Выбрать главу

– Cieszę się – mruknąłem, bo nie wiedziałem, co innego mógłbym powiedzieć.

Znów się uśmiechnęła.

– Jesteś przesądny, Marc?

– Nie.

– Ja też nie. Tylko że kiedy przeczytałam o twojej żonie i córce, zaczęłam się zastanawiać nad tym domem i wszystkim. Myśleć o złej karmie i tym podobnych sprawach. Twoja żona była taka ładna.

– Znałaś Monice?

– Spotkałyśmy się.

– Kiedy?

Dina nie odpowiedziała od razu.

– Czy znasz pojęcie „czynnika wyzwalającego”?

Z czasów, kiedy odbywałem staż na różnych oddziałach szpitalnych, pamiętałem, co oznacza ten termin. – W psychiatrii?

– Tak. Widzisz, kiedy przeczytałam o tym, co tu się stało, to było dla mnie takim czynnikiem. Jak w przypadku alkoholizmu albo anoreksji. Nie ma mowy o całkowitym wyleczeniu. Coś się wydarzy i staje się czynnikiem powodującym nawrót choroby. Zaczęłam ogryzać paznokcie. Znów zaczęłam kaleczyć swoje ciało. Tak jakbym… jakbym musiała stawić czoło temu domowi.

Potrzebowałam konfrontacji z przeszłością, żeby ją pokonać. – I właśnie dlatego przyszłaś dziś tutaj?

– Tak.

– I kiedy widziałem cię tutaj osiemnaście miesięcy temu?

– Też.

Usiadłem wygodniej.

– Jak często tu przychodziłaś?

– Chyba co kilka miesięcy. Zostawiałam samochód na szkolnym parkingu i przychodziłam skrótem przez podwórze

Zuckerów. Jednak to nie wszystko.

– Nie?

– Moje wizyty miały jeszcze inny powód. Widzisz, ten dom nadal kryje moje tajemnice. Dosłownie.

– Nie nadążam.

– Wciąż próbowałam zebrać się na odwagę i ponownie zadzwonić do tych drzwi, ale nie mogłam. A teraz jestem w środku, siedzę w kuchni i nic mi nie jest. – Uśmiechnęła się z przymusem, jakby chciała tego dowieść. – Jednak nadal nie wiem, czy potrafię to zrobić.

– Co takiego? – zapytałem.

– Bełkoczę. – Dina podrapała grzbiet dłoni, mocno i szybko, prawie kalecząc skórę paznokciami. Miałem ochotę wyciągnąć do niej rękę, ale wyglądałoby to nienaturalnie. – Spisałam to wszystko. W pamiętniku. To, co mi się przydarzyło. On wciąż tu jest.

– W tym domu?

Kiwnęła głową.

– Schowałam go.

– Policja przeszukała dom po morderstwie. Przetrząsnęli go bardzo dokładnie.

– Nie znaleźli pamiętnika – powiedziała. – Jestem tego pewna. A nawet gdyby znaleźli, to tylko stare zapiski. Nie mieliby powodu ich zabierać. Sama nie wiem, czy chcę go odzyskać. Już po wszystkim, no nie? Nie budźmy śpiącego licha. A jednocześnie chciałabym wypuścić tego upiora. Niech słoneczny blask zabije go jak wampira.

– Gdzie jest ten pamiętnik? – spytałem.

– W piwnicy. Trzeba stanąć na suszarce, żeby go wyjąć.

Jest w jednym z kanałów wentylacyjnych. – Zerknęła na zegarek. Spojrzała na mnie i skuliła się. – Robi się późno.

– Dobrze się czujesz?

Znów nerwowo rozejrzała się wokół. Nagle zaczęła oddychać coraz szybciej. – Nie wiem, jak długo jeszcze tu wytrzymam.

– Chcesz sama poszukać pamiętnika?

– Nie wiem.

– Mam ci go przynieść?

Gwałtownie potrząsnęła głową.

– Nie. – Wstała, spazmatycznie chwytając ustami powietrze.

– Lepiej już pójdę.

– W każdej chwili możesz tu wrócić, Dino. Kiedy tylko zechcesz.

Jednak ona mnie nie słuchała. Wpadła w panikę i biegła do drzwi.

– Dina?

Nagle odwróciła się do mnie.

– Kochałeś ją?

– Kogo?

– Monice. Kochałeś ją? A może miałeś kogoś?

– O czym ty mówisz?

Jej twarz była biała jak kreda. Patrzyła na mnie, cofając się do drzwi. – Ty wiesz, kto cię postrzelił, prawda, Marc?

Otworzyłem usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Zanim odzyskałem głos, Dina już zdążyła się odwrócić.

– Przykro mi, muszę już iść.

– Zaczekaj.

