwa. Moje wysiłki traktowali niemal wzgardliwie. Na przykład chciałem się dowiedzieć więcej na temat tego, w jakim stanie znaleziono moją żonę i dlaczego była naga. Napotkałem mur milczenia. Lenny często bywał w moim domu. Miał kłopoty ze spoglądaniem mi w oczy, gdyż on też winił się za to, że poradził mi zawiadomić policję. (Na twarzach Regana i Ticknera poczucie winy z powodu tego, że wszystko tak źle się potoczyło, mieszało się z niepokojem wywołanym myślą, iż może to ja, zbolały ojciec i mąż, od początku za tym stałem). Chcieli wiedzieć wszystko o nieudanym małżeństwie z Monicą. O zaginionej trzydziestce ósemce.

Było dokładnie tak, jak przewidział Lenny. W miarę jak płynął czas, policja coraz bardziej skupiała zainteresowanie na jedynym podejrzanym, jaki był pod ręką. Czyli na mnie.

Po tygodniu policjanci i agenci zaczęli zjawiać się rzadziej.

Tickner i Regan nie wpadali już tak często. Podczas wizyt zerkali na zegarki. Przepraszali i odbierali telefony związane z innymi sprawami, jakie prowadzili. Oczywiście, rozumiałem to. Nie było żadnych nowych tropów. Śledztwo utknęło w miejscu. Jakaś cząstka mojej świadomości przyjęła to z ulgą. A potem, dziewiątego dnia, wszystko się zmieniło.

5

O dziesiątej zacząłem się rozbierać i szykować do łóżka. Lubię moją rodzinę i przyjaciół, lecz oni także zdali sobie sprawę z tego, że potrzebuję odrobiny samotności. Wszyscy wyszli przed kolacją. Zamówiłem posiłek w chińskiej restauracji i stosując się do wcześniejszych zaleceń mamy, zjadłem, żeby mieć siłę. Spojrzałem na budzik umieszczony na nocnej szafce. Dlatego wiedziałem, że była dokładnie 22:18. Stanąłem przy oknie i bez szczególnego zainteresowania przez nie popatrzyłem. Omal nie przeoczyłem jej w mroku, ale coś przykuło mój wzrok. Drgnąłem i spojrzałem uważniej. Zobaczyłem kobietę, która nieruchomo jak posąg stała na chodniku i gapiła się na mój dom. A przynajmniej tak mi się zdawało. Nie miałem co do tego pewności. Jej twarz skrywał mrok. Miała długie włosy – tyle zdołałem zauważyć, patrząc na jej sylwetkę – i długi płaszcz. Ręce trzymała w kieszeniach. Po prostu tam była.

Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Oczywiście, media informowały o strzelaninie i porwaniu. Reporterzy wciąż kręcili się wokół.

Rozejrzałem się po ulicy. Żadnych samochodów, furgonetek telewizji, niczego. Kobieta przyszła, nie przyjechała. W tym też nie było niczego niezwykłego. Mieszkam w podmiejskiej dzielnicy.

Ludzie wciąż tu spacerują, zazwyczaj z pieskami, sami lub z małżonkami. Widok samotnie przechadzającej się kobiety nie był czymś nadzwyczajnym. Tylko dlaczego przystanęła?

Pomyślałem, że z niezdrowej ciekawości.

Wydawało się, że jest wysoka, lecz patrząc z góry i tego nie mogłem być pewien. Zastanawiałem się, co robić. Dziwny dreszcz niepokoju przeszedł mi po plecach. Złapałem bluzę od dresu i włożyłem na górę od piżamy. Potem pospiesznie wciągnąłem spodnie.

Znów wyjrzałem przez okno. Kobieta drgnęła. Zauważyła mnie.

Odwróciła się i zaczęła pospiesznie odchodzić. Zaparło mi dech.

Spróbowałem otworzyć okno. Zacięło się. Uderzyłem w ramę, żeby je poluzować i spróbowałem ponownie. Niechętnie dało się uchylić na dwa centymetry. Przysunąłem usta do szpary.

– Zaczekaj!

Przyspieszyła kroku.

– Proszę, zaczekaj chwilę.

Zaczęła biec. Do diabła. Odwróciłem się i rzuciłem do drzwi. Nie wiedziałem, gdzie są moje kapcie, a nie miałem czasu zakładać butów. Wypadłem na zewnątrz. Trawa łaskotała mnie w stopy.

Pobiegłem w tym kierunku, w którym oddaliła się nieznajoma.

Chciałem ją dogonić, ale nie zdołałem. Wróciłem do domu, zadzwoniłem do Regana i powiedziałem mu, co się stało. Nawet w moich uszach zabrzmiało to idiotycznie. Jakaś kobieta zatrzymała się przed domem. Wielkie rzeczy. Oczywiście, na Reganie nie zrobiło to większego wrażenia. Powiedziałem sobie, że to nic takiego, po prostu wścibska sąsiadka. Położyłem się do łóżka, włączyłem telewizję i w końcu zamknąłem oczy. Jednak ta noc jeszcze się nie skończyła.

6

Była czwarta rano, kiedy zadzwonił telefon. Wyrwał mnie ze stanu, jaki obecnie nazywam snem. Teraz nigdy nie zasypiam naprawdę. Po prostu leżę z zamkniętymi oczami. Noce niewiele różnią się od dni. Oddziela je najcieńsza z granic. W nocy moje ciało odpoczywa, ale mózg nie chce się wyłączyć. Leżąc z zamkniętymi oczami, po raz tysięczny odtwarzałem w myślach tamten ranek przed napadem, mając nadzieję, że przypomnę sobie coś nowego. Zacząłem od tego miejsca, gdzie byłem teraz: od sypialni. Pamiętałem, że zadzwonił budzik. Tamtego ranka umówiłem się z Lennym na squasha. Już od roku grywaliśmy w każdą środę i doszliśmy do tego, że nasz poziom z żałosnego zmienił się w prawie znośny. Monica zbudziła się wcześniej i brała prysznic. O jedenastej rano miałem operować. Wstałem i zajrzałem do Tary. Potem ruszyłem z powrotem do sypialni. Monica wyszła z łazienki i wkładała dżinsy.

Poszedłem do kuchni, wciąż ubrany w piżamę, otworzyłem szafkę stojącą na prawo od zamrażarki Westinghouse'a, wyjąłem malinowo-jeżynowy batonik z muesli (o czym niedawno opowiadałem Reganowi i nachyliłem się nad zlewem, jedząc…

Bach – i tyle. Obudziłem się w szpitalu. Telefon zadzwonił po raz drugi. Otworzyłem oczy. Namacałem aparat. Podniosłem słuchawkę i powiedziałem: – Halo?

– Tu detektyw Regan. Jest ze mną agent Tickner. Będziemy u pana za dwie minuty.

Przełknąłem ślinę.

– Co się stało?

– Za dwie minuty.

Rozłączył się.

Wstałem z łóżka. Zerknąłem za okno, niemal spodziewając się, że znów zobaczę kobietę. Przed domem nie było nikogo. Na podłodze leżały dżinsy, które zdjąłem wieczorem. Włożyłem je. Wciągnąłem przez głowę sweter i zszedłem po schodach na parter. Otworzyłem frontowe drzwi i wyjrzałem. Zza rogu wyjechał radiowóz. Prowadził Regan. Tickner siedział obok niego. Chyba po raz pierwszy zobaczyłem ich w jednym samochodzie. Wiedziałem, że nie przywożą dobrych wieści.

Obaj wysiedli z wozu. Poczułem mdłości. Przygotowywałem się na tę chwilę od czasu fiaska, jakim zakończyło się przekazanie okupu. Do tego stopnia, że wyobraziłem sobie całą tę sytuację: jak przekazują mi tę okropną wiadomość, a ja kiwam głową, dziękuję im i przepraszam. Przewidziałem, jak zareaguję.

Dokładnie wiedziałem, jak będzie. Teraz jednak na widok idących w moim kierunku policjantów wszystkie te przygotowania okazały się daremne. Wpadłem w panikę. Zacząłem się trząść. Ledwie mogłem ustać na nogach. Kolana się pode mną uginały i musiałem oprzeć się o futrynę. Regan i Tickner szli noga w nogę. Przypomniał mi się stary film wojenny, scena, w której oficerowie z poważnymi minami przychodzą do domu poległego żołnierza. Potrząsnąłem głową, żeby odpędzić tę wizję. Dotarli do drzwi i weszli do środka.

– Chcemy coś panu pokazać – powiedział Regan.

Odwróciłem się i podążyłem za nimi. Regan zapalił lampę, lecz ta miała słabą żarówkę. Tickner podszedł do kanapy. Otworzył laptopa. Ekran rozjaśnił się, oblewając go niebieskawą poświatą.

– W śledztwie nastąpił przełom – wyjaśnił Regan.

Podszedłem bliżej.

– Pański teść dostarczył nam spis numerów seryjnych banknotów, które przekazano porywaczom, pamięta pan?

– Tak.

– Jeden z tych banknotów wczoraj po południu pojawił się w banku.