Otworzyła drzwi na oścież i wybiegła. Stałem przy oknie i patrzyłem, jak ucieka w kierunku Phelps Road. Tym razem wolałem jej nie ścigać. Zamiast tego odwróciłem się i wciąż mając w uszach jej słowa „Ty wiesz, kto cię postrzelił, prawda, Marc?” – zbiegłem do piwnicy. W porządku, pozwólcie, że coś wam wyjaśnię.

Nie schodziłem do wilgotnej i niewykończonej piwnicy po to, żeby wedrzeć się w tajemnice Diny. Nie zamierzałem udawać, że wiem, co jest dla niej najlepsze, co może oszczędzić jej tych okropnych cierpień. Wielu moich kolegów psychiatrów nie zgodziłoby się ze mną, ale czasem zastanawiam się, czy nie najlepiej po prostu zapomnieć o przeszłości. Oczywiście, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, a moi koledzy psychiatrzy z pewnością przypomnieliby mi, że ja się ich nie radzę, jak najlepiej zespolić rozszczep podniebienia. Tak więc jedyne, co wiem na pewno, to że nie mam prawa decydować za Dinę. Nie schodziłem do piwnicy wiedziony ciekawością. Nie interesowały mnie szczegółowe opisy cierpień Diny. Szczerze mówiąc, nie miałem najmniejszej ochoty ich poznać. Dreszcz przechodził mi po plecach na samą myśl o tym, że takie okropności działy się w miejscu, które nazywałem domem. Nie miałem ochoty poznać szczegółów, piękne dzięki. Nie zamierzałem o nich słuchać ani czytać. No to po co tam zszedłem?

Nacisnąłem włącznik. Zapaliła się naga żarówka. Zbiegając po schodach, już zbierałem kawałki łamigłówki. Dina powiedziała kilka dziwnych rzeczy. Pomijając najdramatyczniejsze z jej wypowiedzi, zacząłem zastanawiać się nad bardziej subtelnymi. Ta noc już przyniosła mi pewien sukces. Postanowiłem pójść za ciosem. Po pierwsze, przypomniałem sobie, że Dina, kiedy jeszcze była tajemniczą kobietą na chodniku, zrobiła krok w kierunku drzwi. Teraz wiedziałem, bo sama mi to powiedziała, że „próbowała zebrać się na odwagę i ponownie zadzwonić do tych drzwi”.

Ponownie.

Zadzwonić do drzwi ponownie.

Z jej wypowiedzi wynikało, że co najmniej raz znalazła w sobie dość odwagi, żeby zadzwonić do moich drzwi. Po drugie, Dina powiedziała, że poznała Monice. Nie miałem pojęcia gdzie. Owszem, Monica również wychowała się w tym mieście, ale z tego co o niej wiedziałem, równie dobrze mogłaby dorastać w innym świecie.

Posiadłość Portmanów znajdowała się na drugim końcu rozległego przedmieścia. Monica była małą dziewczynką, kiedy umieszczono ją w szkole z internatem.

Nikt w naszym miasteczku jej nie znał. Pamiętam, że pewnego razu widziałem ją w lecie w kinie, kiedy byłem w pierwszej klasie college'u. Gapiłem się na nią. Ona udawała, że nie zwraca na mnie uwagi. Już wtedy była pięknością. Kiedy spotkaliśmy się po latach i wzbudziłem jej zainteresowanie, bardzo mi to pochlebiło. Monica z daleka wydawała mi się księżniczką z bajki. Gdzież więc, zastanawiałem się teraz, moja bogata, wyniosła i piękna żona poznała biedną, pospolitą Dinę Levinsky? Najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem, wziąwszy pod uwagę słowo „ponownie”, było to, że Dina zadzwoniła do naszych drzwi i Monica je otworzyła. W ten sposób się spotkały. I pewnie porozmawiały. Dina zapewne powiedziała Monice o schowanym pamiętniku. „Ty wiesz kto cię postrzelił, prawda, Marc?”

Nie, Dino. Jednak zamierzam się dowiedzieć.

Stanąłem na cementowej podłodze. Wszędzie piętrzyły się pudła, których nigdy nie otworzę ani nie wyrzucę. Zauważyłem, chyba po raz pierwszy, plamy farby na podłodze. W rozmaitych kolorach.

Zapewne były tutaj od czasów Diny – pamiątka po jedynej ucieczce, jaką było dla niej malarstwo. Umywalka i suszarka znajdowały się w kącie po lewej. Powoli podszedłem do nich w słabym świetle żarówki. Szedłem na palcach, jakbym obawiał się zbudzić upiory przeszłości Diny. Głupota. Jak już powiedziałem, nie jestem przesądny, a nawet gdybym był, gdybym wierzył w złe duchy i tym podobne rzeczy, nie miałem powodu obawiać się, że je rozgniewam.